Monday, February 15, 2010

na pączki, na chrust słodki...



my zajączki prosto z łączki
przybiegłysmy tu na pączki

na chrust słodki i na tańce
my zajączki przebierańce
 


Powyzszy wierszyk, to moje pierwsze przedszkolne wspomnienie, mialam wtedy niecale 3 lata, moze jednak niecale cztery? Niewazne, wazne teraz sa pączki, wazny jest chrust aka faworki. Jutro Ostatki.

Dzieki Michowi w Tlusty Czwartek bawilam sie z pączkami. Dziekuje Michu, bo to Ty mnie zmobilozowales, wczesniej szukalam kazdej wymowki by pączkow nie smazyc, przeciez tluszcz, litry tluszczu...

Wybralismy pączki bardzo dobre Marii Disslowej. Sa to pączki cudowne, ciasto miekkutkie, milutkie rzekla bym, zlepia sie wspaniale, nie ma mowy by wyciekalo nadzienie, nie ma mowy by nasiakalo tluszczem! I mozna przyzadzic je nawet ci ktorzy nie maja wykwalifikowanej sluzby, o co w dzisiejszych czasach bardzo trudno (tak zreszta pisala i 80 lat temu pani Maria). Fellunia i An-na, ktore do zabawy dolaczyly opisaly ciasto jako fantastyczne, co i Mich potwierdzil.
Ciesze sie ogromnie ze wspolnej zabawy, a moze jeszcze Ola zaliczy na Weekendowa Cukiernie, przeciez to pączki bardzo dobre :-)

Jak juz o ostatkowych przysmakach, to dodac musze slow pare o wysmienitym chruscie, chruscie marzen. Kilka lat temu zapytalam Pania Terese, znawczynie krakowskich smakow o najlepszy chrust - dostalam wowczas przepis na chrust Neli. Czemuz mnie to nie zdziwilo? Nela jest niesamowita, chrust wg. niej tez. Nie mozna sie mu oprzec mowi co chwile ktores z nas i znika kolejny chruscik ze stolu...


Przepis na chrust słodki i kruchy (na postawie "Kuchni Neli" Neli Rubinstein:)

2 zoltka
1 jajko
1 lyzka octu
2 lyzki rumu
2 lyzki cukru
1/4 lyzeczki soli
1/3 szkl smietany
2 lyzki zmiekczonego masla
2 szkl maki (280g)
500g smalcu do smazenia (smaze na oleju slonecznkowym)
 

W misce ubic jajko, zoltka, dodac ocet, rum, cukier, sol, smietane miekkie maslo i dobrze wymieszac. Stopniowo dodawac make, zagarnac ciasto w kule, wylozyc na stolnice i wyrabiac okolo 10 minut (nie trzeba ciasta tluc walkiem, wystarczy dobrze wyrobic). Ciasto przykryc i odstawic na 10 minut. Bardzo, bardzo cienko rozwalkowac i wykrawac wstazki, przecinac na srodku, przeciagac koniec wstazki przez naciecie. Chrust smazyc na goracym tluszczu 10-15 sekund, kilkakrotnie obracajac. Odsaczyc na bibule, posypac cukrem pudrem. Co sie zas tyczy ilosci, sami sie Panstwo przekonaja, ze 8 tuzinow to wcale nie tak wiele.
 




PS. Cytaty kusywa pochadza z "Kuchni Neli", ze wstepu do przepisu na chrust.

Monday, February 08, 2010

marmolada pomarańczowa



nie za slodka, nie za gorzka, bardzo aromatyczna
gdy brakuje zapachu swiezej marmolady w srodku zimy 


Kiedy dojrzewaja pomarancze zapytal Tata? Nie zastanawialam sie nad tym, a przeciez we wrzesniu nie da sie kupic pieknych pomaranczy. Koniec wrzesnia to czas na powidlo wegierkowe, pomarancze nie moga nigdzie byc dorodne juz koncem wrzesnia :-)Na poludniu Europy pomarancze zaczynaja dojrzewac w grudniu, najpiekniejsze sa chyba w styczniu, lutym. Zal nie kupic kilku. Ale czy zawsze mamy ochote na pomarancze? Czy nie jest troche tak jak pisala ostatnio Agnieszka, ze pomarancze nam spowszednialy? A co z pomaranczowa marmolada? 

