uwielbiam granaty i wogole nie potrafie powiedziec dlaczego? Fascynowaly mnie na dlugo przed wyjazdem do Jerozolimy, nawet podjelam sie produkcji syropu z granatow na domowa skale, przyznam jednak ze wszyszedl pieronsko slodki i z kwasnym, jedynie lekko slodkawym syropem nie mial nic wspolnego, z dalszych prob zrezygnowalam.
Nie trudno jednak zgadnac, ze w Izraelu pierwszym owocem ktory zwrocil moja uwage byl wlasnie granat (o wdziecznej herbrajskiej nazwie rimon). Gdy pierwszy raz bylam na zydowskim targu akurat bylo kilka dni po swecie Rosh Hashana i targ zalegaly ogromne karminowo-czerwone granaty... Te izraelskie niewiele maja wspolnego z tymi ktore mozna kupic w Srodkowej Europie - izraelskie granaty bowiem sa 2 razy lepsze, 3 razy wieksze i 4 razy tansze. Nawet mimo tych roznic warto sprobowac!
Uwielbiam granaty i wogole nie potrafie powiedziec dlaczego? Nie mialam przez dlugi czas pojecia co z nimi robic, wspaniale byly po prostu jako owoce. Nie dawalo mi jednak spokoju czy nie maja jakiegos dodatkowego zastosowania w kuchni (oprocz wspomnianego syropu)? W Izraelu granat jest symbolem dobrobytu, pomyslnosci, wiec swiezymi ziarenkami granatu mozna posypac praktycznie cokolwiek, bedzie odswietnie i wykwintnie... na przyklad jogurt, a wiec:
Przepis na jogurt z ziarenkami granatu:
kubeczek naturalnego jogurtu wymieszac z
lyzka miodu akacjowego, dodac
2-3 lyzki platkow z dodatkiem otrab (polecam Sante) i posypac
2-3 lyzkami ziaren granatu
Jogurt ten polecam na leniwy niedzielny brunch, oczywiscie oprocz tego musi byc jakas slodka buleczka, drozdzowa najlepiej! ewentualnie kawaleczek kuchego ciasteczka :)
PS.1. W ubiegly piatek rozpoczal sie kolejny zydowski Nowy Rok, z tej wlasnie okazji polecam granaty i miodowe ciasto lekach - shana tova!
PS.2. Na koniec pobytu w Jerozolimie, po godzinach spedzonych na zakupach z Kasia, nabylam dwa ceramiczne granaty naturalnych izraelskich rozmiarow (czyli wielkosci duzego grejpfruta), a to po to by pamietac jak wyglada prawdziwy granat.
Nie trudno jednak zgadnac, ze w Izraelu pierwszym owocem ktory zwrocil moja uwage byl wlasnie granat (o wdziecznej herbrajskiej nazwie rimon). Gdy pierwszy raz bylam na zydowskim targu akurat bylo kilka dni po swecie Rosh Hashana i targ zalegaly ogromne karminowo-czerwone granaty... Te izraelskie niewiele maja wspolnego z tymi ktore mozna kupic w Srodkowej Europie - izraelskie granaty bowiem sa 2 razy lepsze, 3 razy wieksze i 4 razy tansze. Nawet mimo tych roznic warto sprobowac!
Uwielbiam granaty i wogole nie potrafie powiedziec dlaczego? Nie mialam przez dlugi czas pojecia co z nimi robic, wspaniale byly po prostu jako owoce. Nie dawalo mi jednak spokoju czy nie maja jakiegos dodatkowego zastosowania w kuchni (oprocz wspomnianego syropu)? W Izraelu granat jest symbolem dobrobytu, pomyslnosci, wiec swiezymi ziarenkami granatu mozna posypac praktycznie cokolwiek, bedzie odswietnie i wykwintnie... na przyklad jogurt, a wiec:
Przepis na jogurt z ziarenkami granatu:
kubeczek naturalnego jogurtu wymieszac z
lyzka miodu akacjowego, dodac
2-3 lyzki platkow z dodatkiem otrab (polecam Sante) i posypac
2-3 lyzkami ziaren granatu
Jogurt ten polecam na leniwy niedzielny brunch, oczywiscie oprocz tego musi byc jakas slodka buleczka, drozdzowa najlepiej! ewentualnie kawaleczek kuchego ciasteczka :)
PS.1. W ubiegly piatek rozpoczal sie kolejny zydowski Nowy Rok, z tej wlasnie okazji polecam granaty i miodowe ciasto lekach - shana tova!
