Monday, December 20, 2010

rodzynkowe gwiazdki


gwiazdki, tej jednej, jedynej
gwiazdki ktora marzenia spelnia;
by Nowy Rok byl lepszy!

B i L

rok temu chcialam polukrowac sobie Swieta, pisalam o Babci i lukrowaniu, niby taka juz duza ze mnie wnuczka, a dalej chce cos zmieniac, o cos chce walczyc.

Czesto odnosze wrazenie, ze w tym calym wypieku ciastek, lukrowaniu piernikow celowo gubi sie fakt, ze tak naprawde dla wielu okoloswiateczny i swiateczny czas wcale nie sa taka jedna wielka radocha. Czesto latwiej poswiecic sie przygotowaniom, czasem latwiej zmienic jadlospis niz gosci :) Ale sa gwiazdki!
 
Rodzynkowe gwiazdki to jeden z rodzaji czeskich swiatecznych ciasteczek, dla mnie zaraz po, a czasem nawet obok vanilkových rohlíčků. Ivka, od ktorej czerpie wiekszosc mojej kuchennej czeskiej wiedzy i przepisow, ubolewa ze nieczesto sie rodzynkowe ciasteczka w Czechach piecze, niewielu je zna. A gwiazdki owe sa wyjatkowe, jedyne.


Przepis na rodzynkowe gwiazdki (oryginal Ivki rozinkové hvězdičky):

100g mielonych rodzynek (najlepiej ciemnych)
200g mielonych orzechow
150g cukru pudru
1 male jajko
skorka otarta z 1 duzej cytryny

3 mielone gozdziki (może byc i 7szt)
50g maki


lukier: 100g cukru pudru i sok z 1/2 cytryny

Mielone rodzynki (blender doskonale sie sprawdza) mieszam z jajkiem, cukrem pudrem, dodaje mielone gozdziki, skorke otarta z cytryny. Do powstalej masy dodaje stopniowo mielone orzechy wymieszane z maka (wloskie czy pekany sa w tych cisteczkach wysmienite!) i mieszam dokladnie. 
Ciasto walkuje na stolicy dobrze posypanej maka na okolo 4-5mm grubosci, wykrawam gwiazdki, pieke w 175st.C az leciutko sie zrumienia (około 7 minut).
Gdy ciasteczka odrobine przestygna maluje je dokladnie lukrem z soku z cytryny i cukru pudru (lukier powinien byc bardzo wodnisty, struktura ciasteczek powinna spod lukru lekko przeswitywac).
Rodzynkowe, lekko cytrynowe, delikatne.


PS. Dobrych!

Monday, December 13, 2010

pierniczki 2010


 
pisalam jut tutaj kiedys, ze bez pierniczkow nie ma dla mnie zimy, ze bez ich zapachu jest chlodniejsza. Im dluzej o pierniczkach mysle, tym bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, ze zima bez pachnacych pierniczkow jest ze dwa razy chlodniej, a wieczory bez lukrowania pierniczkow sa z piec razy dluzsze :-)

Od lat pieke pierniczki z przepisu mojej Mamy. Pierniczki z karmelem, miodem, a szczegolnie z duza szczypta samodzielnie dobranych przypraw - to jest dla mnie zupelnie inny wymiar pierniczkow (jestem zadeklarowanym wrogiem gotowych mieszanek piernikowych). Z roku na rok zmieniam troche przyprawy, dodaje kawe, duzo swiezo mielonego czarnego pieprzu, duzo cytrynowej skorki, warto eksperymentowac by znalezc swoj smak.

Lukrowanie piernikow to zas inna bajka. Pamietam gdy moja babcia lukrowala pierniczki przy uzyciu noza, nielada sztuka! Mama zdobila je nieczesto, wykrecajac sie stwierdzeniem: nikt tego tak nie zrobi jak ty Basiu, wiec jak nikt nie zrobi to lukrowalam. Lubie tylko pomalowac pierniczki dokladnie lukrem, ale odkad 5 lat temu zobaczylam delikatne czeskie zdobienia (ktore ostatnio kroluja i u nas conajmniej 2 lat kroluja i w Polsce), stwierdzialam ze polukruje wreszcie pierniczki metoda "biale na bialym", nieskromnie powiem ze z lukrowanego motywu sniezynki jestem okropnie dumna :D

Dzisiaj polecam moje pierniczki, bez zbednych dodatkow, z miodem, wodka, bez jajek, bez masla. Pierniczki ktore pieknie wyrastaja, nie pekaja, nie zmieniaja ksztaltu w trakcie pieczenia. Szczegolnei polecam dodatek sporej ilosci swiezo mielonej kawy, skorki cytrynowej, pieprzu czarnego, kardamonu i gozdzikow. Dla mnie to pierniczki idealne. 


Przepis na moje pierniczki (na podstawie pierniczkow mojej Mamy, ale bez jajek i masla):

500g maki
200g cukru
125g miodu
50g lagodnej oliwy
25g wodki
plaska lyzeczka sody oczyszczonej
2 plaskie lyzki mielonej kawy (10g)
plaska lyzeczka pieprzu (21 ziarenek)
skorka otarta z jednej sparzonej cytryny


opcjonalnie po 1/4 lyzeczki: ziela angielskiego, gozdzikow, cynamonu, imbiru, kardamonu, galki muszkatolowej, wanilii

Z 50g cukru cukru uprazyc karmel i gdy jest jeszcze wrzacy zalac go 100ml zimnej wody (uwaga, woda natychmiast wrze i rozpryskuje sie!), nastepnie dodac miod, oliwe, wodke i pozostaly cukier. Mąke wymieszac z przyprawami, kawa, soda i wsypywac stopniowo do nieco przestudzonej masy z karmelem. Zagniesc dokladnie ciasto (powinno byc miekkie, ale nie klejace sie) i wlozyc do lodowki na conajmniej 24 godziny. Wycinac pierniczki (u mnie glownie serca) i piec w 175st.C okolo 10 minut. Polukrowac, odlozyc na kilka dni by nawilgly. Dla mnie idealne.


PS. Dzisiejszy wpis dedykuje Adze B. (ktora slawi pierniczki w Finlandii) i Mamie oczywiscie, a do tego Agacie za Finlandie ale troszke inna :)

Monday, December 06, 2010

latkes


dla wiekszosci z moich zarowno niewierzacych jak i wierzacych zydowskich znajomych Hanukkah (czyli Swieto Swiatel) rowna sie sufganiyot, hanukkiyah i placki ziemniaczane. I o ile nikt z nich paczkow (czyli hebr. סופגניות - sufganiyot) nie smazy, malo kto zapala swieczki na dziewiecioramiennym hanukkowym swieczniku (hanukkiyah), to niemal kazdy kogo korzenie wywodza sie z Europy Srodkowej usmazy na swieto Hanukkah ziemniaczane placki na duzej ilosci oliwy badz dobrego oleju.