Wyprobowalam kilka przepisow na marmolade z pomaranczy. I klasyczna angielska z pomaranczy z Sewilli, wloska z przepisu w The Silver Spoon tez. Byly to marmolady ktore zrobilam raz i wystarczylo mi przygod. Poszukiwalam marmolady, ktora gotuje sie dluzej, marmolady ktorej aromat rozpelza po kuchni, marmolady ktorej gotowanie przypomina smazenie powidla. Czekalam 3 lata byz znow kupic wielkie hiszpanskie pomarancze, ktore latwo pozbawic albedo, czekalam by sprawdzic na nowo proporcje. Warto czekac. 


Przepis na marmoladę pomarańczową, nie za słodką, nie za gorzką:
 

3 wielkie pomarancze (1.5 kg)
1/2kg jasnego trzcinowego cukru*
skorka z 1/2-1 pomaranczy
sok z jednej cytryny

 
Pomarancze obralam, dokladnie wyfiletowalam (czyli pozbylam sie wszystkich bialych czesci), posiekalam. Uzyskalam tym sposobem 750g pomaranczowego miazszu wraz z sokiem. Pomaranczowa mase zasypalam cukrem. Uprzednio dokladnie wyszorowane skorki pomaranczowe zalalam 2 litrami wrzacej wody i gotowalam przez 10 minut. Odcedzilam, ostudzilam. Skorke z jednej pomaranczy drobno posiekalam w paseczki i dodalam do pomaranczowo-cukrowej masy (z pozostalych skorek robie skorke kandyzowana). Doprowadzialam do wrzenia i gotowalam na srednim (kilkanascie minut), pozniej na malym odgniu do odparowania plynu o polowe (powstaje okolo 0.5l marmolady). Na koncu dodalam sok z cytryny. Za tydzien robie marmolade znowu!


* stosunek cukru do miazszu moze spokojnie wynosic 1:1, ja dodaje odrobine mniej cukru, dluzej sie gotuje, wiec aromat marmolady dluzej moze nas draznic, taka tajemnica.
Wykorzystuje zazwyczaj skorke z 1 pomaranczy, ale jesli ktos marzy o lagodnej marmoladzie, to wystarczy skorka polowy. Jesli z kolei ktos pragnalby przygotowac gorzka marmolade - nic prostszego - skorki z 2 pomaranczy dodac musi.



PS. I jeszcze na koniec kakao kokosowe wg. Marty Gessler w ramach wspolnej akcji dziewieciu bab i dziewieciu ptaszkow-Kurek. Pomysl powstal spontanicznie w trakcie zlotu 2 tygodnie temu. Siedziac na kanapie przegladalysmy Wysokie Obcasy, zaczelysmy kartkowac gazete zaczynajac od przepisow - tez tak macie? W Kuchni Artystycznej Marta Gessler proponowala tamtego dnia kakao, zrobmy razem kakao krzyknela ktoras z nas - to robimy :-)

Monday, February 01, 2010

gyung dan


zauwazylam, ze mam ostatnio jakas manie, ciagle cos w czyms oblepiam; a to ciasteczka w cukrze pudrze, a to mieso w borowkach lub czekolade w matchy... Tak wiec dzisiaj opatulania, obtaczania, oblepiania ciag dalszy.

