wlasnie mialam okazje sprawdzic, w stanach Ilinois i Indiana dynie juz sa wszedzie! W hotelach, w ksiegarniach, na uniwersytetach... O przystrojonych domach, sklepach nie ma co wspominac, tylko na polach kukurydza. Nawet w Pradze w naszej ulubionej kawiarni Café Louvre specjalne dyniowe menu.
Jak tu sie oprzec dyniowemu Festiwalowi ktory proponuje Bea - ani mysle sie wzdrydac, z przyjemnoscia sprobuje dolaczyc! Oczywiscie pomyslalam o pieczonej dyni z jogurtem i mieta, mialam jednak ochote napisac o czyms co jeszcze tutaj nie zagoscilo, o zupie-kremie z dyni aka cytryny nie zalowac. Nazwa zupy sama sie komentuje, cytryna to sekretny skladnik, az niezrecznie przyznac ze chyba wazniejszy od dynii...
pierwowzorem byl przepis na zupe-krem z batatow z niebieskim serem wg. Midgelet
1kg dyni, pozbawionej nasion i skorki
1 cebula
1 marchewka
bulion, wywar warzywny...
sok z 1/2 cytryny (gdybym gotowala tylko dla siebie dalabym dwa razy wiecej!)
sol, czarny pieprz
Cebule drobno kroje i podsmazam na lekko zloto na oliwie, pod koniec smazenia dorzucam starta na tarce marchewke i podsmazam razem z minute. Nastepnie zalewam warzywa 4-ma szklankami bulionu badz wody (wtedy wrzucam jakas kostke rosolowa), dodaje pokrojona w kostke dynie. Gotuje 20 minut, po czym zupe miksuje, dodaje sok z cytryny, swiezo mielony pieprz i sol. Zupe podaje w jednym z dwu wariantow:
wersja 1 (amerykanska?)
kwasna smietana
pokrojony w kosteczke niebieski ser plesniowy
prazone orzechy wloskie
wersja 2 (bliskowschodnia)
gesty jogurt naturalny
drobno posiekana mieta
drobno posiekana papryczka chili
PS. Na koniec dodam jedynie, ze w ramach niefotografowanego Festiwalu Dynii do chleba dalam prawie podwojna porcje ziaren dynii :-)
wersja 1 (amerykanska?)
kwasna smietana
pokrojony w kosteczke niebieski ser plesniowy
prazone orzechy wloskie
wersja 2 (bliskowschodnia)
gesty jogurt naturalny
drobno posiekana mieta
drobno posiekana papryczka chili
PS. Na koniec dodam jedynie, ze w ramach niefotografowanego Festiwalu Dynii do chleba dalam prawie podwojna porcje ziaren dynii :-)
o,wlasnie-odrobina cytryny brakuje mi jeszcze do zupy i bedzie perfect,choc dopiero pojutrze zamieszcze wpis,ale dzieki:)
ReplyDeleteTwoja zupka bardzo do mnie przemawia,z tym serem i orzechami.....mniam...nastepna bedzie w takim stylu
Pozdrawiam :)
ja poproszę wersję amerykańską, ale tylko z połową cytryny, nie lubię kwaśnych dań, znaczy mój przełyk ich nie toleruje
ReplyDeleteTa cytryna mnie zaintrygowalas moja droga, bede koniecznie musiala wyprobowac :) No i kolejne cudne 'trojkowe' zdjecie! Dynia tez uroczo sie na nim prezentuje :)
ReplyDeletePS. do sklepu jade jutro, wiec prosze o odrobine cierpliwosci jeszcze, i kciuki ;)
Buziaki!
Gosi@, jak tylko lubisz cytryne to nie wahaj sie dodac :) ciekawa jestem jak bedzie u Ciebie, widze ze wiekszosc chyba bedzie zup na tym Festiwalu...
