pewna ciocia, o imieniu ktore nijak nie odzwierciedlalo jej prawdziwego imienia, o imieniu ktore nijak nie pasowalo do jej posady, biegla do pobliskiej lodziarni, jednej z trzech w 30-sto tysiecznym miescie poludniowo-wschodniej Polski. Biegla, gdy odwiedzlal ja w wakacje ktos z bliskich. Byly to czasy gdy lodzianie otwierano z nadejsciem wiosennego ciepla, a zamykano gdzies na wysokosci wrzesnia. Ciocia biegla po waniliowe lody - po dwie galki dla kazdego z dzieci i po trzy galki dla kazdego z doroslych. Doroslym podawala lody posypane rodzynkami i polane rumem, a dzieciom, tutaj nastepowal prawdziwy dramat, lody jedynie posypane rodzynkami.
U tej pani zwanej ciocia, bywlam srednio raz na rok, wlasnie w okresie gdy podawala doroslym lody z rodzynkami i rumem, rumem Havana Club, prosto z Pewexu zapewne. Potem podobna butelka przesladowala mnie w domu rodzicow, nie pamietam teraz czy marzylam by go sprobowac, niewatpliwie jednak wzbudzal wielka ciekawosc. Co tu duzo mowic, z powodu tamtych lodow butelka rumu Havana Club kojarzy mi sie z mega-swietem.
Rodzynki macerowane w rumie, w dobrym rumie podkreslam, to niezastapiony dodatek do wielkanocnej baby, zaraz obok wanilii i startej skorki z cytryny. Teraz gdy na praskim rynku stanelo bozonarodzeniowe drzewko, czas zabrac sie za wypiekanie ciasteczek, ciasteczek z korzennymi przyprawami, wanilia, skorka cytrynowa, miodem, orzechami; dobrej jakosci dodatkow nalezy nie szczedzic, nie mozna szczedzic po prostu.
Na polce pewnej wielkiej ksiegarni stala dumnie ksiazka Martha Stewart's Cookies. Slodkosci Marth'y uwielbiam, nie oparlam sie ksiazce, pomyslalam ze lepsza pamiatka jest owa ksiazka niz pekata walizka Dunkin' Donuts. Gdy tylko wzielam ja do reki, na tylnej okladce przykluly moja uwage pewne jakby omaczone ciasteczka, potem je odnalazlam w przepisach, to ciasteczka z rumem - marzenie!
Przepis na rozplywajace sie w ustach rumowe ciasteczka maslane, na podstawie buttered rum meltaways Marthy Stewart:
1 3/4 szkl maki
2 lyzki skrobi kukurydzianej
1 lyzeczka cynamonu
1 lyzeczka swiezo startej galki muszkatolowej
1/4 lyzeczki utluczonych gozdzikow
1/4 lyzeczki soli
100-150g masla
1/2 szkl jasnobrazowego cukru trzcinowego
1/4 szklanki ciemnego rumu (uzylam Havana Club Añejo Reserva)
1 lyzeczka cukru pudru z prawdziwa wanilia
1/2 szkl cukru pudru (do obtoczenia ciasteczek)
Make wymieszac ze skrobia, przyprawami, sola (w amarykanskich przepisach ciasteczkowych za duzo dla mnie soli, zwykle dodaje szczypte w miejsce polowy lyzeczki). Maslo utrzec z cukrem trzcinowym, nastepnie partiami wcierac w owa mase rum, na koncu dodac cukier z wanilia.
Z ciasta uformowac za pomoca rak wlasnych i papieru do pieczenia ciastkowy walec ktory nastepnie bedziemy w stanie wepchnac w katronowy rulon jakis (uzywam rulonu ktory pozostaje z papierowych recznikow). Zrolowane ciasto umieszczone w kartonowej formie schlodzic w lodowce przez dobre kilka godzin. Nastepnie ciasto wyjac z rulonu, pokroic w 5mm plasterki, ulorzyc na blasze i piec 12-15 minut w 175st.