Kilka miesiecy temu ukochana bratanico-siostrzenica, czyli Monika (buzi duze :*) zapytala mnie czy nie chcemy jakiegos drobiazgu z Korei. Jedyne co przyszlo mi na mysl to jakas lokalna przyprawa, najlepiej do deserow, deserow ryzowych oczywiscie. Znalazlam wtedy przepis na ryzowe kulki gyung dan, ktore otaczac mozna w zielonym proszku zwanym mugwort, w czarnym sezamie, badz prazonej mace sojowej. Poprosilam o ow mugwort.

Monika po kilku dniach odpisala: Nie pisz prosze, ze zmienilas zdanie i znalazlas cos nowego, bo proszek juz jest - na szczescie udalo mi sie znalezc w miare male opakowanie - patrzac na te wielkie 10 kg worki ryzu obawialam sie, ze nie znajde nic ponizej 1 kg :)
I tak stalam sie posiadaczka 200g woreczka z Artemisia vulgaris zwanego mugwort, a z polska bylica pospolita.

I rozpoczelam poszukiwania slodkiej maki ryzowej. W Pradze nie do dostania, ale jest Fellunia, ktora slyszac moje rozwazania o dziwnym zielonym proszku postanowila podarowac mi slodka ryzowa make (dziekuje Felluniu!) mowiac: bardzo jestem ciekawa jak ty bedziesz te kulki robic :-) Zrobilam, nie umywaja sie one makaronikow Felluni, trudnosc wykonania 1/10, ale sa smakowite, tylko nie te z zielonym proszkiem, te sa okropne!

Przepis na gyung dan, czyli koreanskie ciasteczka ze slodkiej maki ryzowej, za Hi Soo Shin Hepinstall znalezionych przypadkiem na Apple Pie, Patis, and Pâté:

1 szkl slodkiej maki ryzowej
1/2 szkl wrzacej wody
szczypta soli
do obtoczenia: ziarna czarnego sezamu, prazona maka z ciecierzycy, mugwort
tak jak Maangchi polecam dodac tez lyzke cukru, albo nawet i dwie

Slodka make ryzowa (uzylam Golden Phoenix white glutinous rice) wymieszac z sola i cukrem, zalac wrzaca woda, dobrze wymieszac, ciasto zlepic w kulke. Podzielic na 20 rownych czesci, uformowac z nich gladkie kuleczki. Kuleczki wrzucic do wrzatku i gotowc do momentu az wyplyna na powierzchnie Odcedzic i wrzucic do wody z lodem, by szybko ostygly. Nastepnie osuszyc i otaczac w wybranej posypce.

Obtoczenie kulek w przyprawie mugwort jest odwazne, doznania smakowe sa niespotykane :-)
Zdecydowanie polecam sezam i make z ciecierzycy. Probowalam rowniez owe ryzowe kuleczki, z kokosem i czekolada, przywiezione przez Monike z Korei, byly tez pyszne i slodkie! Takie zrobie nastepnym razem.


Monday, January 25, 2010

z matchą


o czekoladkach z matcha juz kiedys tutaj wspomnialam, zapomnialam o nich jednak na dluzszy czas. Ale jest zima, do tego jeszcze sroga, to chyba dobry moment by tlusta od kakaowego masla czekoladke pozrec. W lecie jakos nie chce mi sie robic czekoladek...

Pierwsza czekoladke z matcha dostalam od Fukuro i Kumy zafascynowanych Japonia, bylo to dobre kilka lat temu. Czekoladka wygladala jak biala czekolada, tyle ze byla zielona, zielona w kolorze matchy. Nie byla za bardzo slodka. Chwile pozniej dostalam druga zielona czekoladke, bylam akurat na etapie domowej produkcji trufli, pomyslalam: matcha idealnie zastapi kakao, zreszta ostatnio pisala o tym Ela. Tak tez powstaly moje biale czekoladki otulone matcha.

