Monday, January 11, 2010

w borówkach, dzika polędwica




znalam kiedys dziewczynke ktorej tata byl mysliwym. Historia niemal jak z Hunter's Lullaby Leonada Cohena (w bardzo luźnym tlumaczeniu): Ojciec znow idzie na polowanie, w ciemny las, nie zabral zony swej, dziecka nie wzial tez...

O ile
dobrze pamietam dziewczynka ta chciala pojsc na takie polowanie. Jak sie potem okazalo nie tyle chciala tego polowania, co slowa uznania od taty. Taka historia malo kuchenna, ale konczy sie zamilowaniem dziewczynki do lasu wszelakiego, do czerni borowek ktore doskonale brudza zęby, do zieleni borowkowych galazek, do ziaren jalowca i drewna jalowca w postaci kuchennych nozy do masla rowniez. Wyleczyla sie z polowan, nigdy chyba na takim nie byla, ale polędwice na sposob lesny, czyli z borowkami i jalowcem pewnie odwazylaby sie przyzadzic?

Lukasz natchnal mnie borowkowo-miesnym polaczeniem przegladajac The Silver Spoon, Mami podsumowala moj borowkowy zachwyt: to moze jeszcze jalowcowe jagodki? Pomyslalam wtedy:
nic nie moze tak dobrze pasowac do dzikiego miesa jak borowki i jalowiec. Wszystko z lasu, ciemnego. I od razu dodam o borowkach: jako ze znaczna czesc mego zycia spedzilam w poludniowo-wschodniej Polsce, to z uporem mowie rowki w miejsce jagód, nazwijmy to chwilowo oryginalnoscia.

 

Przepis na leśna dziką polędwicę w suszonych bórowkach:

750g pol
edwicy z sarniny badz daniela (1 kawalek)
50g suszonych borowek
kilka suszonych ziaren jalowca (opcjonalnie)
250g gestego jogurtu badz kefiru do zabejcowania poledwicy

Poledwice zalewam jogurtem i pozostawiam na 24h
w chlodnym miejscu. Nastepnie wyjmuje z marynaty, oplukuje, osuszam bardzo dokladnie, oczyszczam z wlokien itp. Borowki miele dosc drobno (bledner idealnie zdaje egzamin), jesli uzywamy ziaren jalowca nalezy zmielic je wraz z borowkami. Poledwice obkladam szczelnie zmielonymi borowkami, a w miedzyczasie piekarnik rozgrzewam do 200 st.C. Pieke 15 minut (ow 750g kawalek) by uzyskac wersje na surowo, badz dla tych ktorzy sie boja rozowego miesa, 30 minut na very well done :-)
Proponuje podawac wystudzona,
poproszona szara sola, z kawalkiem chleba na zakwasie grubo posmarowanego maslem, ewentualnie skropiona sokiem z cytryny.


PS. I jesli o chlebie na zakwasie mowa, to pszenno-zytni z prazona maka jaki zaproponowala Tilianara w ramach 57-go wydania Weekendowej Piekarni Ali bedzie idealny, oczywiscie wystarczy do niego samo maslo, ale jak kogos maslo nie zadowala... Chleb jest wspanialy, myslalam ze juz nie bede za bardzo piec nowych pszenno-zytnich (bo mam swoj ideal), a tu prosze, ten z prazona maka bedzie moim kolejnym ulubionym:



32 comments:

Lu said...

Chleb się pięknie udał. On taki wdzięczny jest, prawda?

A polędwica mniam, musi być nieziemsko aromatyczna.
Pozdrawiam.

arek said...

Basiu, historyjka bardzo mi sie podoba...a ile mialas wtedy lat? Super pomysl, napewno zmalpuje:) a o efektach poinformuje:D

Patrycja said...

Piękny bochenek!! I mięsko się ładnie prezentuje. Ciekawam smaku, nigdy nie jadłam dziczyzny.
Wiesz Basiu, bo z chlebem to jest tak, myślisz, że ten ulubiony to jedyny, a potem trafiasz na nowy przepis. I ten też staje się "jedynym":)

Uściski!

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

łohohooł, ale zestaw! Jako że zawsze jadam parami (czyli 1 kanapka słona, jedna słodka), to drugą kromeczkę bym wsunęła z dżemem :)

Ten chleb jest porażający, Basiu. Ej, czy Ty nie zaczęłaś piec całkiem niedawno?