Latkes (z jidisz: לאַטקעס; a moja ulubiona rosyjska wymowa brzmi: latkjes) to nic innego niz ziemniaczane placki, ktore przygotowuje sie z okazji wspomnianego swieta Hanukkah. Latkes w wersji podstawowej skladaja sie z ziemniakow, jajek, maki lub bulki tartej, czsto dodaje sie tarta cebule badz czosnek. Popularne sa wersje wielowarzywne latkes z dodatkiem marchewki, cukinii, dynii, batatow czy papryki. Latkes podaje sie z sosem jablkowym (brzmi mi to wyraznie jak tradycja niemiecka) badz z kwasna smietana. Sa to niby takie zwykle placki, a jednak wyjatkowe.

Niedziela zaczela sie leniwie, wiedzialam ze nie mam sie gdzie spieszyc (chyba, ze do czytania Millenium Larssona; sama sie sobie dziwie ze wzielam do reki to opasle tomisko, oczywiscie wessalo mnie na maksa:).
Latkes
milalam smazyc z Alcia i Polcia dopiero wczesnym popoludniem. Gdy zabieralam sie do smazenia plackow, te u Ali byly juz zjedzone, a gdy my konczylismy smazyc, Polcia dopiero zaczynala obierac ziemniaki. Pola, Alcia - z Wami to jest zabawa :) L
atkes wyszly smakowite, wrazenia ponizej.

Przepis na aszkenazyjskie ziemniaczane
latkes (za Janna Gur "The book of new Israeli food"):
5 ziemniakow
2 cebule
1 marchewka
3 jajka
3 lyzki bulki tartej
sol
pieprz czarny swiezo mielony
szczypta galki muszkatolowej (calkiem duza nie zaszkodzi)
olej do smazenia
Ziemniaki zetrzec na tarce o srednich oczkach (a jeszcze lepiej w robocie/blenderze o srednich oczkach, wtedy placki maja piekne "nitki")", bardzo dobrze odcisnac, dodac utarte cebule i marchewke (rowniez odcisniete), jajka, bulke tarta, przyprawy, wymieszac. Sredniej wielkosci placki smazyc na rumiano (smazylam na oleju slonecznikowym z dodatkiem lagodnej oliwy). Nastepnie odsaczyc z tluszczu na reczniku papierowym. Latkes podaje z gestym jogurtem i suszona mieta.

I na koniec wrazenia:
Alcia: jasny gwint (...) wysz
ły pyszne!
Polcia: placki są pyszne! Polowek zjadł 7 :) ja 4 :D
Lukasz (ktory zjadl plackow chyba z 10): one maja ujemna wartosc odzywcza :)
Basia: trzeba bedzie znow zrobic latkes na koniec Hanukkah!

Monday, November 29, 2010

piernik Neli



w
iele zrodel podaje, ze piernik na terenie Polski wypiekano juz w XIV wieku, nazawa piernik zas pochodzi od slowa pierny, czyli ostry, mocno przyprawiony pieprzem. Piotr Adamczewski wspomnial niedawno w swym felietonie dotyczacym piernika pewien wiersz “O pieprznym chlebie czyli pierniku toruńskim” - piekny tytul, nieprawdaz? Chociaz mnie pieprzny chleb nieodlacznie kojarzy sie z doskonalym wloskim pieprznym a slodkim smakolykiem o nazwie panpepato.

Kilka tygodni temu Polcia zagadnela mnie slowami: no właśnie nie wiem jakie ciasto, ale marzy mi się takie bardzo staropolskie :) Nie jestem w ogole pewna czy slusznie, ale synonimem starego ciasta w moim slowniku jest piernik, nie myslac wiec wiele odpisalam Poli: sama nie wiem co mi sie ze staropolskim kojarzy? Piernik? Zarazilam Ją pomyslem (o czym zapewne niebawem bedzie mozna u Poli przeczytac), ale co jeszcze lepsze potem staropolskim piernikiem zarazila Pola mnie!

Pamietajac, ze w sredniowieczu cukier byl niemal na wage zlota pomyslalm, ze staropolski piernik musial zawierac prawie tylko miod, siegnelam wiec po przepis Neli Rubinstein. Nela pisala tak o swoim pierniku: jest to bardzo stary przepis, ktory jest czescia mojego "dziedzictwa" kulinarnego. Stosowala go moja babka, matka zas, opuszczajac po wojnie Litwe na zawsze, zabrala go wraz z innymi przepisami, ktore spisala potem dla mnie w malym zeszyciku.

Parafrazujac slowa Neli napisze, ze czescia mojego dziedzictwa kulinarnego sa pierniczki mojej Mamy, jeszcze w tym roku o nich bedzie, nie po raz pierwszy zreszta tutaj :) Dzisiaj chce jedynie napisac, ze przepisy Neli nigdy mnie nie zawiodly, ponizej podany przepis na piernik jest przykladem doskonalego wypieku, ktory jednak nie bedzie za czesto goscil moim kuchennym repertuarze, pierniczki mojej Mamy wygrywaja.

Przepis na piernik Neli Rubinstein:
1 szklanka miodu (350-400g)
po pol lyzeczki sproszkowanego imbiru, cynamonu, galki muszkatolowej, gozdzikow, szczypta zmielonego pieprzu
500g maki
3 duze jajka
1 lyzeczka proszku do pieczenia
3 lyzki stolowe wodki
1 szklanka mielonych orzechow utartych z 1/4 szklanki cukru
Miod roztopic z korzeniami, doprowadzic do wrzenia, nastepnie poki miod jest jeszcze goracy zalac nim make, dokladnie wymieszac, dodawac po jednym jajku. Proszek do pieczenia rozpuscic w wodce i wlac do masy. Dodac orzechy i znow wymieszac, ciasto wylac na blache (Nela poleca blache o rozmairach 22x32x5cm) i wygladzic powierzchnie. Piec godzine w T=200 st.C, a nastepnie zmniejszyc temperature do 150 st.C i piec 30 minut. Nela pisze: stare przepisy kaza odstawic piernik na dwa tygodnie lub nawet wiecej.

Piernik najpierw wykonalam powyzej opisana metoda (pieklam na plaskiej blasze) i musze przyznac ze skladniki srednio dobrze sie ze soba lacza. Za drugim razem postanowilam do cieplego miodu dodac korzenie, jajka, proszek, wodke i nastepnie make wymieszana z orzechami, masa doskonale sie polaczyla - efekt smakowy dokladnie taki sam! Odnosnie pieczenia - w moim piekarniku pieczenie przez 45 minut w temperaturze 175 stopni w zupelnosci wystarcza.
Po upieczeniu moj piernik dojrzewal dwa tygodnie (sama sie sobie dziwie, ze wytrzymalam i go nie rozkroilam), jest miodowy, rozplywa sie w ustach, ale te pierniczki... :-)

PS. Nie ogarniam swiata ostatnio (a nawet nie ostatnio tez), zapomnialam na smierc o Korzennym Tygodniu Ptasi, ale rzutem na tasme dolaczam!


