Sunday, July 26, 2009

fish&chips


...nocka przyszla idz juz spac
spij, spij, slodko sobie snij
niech Ci Pani Noc przyniesie koc...*

"Leonek" Justyny Steczkowskiej, najladniejsza kolysanka jaka ostatnio slyszlam

na dzisiaj akcja "Zojka" zakonczona, przed nami kilka chwil wolnego wieczoru. Od kilku dni bowiem stacjonuje w Woking u czteromiesiecznej Zoe, u Gosi i Jona, czas ucieka nam bardzo szybko, Bobo spi w dzien tyle by zdazyc uprasowac jedna zaslone, a czasem tylko pol zaslony :-)

Zoe jadla dzisiaj swoj pierwszy ryz, jadla to moze duzo powiedziane, probowala i nie wiedziala do konca co z nim zrobic, przed Nia jeszcze dluga droga by przy okazji wycieczek nad morze i spacerow po kamienistej plazy sprobowac fish&chips w Fred's w Littlehampton. My tymczasem pozwolilismy sobie na rybe
haddock (watluszcza srebrzystego ;) z frytkami bez octu. Byla wysmienita, a mam dobre porownianie, bo nie dalej jak 10 dni temu probowalam raczyc sie ryba w Rowach nad Baltykiem. Kazdym razem zreszta przy okazji kajakowania odwiedzamy jakies rybne przybytki i prawie za kazdym razem wychodzimy usatysfakcjonowani jedynie w polowie (czyt. smaczne frytki).

Kilka lat temu zainspirowana jakims programem kulinarnym na BBC (prawdopodobnie Two Fat Ladies) robilam fish&chips wlasnorecznie, smazylismy wielkie frytki, kupowalismy "swieze" dorsze na Nowym Kleparzu, bylo to smaczne ale teraz wiem, ze nie do konca o "to" chodzilo. Pomyslalm, ze dzisiaj wiem dokladnie: sekretem jest prawdziwie swieza ryba prosto z morza, nie dziwie sie ze o taka na krakowskim Kleparzu bylo trudno, nie moge jednak zrozumiec dlaczego o taka rybe ciezko nad polskimi jeziorami, rzekami czy morzem? Czesto pojawiaja sie kwestie dodatkowe jak: odpowiednia temperatura tluszczu, dobra panierka, myslalam ze juz nigdy nie zachwyce sie smazona ryba, a jedna, a jednak nie nad polskim jeziorem.

Zamiast przepisu zapraszam wiec na Wyspy - usmiechnieta Zoe i
fish&chips to jest to!



PS. Wszystkich ktorym nie odpisuje na maile bardzo przepraszam, w takiej sytuacji po prostu sie nie ma szans :-) Pozdrawiam jednak goraco i serdecznie!

Sunday, July 19, 2009

galaretka z czarnej porzeczki



wrocilismy z Lupawy, ze splywu kajakowego Lupawa, rzeka żwawa, miejscami plynaca jednym wielkim bystrzem, odludna i bardzo urozmaicona. Padalo oczywiscie niemal bez przerwy przez 5 dni z rzedu, przez kolejnych 5 czasem pokropilo, a nasza meteorologiczna brygada KiM przepowiadala "bedzie lalo, albo bedzie slonce" :) Przygoda byla wspaniala, glownie dzieki paczce przyjaciol, ktorym tym samym dziekuje za fantastyczna zabawe!

Bedac jeszcze w kajakowym nastroju wspomne ubiegloroczny kajakowy hit - mianowicie przepis na niesamowita galaretke z czarnych porzeczek na zimno wedlug KasiM, zapalonej kajakarki, choc w tym roku tzw. kajakarki duchem. Kajakarzom usciski i milosnikom porzeczkowej galaretki tez :-)


Przepis na galaretke z czarnej porzeczki na zimno (kajakarki KasiM):

1 litr miazszu przetartego z czarnych porzeczek
1 litr cukru krysztalu

Przygotowac czyste wyparzone/wysterylizowane sloiczki i pokrywki, wazne by sloiczki byly stosunkowo nowe, warto tez zainwestowac w nowe pokrywki, galaretki sie nie gotuje, wiec zdarza sie jej "wyplywac" (czyli fermentowac) ze sloikow przy najmniejszym dostepie powietrza.