Czekoladki robilam tez z samego ganache (barwilam tez ganache matcha, ale to juz inna bajka)
, ale wydaje mi sie, ze biala czekolda jest za slodka, czekoladkom daleko wtedy do malo slodkiego pierwowzoru. Dodatek mleka w proszku sprawia, ze slodycz bialej czekolady ginie, a goruje aromat matchy. Dla zakochanych w zielonej herbacie polecam senche jako dodatek, ale moze to przesada?

Przepis na biale czekoladki z matcha:
200g bialej dobrej czekolady
200ml smietaniki 30%
200g mleka w proszku
matcha, 2-3 lyzeczki
sencha, plaska lyzeczka (opcjonalnie)

Smietanke doprowadzam do wrzenia, po czym wrzucam don pokruszona w kosteczki czekolade i mieszam dokladnie przy pomocy metalowej trzepaczki. Jesli dodaje senche, to czynie to w tej chwili, gdy masa jest nieco przestygnieta (80 stopni powiedzmy). Nastepnie do smietankowo-czekoladowej masy dosypuje partiami mleko w proszku i dokladnie mieszam. Mase wykladam do foremki, na 1-1.5cm grubosci, wygladzam szpatulka i wstawiam do lodowki by zastygla. Zastygnieta czekolade kroje w kwadraty 4x4cm, otulam matcha, grubo, nie zaluje.
Czekoladki nalezy podawac chlodne, tak jak trufle. Przechowywac mozna je kilkanascie dni w szczelnie zamknietym pudelku w lodowce. Jest to definitywnie deser dla tych, ktorzy lubia zielona herbate.

PS. Ostatnie i nie najmniej wazne: dziekuje Tili i Esowi za dom dla babinca, babinca dziewieciu bloggerek, plus chwilka z bloggerem przylepa :-) Oczek juz tu zaczal pisac, wiec poczytajcie, ja tylko moge dodac, ze byl to dla mnie szalony weekend, jestem pod wrazeniem tak ogromnym, ze nie wymysle nic lepszego niz dziekuje, wspaniale bylo Was poznac!

Monday, January 18, 2010

z tamaryndem



świat bez tamaryndu musiałby się obyć bez sosu Worcestershire, sosu HP, nieskończonej liczby chutney'ów, niezliczonych curry z prawie każdego zakątka świata; to właśnie jest wystarczający powód by czcić to wysokie, dające cień drzewo. (...) Dojrzały tamarynd jest na owocowy sposób kwaskowaty...
strona 122, Frances Case, 1001 foods you must try before you die

Tak, tamarynd jest kwaskowaty, dobrze kwaskowaty, kwaskowaty tak, ze owa kwaskowatosc czuje sie kilkanascie minut po jego zjedzeniu. Jesli jednak ktos lubi smak cytryny, szczegolnie kwaskowatosc cytryny i slodycz daktyli oraz aromat dobrych jablek, to czuje ze polubi i tamarynd, polubi niewatpliwie glownie z powodu owej kwaskowatosci!

Nie wiem jakim juz cudem ze 3 lata temu znalazlam na flickr zdjecie chutney'a tamaryndowego, jedno jest pewne, nie kupilam wtedy tamaryndu. Dwa lata pobytu w Jerozolimie odcisnely na mnie jednak pewne pietno: owoce i warzywa najdziwniejsze nawet kupuje teraz bez wiekszego zastanowienia. Gdy wiec zobaczylam kilka dni temu u znajomych strąki tamaryndu, pomyslalam: najwyzszy czas na chutney tamaryndowy z bananami, to musi smakowac dobrze, i pobieglam do orientalnego sklepu po tamaryndowa paste.