Monday, November 22, 2010

vanilkové rohlíčky




lada dzien rozpocznie sie w Czechach wypiek vánočního cukroví, w domach, cukierniach i piekarniach. Vánoční cukroví to malenkie bozonarodzeniowe ciasteczka, im mniejsze i bardziej pracochlonne tym lepsze. Powinny znalezc sie w nich orzechy, migdaly, wanilia, skorka cyrtynowa i korzenie. I o ile nie kazdy Czech bedzie mial choinke, tylko niektorzy rozpala swieczki na adwentowym wiencu, nieliczni pojda na Pasterke, wielu zje smazonego karpia, nikt nie ugotuje barszczu, to kazdy zje co najmniej jedno bozonarodzeniowe ciasteczko. Wielu zje ich kilkadziesiat.

Vánoční cukroví to najbardziej znany i najbardziej lubiany czeski zwyczaj zwiazany z Bozym Narozeniem, okreslany mianem tradycji narodowej. Ciasteczka, jak co roku, beda piec mlodsi i starsi, corki, mamy, babcie (czasem nawet mezczyzni). Jesli juz ktos z moich czeskich znajomych bozonarodzeniowych ciasteczek nie piecze, to prawdopodobnie piecze je jego mama, a babcia to juz na pewno. Nie chodzi tu absolutnie o to, by upiec 2-3 rodzaje ciasteczek, wic w tym, ze kazda pravá česká kuchařka powinna upiec z 12, a jeszcze lepiej jesli na swiatecznym stole bedzie ponad 15 rodzajow owych ciasteczek. 

Najpopularniejsze, a wrecz obowiazkowe vánoční cukroví to perníčky (czesto bogato i misternie lukrowane), vanilkové rohlíčky (waniliowe rogaliki), linecké cukroví (kruche ciasteczka z Linzu), medvědí tlapky (misie lapki). I jesli pierniczki musi sie upiec, to kazdy kogo zapytalam zgodnie mowil, ze bez dwoch zdan najlepsze sa vanilkové rohlíčky!

Vanilkové rohlíčky to malenkie rogaliki z kruchego ciasta z mielonymi orzechami, obtoczone w waniliowym cukrze, takie na jeden kes. Ciasto powinno byc bardzo kruche, ciasteczka maja rozplywac sie w ustach. Stare, przedwojenne przepisy podaja, iz do obtoczenia rogalikow nalezy uzyc cukru z prawdziwa wanilia, wspolczesne przepisy dopuszczaja syntetyczne erzace. Niektorzy mowia, ze czeskie vanilkové rohlíčky powinny byc tylko i wylacznie z mielonymi orzechami laskowymi, inni ze najdelikatniejsze sa z migdalami (wtedy sa to takie same rogaliki jak austriackie Vanillekipferl), sa tacy ktorzy nie widza lepszych waniliowych rogalikow, niz te z orzechami wloskimi. Kazda wersja jest swietna, nie ma dla mnie zimy bez vanilkových rohlíčků! 


Przepis na vanilkové rohlíčky czyli waniliowe rogaliki (przepis Marie Janků-Sandtnerové z 1924 roku), 50 malych rogalikow: 

150g maki
20g cukru pudru
100g chlodnego masla
szczypta zmielonej wanilii
skorka otarta z cytryny
50g mielonych migdalow
(u mnie orzechy wloskie)
1 zoltko
cukier puder z cukrem z prawdziwa wanilia do obtoczenia rogalikow


Make wymieszac z cukrem, szczypta skorki cytrynowej, mielona wanilia i mielonymi migdalami (orzechami). Dodac pokrojone w kostke chlodne maslo (jak podaje autorka, maslo ma byc dobre), zoltko. Delikatnie wyrobic ciasto i odstawic w chlodne miejsce na 15 minut. Nastepnie z ciasta uformowac dlugi a cienki walek, odkrajac kawaleczki takiej samej dlugosc, formowac rogaliki. Pieke w temp. 175 st. C do blado-zlota, okolo 10 minut.
Niestety znikaja szybciej niz powstaja.

PS.1. Kiedys Lukasz powiedzial, ze bedzie Go mozna nazwac Czechem gdy sam z wlasnej i nieprzymuszonej woli pojdzie na koncert Karela Gotta, pomyslalam wlasnie ze mnie mozna bedzie okreslic prawie-Czeszka, gdy upieke na Swieta 15 roznych rodzajow
vánočního cukroví, nie zanosi sie jednak na to zbyt szybko :-)

PS.2. Calkowicie gubie sie w bloggowych akcjach, ale ze przynajmniej 2 razy w tygodniu ocieram skorke z cytryny, jak i to uczynilam dla tych rogaikow, wiec do Cytrusowego Tygodnia Tetter z najwieksza przyjemnoscia dolacze :)

Monday, November 15, 2010

hummus

 

z Jerozolimy jezdzi sie na hummus do Abu Gosh (choc kiedys jezdzilo sie do Bayt Jala), z Tel Avivu do Jaffy, a z Haify do Akki. Pewnego razu zabralismy naszego zydowskiego przyjaciela Gi na przejazdzke arabskim autobusem w palestynskiej czesci Jerozolimy - mowil, ze czuje sie jak turysta we wlasnym kraju, zadowolony zachowal autobusowy bilet na pamiatke, ale nigdy nie powie o owej przejazdzce swym rodzicom, stwierdzil ze za bardzo by ich to przerazilo. Mama Gi parukrotnie mowila nam, ze najlepszy hummus robia Arabowie. Skomplikowane to wszystko.

Gdy pytalismy znajomych w Jerozolimie jak przygotowac hummus mowili nam: jedzcie do Abu Gosh. Wiec jezdzilismy. Bardzo dobry hummus mozna bylo kupic rowniez w Basher fromagerie (u Eliego od serow), ale taraz juz tego hummusu nie maja, zreszta nas tez w Jerozolimie juz nie ma. Jedynymi osobami ktore byly w stanie powiedziec mi jak przygotowuje sie hummus byli Isaak i Jacob zwani Bracmi od przypraw, a my z kabalistka Agata uparlysmy sie, ze ten poprawny hummus kiedys powstanie w naszych domach. Ja jestem juz za polowa drogi :-)

Hummus, hommos, hammos (z arabskiego
حُمُّص czyli ciecierzyca) to pasta z gotowaniej ciecierzycy i tahini, polana oliwa (tutaj artykul nt. co kazdy powinien wiedzice o hummusie). Moze byc z sokiem z cytryny, z czosnkiem, posypany za'atarem, slodka papryka, natka pietruszki, sumakiem, orzeszkami piniowymi, gotowana ciecierzyca (i mielonym miesem, ale to zupelnie inna bajka). Bardzo wazny na Bliskim Wschodzie jest sposob podania hummusu - rozsmarowuje sie go cienko na talerzyku badz plytkiej miseczce, az po brzegi, tak by powstal hummusowy rant poza ktory nie wyplynie oliwa. Hummus mozna jesc na sniadanie, na obiad i kolacje, jako danie glowne i jako dodatek, obowiazkowo z chlebkiem pita i bez uzycia sztuccow. Hummus ma byc lekko gorzki (od tahini), a jego konsystencaja ma byc bardzo gladka, niemal aksamitna. Dodatek sody oczyszczonej nie wplywa na smak hummusu, ale na jego konsystencje, ciecierzyca znacznie szybciej sie gotuje dzieki sodzie i mozna z wieksza latwoscia ja zmiksowac (a nawet utrzec) na bardzo gladka mase, to sekretny skladnik!