Och... trzeba już spać (wstaje o 6.29:), a jeść się chce...


Buu.

Ewelina Majdak said...

Przecudnej urody chleb Basiula. Przepiękny. Te linie, nacięcie po środku.
Mięso wspaniałe.
Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać opowieściami, zdjęciami, sobą.
Ja pochodzę również z południowo-wschodniej polski, tuż przy krańcu i u nas się mówi czernice :)

Całusy :*
11 dni...

Bea said...

Basiu, siedze i gapie sie na Twoj chleb jak sroka w kosc... On jest n-i-e-s-a-m-o-w-i-t-y !!! Piekny! Naprawde piekny...
I zdjecia, i opowiesc... jak zwykle przeciez, prawda? U Ciebie zawsze jest pieknie :)

Buziaki!

:*

buruuberii said...

Lu, no jestem z chleba dumna, nie moge sbie tego odmowic :D

Arek, w sumie juz zostaly z tamtej dziewczynki wspomnienia, pewnie z 7 lat i kilka wzwyz :) Poledwice polecam, borowy bomba!

Patrycja, ponoc dziczyna ma "ten" smak, ale jesli lubisz kacze mieso np. to polubisz zapewne - zachecam. Z chelbem wiesz, moj ideal to chyba nadal Nils 60/40, ale ten zaraz zaraz, choc wiesz chyba go cos zdetronizuje, racja :-)

Ania, wyspij sie dobrze! Z moim pieczeniem to dluga historia, choc zakwasowo to od 9ciu miesiecy, a wszystko dziki Ali :D

Pola :* dziekuje czernicowa panienko, to mnie zaskoczylo!

Bea, toz to zawstydzilas mnie teraz, no ale przyznam staralam sie troszke :-) dzieki :*

Czyprak Antoni said...

Jak zwykle: fantastyczne zdjęcia, opowiastka i przepis. Chleb też. Znaczy się wszystko ;) Szkoda, że nie podałaś tej receptury wcześniej - w ubiegłym tygodniu robiłem lelenia, ale marynowałem go w winie, jałowcu i rozmarynie, i nie był to mój ulubiony smak.

Patrycja said...

Owszem, kaczkę nie tylko lubię ale i uwielbiam:)
Chciałam jeszcze dodać, że kiedy zobaczyłam pierwsze zdjęcie pierwszy raz to zachodziłam w głowę co mi przypomina to czarne obok mięsa, na mięsie. Mróweczki! Pomyślałam:D No cóż, w końcu mrówki to też poniekąd dziczyzna, w końcu mają mrowiska w lesie? Mają! No;P

Agata said...

Polędwica, widzę, pierwsza klasa! Już czuję ten aromat, przez śniegi nawet się przedostał!

majka said...

Basiu, chlebek wyglada przepieknie. Oczu nie moge od niego oderwac. A dziczyzny jeszcze nie jadlam. Nie, zaraz, zaraz, kiedys chyba jadlam i przypomnialam wlasnie sobie, ze mi smakowalo :) Mysle, ze powinnam wyprobowac Twoj przepis dla dokladnego przypomnienia sobie smaku :)

Unknown said...

I jedno i drugie! Tu i teraz :)
Basiu, nie masz ochoty na podroż w nasze strony ;)?

Bardzo lubię dzikie mięso. Nam najlepiej smakuje pieczone w niskiej temperaturze. Tylko, że ona wtedy jest mocno krwiste :)

margot said...

Basiu, moja złota Basiu, bardzo ładnie opisałaś opowieść , ja bym się na polowanie nie wybrała za żadne skarby ,ale są gusty i guściki prawda?
A chleb widzę ,że udał się wzorcowo, piękny jest , oj piękny
Bardzo się cieszę ,że tak Wam posmakował!

buruuberii said...

Antoni, bije sie w piersi mocno, toz tak naprawde pieklam poledwice tydzien temu, ale moze macie tam tych jeleni wiecej? :-) a czy Ty przypadkiem nie z tych co jalowca nie lubia?