Podczas pieczenia ciasteczek wokol piekarnika, i wogole w calej kuchni, unosi sie przyjemny zapach rumu, niestety niewiele pozostaje go w ciasteczkach, ale przynajmniej ta swiadomosc... A gdy upieczone na zloto ciasteczka nieco przestygna nalezy obtoczyc je w cukrze pudrze, niestety moje Swiat nie doczekaja :-)
PS. Wcale nie-najmniej-wazne: Arkowi ogromnie dziekuje za, jak to sam pieknie ujal, medal - kontynuujac wyroznienia dziekuje niezmiernie wszystkim Wam za odwiedziny!
U tej pani zwanej ciocia, bywlam srednio raz na rok, wlasnie w okresie gdy podawala doroslym lody z rodzynkami i rumem, rumem Havana Club, prosto z Pewexu zapewne. Potem podobna butelka przesladowala mnie w domu rodzicow, nie pamietam teraz czy marzylam by go sprobowac, niewatpliwie jednak wzbudzal wielka ciekawosc. Co tu duzo mowic, z powodu tamtych lodow butelka rumu Havana Club kojarzy mi sie z mega-swietem.
Rodzynki macerowane w rumie, w dobrym rumie podkreslam, to niezastapiony dodatek do wielkanocnej baby, zaraz obok wanilii i startej skorki z cytryny. Teraz gdy na praskim rynku stanelo bozonarodzeniowe drzewko, czas zabrac sie za wypiekanie ciasteczek, ciasteczek z korzennymi przyprawami, wanilia, skorka cytrynowa, miodem, orzechami; dobrej jakosci dodatkow nalezy nie szczedzic, nie mozna szczedzic po prostu.
Na polce pewnej wielkiej ksiegarni stala dumnie ksiazka Martha Stewart's Cookies. Slodkosci Marth'y uwielbiam, nie oparlam sie ksiazce, pomyslalam ze lepsza pamiatka jest owa ksiazka niz pekata walizka Dunkin' Donuts. Gdy tylko wzielam ja do reki, na tylnej okladce przykluly moja uwage pewne jakby omaczone ciasteczka, potem je odnalazlam w przepisach, to ciasteczka z rumem - marzenie!
Przepis na rozplywajace sie w ustach rumowe ciasteczka maslane, na podstawie buttered rum meltaways Marthy Stewart:
1 3/4 szkl maki
2 lyzki skrobi kukurydzianej
1 lyzeczka cynamonu
1 lyzeczka swiezo startej galki muszkatolowej
1/4 lyzeczki utluczonych gozdzikow
1/4 lyzeczki soli
100-150g masla
1/2 szkl jasnobrazowego cukru trzcinowego
1/4 szklanki ciemnego rumu (uzylam Havana Club Añejo Reserva)
1 lyzeczka cukru pudru z prawdziwa wanilia
1/2 szkl cukru pudru (do obtoczenia ciasteczek)
Make wymieszac ze skrobia, przyprawami, sola (w amarykanskich przepisach ciasteczkowych za duzo dla mnie soli, zwykle dodaje szczypte w miejsce polowy lyzeczki). Maslo utrzec z cukrem trzcinowym, nastepnie partiami wcierac w owa mase rum, na koncu dodac cukier z wanilia.
Z ciasta uformowac za pomoca rak wlasnych i papieru do pieczenia ciastkowy walec ktory nastepnie bedziemy w stanie wepchnac w katronowy rulon jakis (uzywam rulonu ktory pozostaje z papierowych recznikow). Zrolowane ciasto umieszczone w kartonowej formie schlodzic w lodowce przez dobre kilka godzin. Nastepnie ciasto wyjac z rulonu, pokroic w 5mm plasterki, ulorzyc na blasze i piec 12-15 minut w 175st.
