Sunday, June 21, 2009

svíčková na smetaně


jutro nad ranem znow jedziemy do Pragi, przed nami noc kiedy czlowiek nie wie co robic - dylemant nie lada: klasc sie czy nie klasc - bo jak tu sie wyspac kiedy z domu trzeba wyjechac o 2:00 w nocy, by na lotnisku byc o 3:00 i summa summarum wyleciec o 6:05, przeleciec sie nad polowa Europy i o 10:00 isc do pracy? Juz to przerabialismy - spanie przez niecale 2 godziny wiecej wymeczy niz pomoze, chyba trzeba przeczytac cos Leszka K. Talko :) albo pomyslec o jakiejs dobrej czeskiej hospodzie.

Kiedy po raz pierwszy odwiedzalismy Zlota Prage, czysto turystycznie zreszta, nie przypuszczalismy ze za kilka lat znow tam zawitamy, na dluzej i w dodatku, ze przyjedziemy do pracy... A tak sie stalo, calkowitym przypadkiem nasza emigracja zaczela sie od Pragi wlasnie, spedzilismy tam 2 wspaniale lata, nad ceskim piwem (Lukasz aka Tzvicky), czeskim winem (Basia aka Buru)... A wokolo rozne české speciality, o ktorych Czesi uwielbiaja opowiadac, licytujac sie w ktorej to hospodzie podaja lepsze tradiční jídlo.

A
české jídlo numer jeden, za razem 100% česká specialita, a wedlug wielu czeska potrawa narodowa to tytulowa wolowa poledwica w smietanie. Doskonala przyrzadza Ivka, bardzo dobra serwuje Restaurant Na staré faře (nazywany przez nas "u Svatého Matěje" z racji swej lokalizacji i nazwy przystanku autobusowego). Ow smietanowo-warzywno-korzenny sos polecam, poledwice na ow sposob bardzo lubie, a nie jestem miesozerna za bardzo (OK, no moze te steki:). Jesli juz tutaj laduje miesna potrawa, to musi byc naprawde niezla, a moze tajemnica tkwi w cytrynowej skorce?

Svíčková na smetaně
(4 porcje)
przepis opracowany na podstawie przepisu z www.recepty.cz, tak by przypominal smak poledwicy z jakiejs hospody, myslalam ze byla to hospoda "
u Svatého Matěje", ale nie byla to ona...

600g wolowej poledwicy (w wersji idealnej tzw. biala pieczen)
50 g boczku
300 g lacznie marchwi, selera (korzen), piertuszki (korzen)
2 cebule
13 ziarenek czarnego pieprzu
5 ziarenek ziela angielskiego
3 listki laurowe
250ml gestej smietany (22%)
lyzka cukru
otarta skorka z jednej cytryny
sok z calej cytryny
sol do smaku


Poledwice wolowa obsmazam na boczku i odkladam na bok. Na tymze samym boczku obsmazam pokrojona w duze kawalki marchew, seler, pietruszke i cebule. Do warzyw dorzucam obsmazone wczesniej mieso, dodaje przyprawy, podlewam odrobinka wody i dusze pod przykryciem. Po kilkunastu minutach do sosu wlewam smietane (choc ponoc mozna na samym koncu), sole i dusze mieso do miekkosci. Następnie wyjmuje z wywaru mieso i przyprawy, goracy sos miksuje na bardzo gladki krem. Wlewam do wywaru smietanę, sok z cytryny, dodaje skorke z cytryny i cukier, nastepnie sos ponownie zagotowuje. Poledwice podaje (pokrojona w 7 mm plastry) z bulczanymi knedlikami, brusznicowym dzemem, plastrem cytryny, oczywiście obficie polane sosem.

PS. Na lotnisku w Tel Avivie nalezy pojawic sie na okolo 3 godziny przed planowanym odlotem samolotu (a wiekszosc samolotow odlatuje nad ranem), o kontrolach na izraelskim lotnisku opowiada sie dlugie historie, jednyne co pomaga to zimna krew i zwiezle odpowiedzi na pytania...
Chyba juz zdecydowalam, nie klade sie dzis spac, ciekawe co zostanie ze mnie jutro? :-)

13 comments:

Ewelina Majdak said...

E Baska :)) Ja sie tak nie bawie :P A gdzie produkt koncowy ja sie pytam?? :)) Ja bym chciala zobaczyc plaster. Chociaz jeden :)
Wiesz ja tez sie nigdy nie klade. Polowek musi sie przespac chociaz z godzine, a ja sie zawsze czuej tylko bardziej zmecznona niz wyspana. Ostatnio kiedy lecielismy do znajomych do Paryza i musielismy wyjechac taksowka domu mniej wiecej o tej samej porze co Wy to pieklam chleb. Wiedzialam, ze nie zasne bo chleba przeciez bprzypilnowac :) Odespalam w samolocie, a znajomi dostali w prezencie chrupiacy i pachnacy bochenek :))
Bede trzymac kciuki za wytrwalosc i zycze udanej podrozy Kochana :)

Patrycja said...

