Monday, March 22, 2010

choreg


pamietam dobrze kiedy po raz pierwszy dowiedzialm sie o istnieniu pestesk wisni wonnej, ktore na Bliskim Wschodzie zwa sie mahlab (to owe male pestki na drugim zdjeciu). W ksiazce Janny Gur "The Book of New Israeli Food: A Culinary Journey" zanalazlam przepis ciastka makroud wg. panstwa Safadi, tajemnym skladnikiem ciasteczek byl ow mahlab. Od tamtej pory z wielka ciekawoscia wyprobowuje kazdy przepis zawierajacy mahlab, wsrod nich wlasnie ciasteczka makroud, foremkowe ma'amoul, nawet pokusilam sie o wlasna bloskowschodnia wersje amaretti czyli amaretti z mahlab'em.

Na blogu Bureka Boy trafilam na (ponoc) armenskie buleczki choreg. Zaciekawily mnie swa forma i oczywiscie dodatkiem mahlab'u. Planowalam i planowalm, i oczywiscie nie moglam sie za nie zabrac, zapytalam Tatter, ktora tez jest fanka Bureka Bay, czy nie ma ochoty na owe buleczki - miala! Namowila na wspolne pieczenie tez Ele i Pole, choc Ela piekla inne bulki, a Pola upiecze chorek nie wiadomo kiedy :-)

Pieklysmy rozmawiajac o cyjanowodorze, ktorym to straszyly nas babcie mowiac: nie jedz pestek z wisni, to cyjanki! Aromat gorzkim migdalom, morelowym czy jablkowym pestkom, jak i owym pestkom wisni wonnej (czyli mahlab'owi) nadaje amigdalina, ktora po spozyciu rozklada sie na cukier, benzaldehyd i cyjanowodor.
Charakterystyczny aromat gorzkich migdalow pochodzi wlasnie od benzaldehydu i cynjanowodoru. Najwiecej amigdaliny zawieraja, a wiec jednoczesnie najwiekszym zrodlem cyjanowodoru sposrod wszystkich Prunus sa, gorzkie migdaly. Dawka smiertelna dla doroslego czlowieka to ok. 50 sztuk gorzkich migdalow (ciekawe kto jest wstanei zniesc gorycz i zjesc wiecej niz trzy gorzkie migdaly - mechanizmy obronne, aha!). Pestki wisni zawieraja amigdaliny znacznie mniej, nie namawiam nikogo do spozywania mahlabu garsciami, natomiast lyzeczka zmielonego mahlab'u dodaje wypiekom niesamowitego aromatu.

Przepis na choreg, za Bureka Boy:

1 lyzeczka suszonych drozdzy (dalam 2 lyzeczki swiezych)
2 lyzki wody
4 lyzki stopionego masla lub margaryny
4 lyzki dowolnego mleka
1 duze jajko
3 lyzki cukru (dalam 4)
2 lyzki wody z kwiatu pomaranczy
1 i 1/2 szklanki maki
1 lyzeczka mahlab'u
1/2 lyzeczki proszku do pieczenia
1/4 lyzeczki soli
zoltko+lyzka wody na glazure, ziarna sezamu, czarnuszki do posypania

Drozdze wymieszac z woda i pozostawic na 10 minut. Roztopione maslo wymieszac z cukrem i mlekiem, dodac jajko, wode pomaranczowa, wymieszac z drozdzowa masa. W osobnym naczyniu wymieszac make z drobno utartymi ziarnami mahlab'u, proszkiem do pieczenia i sola. Do drozdzowej masy dodac polowe masy macznej, wiemieszac dokladnie, po czym dodac reszte. Ciasto dobrze wyrobic (najlepiej technika 100 uderzen Poli:). Wyrobione ciasto wlozyc do natluszczonej miski, pozostawic w cieplym miejscu na 1.5h do wyrosniecia. Nastepnie uformowac buleczki (Bureka Boy poleca 7, ja zrobilam 8), lekko splaszczyc, w srodku kciukiem zrobic dziurke (jak tutaj), ukladac na blasze, pozostawic do wyrosniecia (min. 30 minut). Nestepnie posmarowac zoltkiem wymieszanym z woda, posypac sezamem, czarnuszka. Piec na zloto (20 minut) w temp. 180st.C.

Aromatyczny od mahlab'u choreg polecam z kawa po turecku (gotowana z cukrem i kardamonem).


PS. Czy ktos z Was wie kto jest autorem ponizszego wierszyka, czy ktos go zna:
piękna pogoda, więc na podwórze

wyszły zwierzęta małe i duże
wpierw idzie krowa, a za nią ciele
ciele narazie mówi niewiele (...)
wypluj snieg synku, sniegu sie nie je!
Zapamietany z jakiejs ksiazki (bodajze do jezyka polskiego) z lat 50-tych. Niestety zaginela, a w pamieci zostaly te fragmenty... Ale wiosna nadejszla!

