nadchodzi jesien, už opravdu je podzim, nie przyjmuje tego do wiadomosci, ale tez nie mam watpliwosci, w Czeskim Krasie bowiem jesien zaczyna sie wtedy, gdy dojrzewa deren jadalny, a nie dalej niz przedwczoraj zerwalam dwa kilogramy dorodnego i niebywalej slodyczy drenia. Trudno w to uwierzyc, ale deren naprawde moze byc slodki.
Opowiesci o dereniowce, dereniu i poszukiwaniu spirytusu w Czeskiej Republice naleza do moich ulubionych. Zaczelo sie od tego, ze namierzylam tutaj deren, potem pojawil sie problem podstawowy - mocny alkohol. Dokladnie cztery lata temu napisalam tutaj: niebawem okaze sie, iz zakupienie w Czechach spozywczego spirytusu graniczyc bedzie z cudem, Lubos zdobedzie dla mnie 100ml aptecznego spirytusu, ktory bedzie skazony i do uzytku zewnetrznego, deren czekac wiec bedzie w zamrazalce, ale wcale mu to nie zaszkodzi - nalewka wyjdzie przednia! Stwierdzenie podtrzymuje: w Czeskiej Republice dereniowka jest kompletnie nieznana, ale przednia.
A spirytus - ostatnio dwa niezalezne zrodla doniosly mi, ze w Czechach mozna go jednak kupic. Zdebialam, to po co ja woze spirytus z Polski? Jak to mozliwe, gdzie ten spirytus sie przede mna ukrywa? A wiec ukrywa sie w poblizu czesko-polskiej granicy, spirytus sprzedaje sie w graniczacych z Polska czeskich miejscowosciach, sprzedaje sie, bo tam kupuja go moi rodacy zapewne spragnieni nalewek (o jakosci czeskiego spirytusu nie smiem sie wypowiadac, nigdy nie probowalam, ale slowacki líh to nie to samo co polski 95% spirytus).
Zas deren: podobno pojawia sie w sprzedazy na krakowskich targach, czesto rosnie w parkach podworskich (plus na krakowskich Platach, we wroclawskich parkach, ale tam bym go akurat nie zbierala). W Czeskim Krasie rosnie naturalnie na wapiennej glebie, nawet w srednio slonecznym miejscu, wokolo Solvayovy lomy kilkudziesiecioletnich krzewow derenia jadalnego namierzylam kilakanascie, az zal. Odnosze wrazenie, ze w Czechach tak trudno o spirytus jak w Polsce o deren.
Rowno rok temu donosilam tutaj, ze nastawilam dereniowke z calych 2 kilogramow derenia. Wczoraj zapytala mnie Babcia: i kto to wszystko Basiu wypil, Ty? Babcia jest swoj czlowiek, nie musze sie przed Nia tlumaczyc, odpowiedzialam wiec szczerze: Babciu, z 6 politrowych butelek ktore wyprodukowalam zostaly mi do chwili obecnej 2, 4 butelki rozdalam. Jestem ortodoksyjna jesli chodzi o picie nalewek, nalewki probuje po roku dojrzewania, ale wczesniej z checia rozdaje uprzedzajac, ze nalewka mlodsza niz roczna smakuje srednio. Zapytacie czy wogole warto szukac tych czerwonych owockow derenia jadalnego? Trzeba szukac!
Opowiesci o dereniowce, dereniu i poszukiwaniu spirytusu w Czeskiej Republice naleza do moich ulubionych. Zaczelo sie od tego, ze namierzylam tutaj deren, potem pojawil sie problem podstawowy - mocny alkohol. Dokladnie cztery lata temu napisalam tutaj: niebawem okaze sie, iz zakupienie w Czechach spozywczego spirytusu graniczyc bedzie z cudem, Lubos zdobedzie dla mnie 100ml aptecznego spirytusu, ktory bedzie skazony i do uzytku zewnetrznego, deren czekac wiec bedzie w zamrazalce, ale wcale mu to nie zaszkodzi - nalewka wyjdzie przednia! Stwierdzenie podtrzymuje: w Czeskiej Republice dereniowka jest kompletnie nieznana, ale przednia.