Przepis na chutney tamaryndowy z bananami (na podstawie Imli ki meethi chutney wedlug Madhur Jaffrey):
200g pasty z tamartyndu
12 lyzek cukru
plaska lyzeczka soli
2-3 lyzeczki prazonych ziaren kminu
1/4 lyzeczki pieprzyu kajenskiego
2 lyzki zlotych rodzynek
2 dojrzale banany

Paste tamryndowa z grubsza pokroic i zalac poltorej szklanki wrzacej wody. Gdy pasta nieco rozmoknie przetrzec ja dokladnie przez sitko. Do przetartej tamaryndowej pulpy dodac cukier, sol, kmin, pieprz kajenski i namoczone wczesniej rodzynki, jesli wyda sie komus za bardzo gesta, mozna nieco rozcienczyc. Nastepnie zagotowac, a przed samym podaniem dodac pokrojone w kosteczke banany.
Na zdjeciu z chapati i dal'em rowniez wg Madhur Jaffrey - iscie weganska pychota!

PS.1. Poli ogromnie dziekuje za cudne obrazkowe instrukcje odnosnie wspolpracy z bloggerem :*
PS.2. U nas dalej brak slonca, to dwunasty juz dzien! Zlikwidowalismy jednak zaspe z balkonu, dostalismy w zamian wanne brudnej posniegowej wody...

Monday, January 11, 2010

w borówkach, dzika polędwica




znalam kiedys dziewczynke ktorej tata byl mysliwym. Historia niemal jak z Hunter's Lullaby Leonada Cohena (w bardzo luźnym tlumaczeniu): Ojciec znow idzie na polowanie, w ciemny las, nie zabral zony swej, dziecka nie wzial tez...

O ile
dobrze pamietam dziewczynka ta chciala pojsc na takie polowanie. Jak sie potem okazalo nie tyle chciala tego polowania, co slowa uznania od taty. Taka historia malo kuchenna, ale konczy sie zamilowaniem dziewczynki do lasu wszelakiego, do czerni borowek ktore doskonale brudza zęby, do zieleni borowkowych galazek, do ziaren jalowca i drewna jalowca w postaci kuchennych nozy do masla rowniez. Wyleczyla sie z polowan, nigdy chyba na takim nie byla, ale polędwice na sposob lesny, czyli z borowkami i jalowcem pewnie odwazylaby sie przyzadzic?

Lukasz natchnal mnie borowkowo-miesnym polaczeniem przegladajac The Silver Spoon, Mami podsumowala moj borowkowy zachwyt: to moze jeszcze jalowcowe jagodki? Pomyslalam wtedy:
nic nie moze tak dobrze pasowac do dzikiego miesa jak borowki i jalowiec. Wszystko z lasu, ciemnego. I od razu dodam o borowkach: jako ze znaczna czesc mego zycia spedzilam w poludniowo-wschodniej Polsce, to z uporem mowie rowki w miejsce jagód, nazwijmy to chwilowo oryginalnoscia.

 

Przepis na leśna dziką polędwicę w suszonych bórowkach:

750g pol
edwicy z sarniny badz daniela (1 kawalek)
50g suszonych borowek
kilka suszonych ziaren jalowca (opcjonalnie)
250g gestego jogurtu badz kefiru do zabejcowania poledwicy

Poledwice zalewam jogurtem i pozostawiam na 24h
w chlodnym miejscu. Nastepnie wyjmuje z marynaty, oplukuje, osuszam bardzo dokladnie, oczyszczam z wlokien itp. Borowki miele dosc drobno (bledner idealnie zdaje egzamin), jesli uzywamy ziaren jalowca nalezy zmielic je wraz z borowkami. Poledwice obkladam szczelnie zmielonymi borowkami, a w miedzyczasie piekarnik rozgrzewam do 200 st.C. Pieke 15 minut (ow 750g kawalek) by uzyskac wersje na surowo, badz dla tych ktorzy sie boja rozowego miesa, 30 minut na very well done :-)
Proponuje podawac wystudzona,
poproszona szara sola, z kawalkiem chleba na zakwasie grubo posmarowanego maslem, ewentualnie skropiona sokiem z cytryny.