36 comments:

Ewelina Majdak said...

Upiecze upiecze Pola zabiegana, Pola obiecuje!
Basiu tu masz więcej wierszyka: http://forum.gazeta.pl/forum/w,151,107168680,107168680,Kto_zna_ten_wierszyk_.html
:)
Jak ja lubię Twoje zdjęcia!

:*

buruuberii said...

Polcia, a kiedy, a kiedy? A wierszyka ciag dalszy to znalazlam (google rlz;) ale skad to jest Ty mi powiedz? :-)

Unknown said...

Piękne bułeczki (wypróbuję na pewno) a co do szkodliwości pestek i tym podobnych. Ja jem jabłka w całości, zostawiam tylko ogonek. Jod cenny posiadaja, który tylko nad morzem podobno możemy zdobywać a tu masz. Nie mówie już o obieraniu tychże jabłek. pozdrawiam
p.s. minimalizm zdjęciowy za 100 punktów.

Magdalena said...

hej
po pierwsze, zdjecie bardzo szachowe - piekne;
po drugie, research nt wierszyka zrobilam, ale nic nie znalazlam,
po trzecie,dopiero teraz dowiedzialam sie o tym mahlabie - dzieki tobie,
po czwarte, juz dawno chyba powinnan cierpiec z powodu przedawkowania gorzkich migdalow,
po piate, krotko ujmujac, bardzo ciekawy post, z ktorego dowiedzialam sie znowu czegos nowego!
po szoste, ide spac, gdyz niewygdnie klikac mi na lezaco.
donranoc!

Patrycja said...

Basiu, zdjęcia przepiękne! Jak obraz.
I przypomniałam sobie, że mam ten mahlab od Ciebie, gdzieś mi się rzucił w oczy przy porządkowaniu przypraw (chyba, że coś pomyliłam)
Bardzo mi się podobają te bułeczki, jak pożegnam gościa po weekendzie, pewnie się na nie skuszę:)

Uściski!

gwiazdka.w.kuchni said...

cudne zdjęcia Basiu. i ten mahlbe taki intrygujący...

Ewelina Majdak said...

Basiu Kochana zielonego pojęcia nie mam, a wujek google nie chce podpowiedzieć :D

grazyna said...

Basiu, wpis bardzo ciekawy, nabrałam ochoty na orientalne smaki. Bułeczki jak z obrazka. Niestety, ja nie znam tego wierszyka w ogóle, ale podoba mi się :)

lo said...

Zaciekawiłaś i zaintrygowałaś mnie tym mahlabem. Teraz będę szukać, pragnąć, pożądać. Chyba nigdy nie zaznam spokoju w kwestii składników kulinarnych. Zawsze pojawia się coś nowego. Ledwo otrząsnęłam się z emocji po knedlu, a teraz od początku. Nawet nie spytam się Ciebie, czym to można zastąpić, bo to nie o to chodzi. Pozdrawiam serdecznie.

Gospodarna narzeczona said...

O a wczoraj zasnęłam i nie zajrzałam do Basi. Te pestki mnie bardzo zainteresowały. Gdzie takie pestki?

An-na said...

Co za światy - choreg, mahlab...! Gorzkie te bułeczki?

Wierszyk nie mówi mi nic!

kasiac said...

Bułeczki i ja upiekę, tylko nie wiem kiedy. Mahlab od Ciebie leży grzecznie i czeka na swoją kolej. Słyszałam w dzieciństwie o szkodliwości gorzkich migdałów, później sama spróbowałam i faktycznie były gorzkie, nie tylko z nazwy:)
Wierszyka nigdy nie słyszałam, a szkoda, bo jest z "charakterem".

buruuberii said...

Bareya, :-) i to sie nazywa zdrowe podejscie do sprawy! Ja ponoc czasem watpie w istnienie bakterii, pewnie do czasu az sie zatruje...

Magda, och to przepraszam ze tak pozno! Strasznie mnie ciekawia te nieznane, zakazane rzeczy :)

Patrycja, bo wlasnie z mysla o tych rozeslanych ziarenkach tez ten wpis, naparwde polecam, choc makroud tez niczego sobie!

Gwiazdka, dziekuje - intrygujacy, a przez to chetniej sie siegnelo po niego, nie? :)

Pola, no sie google nie spisal. Wieryszyk to byl w jakiejs czytance mojego taty, ale chyba ja babcia spalila, no w kazdym badz razie si enie da znalezc...

Grazynka, jesli tylko masz ochote na orientalne buleczki, to to najlepze jakie jadlam!

Lu, az boje sie ze Cie zamecze :) Wiesz, ja pestki mam z zapasow, ale tez sa w orientalnym sklepiku tutaj, z checia wysle, jesli chcesz napisz @! Gorycz moznaby zatapic migdalami ale wisniowy smak ciezko...

