Monday, May 26, 2014

różany, ryż na mleku



po powrocie z Izraela wiekszość deserów miałam ochotę przyrządzać z dodatkiem kardamonu lub wody różanej, płatków róży, czy różanej konfitury. Najczęściej w wydaniu dwa w jednym: i z kardamonem, i z różą. Czegoż to nie spróbowałam zrobić: brownies różano-kardamonowe, czekoladę kardamonowo-różaną, kardamonowo-różane lody, labneh z różą i kardamonem, szarlotkę z różą i kardamonem, różano-kardamonowych makaroniki, planowałam w końcu chałkę rożano-kardamonową.

Ale po paru latach mi przeszło i połaczenie róża-kardamon przestało mnie fascynować, do tego stopnia, że gdy raz przygotowałam ryż na mleku z kardamonem i wodą różaną (na długo przed książką Jerusalem) orzekłam, że "to nic specjalnego" i już nigdy więcej takiego ryżu nie zrobiłam. Aż przeglądając sobie Jerusalem, piękne zdjęcie przypomniało mi o moim dawnym uwielbieniu. Tyle, że zamieniłam kardamon na mastyks, ewentualnie na mastyks i różę. 

Ryż na mleku, danie zazwyczaj śniadaniowe, kochane przez zwolenników mlecznych zup i, domyślam się, znienawidzone przez ich przeciwników. Akurat ja mleko zawsze lubiłam, a wakacyjny widok ukochanego Dziadka nad talerzem zupy mlecznej pozostał mi przed oczami na zawsze. Stąd do dziś zupy mleczne darze dużą estymą. Chociaż akurat ja najczęściej przygotowuje ryż na mleku jako deser lub jako deser na zakończenie sniadania, zawsze na słodko. Z sentymentu do wspomnień i z miłości do mlecznych słodkości :-)


Przepis na na mleku z różaną nuta (wersja różana ryżu cytrynowego):

1l mleka 
1 szklanka wody 
1/2 szklanki słodkiej śmietanki 
1 szklanka ryżu krótkoziarnistego 
100g cukru 
szczypta soli 
laska wanilii
7 małych kuleczek mastyksu* (opcjonalnie)
1 swieży listek laurowy (opcjonalnie)

do podania: konfitura rożana, płatki róży

Ryż przepłukuję zimną woda, odcedzam i zalewam szklanką wody i szklanką mleka, delikatnie solę, zagotowuje. Do zagotowanego ryżu dolewam pozostałe 3 szklanki mleka, dodaję mastyks, listek laurowy, wanilię, gotuję na średnim ogniu około 20 minut. Następnie dodaje smietankę, słodzę. Gotuję dalsze, mniej wiecej, 5 miunut. Wcinać na ciepło lub na bardzo zimno (chłodzę w małych pojemniczkach w lodówce) podane z łyżeczką konfitury różanej. Mleczne i różane.

 

* zdecydowanie polecam dodatek mastyksu do deserów mlecznych, w moim ulubionym bliskowschodnim malabi sprawdza się idealnie. Ryż na mleku z mastyksem, nawet bez róży czy różanej wody, to też moim zdaniem wspaniała sprawa.

Thursday, May 15, 2014

mejadra, czyli soczewica z ryżem



ulica Yoel Solomon to moim zdaniem najurokliwsza ulica Nowej Jerozolimy (nie najczystsza czy najpiękniejsza, ale urokliwa). Nowej, czyli tej poza murami Starej. Nowej, czyli tej w pełni izraelskiej. Ulica, choć właściwie lepiej nazwać ją uliczką, bo jest szeroka na 5-6 metrów i długa na nie więcej niż 150 metrów. Taka mała ulica, a można na niej znaleźć ze 4 sklepiki z ceramiką, kolejne 5 z pamiątkami, kilka z biżuterią, antykwariat książkowy, sklepik z napojami i gazetami, kilka resteuracjo-barów i jedną kawiarnię, moim zdaniem najurokliwszą kawiarnię w Jerozolimie.

Tmol Shilshom to kawiarnia, kawiarenka raczej, o ciepłym wnetrzu, kolorowym i przyjemnym. W pięknym starym budynku z białego kamienia, z biało-kremowymi elementami starych ścian i bardzo jerozolimskimi okuciami z zielono-niebiesko pomalowanego metalu. A dwa stoliki na balkonie są dopełnieniem ideału (zresztą chyba zawsze są zajęte). Można przyjść poczytać książkę, poroznawiać. Można wpaść na lemoniadę, można na wspaniałą shakshukę i niezły creme brulee... Chyba tutaj pierwszy raz w Izaelu jedliśmy mejadrę, albo przynajmniej zapamiętaliśmy że tam.

