Monday, April 05, 2010

makagigi


kazdy ma swoje makagigi.
Slodkie, slone, kwasne, ostre...
Maja je mali i ci wieksi tez.
Malpka Fiki-Miki uwielbia smakolyki.

Makagigi i 55 piernikow.
Jakze to wymyslilam?
To jasne jak slonce.
Oczywiste jak prosba dziewczynki: Mamo, poczytaj mi o Awanturym!

Tak, prosilam by Mama czytala mi o Małpce, myslalam ze slowo Awantury w tytule mej ulubionej bajki "Awantury i wybryki malej Małpki Fiki Miki" to jakies imie... Gdy bylam mala myslalam rozne rzeczy, teraz tez mi sie zdarza ze mysle, chociaz jestem troche wieksza.

Opowiadanie Kornela Makuszynskiego o Fiki-Miki znalam na pamiec, na dlugie lata zapamietlam fraze: Więc im dali makagigi i pięćdziesiąt pięć pierników. Nigdy nie zadawalam sobie pytania co to takiego jest owe makagigi, chociaz znalam to slowo tylko z bajki. Od zawsze wiedzialam doskonale, ze makagigi to absolut, cos skrajnie dobrego. Duzo wiedzialam gdy bylam dzieckiem, caly czas mnie to zadziwia.

Makagigi to blog o poszukiwaniu, poszukiwaniu smakolykow.
Blog makagigi skonczyl 1-go kwietnia 4 lata,
nieokragla rocznica.
49 lat! Ja mam 70 lat, dzięsieć razy siedem...*
P
oszukujmy czasem makagigi.

Przepis na makagigi z makiem (wg. Marii Disslowej, i Lucyny Ćwierczakiewiczowej zreszta tez):
1/4l miodu (350g)
125g cukru
250g maku
Zagotowac miod z cukrem, gotowac az lekko sie zrumieni, do momentu az kropla karmelu
wlana do zimnej wody zastyga na kamien (zazwyczaj 15-20 minut). Wsypac mak, oplukany, dobrze osuszony, smazyc dalsze 5 minut. Mase wylac na mamrmurowy blat, badz papier do pieczenia, rozsmarowac na grubosc kilku milimertow. Pokroic w trojkaty. To takie makowe sezamki.

Jesli cukier z miodem bedziemy smazyc zbyt krotko, to makagigi bedzie lekko gumowe, jak irysy. Robilam makagigi z orzechow wloskich (wysmienite!), z migdalow, z maku. Tym razem karmel smazylam troche krotko, maku nie oplukalam, uzyskaklam makowe irysy, bardzo dobre, ale zdecydowanie nalezy je zaklasyfikowac jako mordoklejki.

PS. Szeptem: tak naprawde moje ulubione makagigi to kogel-mogel i domowe krowki.

*
Cytat pochodzi z Dnia Swira Marka Koterskiego.

44 comments:

julia.julia. said...

Miłe jest takie wspominanie.. :) Życzę Ci coraz więcej pysznych smaków i cudownych zapachów :)
Pozdrawiam!

Monika said...

'teraz tez mi sie zdarza ze mysle' - to pojechałaś Basia :D
Małpce Fiki-Miki życzymy 100 lat i mnóstwa smakołyków! Tym bardziej że to chyba pierwsza książeczka jaką pamiętam, w takim dużym formacie :)))

P.S. Na kogel-mogel cały czas mówię kogiel-mogiel, bez 'i' jakoś mi nie pasuje :D
P.S.1. Zdjęcie 100%-basiowe, strasznie mi się podoba :)))

Gospodarna narzeczona said...

A ja akurat Malpke pamiętam z wybryków w szpitalu: termometr do szklanki. I patrz tez mi zostało!
Najlepszego z okazji rocznicy.

Agata Chmielewska (Kurczak) said...

ohoho toć to ładna rocznica :) gratuluję przeogromnie :)

Bea said...

Basiu, po raz kolejny 'rozplywam sie' czytajac Twoj wpis i patrzac na zdjecie... Jestes niesamowita, naprawde :)
Ja jako dziecko ksiazki pozeralam sama :) Nauczylam sie czytac niezwykle wczesnie i pochlanialam wszelakie lektury w zastraszajacym tempie ;)
Widze, ze kogiel-mogiel figuruje i na Twojej liscie 'dobroci' ;) U mnie byl zdecydowanie na jednej z pierwszych pozycji :)

Pozdrawiam Cie serdecznie! I zycze kolejnych tak wspanialych rocznic :))

Ewelina Majdak said...