Ja też nigdy nie śpię, bo gorzej jestem zmęczona. I też chleb piekę jak Poleczka. Odsypiam w samolocie z reguły:)

Pozdrawiam Cię Basiu i udanej podróży, ja też niebawem się pakuję:D

buruuberii said...

at zawszepolka: Gdzie produkt koncowy? Ano w brzuszku :-) Polko, przeciez nie moglam zlamac zelaznej zasady, ze jest tylko jedno zdjecie (ewentualnie 3, a 3 nie mialam)!

at Patrycja: no to jednym slowem bedzie z nas klub "nocnych markow" :-)

Rany, pieczecie chleb przed wylotem - pozytywnie niesamowite, ja tylko wczoraj z nadmirau spakowania pieklam ciateczka maslane, jakby niby komus byly potrzebne :-)
Dziekuje Wam za zyczenia!

An-na said...

No to szczęścia w podróży życzę :)
I dobrego czeskiego jedzenia, naturalnie!

A przepis na polędwicę warto wypróbować...

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

A ja stawiam na goraczkowe próby spania :) Choć odrobinę... Choć szczerze nie lubię takich przepraw.

A w pracy nie da się zdrzemnąć...? ;)

Trzymaj się Basieńko!

PS strasznie lubię Twe praskie relacje ze wstawkami w jezyku autochtonów :)

Ori said...

Mam u Ciebie zawsze dylemat: zazdrościć kontaktu z różnorodnościa świata czy się cieszyć, że już nie muszę podróżować? Jakiś Hamlet sie we mnie miota teraz;-)Życzę miłego pobytu w Pradze i mam nadzieję, że nie zaniedbasz bloga. Może przemycisz cos ziemniaczanego jako zdeklarowana "ziemniaczanka"? Pozdrawiam serdecznie

buruuberii said...

@ An-na: dziekuje i polecam :-)

@ Ania: no jest 12:14 a ja na nogach, Lukasz probowal zasnac, ale poprzewracal sie 15 minut i wlasnie wstal :) Ale Ty wiesz Ania, jest szansa ze jutro zasne na jakims seminarium ;)
Czeski jest fajny, zwlaszcza w polaczeniu z jedzieniem... Dzieki za mile slowa i do poczytania!

@ Ori: Dzieki Ori, a ja wciaz na etapie ze jeszcze podrozowac chce - nie uusiedze na miejsu, chocby najpiekniejsze bylo... O ziemniaczanym mysle, ale jak szczerze to marze o mlodych z koperkiem :-) papa

Bea said...

W takim razie udanej podrozy Basiu! Podziwiam, bo ja jestem nieprzytomna jesli nie spie w noc :/ Ale jak sie nie ma wyboru, no to co innego...
Cierpliwie bedziemy czekac na Twoj powrot :)

Joanna DC said...

Basienko, zycze udanej podrozy i z niecierpliwoscia czekam na Wasze dotarcie na Wole (moze Cie namowie na zrobienie jakiegos "naszego domowego" jedzonka i przeslaniu mi go przez bloga) Zyczae Was jeszcze raz udanej podrozy i przyjemnego pobytu w Pradze. Mam nadzieje ze w przerwach pomiedzy praca znajdziecie czas na poplatanie sie po uliczkach Pragi.
Poza tym, ten przepis na poledwice brzmi bardzo kuszaca... Na pewno jest pyszny :)

Małgoś said...

Aj, spóźniłam się! Basia pewnie juz w Pradze. :)
Ano właśnie, ja też z tych nieśpiących. Pomijam już fakt późniejszego zmęczenia i niedospania, ale u mnie zaśnięcie jest w ogóle niemożliwe. Zawsze, zawsze tak mi się w głowie myśli kołaczą różne, że o spaniu mowy nie ma. ;-)
Basiu, a tej Pragi to ja Ci zazdroszczę, wiesz? :) Sama 10 lat temu byłam, więc chyba czas na powtórkę sądzę. ;-)

buruuberii said...

Bea, Joanna, malgosia.dz: dziekuje Wam pieknie za zyczenia, pisze krotko bo dorwalam sie do internetu jedynie na kilka minut. W koncu nie spalam w nocy (potem ze 3 godziny w samolocie i godzine po przyjezdzie) trzymam sie jako tako, ale czekam az padne na dobre...
Sciskam Was mocno :-)

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Miłych snów, Basiu! :)))

buruuberii said...

wiec odpisze przyzwoicie:

@ Bea: jednak nie spalam, ale potluczona bylam, chyba wyloty o 6:05 to nie najlepszy pomysl :-)

@ Joanna DC: ach Joasia zgadnij o czym marze? O wyszukanej potrwawie zwanej "mlode ziemniaczki z maslem i koperkiem" :-) przesle Ci oczywiscie!

@ malgosia.dz: wlasnie Malgosiu te mysli to nie pomagaja spac... A Prage polecam, ciagle sie nie moge nia nacieszyc, a svickova smakuje tu naprawde dobrze :)

@ Ania: Aniu, dzieki - wiesz chyba nadrobilam juz ta brakujaca noc, dzis snilam o jakics jeziorach i zielonej trawie, po tej trawie wiem ze to polski sen :-)