Podczas pieczenia ciasteczek wokol piekarnika, i wogole w calej kuchni, unosi sie przyjemny zapach rumu, niestety niewiele pozostaje go w ciasteczkach, ale przynajmniej ta swiadomosc... A gdy upieczone na zloto ciasteczka nieco przestygna nalezy obtoczyc je w cukrze pudrze, niestety moje Swiat nie doczekaja :-)
PS. Wcale nie-najmniej-wazne: Arkowi ogromnie dziekuje za, jak to sam pieknie ujal, medal - kontynuujac wyroznienia dziekuje niezmiernie wszystkim Wam za odwiedziny!
ho ho hoooooo... Ale ciastkowo ostatnio u Barbary!;) Muszą byc pyszniaste, nie ma co!Tez bym sobie taką książkę jako pamiątkę przywiozła :)
ReplyDeleteA ja niebawem dostaję moje pierwsze wynagrodzenie w nowej pracy i z tej okazji kupuję sobie prodiż :) I mam zamiar eksperymentować z ciasteczkami!
Straszną chętkę mam na te Twoje orzechowe, ale rumowe też niczego sobie.
Aha, zapomniałam dodać, ze bardzo lubię czytać scenki z życia Twych cioć i babć, już wyobraziłam sobie ciocię biegnącą po gałki lodów!
Cudne opowieści na jesienny wieczór, Basiu.
Usciski!
A czy rzeczone lody, ciocia przynosiła do domu w słoiku?
ReplyDeleteCiacha mówią mi, że mogą pysznie smakować. Póki co, serwuję sobie rum w czaju :)
buziaki
Te rodzynki rumie. Rozszalała się moja wyobrażnia. Uwielbiam zalać je dobrym rumem i postawić w słoiku w lodówce i gdzie czekają na swoją chwilę. Są takie napęczniałe i zmacerowane. Czasami lubię je odwiedzić w towarzystwie łyżeczki. Po takich odwiedzinach zostaje...pół słoika.
ReplyDeleteCiasteczka upiekłaś piękne. Muszę je koniecznie zrobić na świąteczny kiermasz. Pozdrawiam.
I naprawdę tego rumu tak nic nie czuć, nic? Może chociaż troszeczkę, bo tak apetycznie brzmi przepis.. A co mi tam, i tak zrobię! :)
ReplyDeletep.s. U nas na rodzinnych imprezach też były lody przynoszone z lodziarni w słoiku :) teraz,w pudełku ze sklepu, to już nie to samo, ale lodziarnia na szczęscie nadal istnieje i, o dziwo, lody smakują tak samo jak 20 lat temu! :)
Ciasteczka rumowe mmmm...pycha!
ReplyDeleteWspomnienia mają wszyscy, którzy pamiętają czasy pewexu i rarytasów tam kupowanych. Lody niegdyś były pyszne! Kiedy ja byłam dzieckiem (znacznie dawniej niż Ty) były wyśmienite lody sprzedawane w budkach, w wafelkach-muszelkach...waniliowe były z rodzynkami...były pyszne!!!!
Pozdrawiam.
Basiu, te ciasteczka musza byc genialne! Ja juz od jakiegos czasu 'chodze' kolo francuskiego wydania jednej z ksiazek Marthy i sama nie wiem czy kupic, czy nie... ale moze jednak powinnam? Tym bardziej ze rum uwielbiam! Sprawdze czy sa tam te ciasteczka gdy bede w ksiagarni , bo okladka niestety inna.
ReplyDeleteA najpozniej jutro wysle maila, dobrze? Buziaki :)
Basiu, poproszę więcej takich opowiadanek!!!
ReplyDeleteJa doskonale pamiętam czasy pewexu - zupełnie inny świat i tak ładnie tam pachniało... moje pierwsze jeansy były z pewexu:)
Po lody też biegałam z zielonym termosem na lody, do lodziarni Miś :)
Ciasteczka z rumem muszą być wyśmienite!
Ściskam mocno!
Ania, u mnie to strasznie ciasteczkowo, tylko nie zawsze dojade z tymi ciasteczkami na blog :-) No wcale sie nie dziwie twemu prodziowemu postanowieniu, jak to zwyklam mawiac "bez piekarnika jak bez reki"... A ciocia obledna byla/jest, szalowo wyglada, normalnie gdybym napisala o tym to pol miasteczka by wiedzialo kogo mam na mysli!