PS.2. Na koniec pobytu w Jerozolimie, po godzinach spedzonych na zakupach z Kasia, nabylam dwa ceramiczne granaty naturalnych izraelskich rozmiarow (czyli wielkosci duzego grejpfruta), a to po to by pamietac jak wyglada prawdziwy granat.
Ale ta Pani na zdjęciu ma dłuuuuuuuuuuuuuuuugą prawą rękę :DDD
ReplyDeleteBasia Ty przewdnik powinnaś napisać o Jerozolimie. Serio. Jestem pierwsza w kolejce po taki z autografem :)
A granat uwieeeelbiam chociaż na początku nie wiedziałam co z czym do czego i jak :)
A jogurcik przydałby się na chorobę jak ta lala!
:*
o tak zdjęcie cudne
ReplyDeleteAle wiesz co ja miałam z 10 lat jak pierwszy raz widziałam granat i ociupinę posmakowałam
Koleżanka miała bo tata być na delegacji w związku Radzieckim i przywiózł takie cudo
Od tej pory długo marzyłam ,żeby mieć taki cały owoc dla siebie :DDDD
@ Polka: Poleczko, to ja przesylam duzy kubek jogurtu z ziarenkami granatu, no musi pomoc, musi!
ReplyDeleteNo ma dluga lapke mowisz - a tu trza sie przyznac ze ta wybredna modelka (co chce zeby jej robic zdjecia tak jak ona sama by je robila) ma tylko 160cm wzrosu :-))
Ksiazka powiadasz: to mily komplement, ciekawe czy dorosne do takiej deyzji kiedy :D
:*
@ margot: Alu nie dziwie Ci sie wcale ze chcesz miec caly dla siebie :-) mam nadzieje ze szybko to sie spelni!
To prawda, taki przewodnik to byłaby fantastyczna sprawa. Tyle ciekawostek fantastycznym piórem spisanych, z przeplotem interesujących przepisów byłby nie lada gratką dla czytającego :)
ReplyDeleteBasiu, w miłości do granatów mamy wspólne pole :) Takiego deserku jeszcze nie jadłam (do nadrobienia niedługo), ale już ocet z granatów robiłam, gulasz z kaczki z granatami i orzechami, fesendżun i zupę z granatów - choć tych dwóch ostatnich jeszcze na bloga nie wrzuciłam :) I też za nowymi propozycjami się rozglądam, bo choć wiem że te w Polsce kupowane granaty to nijak się mają do tych co to można z drzewa zerwać, ale i tak mi smakują, że ho ho :)
ReplyDeleteja smak granatu poznalam dopiero niedawno, chcialam do tortu bezowego kupic maliny, patrze nigdzie nie ma no to wziełam granata bo tez rózowy:P i superowo się wpasował, zostal moim nowym kolezką:)
ReplyDeletetaki jogurcik tez sobie musze zrobic, bo widze ze prosty i skladniki w domu mam, na drugie sniadanko bedzie jak znalazl, ide robic:P
Z przyjemnością dołączam do granatowego fanklubu!
ReplyDeleteBasiu ,nie raz się to już zdarzyło ,ale wiesz takiego dobrego jak wtedy to nie jadłam jeszcze:D
ReplyDeleteCzyli szukam dalej :DDDD
karminowo czerwony, ach, jak to brzmi!
ReplyDeletegranatowy smak pamiętam z dzieciństwa
zwykle zastanawiałam się dlaczego to jest granatem i czy aby na pewno nie wybuchnie..
lubię te Twoje opowieści
o miejscach, których ja sama pewnie nigdy nie poznam
śliczne zdjęcie
uśmiechowe (:
Basiu, taki jogurt z granatem z przyjemnością bym zjadła!
ReplyDeleteW PL sezon na dobre granaty zaczyna się w grudniu - tak jak pomarańcze. No, chyba, że się mylę z tym grudniem, ale chyba nie. Wtedy sobie zrobię taki jogurt. Może i chłopakom zasmakuje! Pozdrawiam Cię:)
@ szarlotek: ale mnie kusicie, obrosne w piorka i co i juz Wam na blogu slowa o Bliskim Wschodzie nie napisze :) Slicznie dzikuje za mile slowa!!
ReplyDelete@ Tilianara: no to ladnie sie odnalazlysmy - my w granatach zakochane :) ta kaczka no i zupa z granatow mnie kusza (nadal przede mna "zupa gramatw" w postaci kaiszki, zaraz po "biegunach":)!
A granat prosto z drzewa - marzenie!
@ viridianka: ach tort bezowy z granatem, to musi byc pyszne, Ty mi Viri poddalas swietny pomysl, zagapilam sie w tym roku i nie zrobilam pavlovej z truskawkami i myslalam z czym innym - dziekuje Ci - z pestkami granatu!
