Monday, January 18, 2016

ciastko dla dorosłych



napisała Monika tak "właśnie wysiadłam w Warszawie, idę po łakocie i śmigam na lotnisko, do zobaczenia już niedługo :-)". Myślę sobie jakie znowu łakocie w Warszawie? Przecież kiełbasy i boczki miała Monika wieźć z Mazur! 

Zapomniałam bowiem, że wymieniałyśmy na Kajakach opinie o cukierniach, że oczywiście trudno o dobrą, z prawdziwymi ciastkami, z prawdziwego masła i cukru, że aż chce się powiedzieć, że przez te słabe cukiernie te biedne blogerki same muszą piec ciasteczka, ciastka, ciasta ;-)

Zapomniałam, że Moni wspominała o pewnej warszawskiej cukierni, która ma ciastka takie jak mają być.  Tak więc przybyły z Moniką: szarlotka, pączki i... ciastko dla dorosłych. Cukiernia Lukullus ma naprawde świetne wypieki! A my mamy kilka ulubionych cukierni, w końcu czasem trzeba gdzieś czerpać inspiracje.


Przepis na ciastko dla dorosłych, czyli kruche z krówką i śliwkami w rumie (próba odtworzenia ciastka z cukierni Lukkulus):
  
ciasto: 
50g cukru
100g masła 
150g mąki 
50g mielonych orzechów (opcjonalnie)

wierzch:

słoiczek dobrego węgierkowego powidła
dwie garści suszonych śliwek namoczonych w rumie
kajmak ugotowany z 1/2kg cukru i szklanki mleka
1-2 łyżki rumu
100g czarnej czekolady

 
Po pierwsze: suszone śliwki zalać rumem i odstawić na parę/kilka dni.
Po drugie: 1/2kg cukru zalać w rondlu szklanką mleka, dodać łyżkę masła i gotować około godziny-półtorej, by powstał ładny kajmak.
Po trzecie: masło utrzeć z cukrem. Dodać garść mielonych orzechów (wedle uznania). Potem dodawać mąkę porcjami, ciasto zarobić i włożyć na pół godziny do lodówki. Następnie ciastem wylepić dużą blachę (24x36cm), piec 15 min w temp. 180st.C. 
Przestudzone ciasto posmarować powidłem, posypać śliwkami namoczonymi w rumie, zalać kajmakiem, skropić kajmak 1-2 łyżkami rumu, pozostawić na kilkanaście minut by rum "wsiąknął" w kajmak i całość polać roztopioną w kąpieli wodnej czekoladą. Lekko rumowy, słodki, węgierkowy - łakocie!

PS. Ogromne dzieki Moni!
.

Thursday, January 07, 2016

zupa z orzecha



jak to mówią miał pociąg. Tak więc Emilek od zawsze miał pociąg do orzechów włoskich. Ledwo zaczął pełzać, a jedną z pierwszych rzeczy, które go zaczęły interesować, był stojący w kuchni niemały koszyk z korzenia sosny pełen wielkich orzechów* z Woli. Szybko nauczył się koszyk przewracać, wysypywać orzechy. Potem nimi turlać, czy raczkować ze stukającym orzechem w ręce. Później wreszcie rozbijać i wcinać zawartość :)

Też zawsze lubiłam orzychy włoskie. Mam wielki sentyment do orzechowych drzew. U Babci Celki jadało się w lecie obiady na polu (czy raczej "na dworcu") pod rozłożystym orzechem. Z kolei w mojej rodzinnej miejscowości, ponoć z powodu wiatrów, nigdy ich nie było. Tzn. kiełkowały, rosły parę lat, ale w końcu nie przetrwały którejś kolejnej zimy. Aż wreszcie, kiedy stamtąd wyjechałam, jedno orzechowe drzewko wykiełkowało za lasikiem, osłonięte innymi drzewami, przetrwało kilkanaście lat - rodzi potwornie twarde, niewielkie orzechy.

W połowie września, wczesnym popołudniem, jak często bywało, urzędowaliśmy z Emilkiem* w kuchni. Wtedy Emil na poziomie zero, czyli na podłodze, a ja na poziomie +1 czyli na kuchennym blacie. Milek miał do dyspozycji, co znalazł w szafce: garnki, durszlak, miski metalowe, trzepaczkę, patelnie plus drewniane łyżki. Dzieci są niesamowicie bacznymi obserwatorami. Nie wiem, jak to sobie wymyślił, bo nigdy go tego nie uczyliśmy, ani specjalnie nie pokazywaliśmy, a tu patrzę, a nagle Milek tłucze z całej siły rondelkiem i miesza w nim... orzech! Jakby chciał wykrzyknąć:
Mamo, Tato, ugotowałem wam zupę! Zupę z... orzecha! :-) 
Tak mniej więcej minął nam rok 2015.


Przepis na zupę z orzecha (taka psota):

piękny orzech włoski
litrowy rondelek
drewniana łyżka
i dobry humor

mieszać w dowolnym kierunku, cieszyć się sobą, śmiać się, napawać sie chwilą, żyć póki sie żyje!




* na temat tych wielkich orzechów panuje w Łukasza rodzinie kilka wersji - ta najczęściej przytaczana jest taka, że orzech włoski rodzący wielkie orzechy rósł koło nastawni gdzie kiedyś pracował Łukasza Tata. Andrzej taki duży orzech dostał od właściciela drzewa i zasadził za stajenką, orzech, który wyrósł miał owoce jeszcze wieksze niż ten pierwotny!
.