Basiu pozostaje mi napisać tylko jedno - z całego serca żałuję, że nie trafiłam na Twojego bloga i nie poznałam jak cudowną Babeczką jesteś wcześniej!
Przepiękne miejsce stworzyłaś.
I jestem dumna że niejako mogę być jego częścią w niektórych postach :*

Ewelina Majdak said...

Jeszcze na moment... I ja mówię kogiel-mogiel wszak nie może być inaczej :D

grazyna said...

A ja znam nazwę makagigi też z książki dla dzieci - Dzieci z Leszczynowej Górki. A z dzieciństwa najbardziej pamiętam frazę z Chorego Kotka _ I nic jeść nie będziesz-kleiczek i basta ! Wtedy myślałam, że basta , to jakaś pasta... I dlatego mam sentyment do bloga Agi i Oczka...
A ja robiłam teraz ciasto z samego maku, przepis jest od Polki. Trochę, jak makagigi :)

Hanna Mi said...

4 lata? O mamo! Gratulacje! :-)
Wspaniałe zdjęcie. Cudowny przepis. Zachwycasz każdym postem. Pisz dla nas jak najwięcej! :-)

Też jestem z frakcji mówiącej 'kogiel-mogiel', tak jak Monika. ;-)

buruuberii said...

Julia, dziekuje! Cos czuje ze te smaku juz mniej wiecej odnalazlam, ale moze je mieszac w kolko :)

Monika, Malpka sie do Ciebie usmiecha :) rety, apmietasz Malpke, a malo kto ja zna... Kogiel-mogiel, no wow :-)

Narzeczona, dzieki! O racja z tym termometrem to doskonala psota :)

aga-aa, jak dortwam, to za rok bedzie ladniejsza, nie :D

Bea, alez Ciebie milo czytac w komentarzach, takie dobre slowa! Wiesz, a ja to raczej srednio lubilam czytac za dziecinstwa, ale Fiki-Miki znalam na pamiec :) Kogiel-mogiel to od zawsze, o popatrz i jestes z tych ktorzy zoltka na surowo?

Polcia, oj dziekuje, mowie Ci my to wysztko nadrobimy, wielki :** i kogiiiel stawiam!

Grazynka, i basta! Kleiczku nie lubilas? :)

Hania, piekne dzieki, kogiel-mogel dla Ciebie raz! :-)

An-na said...

No, nareszcie, makagigi! Jak przystało na jubileusz...

Mnie też zawsze fascynowała ta nazwa, bo była symbolem jakichś najbardziej egzotycznych smakołyków. Bardzo się zdziwiłam w dorosłym życiu na widok przepisu na makagigi w jakiejś gazecie. Czar prysł ;) A wiersz pamiętam, a jakże, mimo że nie lubiłam czytać we wczesnym dzieciństwie...

Czyprak Antoni said...

Cztery lata, toż to szmat blogowego czasu! Brawa za wytrwałość i za talenty. Twój blog to jedno z najcieplejszych miejsc w sieci. Sto lat, Baśśka! Hm, ja Małpkę w dzieciństwie co prawda poznałem, ale przelotnie. Jakoś od małego ciągnęło mnie do dorosłych książek. Hehe, pamiętam jak w wieku lat 6 przed wyjściem do przedszkola czytałem jedną stronę "Emancypantek" Prusa (dokładnie jedną, co do literki). Zresztą, Makuszyński bardziej chyba cieszy teraz, niż kiedyś.
No, oczywiście, że kogiel-mogiel ;)

Tilianara said...

Ależ smakowity jubileusz i to w dodatku taki akuratny :) W końcu makagigi na makagigi muszą być, prawda :)

4 latka to wspaniały jubileusz - ja z moim S w czerwcu będziemy mieli swoje 4 latka :)

Buziak cieplutki :*

Bea said...

Tak tak, zoltka na surowo mi nie straszne :) Choc znajomi Dunczycy dziwnie na mnie patrza gdy o tym mowie, oni bowiem do dan na surowo kupuje specjalne jajka pasteryzowane (bialka i zoltka sa osobno). Gdyby u nas takie byly, to moze tez bym kupowala? Nie wiem. Ale na razie nie mam takiego dylematu ;)

Usciski!

