Monday, May 26, 2008

jachnun


pewnego wczesno-marcowego popoludnia zmeczeni nie tyle nadmiarem slonca co na pewno wiatru na telavivskiej plazy Yerushaláyim (Jerozolima), przemierzalismy ulice Tel-Avivu w poszukiwaniu milego miejsca celem posilenia sie lokalnymi specjalami. Zupelnym przypadkiem, jeszcze wtedy nie sniac nawet o Jemenie, trafilismy do restauracyjki Ha'jachnun Shel Ima. Z menu wybralismy malawach, rodzaj nalesnika z jakby francuskiego ciasta napelnianego typowo bliskowschodnimi smakolykami: hummusem, thina czy serkiem labneh. Ale przeciez mial byc jachnun - tak wiec innego marcowego popoludnia, zmeczeni nie tyle nadmiarem slonca co na pewno wiatru na telavivskiej plazy Yerushaláyim, przemierzalismy ulice Tel-Avivu i znow trafilismy do Ha'jachnun Shel Ima, by Agata mogla uslyszec iz wlasnie skonczyly sie kucharzowi warzywa i zamiast salatki moze nam polecic owy jachnun, ktory okazal sie byc tradycyjnym porannym posilkiem jemenskich Zydow. Przygotowuje sie go z mąki, wody, margaryny, doprawia solą i cukrem po czym walkuje sie wielkie i cienkie placki, roluje po czym piecze cala noc na specjalnej szabatowej plycie lub w srednio nagrzanym piekarniku. Spozywa z jajkiem gotowanym na twardo (koloru brazowego!), pasta z przetartych pomidorow i ostra przyprawa zhug, zwykle na sobotnie sniadanie.
No i nie moge przeciez nie wspomniec, ze do
Ha'jachnun Shel Ima przybywamy rowniez dla przemilej pani kelnerki w kozakach i rownie radosnego pana wlasciciela :-)

Monday, May 19, 2008

z czerwonej papryki



i znow wspomnienia z Pragi... Tym razem twarozek z swego rodzaju "dzemem" z czerwonej grillowanej papryki. Wspomnienie czeskie, choc przepis hiszpanski, z regionu Asturias, czyli od naszej przyjaciolki Haydée z ktora spedzalismy niezapomniane chwile w Pradze, glownie pocieszajac sie na obczyznie, ale i zajadajac prawdziwa kielbase chorizo, szynke jamón oraz poledwice lomo, pysznosci :-)

Ale o papryce: otoz mama
Haydée przygotowuje jako starter lekki twarozek plus slodkawy prawie chutney z papryk, dlugo zastanawialam sie jak owa papryke nazwac i zostala u mnie nazwana 'dzemem z czerwonej papryki', sama nie wiem czy slusznie? Przysmak ow przygotowuje sie z pikantnej, grillowanej marynowanej czerwonej papryki ponoc dostepnej wszedzie, no dobrze jest w Hiszpani, Polsce, Czechach, Izraelu tez:)

Wiec przepis:
sloik grillowanej marynowanej czerwonej papryki (ok. 200g papryki)
3-4 lyzki cukru
czarny pieprz swiezo mielony

Papryke odsaczyc z zalewy, pociac w 0.5cm paseczki, przelozyc do rondelka, wlac marynate w ktorej zanuzone byly papryki, dodac cukier, pieprz, a nastepnie gotowac na srednim ogniu, az nadmiar plynu odparuje i sos stanie sie lekko gesty, trwa to dobre kilkanascie minut. Dzem ostudzic i podawac z smietakowym twarozkiem (na zdjeciu labneh z jogurtu i smietany) oraz swieza buleczka, polecam!

Sunday, May 11, 2008

brambory pečené kateřiny


zaczynam powoli zapominac o moich ulubionych czeskich przepisach, moze dlatego, ze wogole nie pasuje mi do tutejszego otocznia twarogowy knedlik, czy smazony ser... Jednak chyba to nie zapomnienie, moze to usypianie tesknot? Mimo tego, ze nie jestem fanem miesa, to przeciez czasem marze o salatce ziemniaczenej z smazona panierowana wieprzowa watrobka (smažená vepřová játra s bramborovým salátem) i zapewne z tego powodu przypomnialam sobie o potrawie o ktorej mowa w tytule czyli: pieczone ziemniaki Kateřiny w roli glownej!

Przepis: obmyte, obsuszone surowe ziemniaki w mundurkach kroimy w osemki, rozrzucamy na blasze i pieczemy do rumianosci, miekkosci. Z jogurtu ze smietana/majonezem oraz natka pietruszki i czosnkiem, sola, pieprzem przygotowujemy sos, ktorym zalewamy przestygniete nieco ziemniaki. Podajemy z czymkolwiek z grila, badz chocby z salatka ze swiezych warzyw :)

I historia: Kateřine poznalismy dzieki Ivce, pojechalismy w okolice Tabora dokladnie rok temu... ale gdyby nie subtelny fakt, iz wczesniej wypatrzylam na Malej Stranie pewne maritonetki i gdybym nie wspomniala akurat Pavlovi, ze bracia Ruzicka robia piekne loutky, to dzis nie znalabym ani Kateriny ani Jej salatki...

Sunday, May 04, 2008

babeczka


wiosennie i prawie bialo-czerwono, kompozycja bez wyraznego powodu, moze jedynie wywolana chcecia pochlaniecia czegos slodkiego. Dopiero po zakupieniu dwoch bukietow roz z wyraznym przeslaniem: jeden lekko kremowy, drugi czerwony dotarlo do mnie, iz kremowo-czerwone slodkosci sa iscie 3-cio majowe i nalezy z tej okazji spozyc ich wieksza liczbe!

Przepis:
- ciasto na babeczki: tutaj (nalezy uzyc co najmniej polowe mniej cukru)
- nadzienie: truskawki i ganache

Wiec
ganache: 200g dobrej, bialej czekolady topimy w kapieli wodnej, po czym wlewamy 100ml zagotowanej 30% slodkiej smietanki, mieszamy strudzimy i napelniamy masa babeczki

PS. Dla wielbicieli bialo-czerwonej (moherowej) flagi dodaje, iz wlasnie z powodu nadchodzacego Dnia Pamieci Narodowej oraz Swieta Niepodleglosci Jerozolime zalaly bialo-niebieskie flagi i nie jest ich w stanie przycmic nic. Moje rozwazania nt. flagi Lukasz podsumowal stwierdzeniem, ze patriotyzm to zakamuflowany nacjonalizm, wobec czego powracam do poczatkowego skojarzenia i na swieta narodowe polecam po prostu slodkosci!