Monday, October 19, 2009

podpłomyk


czyli skradziona opowiesc. Tak, ten wpis powinien byc zatytuowany skradziona opowiesc... Lukasz opowiada/opowiadal zawsze tak samo: wiesz, najlepszy z chlebow jest podplomyk, Babcia (Rozia, ta od rożków) piecze go ze dwa razy do roku, no moze czasem trzy, chyba z tego samego ciasta co chleb. Ciasto przygotowyje wieczorem, potem wyrabia nad ranem, a w tym czasie Dziadziu rozpala w piecu, i chodzi dagladac czy od tej wysokiej temperatury nic dookola sie nie zapalilo... Potem jako pierwszy pieka podplomyk, potem chleb... Podplomyk jest najlepszy na swiecie!

I rzeczywiscie jeszcze nie tak dawno na granicy Beskidzu Niskiego i Pogorza podplomyki z ciasta chlebowego pieklo sie (moze i jeszcze gdzies piecze?) w piecu przed wlasciwym chlebem, podobno by sprawdzic czy piec jest dobrze nagrzany... Lukasza Dziadkowie piekli podplomyk dla wnukow i gosci, raz
dostalam jeszcze cieply kawaleczek, pamietam smak jak przez mgle, ale wiem jak ma smakowac :-)

Przepis na podplomyk Babci Rózi (1/4 porcji):
1/2kg maki przennej chlebowej (najlepiej od Bembna z Moszczenicy:)
szklanka wody
12.5g drozdzy
lyzeczka soli

Wieczorem rozczynic 250g maki z drozdzami i woda, zostawic na dobre 12-scie godzin. Nastepnego dnia rano dodac do zaczynu reszte maki i sol. Dobrze wyrobic, tak z 10 minut powiedzmy. Ciasto podzielic na dwie czesci i zostawic na chwilke do podrosniecia. Uformowac kule i nastepnie rozciagnac lub rozwalkowac na placki jednocentymetrowej grubosci, okolo 20-sto centymetrowej srednicy. Piec w 220st. przez 15minut (w oryginale w chlebowym piecu, tuz przed wlozeniem don chleba). Ten ze zdjecia pieklam na lisciu chrzanu, ktory ma po upieczeniu lekko kapusciany smak.
Podplomyk zajadac cieply, najlepiej tylko z maslem.

Podplomyk pieczony z powyzszego przepisu nie ma idealnego smaku podplomyka z opowisci i wspomnien Lukasza, moze dlatego ze piekarnik to jednak nie piec opalany drewnem... Znacznie blizszy oryginalowi podplomyk osiagnelam z przepisu Jima Laheya z New York Times'a (u mnie tutaj); podplomyk z ciasta Jima Lahey'a polecam w ciemno, to smak wspomnien, brakuje tylko odrobiny popiolu na skorce!

! Dapisane 10 pazdziernika 2010: podplomyk z przepisu Babci udaje sie idealnie jesli dodac 1 1/2 szklanki wody i dobra make chlebowa! Odwoluje oficjanie co powiedzlalm powyzej :-)



PS. Troszke niesmialo, bo to pierwszy makagigowy wystep w Swiatowym Dniu Chleba. Wpis co prawda publikuje sie sam w pozniejszym terminie, ale pieklam i pisalam 16-go pazdziernika. Wszytko dzieki Eli, ktora piekla do 3-ciej w nocy, pomyslalam: nie ma mowy, musze, a co! Rozczynilam ciasto z samego rana, poszlam do pracy, a po powrocie w przerwie miedzy pakowaniem i wkladaniem czekoladowego powidla do sloikow pieklam ow podplomyku, pychota, ale na sniadanie smakuje lepiej :-)

[dzień+chleba.jpg]

28 comments:

viridianka said...

sobie wchodzę, sobie czytam, no i myślę: o masakra! przecież u Pana Bembna to i my się zaopatrujemy w mąkę:D powiat Gorlicki, Moszczenica... och przejeżdżałam tam wczoraj jadąc do Krk na pociąg do Łodzi :)))
jejku przypomniałaś mi jak bardzo tęsknię (mimo że wczoraj z Gorlic wróciłam) za naszymi stronami...
a smaku podpłomyka nie znam ale skoro przepis babciny to na pewno kiedyś jak więcej czasu będę miała zrobię :) tylko pieca, takiego najprawdziwszego brak...

margot said...

śmiało Basiu bierz udział w Światowym Dniu Chleba bo podpłomyki wyglądają bardzo profesjonalnie
Ja pewnego dnia zrobię te i te i doniosę ,które mi bardziej smakują :))))

Agata Chmielewska (Kurczak) said...

a ja podpłomyków chyba nigdy nie jadlam, jadłam coś podobnego będąc w Tunezji (chyba), ale czy to był podpłomyk, hmmm, tego to nie wiem ;)

Tilianara said...

