Monday, February 04, 2013

pasztet z dziczyzny




przypomnialam sobie poczatkiem grudnia niegdysiejsze sobotnie obiady z jelenia watrobka z duza, a wrecz ogromna iloscia cebuli. Mami moja jest mistrzynia wiekszych ilosci, podziwiam Ją za to, bo ja zawsze mam wyliczone kluski do zupy i nie planuje sie tej przypadlosci pozbyc. Zagadnelam wiec Mame, czy przypadkiem nie ma jeleniej watrobki w zamrazalniku. Nie miala. Napisala za to na drugi dzien: kupilam watrobke... kupilam razem z calym jeleniem. Nie mialysmy wyjscia - zrobilysmy wiec i pasztet!

A ze moja Mama ma dobre serce, nie potrafi odmowic zachciankom, ponadto nie za czesto uzywa wagi, ani nie lubi za bardzo liczyc w kuchni (jak mozna nie wiedziec ile sztuk pierogow sie zrobilo?;-) to nastawila w dwoch, raczej duzej pojemnosci, garnkach mieso na pasztet. Troche wiecej niz bym oczekiwala. Ugotowane mieso postawila przede mna na stole i powiedziala: no to teraz Basiu dokoncz ten pasztet.  

Ten pasztet. Gdy zapytalam Mame pokazujac jej gar z gotowym niemal pasztetem: Mamo, ile myslisz wyszlo tego pasztetu? wykrzyknela: o to bedzie napewno ze trzy kilo! Tak, ze 3. A ja drewniana lyzka o dlugosci 45cm "wyrabialam" pasztetowa mase stojac na stolku, bo nie moglam dosiegnac dna garnka. Dzisiaj wiem, ze pasztet, zaraz obok szescdziesieciu dlugosci kraulem na basenie, pieknie ksztaltuje biceps przed Swietami :-)

I zwazylam ten pasztet, jedyne 7kg i 250g, bo ja przeciez uwielbiam wazyc i liczyc w kuchni.


Przepis na pasztet z dziczyzny mojej Mamy (porcja na duza blache 24x36cm, ~1/3 maminej porcji):

1.5kg dziczyzny
1/2kg karkowki czy wieprzowej lopatki
100g dzikiej watrobki (opcjonalnie)
1 marchewka
1 pietruszka
1 maly seler
3 liscie laurowe, 
5 kulek ziela angielskiego
5 kulek czarnego pieprzu
pol garsci suszonych prawdzwkow
2-3 czerstwe kajzerki
3-4 jajka
1/2 orzeszka galki muszkatolowej
1 plaska lyzeczka swiezo mielonego pieprzu
1 plaska lyzeczka mielonych jagod jalowca
1 lyzka soli

do zapieczenia: slonina, bulka tarta

Mieso, watrobke, suszone grzyby i warzywa oraz ziele angielskie, liscie laurowe i kulki pieprzu zalac zimna woda, gotowac na malym ogniu do miekkosci, okolo 1 godziny. Nastepnie calosc ostudzic (jesli miesio gotujemy z koscia, nalezy w tym momencie je kosci pozbawic), mieso pokroic na kawalki i zmielic razem z warzywami i prawdziwkami w maszynce do miesa. Kajzerki namoczyc w rosole, ktory powstal z gotowania miesa, po czym rowniez przepuscic przez maszynke. Mase pasztetowa wymieszac, dodac jajka, starta galke muszkatolowa, pieprz, jalowiec, ponownie wymieszac. Na wysypana bulka tarta blache wylozyc pasztetowa mase, wyrownac, na wierzch poukladac plasterki sloniny, piec w temp. 175st.C okolo 30-40 minut, az pasztet delikatnie sie zrumieni. Ulubiony. Dziekuje Mamo!

11 comments:

Kamila said...

Ach te nasze kochane Mamy, to już chyba tak mają :) Niezły pasztet ukręciłaś, pycha! Pozdrawiam

pasjonatka said...

prawdziwie staropolski ;)

Majana said...