Przepis na hummus (prawie z Abu Gosh, na podstawie rad Braci i wskazowek Janny Gur):


1/2kg suszonej ciecierzycy
2 lyzeczki sody oczyszczonej
1 szkl tahini
1 lyzka soku z cytryny
2 zabki czosnku (opcjonalnie, nie dodaje)
sol
najlepsza oliwa
garsc piniowych orzeszkow

Ciecierzyce zalac zimna woda (okolo 1 litr), dodac 1 lyzeczke sody i zostawic ciecerzyce na noc by napeczniala. Po 12 godzinach zlac wode, wrzucic do gara, zalac woda (okolo litr), dodac 1 lyzeczke sody i gotowac na bardzo malym ogniu przez 2 godziny (czasem godzina wystarczy). Gdy ciecierzyca bedzie ugotowana (ma sie rozpadac), zlac wode do innego naczynia, nie wylewac. Ciecierzyce zmiksowac z tahini na maksymalnie gladka paste (solidny blender w zupelnosci zdaje egzamin), jesli masa bedzie zbyt gesta dolac odrobine wczesniej odlanego plynu z gotowania ciecierzycy. Posolic, dodac sok z cytryny, ewentualnie przecisniety przez prase czosnek. Hummus rozsmarowac na talerzyku tak by przykrywal jego brzegi i lekko ponad nie wystawal, polac oliwa, posypac orzeszkami pinowymi i slodka papryka. Podawac z chlebem pita, nie podawac sztuccow, tak jest na Bliskim Wschodzie :-)



PS. Spozniona, ale caly tydzien myslalam o orzechowym tygodniu Eli, wiec do tygodnia owego wreszcie dalaczam :-)

Monday, November 08, 2010

řepánky


przed oczami stanal mi widok z dziecinstwa, gdy to jezdzilismy jesienia do Babci (Babci Celki, tej po ktorej jestem taka wygadana:), tuz za mostem na Wisle w Szczucinie, obowiazkowo przy skrzyzowaniu w Ratajach Slupieckich lezaly haldy burakow, cukrowych burakow. Tata probowal wtedy zartowac ze to Kongresowka, a ja nie wiedzailam ze kiedys na widok gor usypanych z burakow cukrowych westchne z zachwytu.

Przed oczami stanal mi widok z dziecinstwa, gdy rok temu w czasopismie Apetit (czeski odpowiednik Kuchni) znalazlam przepis na řepánky, w artykule ktory proponowal warzywa na slodko, na marginesie dodam, ze jedyne powszechnie powazane w Czechach warzywa to ziemniak i biala kapusta :) O burakach cukrowych nie myslalam przez dwadziescia z gora lat, chociaz po cukier buraczany siegam niemal codzien.

Řepánky to drozdzowe buleczki nadziewane farszem z burakow cukrowych (cz. cukrová řepa) i mielonego maku. Sa regionalnym wypiekiem i specjalnoscia
Polabí (Nizina Połabska) od konca XIX wieku. Podobno w Czechach buraki cukrowe czasem spadaja z ciezarowek ktore je woza :-) wiec po co komu nasiona burakow cukrowych?

Dzieki Anoushce i Ptit Suisse, ktorzy nigdy nie widzeli by ktos na widok gor usypanych z burakow cukrowych westchnal z zachwytu, burak przwiozlam znad jeziora Neuchâtel. Anoushka i Ptit Suisse (i Lukasz rowniez) mieli watpliwa przyjemnosc uczestniczyc w splewach (czyt. szaber, granda, pachta), dziekuje Wam ogromnie za wyrozumialosc i przepraszam za namawiane do niecnych czynow :-)

Przepis na řepánky czyli drozdzowe buleczki z burakiem cukrowym (nadzienie 1 Apetit, nadzienie 2 - moja fantazja):

ciasto (wg. przepisu na
bułkę bardzo dobrą Marii Disslowej)
250g maki
125ml mleka
15g drozdzy
zoltko
lyzka cukru z wanilia
30g masla
szczypta soli
skorka otarta z jednej cytryny
zoltko do posmarowania buleczek

Ciasto drozdzowe przygotowac ulubionym sposobem, nastepnie podzielic na 12 kawalkow i:

Nadzienia:
1. (na gornym zdjeciu z lewej) Napelnic lyzka buraczano-makowego nadzienia z Polabí: 250g utartego na tarce o grubych oczkach buraka cukrowego podsmazyc na lyzce masla, podlac odrobina wody i dusic kilka minut. Dodac 125g mielonego maku i 125ml mleka, dusic az masa wchlonie caly plyn.

2. (na gornym zdjeciu z prawej) Kazda buleczke zarobilam z lyzka utartego buraka cukrowego: do wyrobionego drozdzowego ciasta dodalam utarty na tarce (grube oczka) burak cukrowy i ciasto jeszcze kilka sekund delikatnie wyrabialam.

Buleczki ulozyc na blasze, pozostawic do wyrosniecia. Posmarowac zoltkiem. Piec w temperaturze 175 st.C na rumiano (20 minut). Bulki sa znacznie lepsze gdy calkowicie wystygna.

Wrazenia smakowe:
Lukasz: te buleczki to sa dopiero retro, juz wiem teraz co jadlo
sie w XIX wieku na czeskiej wsi na przednowku. Probowal jeszcze potem ratowac sytuacje i dodal: smakuja jak buleczki z burakiem...
Basia: wersja 1. buleczek smakuje jak buleczki z makiem o melasowym aromacie nadzienia, te z tartym burakiem smakuja jak buleczki ze slodkim burakiem :)


Monday, October 25, 2010

pischinger



pamietam jak przez mgle stare rodzinne opowiesci w ktorych pojawial sie pischinger i ktos z przedwojennego pokolenia wspominal swe dziecinstwo, wzdychal i mowil: pischinger, to dopiero byly wafle z czekolada! Jeszcze nie tak dawno czekolady nie lezaly tak bezwstydnie na polkach sklepowych jak dzisiaj, a gdy ktos mial w rece czekolade to wcinal taka ze smakiem, a nie myslal by oblewac nia wafle. Nie jestem sobie w stanie przypomniec gdzie i kiedy ten dobry pischinger jadlam, czy bylo to u jakiejs starenkiej wujenki, czy stryjenki ktora samego Franciszka Jozefa pamietala? Nie pamietam... 