Basiu, jak ja bym chciała takiego podpłomyka z pieca chlebowego ... taki babciny smak ... oj, czemu moja babcia nie lubi gotować ... częstuję się Twoim świątecznym podpłomykiem :)
Buziaczki ślę :***

Bea said...

No tak, taki podplomyk z piekarnika i taki z prawdziwego chlebowego pieca z pewnoscia troche sie roznia, musze jednak przyznac Basiu, ze te Twoje sa naprawde sliczne! I choc nie wiem jak smakuja, to i tak chetnie bym je wziela w ciemno :)

Pozdrawiam serdecznie!

Agata said...

Piękny podpłomyk i piękne wspomnienia!

buruuberii said...

viridianka, nopopatrz, pamietamlam ze Ty z tamtych stron... dla mnie to chwilowo wspomnienia, zdecydowanie za rzadko tam jestem, ale podplomyki polecam!

margot, udzial w Dniu Chleba wzielma z przyjemnoscia ;-) a podplomyki - oj strasznie jestem ciekawa kotre Ci bardziej posmakuja...

aga-aa, no podplomyk czasem sie nazywa "plaskim chlebem", wiec mysle ze te tunezyjskie wypieki mogly byc podobne... ale nie wiem :-)

Tili, czestuj sie - prosze! Obiecuje Ci ze kiedys takie podplomyki z prawdziwego pieca zrobie i na nie Cie zaprosze - masz to jak w banku :*

Bea, mowie Ci ten z przepisu Jima jest niczego sobie, polecam w ciemno :-)

Agata, strasznie ta podplomykowa historie lubie, chyba nawet bardziej dlatego ze taka czesciowo moja...

usciski wszystkim, obiecuje ze od piatku nadrobie bloggowe zaleglosci!
:*

kass said...

Znam, znam...pycha!
A metoda Jima Laheya jest mi znana i twierdzę że wypieki pieczone w garnku nsą wspaniałe! opowieśc o babci i dziadku jest fantastycznie ciepła i pachnąca...pozdrawiam.

Małgoś said...

A mnie żal, że takiego z pieca drewnem opalanego nigdy nie próbowałam. :(

arek said...

Basiu Ty to wiesz jak zabrac na wycieczke w przeszlosc:) az czuje jak cieply chlebek rozgrzewa mi rece...
noti, noti;)

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Kurczę, strasznie lubię babcię Różę! :)))

POdoba mi się ten niedoszły tytuł: skradziona opowieść. I podpłomyki mi się podobają. A wiesz, Basiulka, ze ja właśnie szykuję podobną opowieść? O plackach i dziadkach, to w skrócie ;) I w sumie też skradziona to historia...

To gdzie się teraz podziewasz? Ja pod koniec tygodnia znów ruszam do P-sza, na tydzień. Zmiany, zmiany, zmiany!

Całusy wielkie...

Gosia Oczko said...

Moja babcia w takim piecu to drożdżówki na słodko pyszne piekła. Podpłomyk na liściu - samo brzmienie obiecuje coś dobrego. Siła tkwi w prostocie - że tak powiem :)

buruuberii said...

kass, dziekuje! no wlasnie chleb Jima czy z garnka czy z blachy jest swietny

Malgosia, mam nadzieje ze Ci sie kiedys uda, to jst jednak smak! choc ja tez z 10 lat nie jadlam...

arek, no staram sie :-) bardzo sie ciesze ze mi sie udalo!

Ania, nie ze Babcia Rozia jest slodka? Tez cekam niecierpliwie na Twa opowiesc o dziadkach, ta o wojkach od pomidorwo strasznie mi sie podobala!
Dzisiaj akurat jestem na uniwersytecie w maciupkiej miejcowosci Lafayette, stan Indiana, juz jutro wracam :*

zemfiroczka, ach z ta "sila w prostocie" mnie ujelas, czesto mam wrazenie ze robie z igly widly, wiec tym milej to przeczytalam :-) drozdzowki w piecu chlebowym - rany! Babcie Rozia chyba piekla w piecu rozki slodkie, szkoda ze to tylko wpsomnienia... :*

Ela said...

hihihi, czyli moge byc dumna, ze moje niewyrabianie sie z czasem skolonilo Cie do upieczenia takich cudownosci :) Ja podplomyki pamietam duzo ciensze ale smak zostaje juz na zawsze. Szkoda tylko, ze tak trudno to odtworzyc :)

Ja juz wrocilam :) Buziaki:)

karoLina said...

Ja miałam raz okazję spróbwać podpłomyka z pieca i tak mi się spodobał (i zasmakował), że teraz mam go w bannerku. Ale takie piekarnikowe pewnie też są pyszne, zwłaszcza, jak wiążą się z nimi opowieści i wspomnienia.

An-na said...

Te podpłomyki z mojego dzieciństwa chyba pszenno-żytnie były i gorące! Piekła je sąsiadka (moje obie babcie piekły lub smażyły głównie placki na sodzie), a jak smakowały! Ech... Może też sobie upiekę miejskie podpłomyki na kamieniu?