Gospodarna, moze w Samirze? A jak nie to kiedys wysle jesli potrzeba zajdzie :)

An-na, one nie sa gorzkie wcale! Maja jedynie aromat wiesz czego - wisniowej kory, czeremchowy taki tez troszke, ale w smaku sa buleczkowe :) Jestem zalamana z tym wierszykiem, to chyba jakas poludniowa czytanka...

Kasiac, z wierszykiem to pech, myslalam ze ktos sie znajdzie, od lat mnei to meczy :) Mahlab Kasiu no trzeba wyprobowac...

Unknown said...

ide szukac mahlabu (jak to sie odmenia?!?) I buleczki, to one do mnie szepca... ;)
Basku, zdjecia cudne!
Wpis wpanialy!

ehhhh :)

majka said...

Interesujacy wpis. Wszystko brzmi tak egzotycznie jak z basni "Tysiaca i jednej nocy"... :))

Piekne zdjecia.

ptasia said...

Basia, czyli mówisz, że nie muszę się tak spieszyć z odcedzaniem wisienek z nalewki ;)? Joanne Harris wspominała nalewkę-pestkówkę swojej babci czy cioci, która nigdy ich nie odławiała, "bo im starsze, tym lepsze". Im starsze szło tu nie w miesiące czy lata, tylko dekady. Przyznaję, że czytając to lekko osłupiałam - ale może jednak...?
Co do jedzenia pestek jabłek, zostawiając tylko ogonek: M tak je.

Monika said...

Jak tu dziś naukowo u Ciebie - bardzo ciekawe to co piszesz :-)) Mnie też straszyli - kwasem pruskim w pestkach czereśni, aż sprawdziłam i wujek google twierdzi, że to to samo ;) Z tymi "truciznami" to pewnie to tak jest - pestki wiśni, cynamon, zwęglona skórka na ziemniakach z ogniska - jakby to jeść wiadrami codziennie to by rzeczywiście poszkodziło, ale raz na jakiś czas? A zazwyczaj to mówię - 'smaczne rzeczy trujące? nieee..' :D
A same bułeczki - strasznie mi się podoba pomysł na aromatyczne dodatki do ciasta drożdżowego :) z mahlabem nie zrobię bo nie mam, ale pewnie się skuszę coś pachnącego dorzucić do następnej drożdżówki :-)))
I zdjęcia - Basia, no cudo jak zawsze - nic dodać do tych zdjęć, nic ująć - przejrzystość, umiar, wszystko na swoim miejscu :-)
Znów się rozgadałam :D
uściski :*

Bea said...

Basiu, nader ciekawy wpis! Bede musiala popytac w sklepach z przyprawami ;)
I zdjecia oczywiscie jak zwykle mnie oczarowaly :)

Milego dnia zycze!

I pozdrawiam serdecznie :)

Anonymous said...

Czy taki mahlab, Basiu, to można gdzieś zdobyć? Bo choć dość często bywam w sklepie z orientalną żywnością, to z tym specjałem jeszcze się nie spotkałam...

A bułeczki (ciasteczka?) świetne. Pewnie się skuszę. Tylko ów tajemny składnik...

Swoją drogą - nie będę oryginalna, chwaląc zdjęciowy minimalizm. Wspaniałe.

Pozdrawiam!

buruuberii said...

Anoushka, dzieki! Jakbys nie znalazla, to wiesz gdzie jestem :-)

Majka, a tak czasem wyjdzie...

Ptasia, sprawdzielam gdzie sie dalo, zaraz sobie jeszcze dociagne jakis artykul, ale mysle ze trzebaby zjesc kilo wisniowych pestek by sie porzadnie zatruc. Czasto dodaje sie kilkanascie na aromat i to jest bezpieczne, choc pewnei latwiej sprobowac lyczek takiej starej nalewki, by miec pewnosc. natomist napewno sie te "cyjanki" tam nie namnoza :-))

Monika, rety tak gadac to mozesz wiecej! Sluchaj, pestki moge slac, jesli chcesz. Strasznie mi sie podoba Twoje podejscie - mozna tylko z umiarem, to chcialam przekazac, tak w skrocie. A zdjecie jak zwykle na minimum obliczone :D

Bea, popatrz i ja Ci ich nie wyslalam, no gratuluje sobie... :*

Zay, dziekuje. Moj mam z Izraela, ale w Pradze jest o dziwo w orientalnym sklepie, ale jestem tez tym faktem zaskoczona :) Gdyby cos napisz @, moge wsadzic w koperte, mam w tym doswiadczenie.

margot said...

Alcia też z chęcią upiecze , nie wie jeszcze kiedy ale upiecze , bo ma wszystko do pieczenia to co ma nie piec , jak takie śliczne zdjęcia Basia pokazuje na pokuszenie

Lula Lu said...

