odkąd pierwszy raz usłyszałam Łukasza opowieść o wędzeniu węgierek, zamarzyłam chociaż raz takie wędzenie przeżyć. Niestety urodziłam się badź to kilkanaście lat za późno, bądź w niewłaściwej rodzinie. U Łukasza od blisko ćwierćwiecza ślwek się nie wędzi, a moja prośba kilka lat temu, by może tak spróbować węgierki uwędzić, nie odbiła się niestety szerokim echem. Coś sobie przypominam, że chyba mi wszyscy popukali w czoło, oczywiście myśląc: upadła na głowę!
I
te kilka lat temu, więdząc, że pewnie na żadne wędzenie śliwek się nie
załapię, zaczełam suszyć (bez dymu) węgierki sama. Pierwsze, które
suszyłam, kupiłam u mojej ulubionej przekupki na Nowym Kleparzu (w
Krakowie). Którejś transzy suszonych węgierek z wyraźną dumą pilnował mi Demon, nie był na szczęście nimi zainteresowany. W tym roku zaś wiele ze śliwek nie doczekało końca suszenia, bo
notorycznie kradnie mi je Emil, jak tylko je namierzy.
Suszone węgierki, suszone śliwki węgierki, mają niepowtarzalny smak. Są słodkie, a zarazem lekko kwaśne z wyczuwalną nutą węgierek, o nieco palonym (suszonym) smaku. Nie mają aromatu wędzenia przez co mają odrobinę wyraźniejszy śliwkowy charakter. Są zupełnie inne od suszonych śliwek, które można kupić, od tych tzw. kalifornińskich, które moim zdaniem są głównie słodkie. Węgierki suszone własnoręcznie to zupełnie inna liga!
Przepis na suszone śliwki węgierki domowym sposobem (radosna twórczość własna):
czas (około 3-5dni)
Węgierki rozłożyć na wielkiej
blasze, bezpieczniej na papierze do pieczenia (lubią puścić sok i przywierać). Suszyć w piekarniku
nagrzanym do 70st.C przez 30 minut. Ostudzić całkowicie (można wynieść np. na balkon i studzić w jesiennym słońcu, jeśli takowe występuje). Czynność suszenia i studzenia powtarzać kilka czy kilkanaście razy dziennie. Po dniu suszenia śliwki delikatnie naciąć i wyjąć z nich pestki. Suszyć przez kilkanaście minut w wyższej temperaturze (około 90st.C), ostudzić. Następnie suszyć w 70st.C. I tak w kółko aż do momentu, gdy śliwki są wyraźnie pomarszczone. Zazwyczaj nie suszą sie równomiernie, gdy niektóre z nich są wyraźnie suchsze należy je odłożyć, a te wilgotniejsze dosuszyć.
Tak wysuszone śliwki są lekko gumowe, można je od razu zajadać lub przechowywać w niedomkniętym słoju w chłodnym miejscu lub w szczelnie zamykanym słoju przesypane cukrem. Można je też wysuszyć na "prawie twarde", te dłużej sie przechowają (w zamkniętym słoju), ale przed użyciem najlepiej je na chwilę zalać wrzątkiem. Suszone węgierki - suszone i węgierkowe.
Tak wysuszone śliwki są lekko gumowe, można je od razu zajadać lub przechowywać w niedomkniętym słoju w chłodnym miejscu lub w szczelnie zamykanym słoju przesypane cukrem. Można je też wysuszyć na "prawie twarde", te dłużej sie przechowają (w zamkniętym słoju), ale przed użyciem najlepiej je na chwilę zalać wrzątkiem. Suszone węgierki - suszone i węgierkowe.
PS. Lat
temu ze trzy, Łukasza Mama nadmieniła, że w sąsiedniej miejscowości ktoś
jeszcze węgierki wędzi, może się jednak kiedyś załapię?
Jej suszone domowe śliwki , rarytas nad rarytasy , domowe suszki owocowe to liga mistrzowska
ReplyDeleteBasia jak ty nawet równiuteńko owoce do suszenie układasz , jak spod linijki
Basiu takie śliwki to u moich Dziadków zawsze suszone były i jeszcze gruszeczki takie malutkie! Podziwiam jak Ci się ładnie ususzyły :)
ReplyDeletePrzypomniało mi się, jak moja babcia suszyła owoce. Dziękuję za przywołanie miłych wspomnień, takie domowe suszone śliwki muszą być pyszne :).
ReplyDeleteBasi, to trzymam mocno kciuki za wędzenie (marzenie.. :))! Mój dziadziu suszył na piecu, a jak przeprowadzili się do domu bez pieca to suszył w pracy, pracował w browarze i w mleczarni i tam były piece, na których można było suszyć śliwki :) A na kalifornijki to chyba Bobik M. zrzymał się uroczo w którymś z programów? :) Podpisuję się pod tym, że są zwyczajnie nijakie.. :)
ReplyDeleteŚciskam mocno :**
margot, Alusia Ty mi pewnei nei uwierzysz, bo to prawda ze wszystko ukladam zawsze, ale te sliwki same sie tak poukladaly wsypane na blache :))) Calus duzy!
ReplyDeleteKamila, o kurcze takie male gruszeczki to by mi sie marzyly!! Dziekuje za pochwaly :)
Evi, bardzo sie ciesze ze udalo mi sie przywolac mile chwile!
monika, strasznie jestem ciekawa czy kiedys wypali, moze wtedy jak dorobie sie wlasnego ogrodu? :) O rety ten Twoj Dziadziu niezly z tym suszeniem, swietna historia! Zgadzam sie z Bobikiem :D