ReplyDeleteaga-aa, prosze, wlasnie tak jak napisalam: gotuje dla gosci i mnie-rodzynka :)
Bea, oczywiscie dziekuje! Kochana, Ty sobie wyobraz, ze cytryna naprawde w niej sie ma swietnie :-)
A odnosnie Twej wyprawy: trzymam kciuki, nie niecierpliwie sie, czekam w napieciu, ale opanowana :D
Usciski :*
Hm , zupy to ja uwielbiam , to jest to co mogę jeść na okrągło domowe zupy i domowy chleb
ReplyDeleteale zdjęć im nie robię bo nie potrafię je pokazać tak smacznie jak na to zasługują
A ty Basieńko poradziłaś sobie (z zdjęciami zup) wręcz koncertowo
To jest jedno z najpiękniejszych zdjęć zupy/zup jakie widziałam
Och jakbym taką zupę zjadła
Fajnie poczytać co tam w świecie słychać:)
ReplyDeletePozdrawiam Cię Basieńko,powiem ci,że ja to bym chciała żeby w moim mieście było tak dyniowo,ale niestety to chyba marzenie ściętej głowy.:D
Napewno pycha zupka:) u mnie tez juz dyniowo sie zrobilo, nawet na silowni (!!!) mozna si potknac o dynie albo zaplatac w pajeczyne:)
ReplyDeleteBasieńka! A nawet i trzy miski pochłonę, bo tak ona apetycznie wygląda, że aaaaaach! :)
ReplyDeletebuziaki
Basiu, no skoro mówisz, że cytryny nie żałować... ;-)
ReplyDeletemargot, coz moge powiedziec na tak mile slowa - dziekuje! zdjecie jest z siebie bardzo dumne :D
ReplyDeleteOlcik, no wlasnie Praga to tylko czesciowo dyniowa, ale ja dodalam swoje 2 grosze :) Rownie serdecznie Cie pozdrawiam!
arek, co Ty powiesz: dynie na silowni, to juz stracj ;D a pajeczyny to chyba dodatkowe utrudnienie?
zemfiroczka, oj Oczko, z przyjemnoscia zaserwuje Ci 3 telerze tej zupy - bardzo prosze :-)
Basieńko, jak wspaniale że wróciłaś :*** Stęskniłam się ogromnie, tym bardziej że teraz to ja zabiegana jestem, ale na tą zupkę to wpadnę - w obu wersjach poproszę na pierwsze i drugie danie, razem z chlebkiem :)))
ReplyDeleteTylko powiedz mi bo ja jakoś nie mogę się domyślić co znaczy w tym P.S. to słowo "niefografowanego"? Czy to chodzi o "niefotografowany"? Ja jakoś dziś chyba ciężko myślę, ale mi słońce się pojawiło i cieszę się jak głupia :)))
Ściskam Cię mocno i buziaczki ślę :***
Zupa na pewno pyszna! Już jesienna, taka dyniowa...
ReplyDeleteSwietna zupka :) I swietne propozycje podania. Co do cytryny w zupie dyniowej to nie wiedzialam, ze dodaje ona tak wiele smaku. Koniecznie musze sprobowac :))
ReplyDeleteTo ja poprosze wersje z niebieskim serem plesniowym:)
ReplyDeleteJa poprosze wszystkie trzy :D
ReplyDeleteBasia wlasnie pracuje nad mejlem zaleglym jako ze z praca jestem na nie dzisiaj.
A wczoraj w skrzynce na listy znalazlam cos pieknego ze az mi sie lezka zakrecila w oku :*
Dziekuje!
Basiula, ta zupa jest super! I nawet wierzę w tę cytrynę, serio! :) Przepis sobie spisałam i coś mi się zdaje, ze dzieli mnie od jej spróbowania zaledwie kilka dni. Mam w planach zupę dyniową, więc zrobię Twoją. I strasznie podobają mi się dwie wersje smakowe (no taaaaak, co jak co, ale po powrocie musiałas przedstwić wersję amerykańską :). Skusze się na tę pierwszą, from USA, bo mięty nawet nie mam, a orzechów włoskich CI u mnie pod dostatkiem.
ReplyDeleteA ja siedzę w domu i przebijam się przez mgłę. Robię zdjecia, dużo gotuję i rozmawiam z mamcią. Jejciu, jak dobrze :)
Całusy wielkie, Basiula.
Malgosia, no mowie, nawet namawiam :-)
ReplyDeleteTili kochana - zapraszam! Mam nadzieje, ze u Ciebie zabieganie chwilowe, u mnie sie zaczyna uspokajac :)
PS. Oczywiscie to nie Twoje ciezkie myslenie, tylko moje umiejetnosci i literki sie poprzestawialy...
