Lis tych słów uważnie słuchał,
Po czym rzekł zdejmując z ucha
Swój kapelusz zawadiacki:
- Umiem piec ze śniegu placki.
Mam do tego obok, w lasku,
Piec własnego wynalazku.
Kto dostarczy kupę śniegu
I dorzuci mi do tego
Połeć sadła lub słoniny,
Ten w niespełna pół godziny
Prosto z pieca na śniadanie
Placków tłustych niesłychanie
Pełny taki wór dostanie.
Mówiąc to potrząsnął worem,
Że aż z wora nad otworem
Buchnął, mile łechcąc w chrapach,
Pieczonego ciasta zapach.
strona 11, Jan Brzechwa, "Szelmostwa Lisa Witalisa", wyd. Glob 1987
lat temu osiem pisałam, że "od kilku lat jeżdżę na Kajaki, na kilkudniowe spływy kajakowe, dokładnie". W tym roku to już 17. spływ. Nadal aktualnym jest, że bez Kajaków nie wyobrażam sobie wakacji. Ku mojej ogromnej radości nie wyobraża sobie wakacji bez kajaków również Łukasz, Emil i kilku naszych przyjaciół i ich pociech.
I od lat nieprzerwanie towarzyszy nam niepewność "czy znów będzie ładnie, a ładnie na kajakach przestało być w roku 2004". Zła passa pogodowa w roku 2011 osiagnęła apogeum - na Wieprzu lało nam podczas kajakowania nieprzerwanie, a temperatura powietrza nie przekroczyła... 12st.C! Tamtego pamiętnego lipcowego dnia grzaliśmy się jedyny raz w czasie kajakowania przy kominku miast przy ognisku (a ziemniaki piekli, o zgrozo, przy brykietach)! Odmnieniło się rok poźniej na niemal upały, a wróciło niepwenością w tym roku.
Z kajaków zwykłam przywozić mniejszą lub większą ciekawostkę kulinarną. Były wśród nich powidła wiśniowe, galaretki porzeczkowe, mrowiska, łupcie. W tym roku powtórzyliśmy zeszłoroczny przebój, czyli ze śniegu placki* pieczone na ognisku, nad ogniskiem. Bo gdy na Kajakach nie płyniemy, to dobre 90% czasu poza snem spędzamy właśnie przy ognisku :-)
Po czym rzekł zdejmując z ucha
Swój kapelusz zawadiacki:
- Umiem piec ze śniegu placki.
Mam do tego obok, w lasku,
Piec własnego wynalazku.
Kto dostarczy kupę śniegu
I dorzuci mi do tego
Połeć sadła lub słoniny,
Ten w niespełna pół godziny
Prosto z pieca na śniadanie
Placków tłustych niesłychanie
Pełny taki wór dostanie.
Mówiąc to potrząsnął worem,
Że aż z wora nad otworem
Buchnął, mile łechcąc w chrapach,
Pieczonego ciasta zapach.
strona 11, Jan Brzechwa, "Szelmostwa Lisa Witalisa", wyd. Glob 1987
lat temu osiem pisałam, że "od kilku lat jeżdżę na Kajaki, na kilkudniowe spływy kajakowe, dokładnie". W tym roku to już 17. spływ. Nadal aktualnym jest, że bez Kajaków nie wyobrażam sobie wakacji. Ku mojej ogromnej radości nie wyobraża sobie wakacji bez kajaków również Łukasz, Emil i kilku naszych przyjaciół i ich pociech.
I od lat nieprzerwanie towarzyszy nam niepewność "czy znów będzie ładnie, a ładnie na kajakach przestało być w roku 2004". Zła passa pogodowa w roku 2011 osiagnęła apogeum - na Wieprzu lało nam podczas kajakowania nieprzerwanie, a temperatura powietrza nie przekroczyła... 12st.C! Tamtego pamiętnego lipcowego dnia grzaliśmy się jedyny raz w czasie kajakowania przy kominku miast przy ognisku (a ziemniaki piekli, o zgrozo, przy brykietach)! Odmnieniło się rok poźniej na niemal upały, a wróciło niepwenością w tym roku.
Z kajaków zwykłam przywozić mniejszą lub większą ciekawostkę kulinarną. Były wśród nich powidła wiśniowe, galaretki porzeczkowe, mrowiska, łupcie. W tym roku powtórzyliśmy zeszłoroczny przebój, czyli ze śniegu placki* pieczone na ognisku, nad ogniskiem. Bo gdy na Kajakach nie płyniemy, to dobre 90% czasu poza snem spędzamy właśnie przy ognisku :-)
Przepis na prołzioki, podpłomyki, placki na sodzie z ogniska (ze wspomnień + za An-ną):
1/2kg mąki
1 i 1/2 szklanki kwaśnego mleka
1 solidna łyżeczka sody oczyszczonej
1 lyżeczka soli
1 łyżka cukru
Mąkę wsypać do misy. Kwaśne mleko wymieszać z solą, cukrem i sodą oczyszczoną, a następnie wlać do mąki i dość szybko zarobić gładkie ciasto. Podzielić na 12-15 porcji. Posypać mąką i rozwałkować na placuszki 1cm grubości. Piec na bardziej niż rumiano na żeliwnej patelni umieszczonej nad ogniskiem, lub jeszcze lepiej ułożonej na rozgrzanych węglach na skraju ogniska. Znikają, jakby to były ze śniegu placki.
* mój ulubiony 10-letni kajakarz Albert zastrzelił mnie "to z Lisa Witalisa!". Autorem kajakowej nazwy ze śniegu placki (czyli placki z niczego) jest zapewne Łukasz, długodystansowy wielbiciel Witalisa. Niektórzy z nas mówią na nie podpłomyki, niektórzy proziaki, niektórzy "te Basi placki".
Twoj post obudzil we mnie wspomnienia babci Rozi stojacej przy rogrzanej kuchni kaflowej, pieczacej "prolzioki"... oh, i ten zapach...
ReplyDeleteAle numer, kuknij sama: http://www.kuchnianaszapolska.pl/2017/08/proziaki-najwazniejsze-jest-ognisko.html ;)
ReplyDeleteBasi, placki ze śniegu z ogniska są najlepsze! Lepsze od kiełbasy i prawie że lepsze od ziemniorów :))) Już się nie mogę doczekać kolejnych :)
:**
Takie placki najlepszeeeee! Uwielbiam!
ReplyDelete