A spirytus - ostatnio dwa niezalezne zrodla doniosly mi, ze w Czechach mozna go jednak kupic. Zdebialam, to po co ja woze spirytus z Polski? Jak to mozliwe, gdzie ten spirytus sie przede mna ukrywa? A wiec ukrywa sie w poblizu czesko-polskiej granicy, spirytus sprzedaje sie w graniczacych z Polska czeskich miejscowosciach, sprzedaje sie, bo tam kupuja go moi rodacy zapewne spragnieni nalewek (o jakosci czeskiego spirytusu nie smiem sie wypowiadac, nigdy nie probowalam, ale slowacki líh to nie to samo co polski 95% spirytus).
Zas deren: podobno pojawia sie w sprzedazy na krakowskich targach, czesto rosnie w parkach podworskich (plus na krakowskich Platach, we wroclawskich parkach, ale tam bym go akurat nie zbierala). W Czeskim Krasie rosnie naturalnie na wapiennej glebie, nawet w srednio slonecznym miejscu, wokolo Solvayovy lomy kilkudziesiecioletnich krzewow derenia jadalnego namierzylam kilakanascie, az zal. Odnosze wrazenie, ze w Czechach tak trudno o spirytus jak w Polsce o deren.
Rowno rok temu donosilam tutaj, ze nastawilam dereniowke z calych 2 kilogramow derenia. Wczoraj zapytala mnie Babcia: i kto to wszystko Basiu wypil, Ty? Babcia jest swoj czlowiek, nie musze sie przed Nia tlumaczyc, odpowiedzialam wiec szczerze: Babciu, z 6 politrowych butelek ktore wyprodukowalam zostaly mi do chwili obecnej 2, 4 butelki rozdalam. Jestem ortodoksyjna jesli chodzi o picie nalewek, nalewki probuje po roku dojrzewania, ale wczesniej z checia rozdaje uprzedzajac, ze nalewka mlodsza niz roczna smakuje srednio. Zapytacie czy wogole warto szukac tych czerwonych owockow derenia jadalnego? Trzeba szukac!
Przepis na dereniówke (na podstawie doswiadczen wlasnych):
1 kg owocow derenia jadalnego0.5l 95% spirytusu
0.5l 40% zytniej wodki
1/3-1/2kg cukru
Owoce derenia nakluwam (owo nakluwanie mozna sobie spokojnei darowac), wrzucam do szklanego sloja (lub butli zwanej dymionem) i zalewam mieszanka spirytusu i wodki (w proporcji 1:1, moc takiego alkoholu to ~67%). Po 14 dniach zlewam cala ciecz znad owocow (przez poczwornie zlozona gaze), a pozostaly deren zasypuje cukrem. Od tego momentu potrzasam butla 1-2 razy dziennie, az do rozpuszczenia sie cukru (w zaleznosci od ilosci dodanego cukru trwa to 7-14 dni). Gdy cukier sie rozpusci zlewam syrop (przez poczwornie zlozona gaze) i lacze z uzyskanym wczesniej nalewem alkoholowym. Nalewke wlewam do duzej butli, odstawiam na rok w cieme miejsce (po okolo miesiecu na dno butli opada osad, nalezy pamietac by zlewajac przed konsumpcja nallewke do mniejszych butelek zlewac jedynie ciecz znad osadu). Warto.
PS. I na specjalne zyczenie etykietka i banderola, kto prosil ten wie ;-)
PS. I na specjalne zyczenie etykietka i banderola, kto prosil ten wie ;-)
no! Nareszcie jest ta dereniówka! Od wczoraj mi się wyświetlała i nie mogłam na nią wejść...
ReplyDeleteJestem pierwsza? :) Musze szybko skończyć komentarz, by ten stan się utzymał!
Buzi, Basiu! :)))
Udało się, hihi. No to ja już czuję się wprowadzona w temat derenia. Kurczę, nigdy go nie próbowałam.
ReplyDeleteHi, hi Aniu, bo wczoraj byl falstart :-) Zamiast dodac etykietke, opublikowalam sobie wpis, a daty oczywiscie nie zmienilam wczesniej na poniedzialkowa...
ReplyDeleteU mnie w rodzinnym domu o dereniowce opowiadalo sie z westchnieniem, choc nie wiem czy wczesniej ktokolowiek ja tam pil... Cierpki ten deren, trudno z czmkolowiek porownac :)
tez bylam ciekawa tego wpisu :) derenia nie znalam,ale nie wiem,czy nie rosnie mi przed balkonem,takie wielkie krzaczysko drzewiaste i ptaki sobie porzadnie na nim ucztuja,owoce wygladaja tak,jak je pokazujesz wlasnie...moze to i to....
