Monday, May 11, 2015

baklava

 


co prawda sieć uliczek jerozolimskiego Starego Miasta tworzy jeden wielki targ, jasnych rozgraniczeń brak, ale przynajmniej jedna granica tam istnieje: na tragu dla turystów trzeba się targować, a na targu dla mieszkańców można się targować tylko w wyjątkowych przypadkach. Na targu dla turystów można się dać naciągnąć na kiepskiej jakości produkty, na targu dla mieszkańców produkty są przeważnie doskonałej jakości. Warto się na targ dla lokalsów zapuścić.

Na targu dla mieszkańców, idąc uliczką w prawo od Bramy Damasceńskiej, około 200 metrów, znaleźć można chyba najlepszą jerozolimska cukiernię - Ja'far Sweets. Rozpoznamy ją bez problemu - w oknie cukierni świeci dość tandetny różowo-niebieski neon (tandetny, jak na Bliski Wschód przystało). Słodkości za szybą pozwalają jednak machnąć ręką na ten kicz. Przy oknie piętrzy sie baklava, a nieco dalej olbrzymi talerz z knafeh. Do Ja'far Sweets trafiliśmy już pierwszego dnia pobytu w Jerozolimie, nie bez powodu pozostała to nasza ulubiona cukiernia w Yersuhalaim, zaglądaliśmy tam niemal co tydzień!
Baklava, bakława to dobrze słodki smakołyk, który stanowi ciasto filo i orzechy zanurzone w cukrowym lub miodowym syropie. Baklava popularna jest na calym Bliskim Wschodzie. Ponoć pochodzi z Persji lub Turcji. Bodaj najbardziej rozpowszechniona wersja baklavy to warstwy ciasta filo przekładane orzechami (pistacje, migdały, włoskie). W Palestynie i Izraelu popularna jest również baklava w kształcie koszyczków, kieszonek, cygar. Nie słyszałam o nikim, kto piekłby w Jerozolimie bakławę w domu, bakława jest zarezerwowana dla profesjonalnych cukierników i cukierni. Każde miasto ma choć jedno miejsce gdzie nabyć można doskonałej jakości bakławę.
Jak pisze Gil Marks w "Encyclopedia of Jewish Food", baklava nie jest codzienną a nawet cotygodniowym pożywieniem, generalnie jest zarezerwowana na specjalne okazje. Dodałabym od siebie, ze baklavy nie piecze się codzień, co tydzień ani nawet co rok, ale moim zdaniem warto upiec baklavę choć raz w życiu!


Przepis na baklavę, baklawę
(luźno na postawie przepisu z "Taste of Israel: A Mediterranean Feast"):

500g ciasta filo
500g orzechów włoskich lub pistacji
50g cukru
250g masła
13 strączków kardamonu

syrop:
500g cukru (lub nawet ciut więcej)
1 szklanka wody
sok z 1 cytryny
2-3 łyżki wody różanej

Syrop: wymieszać w garnku składniki syropu, doprowadzić do wrzenia i następnie gotować na średnim ogniu do uzyskania 1/2 litra płynu (dobre kilka minut).

Blachę 30x40cm posmarować roztopionym masłem. Położyć na blasze płat ciasta i posmarować roztopionym masłem, następnie układać kolejne płaty ciasta, każdy smarując masłem. W ten sposób ulożyć połowę płatów na blasze, posypać je grubo zmielonymi orzechami wymieszanymi z cukrem i mielonym kadamonem. Na warstwie orzechów znów układac płata ciasta filo, każdy posmarowanć masłem. Ostatni płat ciasta rownież posmarować masłem. Za pomocą ostrego noża naciąć ciasto w ksztalt rombów (na przykład jak na zdjęciu). Piec w temp. 175st, 30 min, a następnie w 200st.C przez kolejne 15 minut. Gorące ciasto polać zimnym syropem. Odczekać, aż ciasto wchłonie syrop i całkowicie ostygnie. Ulepek, ale wart zachodu!
.

6 comments:

margot said...

baklawa to wiadomo ,że miód i malina i niebo w gębie, uwielbiam , ale u mnie kupić nie można nawet tego filio i raz na kilka ruskich lat robię je same i dopiero baklawę , wiadomo bardzo świąteczne ciasto , bo to robota na cały dzień :D
Basiu , jej jak ty to równiutko pokroiłaś , pełen szacunek

leloop said...

mniam, robiłam nie raz i nie dwa :)
mając do wyboru całkiem przyzwoitą ale naładowaną przeróżnymi E z lidla a zrobieniem samodzielnie, wybieram to drugie. w sumie mając gotowe ciasto przygotowuje się ją bardzo szybko.
baklava to chyba praprababka naszych mazurków.

Kamila said...

I u mnie ten raz nastąpi na pewno :) Dzięki za przepis :)

Evi said...

Perfekcyjne zdjęcie :).

Unknown said...

baklava, prawdziwa, najprawdziwsza, z bliskowschodniej cukierni, gdzie lady uginają się od ociekających syropem i orzechów słodkości... najukochańsza rozkosz dla podniebienia, zaprzyjaźniłam się nawet z panem cukiernikiem-Turkiem i potem już dawał mi co tylko uważal za najlepsze danego dnia. Kocham też mammoul z pistacjami...

Majana said...

O wow! Ależ to cudne jest! Nigdy jeszcze baklavy nie jadłam, Chętnie bym skosztowała.
Piękne zdjęcie.
Pozdrawiam Basiu :*