Dopoki nie trafilam na CK Kuchnie Roberta Maklowicza, dopoty nie wiedzialam, ze pischinger jest tak bardzo galicyjski. Mam wrazenie ze nie potrafimy mowic o kuchni jako o dziedzictwie, zapominamy potrawy tradycyjne, proste a wykwintne, czy wymyslimy jednak lepsze? Wracajac do tematu, od kilku lat (chyba dzieki kilkuletniej krakowskiej edukacji) pischinger, czyli wafel przekladany masa czekoladowa w najswietniejszej swej wersji posypany suto wloskimi orzechami, stal sie dla mnie tak galicyjski/krakowski/malopolski jak wychodzenie na pole i borowki!

Dopoki nie trafilam na CK Kuchnie Roberta Maklowicza, a bylo to lat temu z dziesiec, dopoty nie wiedzialam czy ten pischinger ze starych opowiesci powstanie. Przez lata jednak, bazujac na opowisciach tych ktorzy wspominali Galicje z lezka w oku, zbudowalm przepis w mojej pamieci, wiedzialam doskonale jak ma smakowac, prawie tak jak "pischinger - pochwala prostoty" z przepisu Maklowicza, prawie tak jak kiedys smakowal pischinger w Dymie w zaulku sw. Tomasza. 

W styczniu mowilam Ani: od dawna chodzi za mna pischinger, Ania chyba do dzisiaj nie wie, ze planowalam go zrobic nie od stycznia 2010 ale od kilku dobrych lat... Wiec obie dzisiaj piszemy o pischingerze, o czekoladowym austro-wegierskim waflu, krakowskim bardzo waflu, ktory jest tak krakowski jak Lajkonik :) 


Przepis na czekoladowy pischinger (moja wariacja nt. przepisu Bobika Makolwicza):

100g gorzkiej czekolady
100g masla
100g cukru
2 zoltka

100g mielonych orzechow wloskich
4 duze wafle
polewa: 75g gorzkiej czekolady i 35g masla
do posypania: 50g orzechow wloskich


Czekolade i maslo roztapiam w kapieli wodnej, a zoltka ucieram z cukrem (drobny krysztal) na idealnie biala mase. Mase czekoladowa lacze z zoltkowa i bardzo dokladnie mieszam, dodaje mielone orzechy. Nastepnie masa smaruje krazki wafli (3-4 krazki, w zaleznosci jak grubo wafle smarowac). Przelozone wafle zawijam w papier, przykrywam obciazona deseczka, odstawiam w chlodne miejsce na 12 godzin. Po tym czasie czekolade i maslo na polewe roztapiam w kapieli wodnej i oblewam polewa wafel, posypuje posiekanymi orzechami. Czekoladowy wafel, taki mial byc!

PS. A na koniec ranking krakowskich pischingerow:


Od polowy lat 90-tych minionego wieku Gazeta Wyborcza w Krakowie publikuje ranking pączków krakowskich (tutaj np. ranking No.10, polecam tez kolejkowe zdjecia), wiec my koncem wrzesnia br. postanowilismy przeprowadzic ranking krakowskich pischingerow, udzial biora:

1. Kawiarnia Dym na sw. Jana (na zdjeciu ten najbardziej czarny trojkacik, zmazdzyl sie troche w mojej torebce:)
L: troszke przefilozofowany, za duzo kakao i cukru, ale niezly (3pkt)
B: najblizej idealnego smaku, niemaslany, ale brak mu orzechow (4 pkt)


2. Cukiernia Michalek z Krupniczej (na zdjeciu ten na samym dole)
L: najslodszy, najbardziej czekoladowy, dziecko wybraloby zdecydowanie ten! (4pkt)
B: forma przegrywa, brak mu orzechow, ale jest przyjemnie slodki, choc za bardzo maslany (2 pkt)
3. Kawiarnia Kama z ul. Szewskiej (na zdjeciu ten posypany orzechami)
L: idealny wyglad, niezly smak, ale zdecydowanie gorszy od poprzedniego (2 pkt)
B: za forme pierwsze miejsce, ale bardzo suchy i malo czekoladowy (3pkt)

4. Ciastkarnia Ciasteczka z Krakowa z ul. sw. Tomasza
(te jasne wafelki)
L: da sie zjesc, ale to sa wafelki a nie pischinger! (1pkt)
B: zwykly slodki wafelek, z Krakowem ma wspolna tylko nazwe (1pkt)

5. Na smierc zapomnialam wspomniec, ze przetestowalam jeszcze jeden pischinger, mianowicie z restauracji CK Dezerter na ul. Brackiej (brak zdjecia).
B: masa z samego masla, mimo ze maslo lubie to jednak chyba w pischingerze nie o to chodzi (1pkt)...

Sumarycznie najwiecej punktow zyskal pischinger w kawiarni Dym, dobry ale nie jest to ten pischinger o ktorym Maklowicz pisal 10 lat temu w "Zjesc Krakow", pamietam tamten pischinger, byl kiedys bardzo dobry... Drugie miejsce Michalek za slodycz i praktycznie tuz obok Kama za idealna forme, o numerze cztery nie bedziemy sie rozpisywac. Wniosek z powyzszego rankingu jest nastepujacy: zrobmy pischinger sami, nie rozczarujemy sie :)

Saturday, October 16, 2010

na dzień chleba


Eugenia: Za cienka!
Brat Zdrowko: Jak to za cienka?
Eugenia: Za cienka, co sie dziwisz?
Zdrowko kroi nastepna kromke.
Eugenia: Za gruba, dwa zeby mi wylecialy, nie widac?
Zdrowko: Widac. A jaka ma byc?
Eugenia: Taka!

Tak, kromka chleba ma byc taka, nie za cienka, nie za gruba.

Eugenia: Za malo masla.
Zdrowko: Za malo?
Eugenia: A co sie dziwisz?

Dobrze, gdy kromka chleba jest posmarowana maslem, masla ma byc w sam raz. Tak samo jak za cienka, tak i za gruba kromka chleba nie smakuje dobrze. Tak samo kromka zbyt skromnie, badz zbyt szczodrze posmarowana maslem smakuje jakos nie tak.
Dwa przytoczone dialogi pochoda z filmu Jasminum Jana Jakuba Kolskiego, scena gdy Zdrowko kroi kromke chleba odpowiedniej grubosci, to chyba jedna z lepszych scen w polskim kinie z udzialem pajdy chleba. Takiej pajdy.


Z okazji Swiatowego Dnia Chleba zycze wszystkim chleb piekacym i lubiacym takiej kromki swiezego chleba, kromki dobrego chleba odpowiednio posmarowanej maslem. I czasem posypanej sola.

Zamiast przepisu polecam:
1. chleb rosyjski z ziemniakami, przepis za Tatter, fantastyczny, kwasny chleb mieszany (u mnie obtoczony szczelnie makiem i pieczony w foremce, zdjecie na gorze)
2. pain de Martin, przepis za Alcia - chyba najlepszy pszenno-zytni chleb jaki do tej pory pieklam (bez zmian, bo przepis boski, zdjecie 2 od konca)
3. chleb kielecki, przepis za qd i Piekarnia po Godzinach, taki wspanialy swojski chleb powiedzalbym (u mnie kapke przypieczony, ostatnie zdjecie).