@ Agata: przyjeta, z przyjemnscia :)
@ margot: juz wszystko rozumiem, alez ja czytam nieuwaznie ;-)
@ asieja: dzikuje za dobre slowa! Wiesz Asiejka, tak mi uzmyslowilas wlasnie, ze granat wcale nie jest granatowy :) I wiesz, nie mow jeszcze "nigdy", ja 3 lata temu tez bym nie zgadla, ze tam bede...
Usciski wszystkim!
A ja to lubię się gapić na granata przekrojonego na pół - ta karmazynowa czerwień wręcz onieśmiela ;)
ReplyDelete@ kasiac: Kasia, dobrze ze mnie uswiadamiasz, ja zawsze w pradze widze granaty na poczatku pazdziernika, wlasni ewidzialam kilka dni temu i pomyslalam, ze juz czas... Bede badac rynek az do grudnia i wiesz, moze rzeczywiscie dopiero w grudniu sa te piekne dojrzale...
ReplyDelete@ Oczko: lubie jak przeciety, ale chyba jeszcze bardziej kusi mnie gdy wlasnie nie przekrojony, moze dlatego ze wtedy ma szanse wybuchnac ;-D
Pozdrowienia :-)
Basiu, po pierwsze to ja muszę powiedzieć, że baaardzo podoba mi się fotka! Super super z tą niesamowitą perspektywą! :)
ReplyDeletePo drugie, to zazdrośnie czytam o tych 2 razy lepszych, 3 razy większych i 4 razy tańszych granatach. :D No niestety, te dostępne w PL są takie sobie. Zwłaszcza jeśli chodzi o smak...
Po trzecie zaś: syrop z granatów i ja wyprodukowałam (ciągle sobie pomieszkuje w lodówce, choć nie wiem, czy on lodówki lubi, czy nie), ale tylko mogę się domyślać, że z prawdziwym syropem - to on niewiele ma wspólnego.
A po czwarte: znowu się spóźniłam. ;/ Ale i tak serdecznie Cię pozdrawiam i jak z zwykle z przyjemnością czytałam. :)
jogurt brzmi pysznie, dawno nie jadłam granatu, ostatnio w szpitali...więc nie mile to wspominam
ReplyDeleteBasiula, ale fajne zdjęcie :) A granat zawsze mi się kojarzył z czerwoną porzeczką, lubię i jedno, i drugie.
ReplyDeleteEch... O porażkach, które znalazły się w zeszycie, nie będę się tu rozpisywać, ale na mailu na pewno skrobnę conieco (zastanawiam się, jak się pisze 'conieco', ale proszę, nie każ mi szukac w internecie, bom już niemożebnie zmęczona - cały dzień robiłyśmy powidła, łuskałyśmy orzechy, piekłyśmy).
I jeszcze dodam, że zgadzam się z POlką- przewodnik po Jerozolimie Twego pióra to byłoby COŚ! "Linie i smaki", tak bym go nazwała :)))
BUziaki nocne, Basiu!
@ malgosia.dz: Malgosia bardzo Ci dziekuje za Twoj serdeczny komentarz - o zdjeciu poinformuje autora, bo dostal bure, ze pod zlym katem i strasznie sie potem gimnastykowal :)
ReplyDeleteRobilas syrop (mowilam Ci zes tytan pracy!), wiesz o ile go nie przeslodzilas co zrobilam ja, to powinno to byc TO :-)
@ aga-aa: To Agata nie zazdroszcze, w takiej sytuacji moj wpis to zadna przyjemnosc...
@ Ania: popatrz Aniu, pierwsze sprawdzialam Twojego bloga, mista swojej poczty i juz Ci zdazylam napisac, ze nie dajesz znaku zycia... Zdejcie Lukaszoswi przysporzylo wielu kolopotow i musze Mu przkazac co napisalas, to zapewne sie rozpromieni :)
Kochane jestescie z Pola odnosnie tego przewodnika - piekny tytul, wymarzony!! Nie chce byc ptrzekorna, ale to byloby cos do czego dorastalabym lata... Dziekuje Wam!!
:***
HA ha, a ja właśnie starałam się dojśc, która Barbara napisała mi taki komentarz. Pomyslałam o Tobie, ale odpadłaś, gdy przypomniałam sobie, ze przecież wcz się odezwałąm na blogu :)
ReplyDeleteDziś nadrobię zaległosci w komentarzach - mam teraz duże zamieszanie, bo finalizujemy przeprowadzkę! Dziś cały dzień coś przenosiłam, pakowałam i dźwigalam...
Och, ten przewodnik to byłoby COŚ!