Patrycja, mroweczki Partycja - dajesz czadu :-) Moja kolezanka A. widzac z dala ta poledwice myslala ze to makowiec, wiec wszystko dozwolone :-)

Agata, no przedarl sie aromat, mowisz :-)

Majka, wydaje mi sie ze w ten sposob przyzadzona dziczyzna jest wyrazista jak nigdy, zachecam :-)

Anoushka, jak juz bede sie zblizac w wasze strony, to wiem co zabrac ;-) A ja tez naleze do tych co lubia krwiste, jak juz jem mieso, to najsurowsze!

Margot, a bo chleby pychota Alu :-) Wiesz, ja tez bym sie nigdy nie wybrala, wierz mi!

Czyprak Antoni said...

Z tych, z tych, ale uznałem, że dziczyzna swoje prawa ma i jałowiec być musi. Lelenia już nie mam, ale mam przepiórki i baranka w zamrażalniku, to na nich może popróbuję.

Mich said...

Piękne snujesz opowieści. Miesiąc temu miałem krótką fazę na Konopnicą - "co ze lnem było", wiersze i "na jagody" przeczytałem. Dzieci nie mam i nie miałem miesiąc przedtem, żeby było jeszcze gorzej.

Do panien Borówczanek piję. Wziąłem książkę do ręki:
"Imci pani Borówczyna
Niesie półmich już z komina,
Przy niej służba nieustanna:
To ta panna, to ta panna..."
przewidziała Twoją blotkę, słowo daję:D

Gosia Oczko said...

Wiesz co Basiula? Ja jestem raczej początkującym mięsożercą, ale myślę, że ta sarna, tudzież daniel chyba by mi posmakowała w takim anturażu i z tym chlebem. Siedzę, gapię się na basiowe zdjęcia feng-shui i... zrobiłam się głodna.

Mam borówki (wróć! - ja mówię jagody ;)),czyli jagody w słoiku. Jutro z zazdrości zrobię sobie jogurtowy koktajl ;)


A babiniec coraz bliżej... :)

kass said...

Basiu jaki piękny bochen! zazdroszczę brzydko... ale mój naleśnik też dobrze smakował, tylko wyglądał nieco inaczej:)

Monika said...

Basia, no to masz jak w banku że ten przepis będzie mi się do lata śnił, aż nazbieram borówek tzn. jagód ;)
O i jeszcze je ususzyć, rany, kilka dni dłużej.. :D Uwielbiam wszystko co leśne, wszystko - ta polędwica musi być genialna po prostu!
A co do chleba to czapki z głów dla Ciebie :)
Pozdrawiam cieplutko :)

Joanna DC said...

Basienko, Niesamowity przepis! Musze zrobic. U nas teraz jest sezon na jelenie i Brian na nie poluje. Ja nigdy nie przyzadzalam jelenia, robi to Dziadziu Davida (gulasz, ktory maltretuje przez pare godzin w piekarniku). Bede robic poledwice z Twojego przepisu i podziele sie wrazeniami :) Buziaczki :)

Tilianara said...

Basiu, Basieńko Ty moja, ja się nie odkleję od tych zdjęć - same moje ukochane smaki, a tak rzadko przeze mnie przyrządzane. Sama nie wiem czemu - trudność dostępności składników, codzienne zabieganie, ale to tylko wymówki. Jak tylko dorwę polędwicę z sarny to upiekę taką wędlinkę.
Powiedz mi jak Ci się tak pięknie udało wyrobić ten chleb. Ja się starałam i starałam, ale już trzy razy go piekłam i zawsze musiałam w keksówkę włożyć. Ja Ciebie i Polcię wymęczę na zlocie o nauki wyrabiania :D
Buziak Kochana :*** @ poszła :)

buruuberii said...

Antoni, no popatrz, zlamales sie :-) A ja niby nie jem grzybow, ale twierdzac, ze "prawdziwek w bigosie musi byc" wrzucam ich garsc... Lelenia w wnie tez bym skosztowala, a wiesz baranka planuje zrobic w suszonym jogurcie (jordanski przepis) ale cos sie nie moge zabrac, albo z baankiem spotkac :D

Panien borowczanek mowisz Michu? Usmialbys sie gdymym Ci powiedziala jak moje panienskie nazwisko brzmi :) Z przewidzeniem blotkie jestem zaskoczona, zaniemowilam :D

Zemfiroczka, przypomnialas mi ze mam jagodki w sloiku, z jogurtem sobie zaszaleje. A wiesz a propos tego feng-shui, to owa Eva, autorka tamtego powiedzenia uklula nowe, powiedziala mi ze dajac jej zakwas "otworzylam im nowy gastronomiczny wymiar" to tak odnosnie chleba!