Basiu,jaki to wspaniały przepis! Z dziczyzną, ach marzenie. Chciałabym spróbować tego pasztetu. Genialny!
Pięknie opisałaś i oczywiście zdjecie śliczne.
Uściski Kochana :*
Ps. Coś dawno nie pisałyśmy ...

Karolina said...

Zazdraszczam tego jelenia i pasztetu też. Gdybym tak teraz miała tutaj kawałek zjadłabym z razowcem i chrupiącym kiszeniakiem, o zjadłabym!
Ale skąd ja tu jelenia wezmę?
Pozdrowienia

Monika said...

Basia, popłakałam się ze śmiechu, zresztą już na samym początku, przy tym zdaniu: Mami moja jest mistrzynia wiekszych ilosci, podziwiam Ją za to, bo ja zawsze mam wyliczone kluski do zupy i nie planuje sie tej przypadlosci pozbyc. :D Co powiedzieć, mam to samo, jedyny problem pojawia się gdy goście zjadają WSZYSTKO i wtedy wpadam w panikę czy to oby jednak nie było za mało :D Ale podobno porcje są idealnie wymierzone :D
No pamiętam to zdjęcie, naprawdę wierzę że "na stołeczku" :)))

No i pasztet superowy, listki i słoninkę to chyba Basia układała, co? :)

Buziak :*

PS. Basia, czy u Was w G. bułka kajzerka to jest coś takiego normalnego, co było w sklepach zawsze? Bo u nas kajzerki to się bardzo niedawno pojawiły, chyba wraz z supermarketami, bułka-bułka to zawsze była tzw. "bułka zwykła".. Tak mnie to zaciekawiło :)

ptasia said...

No to teraz umysł zaczął mi pracować, skąd by wytrzasnąć dziką wątróbkę, bo smak mnie intryguje (podobnie jak chciałabym spróbować jagnięcej). PS. @Monika - bułka kajzerka to dla mnie - od zawsze, patrz: stołeczne piekarnie - pszenna okrągła bułeczka, nacięta na krzyż :). Identyczne leżą tu w austriackich piekarniach.

Evi said...

Moja mama też zawsze gotuje dla pułku wojska :).
Wspaniały pasztet!

Ewelina Majdak said...

Basiu ILE tego pasztetu wyszło? :) Twoja Mami jest niesamowita :)
Swoją drogą jak to możliwe, że jesteście aż rak różne? :)
Wiesz co bym chciała zobaczyć? Wiesz :)
Przekrój :D

toPestka! said...

rozmarzyłam się, jakby to nie zabrzmiało - kocham pasztety:)

buruuberii said...

Kamila, och tak Mamy to skarb!!

pasjonatka, ostatnio czesto czytam coz to dawniej sie jadlo i chyba ten pasztet rzeczywiscie trąci dawnymi czasy ;)

Majana :**

Karolina - jelenia, no od mojej Mamy na przyklad :)))

monika, ja to wiesz zaczelam byc tak pewna siebei, ze jak zrobie na obiad np. miesa "na styk" (a mamy znajomych ktorzy zjedza i po 300g dziczyzny na osobe), ze zapycham pustke deserem :DD
PS. Z kajzerka to powiem tak: w Krk pamietam od zawsze, w Gor jednak nie dam glowy, ale od 20 lat na mur beton!

ptasia, dochodze Ptasiu do wniosku, ze najlepeij znac jakiegos mysliwego... :)))

Evitaa :-)

eMajdak, no 7.25kg :)) A przekroj - no wyobraz sobie mielone gotowane mieso :D

toPestka! az bym chciala sie moc podzielic...

peggykombinera said...

moja siostra zawzięcie liczy ulepione pierogi, dokładnie wie ile czego zrobiła (dokładnie wie ile czego wykorzystała). Ja nie liczę. Zapominam zapisać/zapamiętać ile czego wykorzystałam, co po udanym efekcie mnie frustruje.
Pasztety uwielbiam, te z dziczyzny zwłaszcza. U mnie w rodzinnym domu takowe produkuje namiętnie Pan Tata, jest w tym niezły. Wierz mi! :)