PS. I jesli o chlebie na zakwasie mowa, to pszenno-zytni z prazona maka jaki zaproponowala Tilianara w ramach 57-go wydania Weekendowej Piekarni Ali bedzie idealny, oczywiscie wystarczy do niego samo maslo, ale jak kogos maslo nie zadowala... Chleb jest wspanialy, myslalam ze juz nie bede za bardzo piec nowych pszenno-zytnich (bo mam swoj ideal), a tu prosze, ten z prazona maka bedzie moim kolejnym ulubionym:



Monday, January 04, 2010

precel



przebiegla kilka razy przez Rynek.
Przemknela zaulkiem sw. Tomasza.
Na Brackiej tez ja widzieli.
I na Szewskiej, a jakze, na Rynek najlepiej wchodzic od Szewskiej, koniecznie poprzedziwszy ja Krupnicza.

Przeciez trzeba odwiedzic Loch Camelot, pomyslec o serniku z sosem malinowym i chociazby przez kilka sekund pogapic sie przez okno, w ktorym stoi stolik, na ktorym to kiedys zwyklo sie przesiadywac.
Trzeba odwiedzic Nowa Prowincje, napic sie czekolady, choc czekolada nie jest unikalna, to jedynie tutaj mozna ja wypic siedzac w oslej lawce.
Trzeba odwiedzic Kame, wpasc po babeczke z kremem i wisienka.
Moja lista krakowskiego trzeba jest dluga, moja lista krakowskiego nie warto tez jest dluga, niestety.

Po raz kolejny znalazlam idealne precle... No wlasnie precle? Przeciez w Krakowie obwarzanek nazywa sie preclem, ale co poczac z ta nazwa kiedy od dluzszego juz czasu z obwarzankowego wozka mozna kupic nie tylko te okragle i grubsze z dziurka, ale i ciensze z przeplecionego ciasta?

Zdjecie powyzej prezentuje precel, precel z ciasta obwarzankowego, krakowski, wysmienity, slodkawy, chrupiacy z zewnatrz, a w srodku miekkutki, troszeczke moze gumowy. To ideal
. Planowalam upiec takie precle, pomyslalam jednak ze emigracja jest od tego by czasem tesknic, skonczylo sie na zdjeciu.

Przepis na precle:
Kiosk w przejsciu podziemnym przy Dworcu, pierwszy po lewej: precle idealne - swieze i chrupiace!
Kiosk pod kawiarnia Kama na Szewskiej: precle idealne, obwarzanki znacznie gorsze.

Wszystkim czytelnikom makagigi zycze Dobrego Nowego Roku - idealnego :-)

Monday, December 21, 2009

o lukrze


dobrych Swiat,
lukrowanych
i
pelnych bliskich
B i L

spedzalam kiedys Swieta z babcia ktora piekla pierniczki, lukrowala je tez, ale Swieta tamte nie kojarza mi sie ze szczegolnie lukrowanymi. Druga Babcia piernikow nie piekla, nie robila lukru, nigdy nie byla z nami na Swieta. Teraz bedzie pierwszy raz, pierwszy po kilkudziesiaciu latach.

Wiem, ze w wigilijny ranek ukrece lukier i powiem: Babciu maluj ze mna pierniki, wiem ze Ona na to powie: wnuniu kochana lukruj se sama, rece juz nie te, oczy juz nie te. Bede lukrowac, a Ona bedzie patrzec i liczyc zapewne te pierniczki, tak jak ponoc liczyla dawniej nitki makaronu do rosolu :-)

Moze bedzie tak jak chcialam cale zycie by bylo? Mowia, lepiej pozno niz wcale... Coraz czesciej czuje ze czas ucieka, coraz bardziej to czuje, boje sie ze moze go byc coraz mniej, ze mozemy nie miec okazji... Polukrujmy sobie Swieta poki czas, niech bedzie slodko i dobrze po prostu!