World Bread Day 2010 (submission date October 16)

Monday, October 11, 2010

z gruszkami


tego jeszcze nie bylo: dwa zranione palce, dwa zwarzone ganache, spalone orzechy, przypalony karmel... i przede wszystkim, smak dzemu to nie do konca to czego czekalam. Absloutnie nie narzekam, opisuje kuchenna rzeczywistosc, rzeczywistosc kuchenna, ktora w takiej obfitosci mi jeszcze nie towarzyszyla, wiec chyba dlatego postanowilam sie ta wiescia podzielic: nigdy dotad nie udalo mi sie sknocic wszystkiego na raz :)

A mialo byc tak: dzis napisze o dzemie gruszkowym z gruszek Williams z warstewka czarnej czekolady i orzechami w karmelu. Ale spalilam orzechy, przypalilam karmel, ganache postanowilo sie zwarzyc i to dwukrotnie, czekalam tylko co jeszcze, wiec zlapalam w paluchy goracego orzecha w karmelu - powstal uroczy bąbel na palcu serdecznym, potem nie wiem jakim cudem przecielam drugi palec kawalkiem karmelu, a zwarzone ganache dalej mnie draznilo. Skutek jest nastepujacy: dzem jest za slodki (wobec czego uwielbia go Lukasz), warstwa gorzkiej czekolady mi w nim raczej przeszkadza, zbytnio dominuje nad gruszkami, a orzechow w karmelu zjadlam pol patelni.

Dzem gruszkowy kusil mnie od kilku lat, dokladnie od chwili gdy sprobowalam gruszkowego dzemu Johanny, tej od dzemu morelowego. Potem Monika przypomniala mi, ze przeciez uwielbiam czarna czekolade z gruszkowa brendy, wiec pomyslalm: genialnie, zamiast czekolady nadziewanej gruszkowica wleje warstewke czekolady do sloiczka z dzemem gruszkowym - swietne polaczenie, wyglada slicznie, ale smakuje mi gorzej niz czekolada z gruszkowa brendy. N
ormalnie bym o tym nie napisala, bo generalnie life is good, ale ten bąbel na palcu tak mi przeszkadza, ze napisze!

A jest tak: zaproponuje dzis galette z gruszkami, ze skorka cytrynowa i orzechami wloskimi, drobno posiekana gorzka czekolade moze na spod tarty dodac ten, komu jej smak nie zdominuje smaku gruszek, zazwyczaj moi goscie sa zachwyceni cieniutka warstewka
czekolady drzemiaca pod gruszkami, ale ja postanowilam chwilowo czekolady i gruszek nie laczyc.

Przepis na galette z gruszkami, orzechami wloskimi i skorka cytrynowa (na podstawie galette z czerwonymi pomaranczami), 6 porcji:
ciasto:
200g maki
100g zimnego masla
50g cukru
4 lyzki lodowatej wody
skorka otarta z jednej cytryny
ponadto:
5 gruszek Williams
sok z polowy cytryny
garsc orzechow wloskich
lyzka masla
zoltko
gruby cukier krysztal

Make mieszam z cukrem i skorka cytrynowa, dodaje zimne maslo, lodowata wode, szybko zagniatam i wkladam na pol godziny do lodowki (okazuje sie, ze to nie jest nieodzowne). Gruszki obieram, pozbawiam gniazd nasiennych, skrapiam sokiem z cytryny, kroje na osemki i znow skrapiam sokiem. Ciasto rozwalkowuje (4mm grubosci), rozprowadzam nan odrobine miekkiego masla. Na srodku ciasta rozkladam gruszki odsaczone z cytrynowego soku, posypuje orzechami, a nastepnie ciasto zawijam tak by przykrylo czesc gruszek. Boki ciasta smaruje zoltkiem, posypuje grubym cukrem. Ciasto pieke 30 minut w 175st. C. Jesienne slonce.



PS. Bym nie byla calkiem goloslowna, to zalacze dowod zdjeciowy, a w zasadzie zdjecie winowajcy: dzem z gruszek Williams (1kg gruszek, 100g cukru, sok z polowy cytryny gotowane na malym ogniu 30 minut). Zdjecie 2. to dzem z warstewka czekolady i orzechami w karmelu, zdjecie 3. to dzem bez czekolady za to z czekoladowym croissantem. W sumie tyle o jesieni, dzisiaj odnotowalismy pierwszy przymrozek.

Monday, October 04, 2010

tabbouleh



trzy z czterech ksiazek o izraelskiej kuchni, ktore sa w moim posiadaniu maja na okladce zdjecie owocu granatu (czwarta z nich daktyle, jakby ktos byl ciekaw:). Czy znaczy to, ze granaty sa istotnym skladnikiem w izraelskiej kuchni? Pisalam o tym rok temu, dwa lata temu i trzy lata temu tez. Granaty sa wazne nie tylko w izraelskiej kuchni, w zydowskiej tradycji granat symbolizuje pomyslnosc, dobrobyt, prawosc. Dla wielu 613 ziarenek granatu symbolizuje 613 mitzvot, choc juz dawno zakonczyly sie spory i powszechnie dzis wiadomo, ze granaty niekoniecznie maja tyle to wlasnie ziarenek. 

"A wiec od jakich meze chca panstwo dzisiaj zaczac?" kelner oswiadcza raczej niz sugeruje, a czesem nawet w ogole serwuje meze bez ostrzezenia pisze Janna Gur w ksiazce The Book of New Israeli Food: A Culinary Journey. Zaden inny opis nie bedzie lepszy, meze czyli smakolyki (w czeskim funkcjonuje piekne okreslenie: dobroty) sa popularne i niemal obowiazkowe jako starter (a czasem moga stanowiec glowne danie) w Izraelu, na Bliskim Wschodzie i w wielu krajach basenu Morza Srodziemnego. Wsrod izraelskich meze pierwsze miejsce bez watpienia zajmuje hummus, ale zaczne od tabbouleh z ziarenkami granatu, gdyz konczy sie sezon na natke pietruszki, a zaczyna na granaty :) 

Tabbouleh to jak najbardziej meze, tabbouleh to arabska salatka z natki pietruszki i kaszy bulgur, czesto z dodatkiem listkow swiezej miety, pomidorow, cebuli, czasem ogorka. Saletke dobrawia sie sokiem z cytryny, czasem czarnym mielonym pieprzem i sumakiem. Wersja palestynska zazwyczaj zawiera wiecej natki pietruszki niz kaszy blugur i jest bardzo, bardzo kwasna. Wersja zydowska tabbouleh moze byc wzbogacona ziarenkami granatu, wtedy na pewno bedzie miala wyrazisty i uroczysty charakter. A wiec od jakich meze chca panstwo dzisiaj zaczac? 


