arabski targ (suk) stanowi niemal pół Starej Jerozolimy. Ów jerozolimski suk można wyraźnie podzielić na dwie części: część dla turystystów - idąc od Bramy Yaffo w dół w stronę drogi krzyżowej, Bazyliki Grobu czy Ściany Płaczu; oraz część dla mieszkańców - idąc na wschód od bramy Damasceńskiej.
Na targu "dla turystów" można wytargować, często wątpliwej urody, pamiątki: plastikowe figurki, sznury barwionych korali, chusty i szale (często tylko w nazwie wełniane), nieliczne drobiazgi z drewna oliwnego (dwa lata zajelo mi znalezienie ładnego talerzyka), ceramiczne i szklane drobiazgi. Znajdą się i antyczne pamiątki, jedno stoisko z przyprawami i suszonymi owocami. Wszystko wyjatkowe - "come my friend, I will give you special price", "you must be from Sweden, no? So Lufthansa?", "were are you from - Boland? nice country, come to visit my shop!"*
Warto jednak zboczyć z utartego szlaku, targ dla "lokalsów" to bowiem zupełnie inna jakość. Na targu tym można zaopatrzyć się w produkty podstawowe: świeże owoce (sprzedawane wprost z podłogi), swieże i marynowane warzywa, zioła, kawę, słodycze jak halvah czy baklava, suszone daktyle i rodzynki (nie zapomnę nigdy, gdy na migi kupowałam u stareńkiej Beduinki wielkie i czarne suszone winogrona, były to bodaj najlepsze rodzynki jakie kiedykolwiek jadłam), w sezone - swieże oliwki, okrągły rok - całę jagnię, pół barana, chemię domową, drobne sprzęty gospodarcze, a wśród nich - piękne drewniane foremki na ciasteczka ma'amoul :)
Ma'amoul to bliskowschodnie małe kruche ciasteczka nadziewane zazwyczaj daktylową masą, a czasem mielonymi orzechami. W kwesti ciasteczek ma'amoul napisałam już chyba tutaj i tutaj wszystko. Dziś nadmienię tylko, że są to ciasteczka na Ramadan, ale też na Wielkanoc oraz na Purim. Jedno ciasteczko - trzy wyznania, jakże to izraelskie, palestyńskie. Odkurzyłam wspomnienia i foremki.
Przepis na ma'amoule, bloskowschodnie ciasteczka z daktylowym lub orzechowym nadzieniem (za Poopą, około 40 sztuk):
1 szklanka pszennej mąki
1 szklanka semoliny lub kaszy mannej
100g masła
2 łyżki oliwy
1/3 szklanki ciepłej wody
szyczyta soli
po 1/4 łyżeczki machlabu i mastyksu (opcjonalnie)
nadzienie 1: 350g mielonych daktyli
nadzienie 2: 300g orzechów + 3 łyżki cukru i 3 łyżki miodu
Mąkę wymieszałam z semoliną (i drobno utłuczonym mahlab'em z mastyksem), dodałam masło i oliwę, sól, przemieszałam i dodałam wodę, po czym wymieszałam dokladnie i wyrobiłam, aż ciasto osiągnęło gładką konsystencję (jeśli byłoby wyraźnie twarde, należy dodać odrobinę więcej wody).
Ciasto podzieliłam na 2 części (jedną z nich przykryłam), odrywałam od niego kawałki wielkości niewielkiego włoskiego orzecha i rozpłaszczałam do 4-5mm grubości. Placuszek z ciasta umieszczałam w foremce, układałam na nim kulkę daktylowego lub orzechowego nadzienia i zalepiałam. Ciasteczka można przygotować również bez foremki - wystarczy kulkę nadzienia owinąć cieniutką warstwą ciasta. Ciasteczka piekłam w T=170°C 15 minut, aż delikatnie się zarumieniły. Ostudziłam, posypałam cukrem pudrem. Przenoszą na bliskowschodni targ.
* autentyczne cytaty zasłyszane z ust sprzedawców, nie umiem jednak pisac z akcentem, stylem i pasją z jaką są zazwyczaj wypowiadane, wykrzykiwane, a zdarza się, że i czule szeptane do turystów przechodzących obok stoisk. Boland = Poland w arabskiej wymowie.