Przepis na lukier do pierniczkow, taki lukier co odpowiednio polukruje Swieta:
1 srednie bialko
200g cukru pudru
1 lyzka soku z cytryny

Cukier przesiac kilkukrotnie (ze 2-3 razy) przez geste sitko. Wymieszac z bialkiem i sokiem z cytryny, a nastepnie:
- ukrecac przy pomocy drewnianej palki (dobre 10 minut)
- ubic przy pomocy miksera, okolo 2 minut
Wykonac probe lukru - cienka nitka ktora pomalujemy piernik nie powinna sie rozlewac. Wtedy juz mozemy malowac pierniki, badz to przy uzyciu pedzelka (moze byc i z sobolego wlosia:), badz worka cukierniczego zaopatrzonego w koncowke 1mm. Lukru nie zalujmy, nie w tym roku!

Monday, December 14, 2009

speculaas


jakos w polowie wrzesnia Ala napisala mi o swoich foremkowych poszukiwaniach, stwierdziala, ze procz pewnej czeskiej foremki podoba sie Jej jeszcze holenderski wiatrak na speculaas, ktory widziala rok temu u Agnieszki. Ozyly wtedy i moje zarzucone dawno temu plany i powiedzialam: Alu, my jakos te foremki zdobedziemy!

Znalezienie sklepu ktory sprzedaje formy na speculaas i zechce je dodatkowo wyslac do Srodkowej Europy zajelo chwilke (kilka dni znaczy sie), ale przetarlam szlak. Na stronie Dille & Kamille Zwolle znalazlam zdjecie form, postanowilam zaryzykowac i napisac czy przypadkiem foremek tych nie sprzedaja. Szalenie mila pani Heleen stwierdzila, ze owszem sprzedaja i ze z wielka przyjemnoscia wysle foremki (nie spytala jednoczesnie, po co komu w Pradze 5 zestawow foremek na holenderskie speculaas ;-).

Foremki rozeslalam czterem szalonym foremko-maniaczkom i wiem, ze z sukcesem zostaly uzyte. Tych ktorzy foremek nie maja, chcialam pocieszyc, ze nie tyle te formy sa swietne, co raczej swietny jest ponizszy przepis na holenderskie pierniki z dodatkiem migdalow. Kilka lat temu zarzucilam plan pieczenia speculaas, bo nie mialam odpowiedniej foremki. A ja jestem prefekcjonistka, co tu duzo mowic. Wtedy przepisu nie wyprobowalam. Dzisiaj na szczescie juz wiem, ze z ciasta na speculaas wychodza tez doskonale piernikowe serduszka, ponizsze pierniczkowe ciasto na speculaas, to ewidentnie przeboj.


Przepis na speculaas (wersja 2011):

250g maki  

pol lyzeczki mielonej kawy 
pol lyzeczki bialego pieprzu  
skorka starta z calej cytryny  
100g masla  
125g cukru "light brown sugar
1 male jajko  
50g mielonych orzechow pekan


Make wymieszac z przyprawami. Maslo utrzec z cukrem, wetrzec jajko, skorke z cytryny, na koncu orzechy. Do maslanej masy dodawac porcjami przyprawiona make, ciasto uformowac w kule i schowac na dzien badz dluzej w chlodne miejsce (lodowka). Nastepnie formowac przy pomocy drewnianych foremek speculaas. Piec 25 minut w temperaturze 150st.C, po 10 minutach temperature zmniejszyc na 125st.C. Korzenne!


Przepis na speculaas (za Konemman, Kuchnie Europy, z malymi modyfikacjami):

250g maki
1/2 lyzeczki proszku do pieczenia
po pol lyzeczki: cynamonu, gozdzikow, kardamonu, galki, imbiru, mielonej kawy i bialego pieprzu
100g masla
125g cukru demerara
1 jajko
skorka starta z calej cytryny
50g mielonych migdalow

Make wymieszac z proszkiem, przyprawami. Maslo utrzec z cukrem, wetrzec jajko, skorke z cytryny, na koncu migdaly. Do maslanej masy dodawac porcjami przyprawiona make, ciasto uformowac w kule i schowac na dzien badz dluzej w chlodnym miejscu. Nastepnie formowac, badz wykrawac pierniki, piec 30 minut w 150st (lub 45 minut w 125 stopniach).




