Sunday, April 27, 2008

gzik


nie wiedziec czemu moja znajomosc kuchni poznanskiej ograniczala sie do niedawna jedynie do pojecia pyry, a tu zupelnym oczywiscie przypadkiem odkrylam gzik wielkopolski nieortodoksyjny i tak moja wiedza na temat kuchni z Poznania rodem urosla do slow, uwaga, dwoch! W takich momentach nie moge za bardzo zrozumiec dlaczego nie potrafimy promowac potraw regionalnych? I jak juz sie tak zastanawiam i przypomne sobie chociazby braci Czechow z ich fenomenalna znajomoscia ichniejszej kuchni, to dochodze do wniosku, ze w ogole nie umiemy sie docenic ... Ale zeby minusy nie przyslonily nam plusow: o mojej ulubionej babie ziemniaczanej dowiedzialam sie dzieki Kajakom, wiec moze czas by splynac Warta...

Wrocmy jednak do gzika (w wersji ortodoksyjnej mialby sie skladac z twarozku ze smietana i szczypiorkiem) a przepis ktory zdominowal ostatnio nasze sniadania, laczy w sobie to co w wiosnie lubie: rzodkiewke, mloda cebulke i koperek (czasem dorzuce jeszcze pietruszki, czy miety, tej drugiej na wspomnienie Beskidu Niskiego). Waldek oczywiscie, by powiedzial, ze sa to sniadania z serii "dwie rzodkiewki i cebulka", a ja w obronie swej dodam, ze gziku zjadamy dosc pokazne ilosci :-)

3 comments:

iedynak said...

To ja tylko powiem, ze taki wlasnie gziczek to jedno z moich ulubionych dan sniadaniowych (i to niekoniecznie w piatki) :)

walduus said...

Powiem tak Wasze śniadania są wyjątkowe :-D i chyba wiesz co mam na myśli :) Pozdrawiam

buruuberii said...

walduus... no nie wiem czy do konca rozumiem, ale zaryzykuje: Prage masz na mysli? :-)