Warszawa pozdrawia Pragę! Buruuberii, a czeskie placuszki lubisz?

Joanna DC said...

Basienko, az mi lezka w oku sie zakrecila jak przeczytalam o tych podplomykach... One byly niesamowite, ten chleb zreszta tez... A skorka chleba byla najlepsza! Dziadzu polewal chleb woda zeby skorka byla chrupiaca... No a Babcia "jako pierwszy pieka podplomyk, potem chleb..." no a potem rozki, a jak sie jej nie chcialo to ciasteczka kruche z cukrem.... Wiesz, to ten piec i to drzewo ze starych sliw dodawalo ten specyficzny smak, ktorego tak ja ja tak i zapewne Lukasz nigdy nie zapomnimy... Aha, no i maslo do podplomyka tez bylo swojej roboty... No Ty Basienko jestes niesamowita; nie do wiary ze upieklas podpolomyk! Wyglada przepieknie !!!
Buzka

buruuberii said...

Ela, no smak to wlasnie sedno sprawy, prawie go odzyskalam, ale chec upieczenia w prawdziwym piecu nadal przede mna :-)

KaroLina, a no tak jak pisalam, piec prawdziwy mi sie marzy, ten smak to jest cos, nie dziwie Ci sie ze masz podplomyk w ulubieonych :-)

Anna, to tez jest mysl by sprobowac z kamieniem, ja zas wczesniej musze znalezc kamieniarza :-) Praga, ktora wlasnie wrocila z Chciago serdecznie pozdrawia Warszawe!

Joanna DC, a wiesz ze to nie moj pierwszy raz z podplomykiem? Chociaz pierwszy z przepisu Babci :-) A Ty tymi rozkami to juz przesadzilas :D teraz jeszcze by dopelnic wspomnienia znow je bede musiala upiec...

Buziaki wszystkim :*

Bea said...

Przyszlam sobie jeszcze raz popatrzec na Twoje zdjecia... Szczegolnie to pierwsze jest WOW!!! :)

Buziaki kochana!

Ryszard said...

Witam Kochaną Młodzież...
No piękne wspomnienia Łukasza,Basi,Joanny z dzieciństwa spędzonego na wsi.To są historie nie do skopiowania ale niektórzy próbuja budować piece chlebowe z cegieł palonych wraz z grillowiskami w ogrodach.Pragnę przypomnieć że pieczona była wersja podpłomyka posypanego cukrem przed pieczeniem-była to wersja dla dzieci(ściślej Wnucząt)i obowiązkowo na powierzchni robione było kilka otworków palcem wskazującym lub środkowym aby syrop cukrowy tam się gromadził.To było pyszne!!!!
Wspomnienia są wspaniałą SZKOŁĄ ŻYCIA".Przesyłam uściski.

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

O Ty włoczykiju! :)

Z niecierpliwością czekam na tę dyniową zupę, Basiula. I powiem Ci, ze mam coraz większą ochotę na dyniowe eksperymenty, więc kto wie...

Całusy!

buruuberii said...

Bea, dziekuje! strasznie jestem dumna z tego zdjecia teraz :-) obiecuje jutro nadrobic wszystkie zaleglosci w czytaniu i odezwac sie u Ciebie!

Ryszard, a no tak Wujku gdzies slyszalam o tym posypywaniu cukrem ale nie moglam za grosz sobie przypomniec gdzie - i prosze namowiles mnie, nastepnym razem taki zrobie - dzikuje za komentarz i cenne mysli!

Ania, oj bedzie jakem obiecala :) A wiesz, Lukasz jak wracam to mowi do mnie "włóko" i oboje sie smiejemy, jednak nie ma jak w domu :-)

Bea said...

O tak, mozesz byc z niego dumna Basiu!
A ja po niedzieli powinnam dotrzec do 'tego' sklepu, wiec trzymaj kciuki, by bylo co trzeba ;)

Waniliowa Chmurka said...

Poproszę takiego podpłomyka:)

Waniliowa Chmurka said...

Fajne masz wspomnienia:)

Unknown said...

Basiu przypomnialas mi ten smak dziecinstwa...:) Pewnie tez zrobimy - Kasia musi poznac smak podplomyka. Co prawda bez zapachu dymu i wegla drzewnego na spodzie ale tez musi byc pyszny!!! :):):) Pozdrawiamy!!!

buruuberii said...

Bea, oj jestem bardzo!

Olcik, prosze - wspomnienia ciesza, czasem szkoda ze to minelo... :)

Mati, Ty to wiesz jak to bylo, jak czekaliscie niecierpliwie na te placki... Sprobujecie, naprawde z przepisu Lahey'a podplomyk przypomina te babcine! Tak sobie glupio pomyslalam, bo podpatrzylam to w Izraelu, ze moznaby jakos popiol jednak na blache zaryzykowac?
Sciskam Was cieplo!

Waniliowa Chmurka said...

No pewnie,że szkoda,ale.. najważniejsze to pamiętać o nich i wspominać,wspominać,wspominać.