I mam nadzieje, ze uda mi sie dzis napisac Ci maila ;) Ale najpierw wiosenny spacer :))

margot said...

a jak się kroi tak ładnie w trójkąty?

Basiu bardzo fajnie to napisałaś o tym ,że każdy ma swoje makagigi(śliczna jest to nazwa tak jak legumina :D)

Gosia said...

ojej!!jaka wspaniala rocznica Basiu!!! gratulacje!!!!!a takie domowe smakolyki,to jak najbardziej!!!!
Pozdrawiam poswiatecznie :)

Anonymous said...

Pasuje Ci minimalizm.

Nigdy nie próbowałam makagigi.
I nigdy nie czytałam o Fiki Miki.
Pewnie jest czego żałować. ;)

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Jadłam, jadłam :)

Basiu, patrzą, jak robisz zdjęcia makagigi, w zyciu bym nie pomyslalam, ze taka symetria i kolorystyczny rygor pokazesz! Tzn. to wygladało jak pstryk-pstryk od niechcenia, tymczasem zdjecie jest świetne, wg mnie to kwintesencja Ciebie.

A wiesz, ja zawsze mimowolnie szukam u Ciebie kreski, o którą 'opiera' się zdjęcie, tzn. która jest prostopadła do boku fotografii :) Ja tez mam takie kreski, ale u Ciebie są one lepiej wyczuwalne.

Duzo buziaków przesyłam! Wypakowałam się niedawno i dopiero gdy zebrałam to wszystko na stole, zobaczyłam, ile cudów mam od Ciebie! Dziękuję..:))))

PS musimy pogadać o patelni... muszę ją mieć.

Unknown said...

Słabość do maku niejaką mam bo lubię wszelkie makowce gdzie mak przeważa nad ciastem ale zabieram się do tego jak "coś" do jeża - nie pamiętam kto do tego jeża się zabierał. Dwa wielkie słoje maku stoją na półce chyba drugi rok. Jak napisałaś, że to takie makowe sezamki to się na dobre rozochociłem. A przepis prosty więc pewnie i ja dam radę.
pozdrawiam i życzę następnych 4, 40 lat tak owocnego pisania.

Ewelina Majdak said...

Basia Basia z okazji Twojej rocznicy zmieniłam zdjęcie na swą gębę :D

Magdalena said...

Gratulacje z okazji urodzin bloga, ciekawych tekstow i intrygujacych zdjec.... wytrwalosci i dalszych ciekawych tekstow zyczy podopieczna Ferdynanda Wspanialego :)

ptasia said...

Basiu, gratuluję urodzin blo ;) A zdjęcie wygląda jak iluzja optyczna ;)
BTW, pytanie do baby Neli, bo dyskutowałyśmy z Tili: mleka dałaś tyle, ile w przepisie, nie redukowałaś nic?

asieja said...

niesamowite
Twoje opowieści

samo słowo "makagigi" jakoś tak przyjemnie mi się kojarzy..

Muscat said...

Lubię makagigi. Jeśli to z maku i podobne do sezamków, to nawet uwielbiam!

Waniliowa Chmurka said...

O tak kogel-mogel i krówki uwielbiam:)
Kiedyś jako mała dziewczynka szłam do babci ze zgrają sióstr i braci ciotecznych wołając od progu :"Babcia, zrób Nam kogel-mogel!".
A babcia jak to babcia, wyjmowała z lodówki jajka, sypała cukru i mieszała, następnie odrobinkę tajemniczego składnika (czytaj kakao), zakręciła razy 10. Rozlała do dwóch szklaneczek i tak od nowa;)
To były czasy, ależ fajnie sobie o tym przypomnieć:)
Ps: Makagig nigdy jeszcze nie jadłam.. chciałabym spróbować. O ile pamiętam to jest to chyba tradycyjny deser na Boże Narodzenie, prawda?:)
Pps: A co do Twojego myślenia czasem zupełnie dziwnego odnośnie jakichś wyrazów i łączenia ich z imionami to chyba wszystkie dzieci tak mają;). Przynajmniej Ja tak miałam:)
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie;*

Monika said...

Basia, pewnie że pamiętam Małpkę :) I Fiki-Miki dalsze dzieje jeszcze, takie zielone, uwielbiałam :) Koziołka Matołka przez długi czas znałam tylko z przygód Fiki-Miki .. :)
Coś mi chodzi po głowie odnośnie tej Małpki ale na razie nic nie mówię, nic a nic ..
:)))

Gosia Oczko said...