Dorodne czarne porzeczki przebrac dokladnie, a nastepnie oplukac i dobrze odsaczyc, pozostawic by obeschly. Nastepnie porzeczki zmiksowac
na gladka niemal pulpe. Porzeczkowa mase przecierac partiami przez sito (przecieram dosyc dlugo, do miazszu dostaja sie wtedy drobniejsze pestki i przecieraja sie rowniez skorki, co galaretce dodaje uroku i ciemniejszego koloru). Do przetartego miazszu dodac cukier i mieszac tak dlugo az cukier sie rozpusci, okolo 5-7 minut. Gotowa galaretke nalozyc do malych sloiczkow. Na wierzch galaretki w kazdym sloiczku nalac okolo 1/2 lyzeczki spirytusu, podpalic i natychmiast, jeszcze gdy spirytus plonie, zakrecilc sloiczek. Galaretka zastyga po mniej wiecej godzinie, jest przedobra!

Z 2 litrow calych porzeczek powstaje po przetarciu prawie 4 szklanki miazszu do ktorych nalezy dodac prawie 4 szklanki cukru (z czego powstaje 8 200ml sloiczkow galaretki).


PS. Tak widowiskowych eksperymentow jak podpalanie spirytusu nalanego na wierzch galaretki nie robilam od lat i niemal zapomnialam, ze ponoc cale to moje "papranie" sie w kuchni to moja zylka eksperymentalisty...

Sunday, July 12, 2009

jagodzianki


od kilku lat jezdze na Kajaki, na kilkudniowe splywy kajakowe dokladnie. Szczerze mowiac Kajaki i mnie polaczyla przygoda od pierwszego poplyniecia i na chwile obecna nie wyobrazam sobie wakacji bez nich, bez planowania, rezerwowania, dzwonienia do "panow od wypozyczania kajakow" i bez przyjaciol, bez chinskiej zupki z dodatkiem zoltego sera, bez wody z z gory, boku i od dolu i tej niepewnosci czy znow bedzie ladnie, a ladnie na kajakach przestalo byc w 2004 roku...

Z Kajakow przywozem zawsze jakos mniejsza badz wieksza kulinarna ciekawostke, zaczelo sie wszystko 8 lat temu na najbardziej znanym chyba kajakowo szlaku. Dzisiaj moje kajakowo-kulinarne wspomnienia przedstawiaja sie nastepujaco:

2001, Czarna Hancza: jagodzianki, sekacze i orzechowka Gosienko
2002, Drawa: domowy twarog sprzedawany wprost z bagaznika trabanta
2003, Narew: kwas chlebowy i kwaszone ogorki narwianskie
2004, Krutynia i Mirka zupa z dodatkiem zoltego sera

2005, Rospuda i Blizna:
babka ziemniaczana
2006, Pilawa i Rurzyca plus miod malinowy Moniki
2007, Krutynia i kurki w smietanie, powidlo wisniowe Ali i
miod rzepakowy
2008, Wda z galretka porzeczkowa Kasi
2009, Łupawa i wielka niewiadoma...

W tej chwili plyniemy Łupawą, powinnismy dzisiaj byc mniej wiecej w polowie trasy, nie wiem co nas czeka, moze ktos z nas znow przywola Czarna Hancze i smak jagodzianek
(o czym wspomnialam juz tutaj)? Pozdrawiam kajakowo :-)

Przepis na jagodzianki z kajakowych wspomnien (ciasto na bulki jeszcze lepsze, 12 srednich buleczek):
12.5g drozdzy
2 szklanki maki
1/2 szklanki mleka
8 lyzek cukru (w tym jedna cukru z prawdziwa wanilia)
2 zoltka
4 lyzki masla
otarta skorka z cytryny
1/4 kilograma borowek (czyli jagod)
+ kruszonka z 25g masla wedlug przepisu tutaj


Z drozdzy, lyzki maki i lyzki mleka zrobic rozczyn i czekac az drozdze podrosna. Z zoltek i cukru utrzec kogel-mogel, poczym dodac do mąki wraz z rozczynem. Dodac roztopione maslo, skorke i zagniesc ciasto, w trakcie zagniatania dodac pozostale mleko. Ciasto dobrze wyrobic (10-15 minut). Ciasto podzielic ciasto na 8 lub 12 kawalkow, uformowac okragle placuszki, rozplaszczyc i nadpelniec okolo dwoma lyzkami borowek, dobrze zlepic, ulozyc na blasze, przykryc sciereczka i pozostawic do wyrosniecia na conajmniej godzine. Smarowac roztrzepanym zoltkiem, posypac kruszonka i piec do zlota w 175 stopniach (~15-20minut).