ReplyDeleteSzczerze bym chiciala Ci doradzic ktore upiec, naprawde gdy mam wybrac miedzy rumowymi a orzechowymi, to nie mam pojecia...
ALe buzka :*
zemfiroczka, nie nie w sloiku, no co Ty :) Ciocia miala lodzirne naprzeciwko, wiec wystarczylo ze przebiegla z przez ulice z lodami zapakowanymi w papier... A co powiesz na rum w koglu-moglu? :*
lo, ach widze wspolne "milosci", och mam wrazenie ze wlasnie dopoki ni ezrobi sie rodzynek w dobrym rumie to sie ciasteczek nie zrozumie :-)
monika, no smakuja rumem jedynie odrobinke, ale wiesz mam zafalszowany oglad, bo robie ostatnio szwajcarskie ciasteczka z kirschem i tam alkohol czuc wysmienicie, tu odrobinke... Pozdrawiam goraco!
Kass, no ladnie ze taka gowniara ze mnie :-))) o widzisz, Ty wspominasz te wanilowe w wersji dzieciecej, a mi zawsze marzyla sie malaga :-)
Bea, kup koniecznie, dla mnie to obledna ksiazka, takie ciasteczka z earl grey na przyklad, wg mnie ksiazka jest swietnie zrobiona. Rumowe polecam, a na maila spokojnie czekam! :-)
Kasiu, a prosze, opowieci sa gdy tylko wene i rozped mam :-) Tak, ja termos pamietam, sloika jednak nic a nic... Usciski!
Co powiem? ---> "poproszę dokładkę" ;)
ReplyDeleteOj, gałkowane lody noszone do domu z lodziarni to jedna z niewielu rzeczy jaką pamiętam z wczesnych lat dziecięcych... No tak, wtedy też mogłam liczyć jedynie na rodzynki. :-)
ReplyDeleteCiasteczka wielce apetyczne, mimo tego, że wyglądajaą jak ulepione ze śniegu... :-)
Prawdę mówiąć jestem też bardzo ciekawa eksperymentów Ani z ciasteczkami i prodiżem. Trzymam kciuki za powodzenie! :-)
Swietna masz ciocie Basiu :) Podejrzewam, ze bedac dzieckiem bardzo lubilas jezdzic do niej wlasnie ze wzgledu na te lody :))
ReplyDeleteKsiazke Marty tez mam na oku ale w kolejce czeka cala lista innych wiec nie wiem, kiedy uda mi sie ja kupic :)
A ciasteczka? Po prostu cudowne. Pieknie sie prezentuja i jestem pewna, ze rownie dobrze smakuja.
Pozdrawiam cieplo.
Basiu, no cud - miód opowieść! :) Ja wyobrażam sobie nie te rozanielone miny dorosłych, ale zawiedzione buzie dziecięce, że oto znów jakiś tajemniczy składnik ich ominął. :D
ReplyDeleteBasiu, a te ciasteczka to wiesz, przez swoją biel kojarzą mi się ze śniegiem i świętami. Urocze są i już! :)
piękne są Twoje ciasteczka, wiesz?
ReplyDeletea ten talerzyk w kropki pod spodem.. cudo! chciałabym taki miec.
i lodowa opowieśc mnie urzekła
wyobraziłam sobie tą ciocię i te lody.. w pudełku
szkoda, że ja nie mam takich wspomnień
rum lubię w herbacie
rozgrzewa
Basiu, ja nie tylko poproszę te ciasteczka, ale i te lody z rodzynkami w rumie i jeszcze więcej opowieści, uwielbiam je :)
ReplyDeleteBuziak cieplutki :*
zemfiroczka, a prosze, a bardzo!
ReplyDeleteposwix, tak lody tylko z rodzynkami to naprawde byla porazka :) a wiesz Ty mi Haniu pierwsza uswiadomilas dlaczego te ciasteczka mi sie spodobaly - bo one sa sniegowe, racja!