ReplyDeleteNigdy nie pilam czegos takiego...
Fotki i opisy wspaniale i calkoweicie wyczerpujace....
Pozdrawiam cieplutko :)
Ślicznie! :) Czeka u mnie ta dereniówka do listopada Basiu co najmniej, na najwyższej półce (czekoladówka już stamtąd zwędrowała ;) ). A ja namierzyłam ostatnio krzaczki derenia świdwy, ale mądre księgi nie chcą się zgodzić co do tego czy on jadalny..
ReplyDeleteEtykietki Twoje fantastyczne, jedyne w swoim rodzaju :)))
Buziaki :):*
poszło Dziewczę po dereń, po dereń, po dereń... tak sobie teraz nucę :)
ReplyDeleteBasiulek , jak u Ciebie cudnie
ReplyDeletete butelki z tymi etykietami mnie zahipnotyzowały
Chciałabym tobie obiecać ,że zrobię taka nalewkę, ale nie obiecam bo nie wiem skąd się bierze dereń:(
p.s porzeczkówka rozlana do butelek ,ach jakie pyszne były moje paluszki jak je oblizywałam o odrobiny rozlanej nalewki
Wiem już jak wygląda, to muszę wyruszyć na poszukiwania. Nalewi to świeży bardzo temat dla mnie, ale kuszący niezmiernie.
ReplyDeleteBasiu,ja też się wczoraj do Ciebie dobijałam...
ReplyDeleteA dereń,moje nalewkowe marzenie.Nigdzie go nie mogę namierzyć.
Twoje buteleczki wyglądają cudownie.I ten kolor.Pełna hipnoza!
cii.. nic nie mów o jesieni :-)
ReplyDeleteBasiu, Twoje buteleczki i etykiety to są już znane.
Kurczę ja to nie ma tyle cierpliwości, ale czytam czytam i może się pokuszę kiedy. Zlewasz to butelek już znad osadu do drugich butelek czy jak? Zlewanie znad osadu czy to nie aby dekantacja? A porównanie do Szkutnika to komplement w postaci najczystszej. I też mi się ten dereń wyświetlał.
ReplyDeletedereniówka to jedna z moich ulubionych nalewek. Faktycznie, w Polsce o dereń trudno, dlatego też nalewka jest na wagę złota i musi na długo starczyć (co na dobre jej wychodzi).
ReplyDeleteGrześ mi tu podpowiada (główny nalewkarz w domu), że warto ją wzbogacić suszonymi jagodami. Dają piękny kolor i ciekawy posmak. Spróbuj :)
A w tym roku jakoś kulejemy z nowymi nalewkami. Mam jeszcze szansę na śliwki, ale za to zabiorę się po powrocie :)
Gosia, wiesz to calkiem mozliwie, ze to deren - jesli na wisne obsypie sie kremowym kwieciem, to na 100% deren :) Nalewka naprawde dobra, nie powinnam mowic ale jakos wole porzeczkowke :)
ReplyDeleteMonika, o tego swidwa to pelno w Krasie, ale cos mi sie zdaje, zeoon nienalwekowy jest :( A wyobraz sobie, ze Lukasz za czytanie gazety przy moim derenia zbieraniu wydusil ode mie juz 2 kieliszki dereniowki? :)
Myniolinka i znalazlo i znalazlo :)
Margot, staram sie jak moge :) Niestet u PL z dereniem kicha, moze masz jakis dwor z ogrodem w poblizu? Wiesz, czasem porzeczkowka jest juz przegryziona po pol roku, mam wrazenie ze mniej jej trzba czasu niz dereniowce...
Lo, trzymam kciuki za poszukiwania, bo warto :)
Amber, a wszystko przez ten falstart :) Kolor jest niesamowity rzeczywiscie, karminowy to chyba :) Tak jak pisalam ali, moze masz jakis stray dwor w poblizu?
Asieja, no miod, ale sie rumienie!
Gospodarna narzeczona, a dekantacja to w rzeczy samej, trudne slowo :) Dziekuje za komplenenta!