Monday, December 07, 2009

basler brunsli


Na kirschwasser polowalam od dluzszego czasu, w Izraelu oczywiscie nie ma szans go nabyc, mozna nabyc jakies inne tzw. wisniowe brandy, ale to nie to samo. Jak ostatnio to dosadnie ujela An-na, tez nie uznaje kompromisow - jesli przepis stanowi, ze nalezy dodac kirsch, to ma byc
kirsch. Niewazne, ze prawie nie-do-zdobycia, ze niemal snil mi sie po nocach. Po dosc dlugim czasie staran, po proszeniu kilku osob o przywiezienie go, uparlam sie i przy okazji lotu na drugi kraniec swiata wreszczie zdobylam ow kirsch, dokladnie kirschwasser firmy Schwarzwälder. Moglabym powiedziec, ze szwajcarski bylby lepszy, ale ten niemiecki ma piekna butelke w zwierzatka, wiec mowie sobie stop ;-)

Kirsch bowiem jest sekretnym skladnikiem szwajcarskich bozonarodzeniowych ciasteczek basler brunsli (brązowe ciasteczka z Bazylei w wolnym tlumaczeniu). Przepisow na owe ciasteczka jest conajmniej kilka, na pewno powinny zawierac mielone migdaly, czekolade i ow kirsch, ktory jest po prostu wisniowa wodka i sam w sobie nie jest dla mnie jakims cudem nieziemskim, ale dodany do ciasteczek znacznie zyskuje na smaku.

Basler brunsli odkrylam dzieki Kuidaore, zauroczyly mnie swa cisteczkowa forma, krysztalkami cukru, ktore je oblepialy. Od poczatku mialam wrazenie, ze basler brunsli najpiekniej prezentuja sie w wersji krzyzyk i serduszko, czy ksztalt ma smak - wydaje mi sie ze tak ;-)
Gdy znalazlam przepis, a w nim kirsch, wiedzialam ze nie musza byc nawet dobre, a upieke je na 100%. Upieklam kilka razy - sa wysmienite, przynajmniej w moim mniemaniu, no dobrze i tych ktorzy je zezarli tez!

Przepis na basler brunsli (luzno na podstawie przepisu z about.ch):
125g cukru
200g migdalow
1/3 lyzeczki cynamonu
9 utluczonych gozdzikow
2 lyzki "z kopka" ciemnego kakao
1 lyzka maki
1 bialko sredniej wielkosci
100g czarnej gorzkiej czekolady
3-4 lyzki prawdziwego kirschu

Cukier wymieszalam z migdalami, cynamonem, gozdzikami, kakao, maka. Dodalam bialko i stopiona w kapieli wodnej czekolade, kirsch, dobrze wymieszalam, na gladka, malo lepiaca sie mase. Jesli masa nie chce sie lepic badz kruszy sie za bardzo, nalezy dodac dodatkowa lyzke kirschu (ewentualnie miodu). Nastepnie ciasto walkowalam na grubosc 7-10mm, wykrawalam cisteczka, ktorych brzegi obtaczalam w cukrze krysztale. Ukladalam na blasze wylozonej papierem do pieczenia i tak pozostawilam na kilka godzin. Nastepnie pieklam ciasteczka 4-6 minut w T=220st.

Przygotowywalam basler brunsli na kilka sposobow, z wersja dwu-bialkowa, wersja kompletnie weganska (czyli bez bialek, za to z odrobina miodu). Ostatecznie wersja ktora zamieszczam powyzej, ulubiona, nie kruszy sie, a kirschowej nuty jest w ciasteczkach w sam raz.

PS. Dziekuje Antoniemu za urocze, chlewikowe polecenie :-)