Saturday, September 30, 2006

ovocne tvarohove knedliky


nieco na odwrot, czyli truskawki na zawnatrz, ale smak wlasnie ten, polecam wszystkim, ktory lubia mączne cuda.


ciasto serowo-ziemniaczane:
200g ugotowanych w mundurkach nastepnie obranych ziemniakow
200g zmielonego miekkiego bialego sera
250g mąki (grubej)
1 duze jajko
2 lyzki masla
sol

Thursday, September 28, 2006

jatrove knedlicky


w zasadzie miniony weekend mielismy typowo czeski: knedliki, knedliki, knedliki... na poczatek watrobowe z wolowym rosolem. W hospudce pod Karsztejnem byly co najmniej tak dobre! Smacznego :)

Monday, September 25, 2006

rożki Babci Rózi


zamiast wstepu: rozki to spuscizna rodowa mojego Lukasza, robila je babcia Rozia, kochana... Na Swieta, na imieniny rozki byly obowiazkowe, a jeszcze jak piekla je w piecu chlebowym to juz bylo istne szalenstwo! Przepis nie zaginie, nie mogla bym sobie darowac... Wiec do roboty!

Przepis na rożki Babci Rózi:

100 ml letniego mleka
5 dag drozdzy
5 lyzek cukru
zostawic na kilkanascie minut zeby drozdze podrosly, po czym wlac do ciasta przygotowanego z:
30 dag mąki
3 zoltka
15 dag masla

zagniesc wszystko razem i wlozyc do glebokiego naczynia z bardzo zimna woda i czekac az ciasto wyplynie (jak nie wyplynie to wyjac po okolo 20 minutach - zwykle wyplywa, ale raz nie chcialo :)
Podzielic ciasto na 8 czesci, walkowac okragle placki o 2 mm grubosci, ciac na trojkaty, na koncu kazdego trojkata polozyc pol lyzeczki konfitury z rozy lub powidla wegierkowego, zwinac, szczelnie scisnac rogi, piec na zloto w temp. 180-200st. Po upieczeniu, jeszcze cieple, maczac w bialku, nastepnie w cukrze i wcinac ze smakiem, sa obledne!

Friday, September 22, 2006

rzodkiewki w pelni "organic"


Ciociu i Wojku! niezla radosc i dla oka i dla podniebienia - dzieki wielkie:)

Monday, September 18, 2006

jesienny piknik




Dziekujemy serdecznie Niusi i Andrzejowi za wizyte i dostarczenie kolejnych "ojczystych" smakolykow!

Friday, September 15, 2006

francusko-polsko-slowackie quiche


Co zrobic z polskim jajem "od baby", z oscypkiem z Czarnego od P. Klimowskiego i ze slowacka bryndza z Niskich Tatr i z mlodziutkim czeskim porem? Ano wyszlo z tego calkiem przepyszne prawie quiche!

Saturday, September 09, 2006

owocowe odkrycie


podczas spaceru z klasztoru Svaty Jan pod Skalou do kamieniolomow Solvay, nie dalo sie nie zauwazyc krzewow z owockami czerwonymi jak glog, o ksztalcie eliptycznym jak gdyby miniaturowych mirabelek. No wiec wypalilam do Lukasza, ze to musi byc jadalne, ale za nic sobie nie moge przypomniec co to... i tak szlismy z godzine, po czym wypalilam: to musi byc dereń jadalny! Lukasz oczywiscie moje odkrycie podsumowal z wrodzonym sceptycyzmemi, iz rownie dobrze moze to byc pokrzyk wilcza jagoda, ze owocki sa na 100% trujace i zarzadzil, zeby ich raczej nie dotykac!

Nie dawalo mi to spokoju, przypominalo mi sie jak przez mgle... deren ma podluzna jakby karbowana pestke... Rozgniotlam jeden owoc i wtedy okazalo sie wielce prawdopodobnym iz znalezione owoce to rzeczywiscie deren i ze mozna by tak zrobic znana mi z opowiadan nalewke. Dwie garsci owocow zabralam ze soba.

A w domu dokonalam calowitego oznaczenia owocowego odkrycia:
1. kolor i ksztalt owocow
2. pokroj krzewu i wyglad lisci
3. w koncu ksztalt pestek
4. po czy zjadlam jeden owoc i poznalam smak - kwasota jak fiks!

Na koniec, wedlug Lukasza na wpol otruta (nigdy nie pojme dlaczego nie wierzy w moje umiejetnosci, calkiem niezle znam sie na drzewach, krzewach i kwataach, ale jestem urodzonym ryzykantem - moze dltego?), postanowilam zadzwonic do specjalistow: opisalam rodzicom dokladnie jakie owocki znalazlam i doslalam zdjecia zarowno owocow jak i drzewa. Mama dosc szybko skonstatowala, ze pewnie to bedzie deren, ale po dwoch godzinach dodala via e-mail, ze Tata wyjal wszystkie mozliwe klucze do oznaczania roslin by sprawdzic dokladnie co to, pytajac jednoczesnie czy jeszcze zyje? Przezylam, to jest na 100% deren :-)

Epilog: Jeszcze przed zasnieciem, tamtego dnia dostane smsa: Basia, tata mowi, zebys jeszcze raz dobrze sprawdzila tego derenia...

PS. Niebawem okaze sie, iz zakupienie w Czechach spozywczego spirytusu graniczyc bedzie z cudem, Lubos zdobedzie dla mnie 100ml aptecznego spirytusu ktory bedzie skazony i do uzytku zewnetrznego, derenie czekac wiec beda w zamrazalce, ale wcale im to nie zaszkodzi - nalewka wyjdzie przednia!