osiem miesiecy temu, kiedy po 2-letnim pobycie wyjezdzalam z Jerozolimy, pisalam:
kiedys tu wroce, a na dzien dzisiejszy jest to blizej nieokreslona i zapewne odlegla przyszlosc...Planowalam, ze za kilka, moze kilkanascie lat, jesli cos nie zmiecie tego kraju z ziemi, gdy minie troche czasu fajnie byloby odwiedzic izraelskie szlaki. Osiem miesiecy temu, mimo planow, nie myslalam ze kiedys tu wroce, a moze ze wroce tu tak szybko?
Moj ostatni wpis z Yerushalaim na owym blogu dotyczyl shuku, zydowskiego targu pod niemal otwarym niebem. Od kilku miesiecy trzymalam w zanadrzu zdjecia z arabskiego targu, wschdnio-jerozolimski suk, a szczegolnie sklepiki-stragany z przyprawami, tak jak zydowski targ Mahane Yehuda, to miejsca obowiazkowe na liscie "do odwiedzenia"!
Wiem, choc pisze to z kilkudniowym wyprzedzeniem, ze pierwsze miejsce ktore odwiedzialam tym razem w Jerozolimie, to Stare Miasto, a Starego Miasta nie da sie odwiedzic nie bedac na targu, polowe Starej Jerozolimy bowiem stanowi targ, targ arabski ktory zwie sie suk. A na targu swiecidelka, blyskotki, warzywa, owoce, slodycze, korzenie i stoisko z najlepszymi przyprawami w Jerozolimie.
"U Braci" - tak nazwalismy moj ulubiony sklepik, sklepik z przyprawami rzecz jasna. Znajduje sie on na ulicy Suq El Attarin (na GoogleMaps Shuk HaBsamim, miedzy Brama Damascenska a David Rd.), kamera 122; na jerozolimskim Starym Miescie nie ma numerow ulic, numery maja za to kamery i tak podaje sie adres. Nietrudno sie domyslic skad nazwa, sklepik prowadza dwaj brodaci bracia o (przynajmniej dla mnie) niearabsko brzmiacych imionach: Isaak i Jacob. Od Braci uczylam sie jak robic ciastka ma'amoul i jakich do nich Palestynczycy dodaja przypraw, jak robic hummus i ze nie nalezy go mieszac z oliwa, co to jest malban i po co komu za'atar i kabsa?
Przepis dla mnie na dzisiaj, w koncu zrobilam sobie wolne od internetu na kilka dni, a ciesze sie niezmiernie wiec sie pochwale:
Pojsc na targ, szybkim krokiem pobiec do sklepiku Braci, zapytac co nowego, zachwycic sie aromatem korzeni, kupic pare kilo przypraw i znow sie pozegnac i powiedzic: kiedys tu wroce, ale na dzien dzisiejszy jest to blizej nieokreslona i zapewne odlegla przyszlosc...
"U Braci" - tak nazwalismy moj ulubiony sklepik, sklepik z przyprawami rzecz jasna. Znajduje sie on na ulicy Suq El Attarin (na GoogleMaps Shuk HaBsamim, miedzy Brama Damascenska a David Rd.), kamera 122; na jerozolimskim Starym Miescie nie ma numerow ulic, numery maja za to kamery i tak podaje sie adres. Nietrudno sie domyslic skad nazwa, sklepik prowadza dwaj brodaci bracia o (przynajmniej dla mnie) niearabsko brzmiacych imionach: Isaak i Jacob. Od Braci uczylam sie jak robic ciastka ma'amoul i jakich do nich Palestynczycy dodaja przypraw, jak robic hummus i ze nie nalezy go mieszac z oliwa, co to jest malban i po co komu za'atar i kabsa?
Przepis dla mnie na dzisiaj, w koncu zrobilam sobie wolne od internetu na kilka dni, a ciesze sie niezmiernie wiec sie pochwale:
Pojsc na targ, szybkim krokiem pobiec do sklepiku Braci, zapytac co nowego, zachwycic sie aromatem korzeni, kupic pare kilo przypraw i znow sie pozegnac i powiedzic: kiedys tu wroce, ale na dzien dzisiejszy jest to blizej nieokreslona i zapewne odlegla przyszlosc...
Ojejj
ReplyDeleteJa marzę, żeby kiedyś wybrać się na arabski Sukk. Mogłabym się nawet spróbować targować po arabsku:)
Te przyprawy przyprawiają o zawrót głowy!
Boże jedyny Basiu!
ReplyDelete(Jakoś mi te słowa razem koło siebie nie pasują :P hehe)
Ja bym nie mogła tam wejść - zawrót głowy i zawał na miejscu :)
Jak tam musi bosko pachnieć!
Nie idę bo zaraz zrobię długą listę :*
W takim sklepie musi panować genialny klimat. Musi wspaniale pachnieć...
ReplyDeleteO,"moja" kabsa! :)
ReplyDeleteFajnie czytac znów jerozolimskie relacje, Basiu! Mam nadzieję, ze przywieziesz mnóstwo wrażeń i aromatów :)
Dobrej zabawy!
