skad sie wziela moja milosc do anemonow (łac. Anemone coronaria)? Zaraz potem do fiolkow, konwalii, przylaszczek? I jeszcze kalii. Fiolki, konwalie od zawsze rosly w ogrodku, pachnialy niezwykle. W przylaszczkach i kaliach zakochalam sie znacznie pozniej, nie pachna, a przynajmniej nieszczegolnie wyraznie. Przylaszczki na krakowskim Rynku wieszcza wiosne, a kalie przypominaja mi pewnego pana w kraciastej czapce z czerwonym pomponem, ktory sprzedawal kwiaty na szabat, pelnego humoru starszego szarmanckiego pana, ktorego usmiechu nie da sie zapomniec.
Kiedys, w sredniej podstawowce, podjelam wlasnorecznie probe wyhodowania w ogrodzie anemonow. Jednak anemonowe cebulki znalazly amatorow kwiatowych smakolykow wczesniej nim zdazyly wykielkowac, zakwitlo nie wiecej niz 3 z blisko 30 zasadzonych kwiatow, rok pozniej juz nie wykielkowal ani jeden. Poddalam sie, juz nigdy w zyciu nie kupilam kwiatowej cebulki, a o anemonach zapomnialam na dlugie lata.
Ale spelniaja sie sny o kwietnych lanach. Po latach ziscilo sie moje dzieciece marzenie: zobaczylam laki kwitnacych anemonow. Od razu uscisle: ze zeby to byly dywany kwiatow, jak niejeden zachwalal, to raczej nie moge powiedziec - ale i tak robily niemale wrazenie! Anemony (czyli hebr. בכלניות, czyt. kalaniot) jezdzi sie "ogladac" koncem lutego na przyklad na polnocna czesc pustynii Negev, sa bowiem ulubionymi kwiatami w Izraelu. Nie wiem dlaczego anemony sa, jak mawial pan od kwiatow, "tak bardzo izraelskie", moze dlatego ze zwiastuja nadejscie wiosny?
Pare tygodni temu, w ten dzien gdy akurat pieklam drozdzowa babe, natrafilam na anemony w praskiej kwiaciarni. Natomiast dzisiaj widzialam pierwsze niesmiale fiolki, a tydzien temu kwitly w Czeskim Krasie przylaszczki. Przy okazji przylaszczek na mysl mi przyszedl pewien czeski wypiek wielkanocny, mianowicie rodzaj drozowej bułki, ktory zwie sie mazanec. Podsluchalam bowiem ostatnio rozmowe dwoch, na oko siedemdziesiecioletnich, sympatycznych prażanek: a co mazanec? pyta jedna, na co druga: no jo, mazanec musím upect, přece jinak to nejde!
To prawda, inaczej sie nie da, w Srodkowej Europie w okresie wielkanocnym musi sie upiec chocby jedna drozdzowa bulke albo drozdzowa babe. Jak przez mgle pamietam, ze lata temu w jakiejs niewielkich rodmiarow ksiazeczce, ktorej dzisiaj nie potrafie za zadne skarby znalezc, wyczytalam, ze wloskie baby mozna przekladac kremem. A wiec dlaczegoby nie mozna przelozyc i polskich? Baba-tort rozwiazuje w mig dylemat: tort czy baba - jak widac da sie jedno i drugie naraz ;-)
Przepis na babkę, babę-tort, z czekolada, rodzynkami i kremem z mascarpone:
ciasto (wzbogacona wersja bulki jeszcze lepszej):
1/2kg mąki
25g drożdży
1 szklanka mleka
6 zoltek
125g cukru (w tym 50g cukru z wanilia)
125g masla
szczypta soli
otarta skorka z 1 cytryny
50g domowej kandyzowanej skorki cytrynowej
150g rodzynek macerowanych w rumie
150g gorzkiej czekolady
nadzienie*: 375g mascarpone, 75g cukru, 35ml dobrego rumu
Przepis na babkę, babę-tort, z czekolada, rodzynkami i kremem z mascarpone:
ciasto (wzbogacona wersja bulki jeszcze lepszej):
1/2kg mąki
25g drożdży
1 szklanka mleka
6 zoltek
125g cukru (w tym 50g cukru z wanilia)
125g masla
szczypta soli
otarta skorka z 1 cytryny
50g domowej kandyzowanej skorki cytrynowej
150g rodzynek macerowanych w rumie
150g gorzkiej czekolady
nadzienie*: 375g mascarpone, 75g cukru, 35ml dobrego rumu
Z drozdzy, lyzki mąki i lyzki mleka, szczypty cukru zrobic rozczyn i czekac az drozdze podrosna. Z zoltek i cukru utrzec kogel-mogel i dodac do mąki wraz z rozczynem. Dodac zmiekczone maslo, starta skorke cytrynowa i mleko, powoli zagniesc i wyrobic (10 minut), pozostawic do wyrosniecia (1h w temp. 24st.C). Do dobrze wyrosnietego ciasta dodac osuszone z rumu rodzynki, pocieta w kawaleczki czekolade i kandyzowana skorke cytrynowa.
Ciasto podzielilam na 3 ~polkilogramowe czesci i przelozylam do papierowych form o sr. 10.5 i wys. 9cm (wobrazam sobie, ze przy braku takowych moznaby wykorzystac pollitrowe garnuszki) i upieklam babki, poczatkowo 175st.C, po 10 minutach obnizam temperature na 160st.C, lacznie pieklam 25 minut. Baby dobrze wystudzilam, przekroilam na 5 rownej wysokosci kół, przelozylam masa z mascaropne i odstawilam w chlodne miejsce na 12 godzin. Pychota drozdzowa, nie baba i nie tort, baba-tort.
Ciasto podzielilam na 3 ~polkilogramowe czesci i przelozylam do papierowych form o sr. 10.5 i wys. 9cm (wobrazam sobie, ze przy braku takowych moznaby wykorzystac pollitrowe garnuszki) i upieklam babki, poczatkowo 175st.C, po 10 minutach obnizam temperature na 160st.C, lacznie pieklam 25 minut. Baby dobrze wystudzilam, przekroilam na 5 rownej wysokosci kół, przelozylam masa z mascaropne i odstawilam w chlodne miejsce na 12 godzin. Pychota drozdzowa, nie baba i nie tort, baba-tort.