Przepis na tabbouleh z ziarenkami granatu (inspiracja: Janna Gur i restauracja w Ambassador Hotel w Jerozolimie):

1/2 szkl kaszy bulgur
2 szkl natki pietruszki
garsc miety
3 mlode cebulki (opcjonalnie)
maly pomidor (opcjonalnie)
1/2 szkl ziaren granatu
sok z jednej cytryny (ale lepiej z dwoch)
2 lyzki oliwy
sol


Kasze bulgur zalac przegotowana zimna woda i odstawic na 30 minut by napeczniala. Natke pietruszki i miete drobno posiekac. Pomidor sparzyc, obrac ze skorki i droniutko pokroic, cebulke pokroic wraz z cybuchami. Wymieszac kasze, posiekana natkie, miete oraz pokrojone warzywa. Nastepnie wymieszac z oliwa i sokiem z cytryny, posolic do smaku. Przed podaniem posypac ziarenkami granatu. Wykwintna. 

PS. Jako ze wpis na granatowe tabbouleh jest spoznionym wpisem z okazji Rosh HaShana, to nie moge sobie darowac i nie wspomniec miodowego ciasta lekah ktore na Nowy Zydowski Rok sie piecze, polecam!

Tuesday, September 28, 2010

oscypek z ogniska


jesien, ognisko, wykopki, ziemniaki?
jesien, owce, redyk, oscypek?

Ogniska jesienne probowalam promowac rok temu piszac tutaj o ziemniakach z ogniska, w moim mniemaniu nic nie ma lepszego niz ziemniaki pieczone w prawdziwym zarze, jestem milosnikiem zywego ognia, zapachow jakie ognisku towarzysza. Niektorzy mowia, ze jestem piromanem...

A tymczasem co roku na swietego Michala Archaniola (29 wrzesnia) odbywa sie jesienny redyk, w gwarze podhalanskiej zwany osodem badz łozesodem. Osod to powrot bacow, juhasow i owiec z hal, powrot z wypasu. Podobno bace oddajac gospodarzom owce dostaja jako wynagrodzenie oscypki i bundz, tyle by starczylo do wiosny.

Dla jasnosci wywodu dodam jeszcze, ze oscypek to twardy wedzony ser podpuszczkowy. Oscypki wytwarza sie wylacznie z mleka owczego, prawidlowy oscypek ma ksztalt dwoch polaczonych stozkow, z odcisnietym charakterystycznym zdobieniem, ktore powstaje dzieki drewnianej foremce,
wazy okolo 700g (dodam tez dla jasnosci, ze gołka oscypkiem nie jest!). Dla poszukiwaczy prawdziwych oscypkow jeszcze jedna informacja: oscypek powinien wygladac z zewnatrz jak delikatnie "natluszczony" oraz dobrze by mial minimalne pekniecia, swiadczace o tym ze jest nalezycie uwedzony, podczas konsumpcji powinien wyraznie "skrzypieć" w zebach.

Czy jedyny baca jakiego znam, baca Józef Klimowski, ktory wypasa podhalanskie owce w Beskidzie Niskim dostanie na swietego Michala Archaniola oscypkow, ktorych starczy do wiosny - nie wiem. Wiem, ze baca Klimowski wytwarza najpoprawniejsze oscypki w Beskidzie Niskim, mimo ze mozna je jedynie nazwac oscypkami z Czarnego, a nie oscypkami. Ogromna przyjemnosc sprawia mi zajechac do Czarnego, do bacy Klimowskiego, gdy formuje oscypki, gdy uklada je na deszczulkach pod powala, jeszcze wieksza przyjemnosc sprawia, gdy uwedzone oscypki spod powaly zdejmuje!

Przepis na oscypek z ogniska:
oscypek
swiezo mielony czarny pieprz
kawalek dobrego chleba
porzadne ognisko
I czego chciec wiecej?


PS. Ostatnio znalazlam ciekawa fotograficznie notke z wizyty u bacy Klimowskiego, zmotywowana zdjecie oscypka z Czarnego zamieszczam.

Monday, September 20, 2010

loomi


loomi to przyprawa bardzo popularna w krajach Zatoki Perskiej. Loomi to suszona limonka, czesto nazywana suszona cytryna. Szczegolnie popularna w Iranie, ale obecna jako przyprawa na calym Bliskim Wschodzie. Dlugo myslalam, ze loomi to wlasnie suszone cytryny o cienkiej skorce, w tym przekonianiu utrzymywalo mnie kilku znajomych, m.in znajomy Iranczyk imieniem Babak, ktory piec lat temu woreczek loomi mi wreczyl i parukrotnie pytany o nie odpowiadal ze loomi to nic innego jak dried lemons.

Polecam w tym miejscu jedna z lepszych stron o przyprawach jaka znam, od kilku lat Gernot Katzer prowadzi na stronie Uniwersytetu w Grazu podstrone dotyczaca swego najwiekszego hobby: przypraw! Przyprawowa strona Gernot jest rzeczowa i rzetelna.
Gernot podaje, ze loomi to suszone limonki, wiec niech tak zostanie, czy loomi to jednak suszone Citrus latifolia czy Citrus aurantifolia? Raczej zadne z nich, loomi powstaja z suszenia malych limonek o bardzo cienkiej skorce, tutaj reportaz jak limonki zbiera sie i suszy w iranskim Roudan.

Loomi sa malenkie, zazwyczaj maja 2-3 (maksymalnie 4) centymetry srednicy. Na izraelskich targach owe male limonki pojawialy sie czasem jako juz dojrzale blado-zolte malenkie cytrusy. Wiele zrodel podaje, iz limonki przed suszeniem moczy sie krotko w solance lecz loomi na pewno nie sa slone! Wystepuja dwa podstwowe rodzaje loomi: czarne i zolte. Czarne sa znacznie bardziej kwasne, zolte sa raczej lagodne z wyrazna nuta suszonej skorki cytrusowej. Wg. Babaka loomi wzbogaca wszelkich dania duszone, sam dodaje ich do zupy o wdziecznej nazwie "mieso na wodzie" czy duszonych potraw z warzywami. Czarnych i zoltych loomi mozna uzywac zamiennie, ale do herbaty dodaje sie raczej zoltych. Loomi nadaja potrawie delkiatny kwaskowo-suszony posmak, herbata z loomi to herbata o tajemniczym cytrusowym aromacie.

Dawno temu Mama mowila mi: Basiu musisz napisac o
lecsó. Rzeczywiscie powinnam, lecsó jest bowiem pierwsza zagraniczna potrawa jaka poznalam. Przepis na lecsó moja Mama znalazla w latach 70-tych w czasopismie Kontynenty w pasjonujacej rubryce dotyczacej zagranicznej/egzotycznej kuchni. Klasyczne lecsó to pomidory, cebula, papryka i olej slonecznikowy. Tylko jak mam pisac o lecsó kiedy to lecsó przybiera u mnie forme duszonych warzyw z loomi? Uwielbiam loomi :)

Przepis na warzywa duszone z loomi:
0.5kg cebuli
0.5kg pomidorow
0.5kg cukini
1/2 szkl. oliwy
5 czarnych loomi
3 listki laurowe
5 ziarenek ziela nagielskiego
5 ziarenek czarnego pieprzu
1 straczek kardamonu
lyzeczka soli
Na rozgrzanej olwie rumienie grubo pokrojona cebule, po paru minutach smazenia dodaje przebite nozem, ale nie calkowicie przekrojone loomi, wrzucam pozostale przyprawy i smaze az cebula bedzie lekko zlota. Nastepnei wrzucam pokrojone pomidory bez skorki (moga byc z pestkami) i dusze razem okolo 15 minut. Na koncu dodaje cukinie pokrojona w cienkie plasterki i sol, dalej dusze nie dluzej niz 10 minut. Podaje z chlebem, najlepiej na drugi dzien po ugotowaniu.