PS. Piekłam maamule i za razem przeczyściłam przywiezione z Jerozolimy drewniane foremki za namową Moniki, z Gospodarnej Kasi i Tili, dzieki dziewczyny :-)
zawsze miałam chrapkę żeby je zrobić ale nie mam takich foremek :(
ReplyDeleteBasieńko, uwielbiam te ciasteczka, żałuję bardzo, że taką foremkę mam tylko w jednym kształcie, marzę o innych! Cudowna opowieść, kocham je czytać! Buziaki!
ReplyDeleteKulinarne Inspiracje, oj no brak foremki to jest problem, ale mowie Ci - mozna go ominac, robilam maamoul otaczajac mase daktylowa cienkim platem ciasta i formowalam kulki ktore lekko splaszczalam - tez niezle wygladaja i smakuja "tak jak ma byc" :)
ReplyDeleteKamila, dziekuje Ci za dobre slowa, och to bede pisac! Buziakow moc :)
Piękne, piękne, piękne!
ReplyDeleteJa jeszcze pamiętam nasze wspólne maamoule :)
Ściskam :*
No i są! Basine maamoule i jest kolejna ciekawostka - mastyks! Basiu, jesteś kopalnią ciekawych przypraw :)
ReplyDeleteNo nie moje ulubione ciasteczka, ojej jakie one śliczne
ReplyDeleteBasia ten mastyks to oprócz do ciasteczek do czego używa się ?Ja tak tylko teoretycznie się pytam , bo nie mam ,ale może można go w Polsce już kupić to wolę wiedzieć:D
1.Buru, dzięki za informacje na temat suku dla miejscowych - teraz rozumiem, dlaczego z taką wzgardą patrzyłam na ten bazar dla turystów i uciekałam stamtąd w popłochu.
ReplyDelete2. Za kilka tygodni lecę do Jerozolimy na dwutygodniowe szkolenie i może znajdę czas na to, by poszukać na suku formek i przypraw.
3. Nie mogę się zorientować, jaka tam panuje temperatura w marcu, bo internet podaje duże różnice temperatur. Napisz, czego się należy spodziewać. Pozdrawiam :)
Majana, a no wlasnie i one juz byly :)
ReplyDeleteTilianara, a o mastyksie juz to pisalam, ale jako ze go uwielbiam, to przemycam i tutaj :)))
margot, Alus ja mastyks daje do deseru malabi, do precelkow ka'ak, do utartego bialego sera i czasem do jakichs bliskowschodnich ciasteczek jak te :)))
An-na, prosze :)
ad.1. szlam tam tylko gdy musialam, ale jak cala Jerozolima i ten "turystyczny" targ przyciaga!
ad.2. Aniu, foremek szukaj w sklepikach w poblizu Jafar Sweets (napisze Ci w mailu w szczegolach). Jeslibys byla w Akkce, to tam foremek tych jest znacznei wiekszy wybor!
ad.3. Ze tak powiem "w marcu jak w garncu" - ale od +15st do 30! 30 marca pamietam prawdziwy 30sto stopniowy upal. Padac juz w marcu nei powinno, ale ponoc tegoroczna zima byla wyjatkow, wiec kto wie... Zycze Ci udanje wycieczki!
Za każdym razem, gdy widzę te ciasteczka na jakimś blogu, podziwiam foremki. Są piękne :).
ReplyDeleteForemki mozna kupic w chinskich sklepach: ja kupilam we Wloszech, ale asortyment maja chyba wszedzie podobny.
ReplyDeleteEvitaa, o przyznaje ze te foremki maja niezwykla forme i czesto sa wykonane z pieknego drewna (orzechowego lub owocowego), naprawde sa sliczne :)
ReplyDeletelinn_linn, IMO z Wloch to juz rzut beretem do Maroko gdzie te foremki tez sa :)
Chinskie foremki jakie znam, to nei sa jednak arabskie foremki taba, choc tez derwniane... te arabskei i w Srodkowej Europie sa do dostania :)