jest w Izraelu chleb, który zwie sie chleb marokański (hebr. לחם מרוקאי, czyt. lehem marokai), chleb przypominający raczej podpłomyk, chleb ciężki z grubszej, ale jasnej mąki (na zdjęciu tutaj oryginał). Chleb, który my nazywaliśmy "chlebem z cudownego rozmnożenia chleba". Jest to bowiem chleb o wyglądzie płaskiego placka z pofałdowanym spodem, chleb który może kojarzyć się z chlebem pierwotnym, od wieków wypiekanym według zapewne prostego przepisu, chleb który jednoznacznie przywodzi na myśl czasy sprzed paru tysiecy lat...
Poszukiwanie przepisu na ów izrealski marokański chleb zajęło mi kilka lat i to z marnym skutkiem. Idealnego przepisu, z którego możnaby upiec cos podobnego nigdy tak naprawdę nie znalazłam. Chleb ten nie smakował jak pieczony na mące jasnej lub chlebowej, co podają przepisy. Również w przepisach kuchni marokańskiej nie udało mi się wiele znaleźć. W końcu zdeterminowana wzięłam podstawowy przepis na chleb pita i zrobiłam do używając grubej mąki (czy semoliny). Dzięki temu, za trzecim co prawda razem, z potwornie gorącego piekarnika wysypanego kamieniami wyjełam chleb, który już niemalże smakuje tak, jak ten ze wspomnień.
Chleb pieczony na kamieniach (w Izraelu zwany chleb marokanski) to mój izraelski święty gral numer jeden (zaraz obok przepisu na halvah, którego również uparcie od lat poszukuję). To płaski, dość wilgotny, nieco przypalony chleb, a właściwie nawet podpłomyk. To chleb, który na spodniej stronie ma wyraźne ślady odciśnięte od kamieni na których był pieczony. To chleb zapewne z semoliny. To chleb który smakuje najlepiej gdy piecze się go w bardzo wysokiej temperaturze i lekko przypali, wtedy nawet można darować sobie kamienie ;-)
Przepis na chleb pieczony na kamieniach (próba odtworzenia wspomnień*):
Poszukiwanie przepisu na ów izrealski marokański chleb zajęło mi kilka lat i to z marnym skutkiem. Idealnego przepisu, z którego możnaby upiec cos podobnego nigdy tak naprawdę nie znalazłam. Chleb ten nie smakował jak pieczony na mące jasnej lub chlebowej, co podają przepisy. Również w przepisach kuchni marokańskiej nie udało mi się wiele znaleźć. W końcu zdeterminowana wzięłam podstawowy przepis na chleb pita i zrobiłam do używając grubej mąki (czy semoliny). Dzięki temu, za trzecim co prawda razem, z potwornie gorącego piekarnika wysypanego kamieniami wyjełam chleb, który już niemalże smakuje tak, jak ten ze wspomnień.
Chleb pieczony na kamieniach (w Izraelu zwany chleb marokanski) to mój izraelski święty gral numer jeden (zaraz obok przepisu na halvah, którego również uparcie od lat poszukuję). To płaski, dość wilgotny, nieco przypalony chleb, a właściwie nawet podpłomyk. To chleb, który na spodniej stronie ma wyraźne ślady odciśnięte od kamieni na których był pieczony. To chleb zapewne z semoliny. To chleb który smakuje najlepiej gdy piecze się go w bardzo wysokiej temperaturze i lekko przypali, wtedy nawet można darować sobie kamienie ;-)
Przepis na chleb pieczony na kamieniach (próba odtworzenia wspomnień*):
100g mąki pszennej chlebowej
400 g semoliny (bądź grysiku, kaszy manny)
300ml letniej wody
25g swieżych drożdży
1łyżka oliwy
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
Rozczyniłam 100g mąki chlebowej z wodą, cukrem i drożdżami, odstawiłam na 15 minut. Po tym czasie do zaczynu dodałam semolinę, oliwę i sól, wyrobiłam łyżką przez około 5 minut (można i ręcznie). Pozostawiłam do wyrośnięcia (1-1.5 godziny). Wyrośnięte ciasto złożyłam 2-3 razy na pół, następnie podzieliłam na dwa placki, uformowałam z nich dwa podpłomyki o średnicy mniej więcej 20cm i pozostawiłam do wyrośnięcia na 30 minut. W tym czasie piekarnik nagrzałam do 270st.C, do piekarnika wstawiłam okrągłą blachę wysypaną czystymi okragłymi kamieniami. Wyrośnięty chleb (1 sztuka) ułożyłam na gorących kamieniach, wraz z blachą, na której znajdowały sie kamienie ostrożnie włożyłam do piekarnika i piekłam przez 15 minut. Potem upiekłam drugi placek. Przepyszne, szczególnie lekko przypalone!
* w tym miejscu serdecznie dziekuję Agacie (zwanej przez nas czasem Aga Ciapał :-) za pomoc w tłumaczeniach i chlebowych dociekaniach!
Chochlik, który mieszka w mojej głowie, pokazał mi obraz czytelników Makagigi..., którzy chodzą po np. ozdobnych ścieżkach w parkach/przy centrach handlowych w dużych PL miastach i chyłkiem wybierają kamyczki :D. Bo te na zdjęciu wyglądają hoho, ozdobnie a nie wiem, czy gruz poremontowy by się do celu nadał ;). Już bardziej serio to kiedyś tam był zadany chleb marokański do weekendowego pieczenia. Wyszedł mi suchy dyskobol, pewnie przez brak kamyków...
ReplyDeletePozdrawiam ciepło!
Widziałam takowy chleb tylko w telewizji .... ciekawa jestem jak smakuje:). Pozdrawiam Basiu:)
ReplyDeleteNiesamowity sposób pieczenia:)
ReplyDeleteWypróbuję, jak tylko nazbieram odpowiednią ilość kamieni;)
Aaaaaaaaaaa Basia , ty jesteś niesamowita , chleb na kamieniach , najpierw myślałam ,że to literówki i ma być na kamieniu ,ale nie na kamieniach , ty mi napisz gdzie takich kamieni się szuka?
ReplyDelete"To chleb, który na spodniej stronie ma wyraźne ślady odciśnięte od kamieni na których był pieczony" - pomijając już smak, historię towarzyszącą, to ten detal sprawia, że o tym chlebie nie potrafię pomyśleć inaczej, niż po prostu - piękny. ;] jak zwykle czarujesz
ReplyDeleteKinga Łucja :))
ReplyDeleteptasia, Ptasiu oj slodko to napisalas, ja te kamienie zbieralam latami, ale i tak musialam leciec po dodatkowa garsc przed samym pieczeniem :))
Jolanta Szyndlarewicz, warto sprobowac, choc powiem ze nei jest to istna "nowosc" - taki podplomych bardzo dobry. Pozdrawiam cieplo :))
Konwalie w kuchni, trzymam kciuki za zbiernie!
margot, Alus kamienie zbieram skad sie da - w lesie, nad jeziorem, ja jestem wiesz pedantka to musza pasowac do kolekcji, ale nadadza sie kazde!! :*
D. troche mam to na celu i bardzo dziekuje za piekne slowa, pozdrawiam serdecznie :-)