Prodiz, no ponoc babcia mojej kolezanki jeszcze kilka lat temu wszystko piekla w prodizu (ja z nim troche eksperymentowalam z braku piekarnika swego czasu), wiec mysle ze cos wypali :-D
majka, wiesz nazwlalam ja "pewna ciocia" bo tak naprawde moja ciocia nie byla ;) jest ciotka mojego kuzyna, historia jest dosyc dluga i smutna niestety na koncu... Ale ciekawosc rumu pozostala i tego bede sie trzymac :D
Ksiazke Marty polecam, jesli kots lubi ciasteczka i lubi Marthe, to nic tylko udac sie do ksiegarni!
malgosia, a do uslug. Ty czujesz ten zawod, te miny, to bylo straszne, buduje mnie to wsparcie! :) Asnieg i zima, no macie z Hania absolutnma racje, ze ja na to nie wapdlam :)
asieja, a wiesz jak sie dzisiaj rano wscieklam gdy zobaczylam, ze talerzyk obil sie na krawdedzi? Zamiast wspomnien Ci podesle kiedys taki, jak znow uda mi sie znalezc pracownie gdzie pozawalaja sobie wymalowac talerzyk, a szkliwieniem i wypalaniem zajmuja sie sami, wtedy to takie proste :-) to lepsze niz taka ciocia, zapewniam!
Tili, a wiesz wszystko przygotuje, wszystko! Z opowiesciami moze bys roznie, bo ostatnio strasznie nie mam weny,ale pracuje nad soba ustwaicznie :-)
:*
Basiu, ale piękne ciasteczka A ,że i ja bardzo jestem ciasteczkowa to się zastawię czy je nie upiec :D
ReplyDeletep.s super opowieść o cioci ****
Ciasteczka wyglądają jakby je śnieg oprószył. Muszę smakować obłędnie!
ReplyDeleteZgadza się. Baba z wanilią, skórką z cytryny i rodzynkami w rumie nie ma sobie równych!
Pozdrawiam serdecznie :)
miało być ,,zastanowię " ale chyba zastawiać to się nie muszę :DDD
ReplyDeleteBasia dlaczego oj dlaczego Ty mnie katujesz I nigdy nie pokazesz jak takie cuda w srodku wygladaja?? :)
ReplyDeleteWiesz uwielbiam te Twoje opowieści, bo czyta się je jak... najlepszej jakości baśnie takie których się nie zapomina.
Przepis jest wysmienity :) To upychanie masy w rulon mnie przeraza ale co tam...
A wiesz moja Mama zawsze podawala lody z rumem albo z advokatem :)
Moze Baileys’a przywioze ze soba? :)
margot, wiesz Alu, na Ciebie licze! i wiem ze zrobisz :-) A ciocia to odlot, agentka z niej niezla, oryginal rzec by sie chcialo :D
ReplyDeleteAnoushka, to jak z baba z rumowymi rodzynkami, skorka i wanilia sie rozumiemy, to czuje ze i w kwestii rumowych ciasteczek tez! Usciski :-)
Pola, wiem jestem niepoprwana, Ty zawsze prosisz o przekroj a ja dbam o jakies tam moje feng-shui w zdjeciach i nie ulegam posbom... Wybacz plz :-) To widze ze Twoja Mama rozumie powage sprawy, a Ty w mlodszym wieku moglas palaszowac te alkoholowe lody? Buzka :-)
Nie mów, że nie pokazujesz wszystkich ciasteczek, bo się zapłaczę, Basiula! Koniecznie musisz je pokazywać! ALbo chociaż opisywać... Twoje smaki to moje smaki, więc możliwość przeczytania przepisu bedzie dla mnie czystą przyjemnoscią :)
ReplyDeleteDobranoc, Basiu...
Barbaro! spadłam z krzesła po tym feng - shui ;D
ReplyDeleteAnia, no tak sie niestety czasem zdarzy ze zezremy nim sfotografujemy :-) ale nie za czesto, przysiegam!