A ja rozmyślam o wspolnym (polkowo-basiowo-truskawkowym:) piciu nalewki (tudzież czegoś mocniejszego). Ciekawe, czy kiedyś dojdzie do skutku...Jesteście daleko...
NO nic, buziole przesyłam. Idę do kuchni - będę piec ciasteczka owsiane na drogę.
:******
Granatay są spoko:)!
ReplyDeletejaka rączka:)!
Widzę,że przesyłasz nam granata !:D
ReplyDeletePamiętam moje pierwsze prawdziwe granaty. Spacerowaliśmy sobie po maleńkiej kreteńskiej miejscowości, podziwiając sad za murem - pełen granatów. Traf chciał, że akurat był właściciel. Gdy chcieliśmy kupić trochę owoców, popatrzył się na nas dziwnie i wręczył... 10? 15 owoców - tak dojrzałych, że pękały w dłoniach...
ReplyDeleteNie wątpię, że i te izraelskie są 4 razy lepsze niż nasze...
O tak, ja tez uwielbiam granaty, zgadzam się tez z Małgosią że dostępne u nas nie smakują tak jak powinny...a te 'prawdziwe' to rozkosz dla podniebienia!
ReplyDeletePrzewodnik tez poproszę ...i z autografem koniecznie, całusy niedzielne!
Zdjęcie jest czadowe :D
ReplyDeleteGranat wybuchowy :D
A syrop granatowy ;) jest debeściarski. Najlepszy z zimną, mocno gazowaną wodą :D
Granaty też lubię. chyba... bo dawno nie jadłam i jakoś mi pamięć szwankuje... ;) Ten syrop to jednak smak ma trochę inny. Chyba będę musiała spróbować ponownie, żeby sobie przypomnieć ;)
Buźka Basiu :)
@ Olciaky: granatem w Was, a jakze :D
ReplyDelete@ Pinos:takie spacery to cos, jednak srodziemnomorskie klimaty i srodziemnomorscy ludzie to jest to!
@ Kass: oj dziewczyny ale mi komplementy, dziekuje pieknie... co wyjdzie, trudno powiedziec, bo nie potrafie myslec o czyms takim jak na razie...
@ Anoushka: No to przybij piatke Anoushka! Syropowa fanko :-) Wiesz ten syrop to prawie to, no i jest przez caly rok! Z woda gazowana - a tego nie znalam, sprobuje, bo dobrze brzmi :-)
USCISKI!
Basienko, mnie rowniez granaty bardzo fascynuja. Uzywam je tak jak Ty do jogurty, robie z soku martinis, robie glaze do kurczaka badz steka, ten glaze uzywam do polania serkow barz tez sernika :) Fantastyczna fotka Basienko!
ReplyDeleteCiekawa propozycja na granata :) Bardzo spodobala mi sie tez jego hebrajska nazwa :)) I masz racje - ta 'karminowa czerwien' jest faktycznie niesamowita...
ReplyDeletePozdrawiam!
@ Joanna DC: A no wlasnie Joasia jako glazura - tyle slyszalam, a ie wykorzystalam... niestety te granaty dostepne w Pradze czy PL sie niestety do tego nie nadaja...
ReplyDelete@ Bea: No widze ze nas obie ta nazwa ujela, nie potrafie wytlumaczyc dlaczego, ale bardzo mi sie podoba...
Pozdrowienia!
tyle, że ja w Warszawie mieszkam ;) zabawne, co?
ReplyDeletew kwestii miejsca spotkania się nie wypowiadam, dostosuję się i już. Chęc spotkania jest silniejsza niż obrzydzenie do długich podróży.
jeśli jednak byłaby to Praga to rezerwuję sobie nocne leżenie na trawie, na Wyspie Strzelców... :]
Peggy, to zazartuje, ze Ty nam tu rozwalilas plan z Warszawa :D Dla mnie Warszawa moglaby byc (ale do takiego Wroclawia to bym sie z checia przejachala, ciekaw jestem jak Wy?), zawsze tez moge przejechac sie do Stolicy za jedyne 19euro z Pragi, gorzej z tam niechecia do podrozy, ale juz chyba wole polskie pociagi od polskich drog :D
ReplyDeletePS. Praga jak najbradziej moze tez byc, jeszcze jak Ci tak mila - udanej rocznicy!
aaaaale jestem zakręcona z tym granatem :) już mi się posty pokiełbasiły.
ReplyDeleteWrocław też piękny, też mi pasuje!
zauważyłaś, ze całe nasze życie składa się z rocznic? gdyby tak spisywac przez całe życie najważniejsze wydarzenia to w wieku 70 lat codziennie byłaby okazja do świętowania :)