Basia, nie wiem aż co napisać, zakrzyknęłam dokładnie tak samo jak Pola, idę oglądać po raz dwudziesty już pewnie te cudne zdjęcia (znów 13! :-) ).. Ten kardamon, jaki zielony, cudowności ! Baw się tam dobrze Basiu, słońce jerozolimskie na pewno piękne, dobrego czasu, choć przeczytasz to już pewnie po powrocie :-)))
ReplyDeleteUścisków moc :*
Pięknie jest wrócić do miejsc, z którymi związane są piękne wspomnienia ( i SMAKI). Ja nawet nie chcę sobie wyobrażac jak tam pachnie i co tam można kupić. Zdjęcia już nie dają mi spokoju. Piękna podróż. Życzę Ci, żebyś jeszcze wiele razy wróciła w to miejsce.
ReplyDeleteWyobrażam sobie ten zapach, u nas nie do spotkania. Przepadam za takimi miejscami. Fajnie, że masz taki zaprzyjazniony sklepik na koncu świata :-)
ReplyDeletePrzypomina targ w Damaszku. Oj jak ja lubie takie klimaty. Mam nadzieję, że cudownie wypoczywasz i opowiesz jak minął internetowy odwyk ;-) Ściskam mocno.
ReplyDeletenie wiem czy nie potrzebowałabym lekarza jakbym znalazła się w takim miejscu , b no chyba ,że dodatkowo obok byłaby walizeczka z odpowiednia waluta :D
ReplyDeletep.s na tym ostatnim zdjęciu ten kardamon wygląda obłędnie
ciekawa jestem jak pachnie w tym sklepie u braci
ReplyDeleteod tych kolorów i zapachów można mieć zawroty głowy! :) wspaniałe!
ReplyDeleteOj Basiu, ale musiało w nosie kręcić od tych przypraw! Indie mi się przypomniały :) - chociaż tam przyprawy niestety nie były tak wyeksponowane, "do pomacania" (a ja taka jestem, że zaraz bym zaczęła do nich paluchy wsadzać :)
ReplyDeleteMarzy mi się i wizyta w Izraelu, i wizyta w takim sklepie u braci... Zapach musi być powalający...!
ReplyDeleteI bardzo mi się podoba to zdanie: kiedyś tu wrócę, ale na dzień dzisiejszy jest to bliżej nieokreślona i zapewne odległa przyszłość...
Basiu, na kichanie Cię nie bierze w sklepie u Braci? :)
ReplyDeleteNie wiem, czy ten powrót do Jerozolimy był Twoim marzeniem, czy tylko planem... Ale jeśli przypadkiem tym pierwszym - to niech ktoś powie, że marzenia się nie spełniają... :)
Uściski Basiu! :*
Jerozolima to bez dwóch zdań zapierająca dech w piersiach historia posypana przyprawami. Zapewne dla wielu najpiękniejsze miasto świata, które ma to "coś" z wiadomych względów. Przyjemnie zapachniało u Ciebie dzisiaj.
ReplyDeletezajadajac wscieklorozowy litewski chlodniczek w tej chwili (tak tak jest pozno, ale glod mnie dopadl) mysle sobie, ze nic mi wiecej do szczescia nie trzeba; ale otwierajac twoj post mysle sobie, ze przydarzy mi sie jednego dnia moznosc odwiedzenia Jerozolimy (i nie tylko) i wizyty w takim sklepiku.
ReplyDeleteOglądam Twoje zdjęcia i czytam opisy. Tak bym chciała teraz przyśpieszyć czas do września, do momentu kiedy wysiadam z samolotu w Damszku, kiedy wiem, że rano zacznę poznawanie Syrii właśnie od suku, od szukania magicznych miejsc i zapachów...
ReplyDeleteCieszę się tym oczekiwaniem i niecierpliwością :)
Przepiękne, pachnące zdjęcia, aż chce się tam być, choć na chwilę. Pozdrawiam, pj
ReplyDeleteprzenioslam sie na chwile do Jerozolimy :)
ReplyDeleteOj, jak bym chciała tam pojechać !
ReplyDeletemam kolejne marzenie: chcę taki sklep odwiedzić (;
ReplyDeleteBasiu! Zabierz mnie tam! ;-)
ReplyDeleteBardzo mi się podoba ten przepis, Buruś :)
ReplyDeleteI te zdjęcia.... ależ mi tu pachnie! ;))))
Ach.. czuję ten zapach:DDD!
ReplyDeleteSzczęściaro, Ty!
Ehhh zapachniało mi moja podróżą do Turcji... bazar korzenny w Istambule tez pozostawił w mojej duchy i na moim języku znak.
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie.
A czy numer kamery się zgadza? Na suku widziałem tylko numery zaczynające się od 200.Pozdrawiam.
ReplyDeleteNiestety nie wiem czy ta informacja jest nadal prawdziwa :( Przynajmniej 6-7lat temu tak bylo, nie spodziewalabym sie szybkich zmian w tamtej czesci swiata, ale kto wie...
ReplyDeleteObiecuje przy najblizszej wizycie w Jerozolimie numer kamery sprawdzic! Rowniez pozdrawiam :)
Dziękuję za szybką odpowiedź 😊
ReplyDelete