Agata, taka jak liscie klonu przed oknem...
majka, w ciemno, naprawde warto :)
Konsti, a prosze!
Polu kochana, teraz i mnie zakrecila sie lezka... czekam na maila, ale cierpliwie, cierpliwie :) Ciesze sie, ze jestes!
Anulka, rany julek zdjecia mgly, mamcia - fajnie masz!
Wiesz, ta wersje z mieta zrobilam czysto przypadkowo, juz 2tyg temu obiecalam Ci ta zupe w wersji orzechowej, ale gotowalismy dla znajomych bliskowschodni obiad i ten niebieski ser nijak mi tam nia pasowal, taka to historia... czyli mialas watpliwosci co do cytryny, no ladnie :)
:*
Ta bliskowschodnia szalenie mi się podoba - no, może z małym kawałkiem papryczki :) Piękne zdjęcie :)
ReplyDeleteTakiej zupy jeszcze nie jadlam wiec chetnie zrobie. Ostatnio gotuje cala mase dyniowych zup :)
ReplyDeleteNo rzeczywscie wrocilas :) i to jak :)
ReplyDeleteja ta wersje bliskowschodnia zrobie sobie jutro, bo mnie duza ilosc cytryny w parze ze slodka dynia bardzo intryguje :)
z duuuuzym opoznieniem ale na fb odpowiedzialam :*
monika, no bliskowschodnio to musi czasem u mnie byc :) strasznie tesknie za izraelskim cieplem i warzywami, owocami wiec czasem sie musze pocieszyc :-)
ReplyDeletekarolka, to nic tylko mi polecic, a tak jak pisalam Twoja z parmezanem teraz mnie kusi, ale u mnie dyniowa mizeria...
Ela, sprobuj jesli tylko masz ochote, dla mnie ta cytryna to gwozdz programu, ale wiem ze mam lekko "odbite" na punkcie cytryny i pieprzu :-) :*
Zupa taka, ze człowiekowi w tak pochmurny dzień robi się odrazu ciepło na serduszku.
ReplyDeleteserdecznie pozdrawaim
Cytryna? Zawsze! Zupa z dyni jest wtedy mniej słodka...
ReplyDeleteFantastyczna! zdjęcia również, jesiennie...jesiennie wszędzie...jak dyniowo to jesiennie...nieodłącznie...pozdrawiam z deszcowego Wrocławia!
ReplyDeleteAle już się z cytryną przeprosiłam i obiecuję, ze następnym razem znajdzie się w mej zupie dyniowej :) Wiozę do Gdańska cztery dynie (ostatnim razem dwie to było zdecydowanie za mało), wiec pewnie niebawem zabiorę się za zupkę.
ReplyDeleteBuziole!
:)
Ewelosa, taki komentarz to dopiero stwaia na nogi, dziekuje :-)
ReplyDeleteAn-na, cos mnie nie dziwi, ze tu spotykaja sie znow nasze smaki!
kass, ach jakze milo takie cieple slowa czytac, nawet Praga robi sie mniej chmurna, Kasiu!
Ania vel Ves... :-) Ty sie gniewalas na dynie, niemozliwe! A wiesz, tu dyni nie ma juz... Ale ta cwiartka czeka na Twoje Ania ciasto, tylko ze musze zastapic orzechy pekanami zeby Lukasz mogl zjesc, a w sklepach po drodze do domu pekanow brak - no jak to u mnie - odwleka sie niemilosiernie...
:***
Yum Basienko! Oj, ja Ty mi umiesz dogodzic. Cytrynka + dynia to swietny pomysl. Mam nadzieje delegacja do "miasta wiatrow" w IL przebiegla pomyslnie.
ReplyDeletePozdrowienka :)
A Łukasz nie jada włoskich? Uczulony? Ja bym jeszcze rodzynek do tej babki dorzuciła, bo brakowało mi w niej czegoś słodko-wilgotnego.
ReplyDeleteAha, Basiula, w komentarzach napisano mi, ze dziwny posmak ciasta zniknie, jezeli zamiast dyni surowej dodam dyńkę pieczoną albo puree z dyni.
Daj znać, jeśli zrobisz tę babeczkę ;)
intrygująca ta cytryna :)
ReplyDeletemuszę koniecznie przetestować.
Basiu!
piękne zdjęcia!
:)