Kass, nie zazdrosc bardzo, przeciez smak najwazniejszy :-)

Monika, dziekuje! Podpowiem Ci, ze Herbapol produkuje suszone borowki i mozna je kupic w aptekach czy sklepach ziolowych (jako srodek leczniczy, nie wspomnie na co:), sprobj, w Krakowie, w Gorliczach sa, to i u Ciebie beda!

Joasia, rob, rob, daje glowe ze nie pozalujesz!

Tili, dziekuje za mile slowa - zdjecia sie rumienia :-D Poledwice muszisz wiec zdobyc, jak to Twoje smaki, to czuje ze bedzie Ci smakowala. A wyrabianie chleba: jej, no wcale nie jestem takim ekspertem co uparciuchem, dodalam 2 lyzki maki wiecej i wyrabialam dziada chyba z 20 minut :D

Tilianara said...

Aaaa, no i widzisz, tu jest ten pies pogrzebany - ja się poddałam za każdym razem za szybko :( Będę wiec walczyć z nim niedługo jeszcze raz szkoda tylko, że takiego fajowego koszyka nie mam - nic to, będzie miska w zastępstwie :)

@ dostałam, zaraz odpiszę :*

Gosia Oczko said...

Fajna ta Eva! Już ją lubię! ;)

viridianka said...

bo my Basiu się znamy i mówimy borówki :D

Monika said...

Basiu, to bardzo cenna podpowiedź ;) Dziękuję :)))

fellunia said...

Podoba mi się ta polędwica, ja jednak użyłabym do niej jagód ;)

Aga z Zapiecka said...

Hej Basieńko, dawno mnie tu nie było, dlatego buziak na dzień dobry :*
Moja pierwsza myśl jak zobaczyłam to coś czarnego na polędwicy: to popiół?? Może dlatego, że wczoraj usłyszłam coś o serze w popiole.. :D
Jestem bardzo ciekawa czy te borówki /u mnie jagody /:) nadają jakiś smaczek, bo oczywiście wrażenie estetyczne oceniam na 5++++ :)
A i takie piękne bochenki Ci wychodzą spod łapek, zazdroszczę... naprawdę zazdroszczę.
Zdjęcia jak zawsze u Basi urzekają, światłem i prostotą.
Ściskam!
Aga

buruuberii said...

Tili, wiesz mi caly czas nie daje spokoju stopien wilgotnosci maki, nie zbadalam tego doglebnie, ale cuje ze to obok wyrabiana kolejny wazny czynnik :-)

Zemfi vel Oczko, no tak Evy teksty sa bardzo do lubienia!

Viri, to sluszna uwaga, a jakze :-D

Monika, alez prosze!

Fellunia, a i jagod mozna, byleby czarnych :-)

Aga z Zapiecka, dziekuje Ci ogromnie, wiesz sama nie wiem jak wyczarowalam to slonce, przeciez go tu nie ma od 10ciu dni! My sie bardzo rozumiemy smakowo, powiem Ci ze gdybym wczesniej u Ciebie widziala taka poledwice, czy taka w popiele to nie bylabym zaskoczona! Usciski sle jak zawsze :-)

Małgoś said...

Basiu, mięso niecodzienne... To na pewno. :) Tylko jeszcze trzeba mieć dostęp do dziczyzny. :D A najlepiej do znajomych myśliwych. ;-)
Chleb mimo wszystko jest mi bliższy. :) I najchętniej taki świeżutki, cieplutki z prawdziwym masełkiem... :)

Waniliowa Chmurka said...

Mmm...
to wygląda obłędnie!:)
Jak ja lubię takie domowe mięcha:D
Pozdrówka ciepłe

Beata Rogala said...

oooo sprawdzę ten przepis na swoim żołądku, heheh...
pozdrawiam i zapraszam do obserwowania mojego bloga !
P.S Twoje zdjęcia są świetne !
profesjonalne.....;0)