A u mnie poniedziałek w tym tygodniu jest w czwartek. Ja taka spóźniona, a tutaj urodziny! Achhhh!

Burusiu, najsmaczniejszych makagigów!

:*

Gosia Oczko said...

Aaaa! Ależ oczywiście, że... kogiel-mogiel ;))))

buruuberii said...

An-na, nie wierze nie lubilas czytac w dziecinstwie - ja nie cierpialam, to byla najwieksza katorga, tlumacze siebie wszystko jednak faktem ze rodzice podsuwali mi pod nos najsmutniejesze ksiazki swiata ;) Makagigi tez mnie nieco zaskoczylo, ale z orzechami jest wspaniale!

Antoni, (wylewnie) dziekuje i kogiel-mogiel serwuje :)

Tili, popatzr myslalam ze 4 lata to takie nie okragle :) Juz dzisiaj Wam zycze udanego swietowania!

Bea, to czekam cierpliwie na @, a Ciebie z radoscia wpisuje na liste fanow kogla :D

Alcia, Wiesz kroi sie w prostakat duzy, a potem od tego prostakata odcina owe trojkaty. Ach tak, legumina to jest to :)

Gosia, dziekuje slicznie!

Zay, ach minimalizm :) Wiesz, wszystko mozesz kiedys nadrobic: Malpke szybko sie czyta, a makagigi szybko robi :-)

Ania, prosze (z przyjenmoscia!). Wiesz, to moze wyglada jak od niechcenia, ale trwa chwilke, nie? Kreski musza byc, nie moge sie ich cos pozbyc :-)

Bareya, dzieki wielkie. Makagigi super, byleby usmazyc karmel dobrze, ja go tym razem troszke nie odparowalam... ale wyglada i tak ladnie :)

Pola, rety toz to jest dopiero prezent! :*

Magdalena, dziekuje! Mysle, ze spokojnie Malpka moze sie z Ferdynandem zakolegowac ;-)

Ptasia, klaniam sie nisko! Zredukowalam w zaczynie o polowe, ale moja Mama nie redukowala i donosila, ze sukces pelny! Wiem ze Anoushka tez nie zmienia tych proporcji...

Asieja, pieknie, no masz mnie!

Muskat, ciesze sie z twojego komentarza, wiem ze nie wciskam kitu :)

Olcia, to chyba tak jest, ze ten kogel-mogel powienien nazywac sie makagigi, nie? Niesamowite to z tym laczaniem slow, fajnie piszesz o tym, a potem pamietamy przez cale zycie... Sciskam Cie mocno!

Monika, jak napiszesz ze nei mowisz, to mnie ciekawosc zzera niemilosierna :)

Oczko, dzikuje i jak juz pisze stawiam kogiel-mogel, z duza kropla rumu, a co tam, 4te urodziny dla Maupki to juz jest cos :-))

Mich said...

Basiu,
wiem jak to się stało! Zresetował się mój komputer, kiedy miałem już w oknie Twój blog. Pomyślałem, że nie ma sensu się denerwować i wziąłem się za czytanie książki.

Z Anią wymieniłem już korespondencję. Wiem też, co leży na Twoim stole kuchennym. Dobrze, nie straszę - wiem jaka książka leży na Twoim stole kuchennym. Też ją mam:)

Gratuluję rocznicy i ściskam ciepło. Liczę, że niedługo wymienimy się obszerną korespondencję na tematy wszelakie:)

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Ha ha, no tak, podkablowałam MIchałowi, co masz na stole :) Tzn. jaką ksiązkę.

viridianka said...

Basiu wszystkiego najlepsiejszego dla Ciebie i Makagigi, by dalej było tak miło, przyjemnie... bym zawsze mogła w poniedziałki czekać na wpis Twój (no dobra przyznaję się że a tym tyg nie czekałam bo w pociągu byłam (; )!

też mówię kogel-mogel, borówki a nie jagody, no Południe mówi dzień dobry xP
a i fajnie że dałaś odnośnik do krówek, nie wiedziałam że masz je na blogu, trzeba zrobić kiedyś koniecznie :)

mój Tata się w Krygu urodził i mieszkał dłuuugo, może starszyzna naszych Rodzin się w ogóle zna, co? jak myślisz? xD a mój Dziadziuś wymiata pod względem kojarzenia nazwisk, to tak na marginesie, wszystkich kojarzy xP

buziaki ciepłe ;*

lo said...

