"Bašo, jestes pierwsza osoba wsrod moich znajomych ktora piecze pasztet" stwierdzila Ivka nie patrzac na to, iz pasztet z kaczych watrobek bylby szalenie niepoprawny politycznie w obecnej Polsce. Na szczescie dotarlo to do mnie gdy pasztet byl juz zjedzony (i dobrze, bo wczesniej to stanal by nam zapewne w gardle na mysl o tych dwoch durniach). Wiec generalnie polecam watrobki kurze, coby sie niepotrzebnie nie dlawic ;)
Przepis powstal na podstawie przepisu na "pasztet z kurzych watrobek w auszpiku" Neli, tyle ze Ona proponowala go nie piec, wiec nie dodawala jajek i bulki a serek homogenizowany. Ja zas wole pasztet pieczony, wiec potrzebujemy:
5o dag kurzych watrobek (pozbawionych zylek itp.)
duza posiekana cebule
5 dag masla
100 ml brendy (dalam cointreau+biale wytrawne wino)
7 dag niebieskiego plesniowego sera
pol kajzerki
2 jajka
cebulke przysmazam do zlota na masle, nastepnie dodaje watrobki i razem smaze (watrobki maja byc rumiane z zewnatrz, a w srodku rozowe) i studze. Bulke mocze w brendy, mieszam z serem, jajkami i miksuje wszystko wraz z usmazonymi watrobkami. Sole do smaku i pieke w wysypanej bulka tarta keksowej formie jakies 30 minut (moze byc i ciut dluzej) w T=200°C. Aha, dodatkowo ukladam na wierzchu, przed pieczeniem oczywiscie, listki swiezej badz suszonej szalwi.
Na sniadania sobotnio-niedzielne idealny!