PS.1. A oto jak Demon, moj ukochany posokowiec bawarski z Beskidu Niskiego, pozowal kilka dni temu do jagodziankowych zdjec:



PS.2. Dopisane po powrocie: oczywiscie 5 z 10 kajakowych dni lalo jak z cebra, bylo zimno ale jak zwykle wspaniale!

Sunday, July 05, 2009

z zółtym serem


jestem wrogiem wszelkich erzacy - a plastik to dla mnie taki smiec - nie lubie plastikowych kubkow, talerzykow, reklamowek, a nade wszystko widelcy! Przeciez takim widelcem nie mozna niczego niemal nabic, nieprawdaz? Lukasz czasem namawia mnie na jakies polsrodki, ze bedzie mniej roboty, ze cos... Coz, z uporem maniaka nosze kieliszki na trawe, nie daje sie namowic nawet na to ze potem mniej zmywania - nie tyle jestem tradycjonalistka, co napewno uparciuchem :)

Ale tym razem poszlam na kompromis, powiedzialam sobie: a co mi tam, raz i ja moge pojsc na ustepstwo i tak kupilismy papierowe talerzyki w kolorze czarnym. Kieliszkow na razie nie zastepuje papierowymi kubkami za co pewnie Michal sie do mnie usmiechnie? Wyciagnelam mojego domatora na trawe, na sztuczna trawe izraelska jak to zwyklismy ja nazywac, bo w warunkach tutejszego kilmatu pewnie inna by nie przetrwala? Trawa w tym roku jakos sie nie udala, ale nie przeszkadzalo nam to piknikowac, a juz szczegolnie w chwili obecnej gdy to od kilku dni cieszymy sie bujna i zielona trawa w Beskidzie Niskim.

W ramach drugiego pikniku z widokiem na Kopule Skaly byly: w ramach 34 Weekendowej Piekarni Margot chleb 60/40 Nilsa zaproponowany przez Tatter, kwasnie czeresnie, polskodkie zielone figi i salatka z serem. I poniewaz chleb sam sie komentuje - doskonaly - nie doczekal krojenia na zimno (
zreszta pieklam go juz kilka razy, zmianiajac w koncu make 1150 na 720 przez co chleb stal sie moim ulubionym), owoce tez, to pozostaje owa salatka. Pewnego razu salatke z zoltym serem robila Aga, byla wspaniala, wiec na dlugo pomysl dodatku tartego sera pozostal mi w pamieci, dla wszystkich seroholikow taka salatka to istna rozkosz, wiec z mila checia pomysl od Agi przejelam. Ser polaczylam z moja ulubiona pomidorowo-rzedkiewkowo-awokadowa kompozycja i tak powstala:

Nalepsza salatka z zoltym serem (4 porcje):
4 garsci salaty
4 garsci pomidorkow koktajlowych
2 garsci rzodkiewki
1 duze awokado
pol garsci listkow miety i pietruszki
4 lyzki oliwy
2 lyzki soku z cytryny
2 lyzki miodu rzepakowego
sol, pieprz czarny swiezo mielony
10da zoltego sera (np. maasdam, gouda)

Liscie salaty porwac i wrzucic na dno miski, dorzucic pomidorki pokrojone w cwiartki, rzodkiewki pokrojone w cwiartki, awokado w trojkaty, porwane listki miety i pietruszki. Z oliwy, soku z cytryny i miodu zrobic sos (przez wymieszanie) i polac nim salatke. Posolic, popieprzyc, a na wierzch zetrzec solidny kawalek dobrego zoltego sera. Piknik z taka salatka to sama radosc!

PS. Wszystkim zycze udanych wakacji, my we wtorek r
uszamy na kajaki :-)