Basiu, to piękne święto. Ile wytrwałości i smakołyków. Nie trać tego ( to takie życzenia dla Ciebie i nas - czytaczy). Uwielbiam Twoje historie i ich klimat. Jest pięknie i przemiło.

Patrycja said...

Ja chcę takiego "sezamka"!!:)
Śliczne są....

kass said...

Basiu, jaka piękna grafika (1 zdjecie), a makagigi znam, znam...jadłam w dzieciństwie nie raz...kogiel-mogiel to też mój smakołyk (babcia kolegi miała kury...pyszny był z dużego kubka jedzony na drewnianych schodach w skupieniu...)
Małpkę uwielbiałam, Matołek jednak był moim ulubieńcem, znałam go niemal na pamięć...do dziś pamietam kilkanaście stron... :)))
Pozdrawiam.

karoLina said...

Wszystkiego dobrego (smacznego?) Basiu dla Ciebie i dla nas, żebyś się tym jak najdłużej dzieliła. A makagigi to naprawdę magiczne słowo, mnie przez długi czas też fascynowało, chociaż kiedy dowiedziałam się, co to jest, trochę mnie rozczarowało (może jeśli je kiedyś zrobię, zmienię zdanie?). Ja przez długi czas, kiedy potrzebowałam czegoś słodkiego, też kręciłam kogel-mogel (oczywiście, że do białości!), ale ostatnio jakoś wszystko się pozmieniało i nawet czekoladowy wieczór, który sobie dzisiaj zrobiłam nie cieszy, jak powinien. Żeby jednak było słodko - zdjęcie cudowne!

Magdalena said...

buruuberii, tak naprawde jestem muminkowa panna...

buruuberii said...

Mich, dziekuje, ksiazka super, choc czytam jakos wolno :) Skrobnij prosze maila przed wyjazdem...

Ania, oj ladnie, ladnie :-)

Viri, alez milo czytac takie slowa, bardzo milo! A Ty znasz te krowki, to podgorlicka tradycja :) W sprawie starszyzn rodzinnych napisze @, zaskoczylas mnie tak, ze mnie wbilo w ziemie :D

Lo, wielkie dzieki!

Partycja, alez prosze!

Kass, dziekuje, i Ty Malpke lubisz: przybij pitke, uwielbiam Ja :-)

KaroLina, ogromnie dziekuje za zyczenia, o koglu bedzie jeszcze, oj bedzie, tomakagigi nad makaggi!

Magdalena, mysle ze wszystkie bajkowe zwierzeta sie przyjaznia :-)

Karo Lina said...

Nie tylko pyszne, ale i piękne. Jestem zauroczona tymi trójwymiarowymi, magicznymi trójkątami:)

Coffee and Vanilla said...

A teraz i ja w końcu wiem co to makagigi, mój tata zawsze tego słowa używał... ale nigdy nie wyjaśnił mi co to było :)

Bardzo się cieszę, że tutaj przypadkiem trafiłam... na pewno niebawem wrócę by poczytać więcej.

Pozdrowienia z Londka!

buruuberii said...

Kara, dziekuje za mile slowa ;-)

Coffee and Vanille - ciesze sie z takiego przypadku :-)
Pozdrawiam cieplo!

Agata said...

Cześć, wczoraj przywiało mnie tu z Durszlaka, a właściwie przyciągnęło - oczywiście mam na myśli słoneczka ;) Fajnie znaleźć coś pieczonego tylko w jednym z polskich regionów - wtedy można sobie uświadomić jak dużo oryginalnych rzeczy jest jeszcze do odkrycia. Już pomijam fakt, że poznałam trochę piosenek i tańców gorlickich, więc tak mi się cieplej na duchu zrobiło ;) I tak jakoś przykleiłam się do Twojego bloga na chwilę dłużej. Wygląda na to, że będzie to mój krótki wywód bez pointy, ale tak sobie myślę, że chciałabym za parę tych lat dalej żyć jedząc i podróżując. Tak jak się Tobie udało ;)
Pozdrawiam serdecznie,
a

Ewelina Majdak said...

Basiu zrobię sobie takie sezamki :)
Chodzą za mną od dawna!
:*

buruuberii said...

Ewelinka, przypomnialas mi o moim ulubionym wspisie (akurat bardziej mam namysli tekst niz przepis) :)) Powiem Ci w tajemnicy, ze te najlepsze sa z orzechami! :*