Lula Lu, oj wiesz teraz mi strasznie szkoda napaoczac ktoras z tych dwu butelek, tymbardziej, ze jedna juz komus obiecalam :) Wiesz Lu, robilam raz z jagodami suszoymi, potem jakos przezucialam sie na derenieowy kolor, ale mam jagodowke w tym roku nastawiona, moze taki myk z miesznaiem zrobie? Trzymam kciuki za sliwowke i za wyjazd tez! :)
O nie ANKA była pierwsza :P
ReplyDeleteNie lubię Jej :D Ale Jej nie mów dooobrze? :)
Jak miło widzieć Basię :) Nawet w ujęciu od góry. Zresztą to jedno z Twoich ulubionych ujęć :D
Basieńko, cudny ten dereń:) Wybrałabym się do Ciebie, ale... daleko... Ja na razie mam za sobą zeszłoroczna produkcję malinówki i nalewki z aronii - ale przy dereniu wydają się takie pospolite...
ReplyDeleteZdjęcie bardzo urokliwe:) Pozdrawaim ciepło, Basieńko:)
no,to bede uwazna wiosna.....
ReplyDeletecudowna dereniówka ! żeby jeszcze mieć dostęp do dereniowych owoców..
ReplyDeleteO! Basieńka! jak dobrze cię widzieć :* A to za rok mogę się wprosić na kieliszeczek? :)
ReplyDeleteBuziaczek Basieńko :*
hm , za dworkami się rozejrzeć tak?
ReplyDeleteTe banderole są pierwsza klasa , Basiu i ty też ***
Jak zacznę te wszystkie naleweczki robic to mi piwnicy braknie:)) a już pęka w szwach, a derenia u mnie nie uświadczysz...nic to, sezon nalewkowy (a raczej konsumpcyjny) dopiero się zaczyna, damy radę:)))...pozdrawiam słonecznie!
ReplyDeleteHmm... Rok czekania, powiadasz? To ja taką dereniówkę nastawię sobie w 2012, na 2013 będzie jak znalazł. ;)
ReplyDeleteA z dereniem, to ja nie spotkałam się jeszcze nigdy. Za to spirytus można dostać w praktycznie każdym sklepie - ale to przecież wiesz. ;)
Uściski!
a w Beskidzie Niskim gdzie znajdę? (;
ReplyDeleteznam tą Panią ze zdjęcia (:
buziaki!
No, nalewka pierwsza klasa ! I z etykietką, i z banderolą :)
ReplyDeletePolka, wiesz zdecydowanie ujecie "z gory" to moje ulubione, czasem mnie kusi zeby zrobic inne zdjecie,a le potem jakos sie nie wpisuje w styl :)) A to na ktorym jestem robil oczywscie Lukasz, sama bylam zaskoczona jak ogladalm potem te Jego zdjecia, ile ujec z gory :D
ReplyDeleteEwelajna, wiesz nic nie jest pospolite! Rzeczywiscie deren ma cos w sobie, ale chyba dlatego ze taki niedostepny, zreszta malinowke tez robie zdradze Ci w sekrecie :)
Gosia, naprawde ciekawa jestem coz to za krzak :)
Ulcik, zapraszam wiec w Czeski Kras!
Tilianara, oczywiscie ze mozna - zapraszam i pozdrawiam :-))
Margot, banderole to rzeczywiscie moja pasja, etykietki z dziecinnym napisem zreszta tez :) szukaj dworkow Pani!
Kass, jest taka obawa, u mnie w piwnicy nalewki, dzemy i opony :) A wiesz, ponoc w Twych okolicach tego derenia wiecej niz gdzie indziej, tylko wiekszosc w miescie podobno... Usciski!
Zaytoon, tak wychodzi ze niestety rok, mozna sprobowac wczesniej, ale dopiero po roku calkiem ginie "aromat" spirytusu :) Zamienie kilogram derenia na flaszke spirytusy, tylko jak Ci go dostarcze?? Ciezka srawa... :*
Viridianka, jest problem, przepytalam rodzicow i twierdza, ze jest ciezko, te okolice dworskie mi przychodza na mysl, ale w zagorzanach na 100% nie ma :( Ale :**
Grazyna, no ide moze nie w masowke, ale w czesciowy profesjonalizm :)
pamiętam, jak pierwszy raz próbowałam tego trunku. wyśmienity. słodkawy, rozgrzewający... idealny na taka pogodę jak obecna. chociaż u mnie dziś zaświeciło na chwilkę słonko...
