Tuesday, May 21, 2013

marynowany oscypek



po drodze, gdzies za Rabka, a moze juz za Nowym Targiem minelismy skupisko kilkudziesieciu ciemnozielonych olbrzymich namiotow, stala tam garkuchnia, bylo miejsce na ognisko, jakies choragiewki mniejsze czy wieksze, proporce, przy bramie straze, wszedzie ludzie w czapkach i mundurach, zielono-szarych tak mi sie wydawalo. Wygladalo to wszystko bardzo zdyscyplinowanie.

Taki obrazek zobaczylam podczas mojej pierwszej drogi w Tatry. Lat mialam 5. Potem bylo nabieranie wody z gorskiego potoka do metalowej menazki i wspinanie sie po skalach. Az wreszcie Dolina Pieciu Stawow i siedzenie na kamieniach, w zawiniatkach smazona kura w panierce. Jednak z tamtej wycieczki zapamietalam glownie, ze "jak bedziesz wyrzucac smieci w Tatrach, to trafisz do tego obozu ktory mijalismy po drodze". Balam sie strasznie tej grozby, jeszcze przez kilka lat nie mialam bladego pojecia, ze byl to "tylko" oboz harcerski. Jestem pewna, ze wtedy dorosli straszac mnie mundurami nie przewidzieli, ze kilka lat pozniej pobyt na obozie harcerskim zapamiatam jako przyjemnosc rowna chodzeniu po Tatrach.

Ostatnio bylam pod Tatrami niewiele ponad pol roku temu. Zamiast isc w Gory poszlam oddac krew, zycie jest bezwzgledne, wiec czasem jedzie sie pod Tatry nie po to zeby isc potem po skalach. W drodze powrotnej przeszlam sie pod szczytami, poszlam na Pęksów Brzyzek (gdzie niezmiennie moj podziw budzi przepiekny pomnik Tadeusza Gąsienicy-Giewonta), potem kupilam kilkanascie malych niby oscypkow (redykołek), z krowiego mleka, juz bylo po sezonie. Wrzucilam razem z korzeniami do oliwy, mowli ze pyszne*!


Przepis na marynowany oscypek (wariacja nt. marynowanego sera typu camembert):

7 malych oscypkow (redykołek) lub 1/4 duzego oscypka
1/3 szklanki oliwy
1/3 szklanki oleju slonecznikowego
5 lisci laurowych
13 kulek ziela angielskiego
13 kuleczek czarnego pieprzu
3 suszone papryczki chili
3 suszone limonki lub kawalek cytrynowej skorki

Male oscypki osuszyc za pomoca recznika papierowego, lub pozostawic  w suchym miejscu na okolo 6 godzin (duzy oscypek pokroc w okolo 1-cm plasterki). Nastepnie ser umiescic w szklanym sloju, dodac przyprawy, zalac oliwa z olejem (ma przykryc dokladnie ser) i odstawic w cieple miejsce na okolo 5-7dni. Mozna przechowywac kilka tygodni. Jako gorska przystawka marynowane oscypki sa doskonale.

* tak wypowiedzieli sie nasi czescy przyjaciele, oni dobrze wiedza jak ma smakowac marynowany ser ;)

.

8 comments:

Ewelina Majdak said...

Basiu nie wiem ile jeszcze masz w zapasie takich wspomnień. Czyta się je wiesz, tak jak pamiętnik, taki który jak się zacznie czytać to za nic nie można przestać.
Od Ciebie nauczyłam się marynować ser. Z radością nauczę się więcej:*

Aurora said...

Ja zawsze jeżdżę w góry właśnie po te oscypki :))

buruuberii said...

Pola, dzieki! Nie wiem jak to jest, ale chyba tych historujek mam caly worek :D kolejnych pare by uskaladal z wspomnianego obozu harcerskiego ;-) Ten ser to niby zadna wielka filozofia, a smak - wspanialy!

Aurora, ha a ja mam prawdziwe oscypki 30km od rodzinnego domu, a pod Tatry pojechalam po "krowie" widac ;)

D. said...

;] Przypomniałaś mi o najlepszych oscypkach, jakie jadłam na Rusinowej polanie, prosto z chatki w której je wytwarzano. Być może to miejsce, nastrój i inne okoliczności podziałały, ale tego jednego roku wszyscy zajadaliśmy się doskonałymi oscypami leżąc na trawie i podziwiając Tatry. I nawet był powrót w to miejsce rok później, ale to już nie było to samo i nikt nie wie czemu;] Taka mała tajemnica pozostała.

Majana said...

Lubię bardzo czytać Twoje wspomnienia i historyjki.
:)
I uwielbiam Tatry, a także oscypki. Kocham grillowane, z żurawiną, na ciepło.
A taki marynowany z pewnością również smakuje genialnie.
Tęsknię za oscypkiem.
I górami.

Całuski Basiu:*

margot said...

i jestem fanką twoich opowieści Basiu, przepisów i zdjec tez

buruuberii said...

D. czesto mysle jak to jest, ze zazwyczaj chwila jest tylko ta jedna i mimo wielu staran i najlepszych "oscypkow" nei wrocimy do tych najpiekniejszych momentow... Pozdrowienia sle :)

Majana, wszystko sobie to zapamietalam z Tatrami i Toba, no bo musisz kochac skoro co roku jedziesz przez caluska Polske :) Buziakow moc!

Blogger margot, Alusiu dla Ciebie zawsze, ile starczy sil, calusow moc :**

D. said...

W sumie to dobrze, że tak jest z tymi ulotnymi chwilami, właśnie dlatego są takie szczególne i niezapomniane ;]Tylko czasem chciałoby się wrócić do tych smaków, zapachów, a nie ma jak...;] Pozdrawiam!