Za mahlabem już się od jakiegoś czasu rozglądam. Widziałam w Samirze mahlab, jako gotowy sproszkowany napój, tak samo jak shalab.

Apetytu mi narobiłaś ogromnego!

lo said...

Basiu, wysłałam Ci @ i teraz siedzę i myślę. Tak się dzieje, jak ktoś zawróci w głowie cudeńkami i wychodzi jeszcze z urokliwymi propozycjami.

Czyprak Antoni said...

No właśnie, śniegu się nie je, śnieg się pije.
Z tymi szkodliwościami to jest tak, że mówią, że to szkodliwe, tego nie jedz, tamto zostaw. To tuczy, tamto skraca życie. A ja mam tak, że na coś umrzeć muszę, nie? Jak mam żyć pińcet lat o sałacie (a nie, sałata ołów gromadzi), to ja już wolę trzysta na dobrym wikcie ;)
Co do wpisu, jestem bezradny, bo tak tu elegancko, światowo, a jeszcze tak pięknie, że se tu siedzę i tylko "bą bą bą" przychodzi mi do głowy. Ooo, za wysokie to progi na moje gumiaki :D

buruuberii said...

Ala, te zdjecia to dla Ciebie, zeby Cie dlugo namawiac nie bylo trzeba!

La Lalu, jak juz wspomnialam wczesnie, moge go podeslac, jesli tylko chcesz napisz @, a ja zajme sie reszta :) poza Samira to chyba ciezko...

Lu, mam troszke wyrzuty sumienia, ze zamiast pisac o normalnych rzeczach tak kusze, ale mahlab zapakuje, slowo sie rzeklo :-)

Antoni, ach Ty to wychwyciles z wierszyka wlasciwy kawalek! A z szkodliwoscia, to dobrze Cie rozumie, wszystko co dobre szkodzi, wiec bedziem zyc dlugo i nieszczesliwie - jakos tego nie kupuje :D Juz sie nie bede popisywac, siede w Czechach nad knedlem, a mi sie zdaje zem obierzyswiat...

Czyprak Antoni said...

A może nie? ;) Światowa dziewczyna, światowe życie... Ech...

peggykombinera said...

Droga B.!
zdjęcia wspaniałe! co ja mówię?!?!?!?!
G-E-N-I-A-L-N-E

:)

a bułeczki?! - cudne!
wiele dzisiaj się "naumiałam".

i tak myślę cały czas o Twojej propozycji prażynkowej, ale nie dam rady. nie teraz... ale może jakoś niedługo, co?
:)

asieja said...

Twoje opowieści są zawsze takie magiczne
niezwykłe
pełne smaków i aromatów
dzięki Tobie dowiaduję się wielu rzeczy, których inaczej pewnie nigdy bym nie poznała
dzisiaj też

uwielbiam

Gosia said...

Pierwszy raz w życiu słyszę o pestkach wiśni wonnej, to samo z choreg.. Dziękuję:)
Dzięki Tobie moja wiedza o jedzeniu się poszerza:))

Bułeczki wyglądają baardzo apetycznie. Bardzo. Jestem ogromnie ciekawa ich smaku.

Gosia Oczko said...

Dzisiaj już piątek, a ja jestem w tyle za minionym poniedziałkiem. Takie spóźnienie! - to się przecież nie godzi ;)))

Buruś, Moja Miła - zdjęcia c-u-d-o-w-n-e! :)

ściskam!

buruuberii said...

Antoni, oj chyba jednak czasem tak :)

Asiejka, to bardzo sie ciesze!

Peggy aka Karol droga :**

Gosiu, jesli masz ochote, to daj znac, mam jeszcze jedno opakownie 50g na zbyciu :-)

Oczko, och dzieki, wiesz co sie odwlecze, to... :)

Czyprak Antoni said...

No i dobrze, tak ma być. Wpadnij na kielicha, bo dziewczynom smutno bez Ciebie.

viridianka said...

i znowu nowość dla mnie, oj Basiu zadziwiasz z każdym nowym postem :) lubię Twoją egzotyczność hi hi ;)

Waniliowa Chmurka said...

Niestety nie znam autora tego wierszyka, ale bardzo pouczający.
Od tych cyjano blebleble..
już mi sie w głowie pokręciło.
Aczkolwiek ciastka na mnie robią wrażenie:)
Miłej nocy, Basiu.

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

180 stopni i nie zostałam poinformowana? ;)))

Buły śliczne! A ja jutro idę rozejrzeć się za mąką, mam nadzieję, ze uda mi się ją znaleźć...

PS u nas leje. Jak na weekend przystało...

Agata Chmielewska (Kurczak) said...

i te ziarenka mają taki migdałowy aromat?