ReplyDeleteA ja nigdy w zyciu tego nie próbowałam, widzę,ze wiele straciłam;)
ReplyDeleteCudnie wygląda i jakie piękne zdjęcia.
Ja nawet nie wiem co to dereń, idę pogooglać;)
Pozdrowienia:)
No ja nie wiem, Basiu... Zapraszam do mnie? ;)))
ReplyDeleteWiesz co Basia, myślałam o konfiturze raczej, ale chyba zostawie to cudo ptakom ;)
ReplyDelete2 kieliszki dereniówki za czytanie gazety? no ładnie, niektórzy to mają dobrze :D
uściski :)))
Basienko, jestes niesamowita... jednym tchem przeczytalam... Blagam Cie zachowaj mi malusienka buteleczke (taka po syropie na kaszel) tej nalewki bo przeciez ona mi sie po nocach sni! Niesamowite! Moze ja zrobilabym nalewke z zurawin? Ale spiritus u nas to tylko na Brooklynie chyba mozna dostac... Oh, ale sie napalilam - swietna rzecz na prezenty - wiem ze Rysiu tez robi, nawet mam kilka mini nalewek z pigwy w lodowce :) Ja pije tylko jak jestem chora - na lekarstwo :)No a Twoja mialabym na ozdobe :)
ReplyDeleteMoc usciskow
xo
No właśnie,
ReplyDeletedereniówki to ja bym bardzo chciała upić łyczka, bo intryguje Mnie jej smak..
Rzadko kiedy spotykam się z tymi owocami, częściej niestety z jagódką wilczymłykiem.
A ja byłam pewna, że Czechy to kraj spirytusem płynący. Może to chodziło o ajerkoniak i rum. Derenia nigdy nie próbowałam (popatrzę na Plantach, ale zrywać jednak nie będę), dereniówki tym bardziej, a spirytus w moim domu uchodzi za niewiarygodny luksus, chociaż ja tego do końca nie rozumiem. W tym roku wreszcie doczekaliśmy się wiśniówki, jeszcze się przegryza, ale roku na pewno nie dotrzyma.
ReplyDeleteNo i mleko sie wylalo - nastepnym razem do Londynu z buteleczka nalewki prosze! O dereniowce slyszalem jednakze nie mialem do tej pory jasnosci co to jest deren. Mialem taka teorie ze Deren to facet, ktory wymyslil dereniowke. ;)
ReplyDeleteto kiedy pijemy? ;)
ReplyDeleteBasiu, Ty jestes prawdziwa kopalnia pomyslow na nalewki wszelakie :) Nigdy takiej nalewki nie probowalam. Wstyd sie przyznac ale nawet nie wiedzialam co to jest ten deren chociaz od czasu do czasu widywalam przepisy na tego rodzaju nalewke. Wiedza poszerzona, i tylko szkoda, ze sprobowac nie mozna :) A etykietka i banderola urocze :)
ReplyDeleteKarmel-itka, duzo tego slonka Ci zycze!
ReplyDeleteMajana, wiesz jest to dobre, ale sa inne dobre rzeczy :)
Zay, a zobaczysz :-))
Monika, a mnie dalej kusi, wiem to sie zle skonczy :D
Joanna D.C. najmniejsza porcja mozliwa jakos do Ciebie poleci Joalsiu, ze jaj jestem taka niemyslaca i wczesniej na to nie wpadlam, a moze i wpadlam ale pewnie myslalam, ze Rysia to nie dogonie :) Wiesz, ze u mnie te nalewki tez za ozdobe robia czasem? :D
Olciaky, podobno zadko rosnie deren naturalnie, a jaka szokda...
KaroLina, jest tu w CZ alkohol poplularny, ale nalewki naprawde nie :) Podobnie jak u Ciebie i w moim rodzinnym domu dereniowka to byla jakas niesamowita "dobrota" ktorej nikt nigdy nie pil... czasem lepiej sie cieszyc nalewka pokis smakuje, ale ja czesto wydzielam dopiero po roku...
Arek, nie ma sprawy! Juz opracowala mtode transrtu samolotem :D
Aga-aa, przy najblizszym spotkaniu!
Majka, dziekuje za mile slowa :) Wiesz, ja odkrylam deren wlasnie z tej ciekawisci :D szkoda ze go w PL tak malo...