Mejadra (aka mujaddara, m'jaddara) to potrawa składająca się z soczewicy i ryżu, niemal zawsze posypana smażoną cebulą, doprawiona głównie kminem. Podawana z jogurtem z miętą jako samodzielne danie lub jako dodatek do kebabów. Jest to podobno potrawa o antycznym rodowodzie, o korzeniach w Persji lub Indiach, dziś popularna w całym świecie arabskim (i widzać żydowskim też;), popularna potrawa wycieczkowa i piknkowa (co wspomina Sami Tamimi w książce Jerusalem). Spokojnie może stanowić samodzielne wegańskie danie, a z jogurtem wegetarianskie. A z jogurtem z miętą to jest dopiero to!


Przepis na mejadrę zwaną tez mujaddara (ze wspomnień i wskazówek z Classic Palestinian Cuisine Christiane Nasser):

1 szklanka brązowej soczewicy
1 szklanka ryżu basmati
3 cebule
oliwa
1/2 - 1 łyżeczka kminu
kawałek kory cynamonowej
3 ziarenka kardamonu
woda
sól, pieprz

do podania: jogurt z miętą 

Soczewicę zalać dwoma szklankami wody i moczyć przez 15 minut, następnie wodę odlać, nalać świeżej i gotować soczewicę 15-20 minut, prawie do miękkości. W międzyczasie obrać cebulę i podsmażyć na oliwie. Zrumienić. Z soczewicy odlać wodę i dodać do niej usmażoną cebulę. Na patelnię wlać 1-2 łyżki oliwy, wrzucić ryż i przyprawy (kmin wcześniej utłuc w moździerzu), podsmażyć przez około 1-2 minuty na średnim ogniu. Następnie wlać 2 szklanki wody i ryż gotować prawie do miękkości. Popieprzyć, posolić. Gdy ryż jest prawie gotowy - wymieszać z soczewicą z cebulą, podsmażyc razem przez 1-2 minuty. I gotowe. Podawać z jogurtem z miętą i z cytrynowa lemoniadą.

PS. Wpis dedykuje Adze, która mi ostatnio o soczewicy z ryżem przypomniała :-)

Monday, May 05, 2014

z syropem sosnowym, placuszki twarogowe



kilka lat temu na drewnianej werandzie u pana Szczepkowskiego zwróciłam uwagę na maleńką ceramiczną czarkę, a na niej fioletowy zasuszony kwiatuszek. Ale to nic dziwnego, przecież do Jurka Szczepkowskiego jeździ się po ceramikę! Po cudowną japońską ceramikę (taką, taką lub taką), ten kwiatuszek to był tylko taki drobny szczegół. Rok później zachwyciłam się wielką butlą z nalewką wiśniową, stała w izbie, w której byłam przed laty blisko dwudziestu, gdy mieszkał tu jeszcze znany beskidzki pisarz. Ale to jeszcze nic dziwnego, przecież wielu robi nalewki. 

Przed niespełna rokiem, robiąc zdjecia tej cudownej ceramiki podczas rutynowego wyjazdu "na ceramikę", wypatrzyłam w oknie słoiki i słoje z zasypanymi cukrem pędami sosny i zasypanymi cukrem borówkami, wyglądały jak kiedyś u mojej babci. Widać, że istnieją na świecie miejsca, w których dobre rzeczy nigdy nie ustąpią mejsca "lepszym".

A to wszystko w Beskidzie Niskim, w Czarnem, w jednej jedynej w Czarnem zagrodzie, zresztą od nazwy miejscowości tej nazwę wzięło znane wydawnictwo. Ale Stasiuka czytam w domu, w serce Beskidu jeżdże po ciszę, po widoki i po... ceramikę.

Syrop sosnowy czy dokładniej syrop z pędów sosny, to jak sama nazwa głosi syrop o smaku sosnowym przygotowywany poprzez zasypanie pędów sosnowych cukrem. Pędy sosnowe zbierało się w Beskidzie zazwyczaj początkiem maja (choć w Pradze można już od połowy kwietnia), potem macerowało w cukrze, zlewało syrop i przechowywało "na wszelki wypadek". Mnie to "na później" nie zadowala i dodaję syrop sosnowy do sałatek owocowych, lodów i placuszków-racuszków, po co czekać "na poźniej"?


Przepis na placuszki twarogowe z syropem sosnowym (czyli moja wersja "pancakes"):

200g płatków owsianych (2 szklanki)
250ml mleka
250g mielonego twarogu*
2 łyżki miodu
2 jajka
szczypta soli
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
duża szczypta sody oczyszczonej
100g mąki

do podania: syrop sosnowy, jogurt naturalny, dżem lub swieże owoce

Płatki owsiane zalać mlekiem i odstawić na 15 minut by napęczniały. Potem dodać twarożek, miód, sól. Mąkę wymieszać z proszkiem, sodą i porcjami dodawać do twarogowej masy. Wymieszać, odstawić na 5 minut. Następnie placuszki smażyć porcjami na suchej patelni (bez tłuszczu). Podawać polane syropem sosnowym, z jogurtem naturalnym i ulubionym dżemem lub swieżymi owocami. Na śniadanie jak znalazł!

 

* z powodzeniem może to być miękki twarożek lub serek homogenizowany