ReplyDeletezemfiroczka, nie dziwie Ci sie i ciesze sie, ze mi sie udalo - sluchaj z tym feng-shui to jest jazda! Oczku, zaczelo sie od tego ze chcialam kupic w Pradze mieczyki i pytalam w pracy jak sie po czesku nazywaja i wtedy jeden z kolegow spytal "po co ci mieczyki", uratowal mnie szef odpowiadajac "no jak to po co, mieczyki sa do wazonu" :-)
Potem moja kolezanka, z ktora notabene mam piec pierniki niebawem, nie mogac pojac dlaczego na stole leza sobie limonki na ozdobe powiedziala "to musi byc jakies feng-shiu" wiec uzywam sobie teraz tego okreslenia zdrowo jesli mam opisac co mam na stole :-))
Buziaki :*
Hihi, geneza też zabawna ;)))) Jak to czasem mieczykom trzeba dorabiać filozofię - no i niech mi ktoś powie, że życie jest nudne ;)))
ReplyDeleteHej sztorm na morzu, a idziemy pod pokład na podwieczorek o marynarze moi. Moja wyobrażnia pracuje..rumowo, pozdrawiam.
ReplyDeleteOpowieść o feng shui rozłożyła mnie na łopatki, chyba zacznę stosować :D
ReplyDeleteA czy można się do Ciebie, Basiu uśmiechnąć o przepis i na te ciasteczka z kirschem, o których wspomniałaś? .. :)
Pozdrawiam ciepło :)
zemfiroczka, nie jest, no nie jest :-) wiesz, sama sie sobie dziwe ze juz mi nie opadaja rece gdy ktos mnei pyta po co mi mieczyki :-)
ReplyDeletePotrawa :-) to sie nazywa wyobraznie!
Monika, podziele sie, podziele - daj mi prosze jeszcze jeden dzien :-) A ffeng-shui stosuj jesli tylko zechcesz, obledne, nieprawdaz?
Ciasteczka poczatkowo wziełam za ser pleśniowy:)
ReplyDeleteMam nadzieję ,że wybaczysz mi to.
Marthe Steward uwielbiam ,bo ma przepisy na takie małe cacuszka;)
Buziak
Basiu, ja podglądam te twoje ciasteczka od pewnego czasu.
ReplyDeleteMoje pierwsze skojarzenie to ser camembert! ;P
A i u nas też był zwyczaj chodzenia do lodziarni po lody gałkowe, ale z uwagi na to że mieszkaliśmy spory kawałek od ldoziarni to uzywalismy do tego celu termosu hehe
Juz prawie o tym zapomnialam... Dziekuje za takie wpisy :)
A ciasteczka bardzo, bardzo mi się podobaja, ale moj rum Havana club anejo blanco chyba sie nie nada co? reserva jest pewnie aromatyczna, a blanco to taka wodka.
Czekam na odpowiedz :)
:**
Olciu, z tym serem to bym nigdy nie wymyslila :-)
ReplyDeleteAga z Zapiecka, dziekuje za mile slowa, czasem te opowiesci nie sa tak kolorowe, ale i z takich mozna sie traz posniamc :-)
Mysle, Aga ze jesli dodasz bianco i ciemo-brazowego cukru odrobine w miejsce jasno-brazowego, to bedzie jak znalazl! Usciski sle :*
Zrobiłam i właśnie pakuję na prezenty, z przyczyn obiektywnych rum zastąpiłam koniakiem, a nie do końca kontrolowany, w sensie ilości, dodatek goździków, zapewnił niespodziewany(i dodam, interesujący) posmak grzańca. Mam nadzieję, że obdarowanym będzie smakowało tak jak mnie :)
ReplyDeleteAga z Zapiecka, jako "Barbara" wystapilam ja, ciekawa jestem czy upieklas?
ReplyDeleteKaroLina, mam nadzieje z ebedzie smakowalo, czuje ze bedzie smakowalo :-) Cieplo Cie pozdrawiam!
Basiu, :))
ReplyDeleteNiestety jeszcze nie upiekłam, ale jest wysoko na liscie, mysle ze w tym roku sie wyrobie :)
Dziękuję za rade dotyczącą rumu, nie wpadłabym na to! :)
Pozdrawiam
Aga
Pięknie wyglądają Pani ciasteczka, pozazdrościć talentu!
ReplyDeleteŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
ReplyDelete