PS. Jesli ktos marzy o loomi prosze pisac :) Dobre przyprawy sa wiele warte, ale smutne i wyblakle loomi ktore widzialam ostatnio na Piotrkowskiej w Lodzi nie wartaja nawet zlamanego szekla!

Monday, September 13, 2010

rożki Babci Rózi czyli podsumowanie Weekendowej Cukierni


ponad miesiac temu zaprosilam Was do Weekendowej Cukiernii Polci. Zaproponowalam Wam rożki Babci Rózi. Podsumowalam i zatkalo mnie teraz...

Ogromnie D Z I E K U J E wszystkim Wam za wspolne pieczenie, dziekuje przeogromnie ze chcialo Wam sie robic te malenkie rogaliki :-)
Ciesze sie, ze spodobal Wam sie stary, sentymentalny przepis, ze Was zachecil, potem wielu zachwycil. Naprawde ciesze sie, ze pieklo nas tak wielu. Ciesze sie bo teraz Polcia nie zamknie Cukiernii!

Tak wiec w sierpniowej Weekendowej Cukiernii udzial wzieli:

Ada
Agatek
Alcia
Amarantka
Alinka
Amber
Ania
Asieja
Basia
Carmellina
Ewelajna
Gosia

Grazyna:
Iv
Jola

Kabamaiga
Kasia
Kasiac
Kasia D.
Karola

KaroLina
Krokodyl
Mahda Zet
Moniazo
Majana
Monika
Muffingirl

Olciaky
Paulina J.
Paweł i a.grey

Sugar Plum Fairy
Szarlotek
Ulcik
Viridianka

Dziekuje Wam raz jeszcze!

Koniec :-)

PS. Dziekuje bardzo, bardzo Amber, Ewelajnie, Ptasi, Tili i Wegetariankce za zaproszenia i wyroznienia!

Monday, September 06, 2010

dereniówka powraca



nadchodzi jesien, opravdu je podzim, nie przyjmuje tego do wiadomosci, ale tez nie mam watpliwosci, w Czeskim Krasie bowiem jesien zaczyna sie wtedy, gdy dojrzewa deren jadalny, a nie dalej niz przedwczoraj zerwalam dwa kilogramy dorodnego i niebywalej slodyczy drenia. Trudno w to uwierzyc, ale deren naprawde moze byc slodki.

Opowiesci o dereniowce, dereniu i poszukiwaniu spirytusu w Czeskiej Republice naleza do moich ulubionych. Zaczelo sie od tego, ze namierzylam tutaj deren, potem pojawil sie problem podstawowy - mocny alkohol. Dokladnie cztery lata temu napisalam tutaj: niebawem okaze sie, iz zakupienie w Czechach spozywczego spirytusu graniczyc bedzie z cudem, Lubos zdobedzie dla mnie 100ml aptecznego spirytusu, ktory bedzie skazony i do uzytku zewnetrznego, deren czekac wiec bedzie w zamrazalce, ale wcale mu to nie zaszkodzi - nalewka wyjdzie przednia! Stwierdzenie podtrzymuje: w Czeskiej Republice dereniowka jest kompletnie nieznana, ale przednia.

A spirytus - ostatnio dwa niezalezne zrodla doniosly mi, ze w Czechach mozna go jednak kupic. Zdebialam, to po co ja woze spirytus z Polski? Jak to mozliwe, gdzie ten spirytus sie przede mna ukrywa? A wiec ukrywa sie w poblizu czesko-polskiej granicy, spirytus sprzedaje sie w graniczacych z Polska czeskich miejscowosciach, sprzedaje sie, bo tam kupuja go moi rodacy zapewne spragnieni nalewek (o jakosci czeskiego spirytusu nie smiem sie wypowiadac, nigdy nie probowalam, ale slowacki líh to nie to samo co polski 95% spirytus).

Zas deren: podobno pojawia sie w sprzedazy na krakowskich targach, czesto rosnie w parkach podworskich (plus na krakowskich Platach, we wroclawskich parkach, ale tam bym go akurat nie zbierala). W Czeskim Krasie rosnie naturalnie na wapiennej glebie, nawet w srednio slonecznym miejscu, wokolo Solvayovy lomy kilkudziesiecioletnich krzewow derenia jadalnego namierzylam kilakanascie, az zal. Odnosze wrazenie, ze w Czechach tak trudno o spirytus jak w Polsce o deren.

Rowno rok temu donosilam
tutaj, ze nastawilam dereniowke z calych 2 kilogramow derenia. Wczoraj zapytala mnie Babcia: i kto to wszystko Basiu wypil, Ty? Babcia jest swoj czlowiek, nie musze sie przed Nia tlumaczyc, odpowiedzialam wiec szczerze: Babciu, z 6 politrowych butelek ktore wyprodukowalam zostaly mi do chwili obecnej 2, 4 butelki rozdalam. Jestem ortodoksyjna jesli chodzi o picie nalewek, nalewki probuje po roku dojrzewania, ale wczesniej z checia rozdaje uprzedzajac, ze nalewka mlodsza niz roczna smakuje srednio. Zapytacie czy wogole warto szukac tych czerwonych owockow derenia jadalnego? Trzeba szukac!

Przepis na dereniówke (na podstawie doswiadczen wlasnych):
1 kg owocow derenia jadalnego
0.5l 95% spirytusu
0.5l 40% zytniej wodki
1/3-1/2kg cukru

Owoce derenia nakluwam (owo nakluwanie mozna sobie spokojnei darowac), wrzucam do szklanego sloja (lub butli zwanej dymionem) i zalewam mieszanka spirytusu i wodki (w proporcji 1:1, moc takiego alkoholu to ~67%). Po 14 dniach zlewam cala ciecz znad owocow (przez poczwornie zlozona gaze), a pozostaly deren zasypuje cukrem. Od tego momentu potrzasam butla 1-2 razy dziennie, az do rozpuszczenia sie cukru (w zaleznosci od ilosci dodanego cukru trwa to 7-14 dni). Gdy cukier sie rozpusci zlewam syrop (przez poczwornie zlozona gaze) i lacze z uzyskanym wczesniej nalewem alkoholowym. Nalewke wlewam do duzej butli, odstawiam na rok w cieme miejsce (po okolo miesiecu na dno butli opada osad, nalezy pamietac by zlewajac przed konsumpcja nallewke do mniejszych butelek zlewac jedynie ciecz znad osadu). Warto.




PS. I na specjalne zyczenie etykietka i banderola, kto prosil ten wie ;-)