Monday, October 05, 2009

ziemniaki z ogniska


wydaje mi sie ze wpis ten odpowiedniejszy bylby na poczatek wrzesnia, gdy na czasie ziemniakow kopanie, a temperatury wieczorem nadal na tyle wysokie by sobie z przyjemnoscia usiasc na polu/dworze. Ale co tam, na ostatniego Sylwestra Agnieszka Kreglicka polecala piknik zimowy (PS.1), wiec moze popoludniowe ognisko poczatkiem pazdziernika to nie taki durny pomysl?

Zaproponuje wiec ogniska jesienne - nadszedl czas by wygrabic liscie w ogrodzie/ogrodku, na dzialce/podworku, a po zakonczonej pracy polowej rozpalic chocby male ognisko. Jestem bowiem milosnikiem ognisk! Nie, nie zadowala mnie dym z butelki o zapachu ogniska, nie zadowalaja mnie spalone wczesniej wegle, ogien ma byc zywy i musi plonac.
Od zawsze zreszta slyszalam ze dzieci ktore bawia sie ogniem beda sikac w nocy i zupelnie nie wiem dlaczego nadal to slysze? :-)

A ziemniaki z ogniska? Jeszcze kilkanascie lat temu w Beskidzie Niskim powszechne i niemal obawiazkowe bylo pieczenie ziemniakow na zakonczenie wykopkow czyli ziemniakow kopania, sama wykopki pamietam z dziecinstwa spedzonego na beskidziej wsi. Ziemniaki pieklo sie wprost w zarze, tak by ich skorka lekko sie zwęgliła (skorke taka mozna zjadac bez obaw, to wegiel w czystej postaci - carbo medicinalis).

I znow w tym roku nie moglam odmowic sobie przyjemosci parukrotnego zrobienia
ziemniakow z ogniska, a bliskim watpliwej przyjemnosci smierdzenia dymem. Sprawdzilam jednak: istnieja muzea i gospodarstwa agroturystyczne ktore organizuja odplatne pieczenie ziemniakow, wiec moi drodzy narzekacze pieczenie ziemniakow to nie taka byle jaka atrakcja!

Przepis na pieczone ziemniaki z ogniska:
sredniej wielkosci ziemniaki (okolo 150g jeden)
Dodatki: maslo, sol szara kamienna

Rozpalam ognisko, od jednej zapalki, z kora brzozowa (ostatecznie jakies suche liscie, igliwie), niech plonie z godzine drewno ktore zostawia duzo zaru. Gdy zaru juz jest spora kupka rozgrzebuje go i w sam srodek wrzucam dokladnie umyte ziemniaki i dokladnie przysypuje popiolem, na wierzch dorzucam swiezego drewna, niech jeszcze chwile plonie. Gdy zar jest "dobry" (czyli jest go po prostu duzo) to ziemniaki sa upieczone po okolo 25-30 minutach.
Wygrzebuje z zaru ziemniaki, rozkrawam wzdluz na pol, posypuje sola i rozsmarowuje na nich po odrobinie masla - oj zawsze sie ktos oparzy...

PS.1. Od kilku lat Wysokie Obcasy czytuje z opoznieniem kilkumiesiecznym, stad jestem na czasie z potrawami z minionego grudnia.

PS.2. Przez ostatnie dni kompletnie odmowily mi wspolpracy zmysly wechu i smaku, nie potrafilam poczuc czy zakaws fermentuje, czy gruszki sa slodkie, a czy wegierki to naprawde wegierki. Kulinarne plany sie rozsypaly, ale dzieki temu moge dolaczyc do Ziemniaczanego Sezonu u Olgi! Mowia, ze co sie odwlecze... Mam nadzieje tylko, ze nie podziele na dobre losow pana Duchemin :-)

i PS.3. Makagigi sie bardzo cieszy z wyroznienia w 20-stej Foodelkowej edycji!
foodelek: przepisy tygodnia

36 comments:

margot said...

Basiu , zdjęcie z najwyższej półki
A ja uwielbiam ziemniaki pieczone w ognisku no dobrze te z piekarnika tez
ale takie z ogniska inaczej smakują maja taka wędzonkę i włosy później też

peggykombinera said...

zdjęcie genialne! bajeczne kolory, moja Droga!
ogniskowe kartofle mają niesamowity smak, nie da się go powtórzyc w piekarniku czy podczas grillowania.

nic to, może drugie spotkanie zrobimy sobie ogniskowe? ;-)

An-na said...

Taaak! Z ogniska muszą być. Zapachu dymu nie zastąpi nic. No i pomedytować można.

Kiedyś zmanierowani "gówniarze" zapytali podczas takiego ogniska, czy nie można by kiełbasek upiec na grillu. Albo w ogóle - po co to ognisko...
No właśnie - po co? Po wszystko, co ważne... my to wiemy, prawda, Basiu?

An-na said...

A zdjęcie takie, że aż mnie zastanowiło... Co za kolory!

buruuberii said...

margot, dziekuje! Az chce sie robic zdjecia :)
To w sprawie ziemniakow sie rozumiemy, wlasnie a wlosy uwedzone to straszna sprawa, zwyklam myc glowe rano i czasem jak sie poloze taka smierdzaca, to rano budzi mni eten zapach :-)

peggykombinera, no zdjecie samo wyszlo i to tzw. gluptakiem Lukasza mojego, nawet lustrzaniki ognisko nie potrzebuje :)
A co do spotkania: z tym ogniskiem to bylby pomysl, ale sie nam robia plany powazne...

An-na, ach tak i o to medytowanie tez chodzi! My to naprawde sie rozumiemy, ja czest soptykam sie z pytaniem czy gril nie wystarczy wlasnie, nawet razu jednego nasi znajomi wzieli gril na kajaki (na szczescie pierwszy i ostatni raz!). A zdjecie musze powiedziec ze samo sie udalao takie, az jestem zaskoczona :-)

Usciski :*

Aga said...

A pozwolę sobie Basiu napisać coś tutaj,bo właśnie w sobotę jedliśmy pieczone ziemniaki w Radocynie :)Wg mnie te z grilla/piekarnika kompletnie nie mają 'tego' smaku !!!Jakiś czas temu nakrawałam surowe ziemniaki,wkładałam do środka masło czosnkowe,owijałam sreberkiem i takie wrzucałam do żaru...były ok ;)ps.maila napisze niebawem,a na szybko -> ślicznie dziękuję za wszystko !!!ps2.uwielbiam skórkę z tak pieczonych ziemniaków,nawet mocno zwęgloną potrafię zjeść,choć ostatnio wyczytałam że to rakotwórcze ;P

Ewelina Majdak said...

Oj Basiula. Aleś mi smaka narobiła! Widziałam przelotnie Tój wpis już wcześniej, ale teraz to mi dało po kiszkach :)
Wiesz co piecozne ziemniaki to była jedyna rzecz, która mnie przekonywałam to pójścia na działkę pełną potwornych mrówek :( Ale potem taki ziemniak to była mega nagroda za cały trud :) I palpitacje serca :D
Koniecznie zwęglony.. Ajajajajaj
:*
Ja na kaszelnięcia uciekałam dzisiaj do WC :D

majka said...

Ziemniaki pieczone w ognisku przywoluja u mnie smak dziecinstwa i pozniejszych wakacji na wsi :) Uwielbiam zapach dymu na ubraniu i wlosach. I smak pieczonych ziemniakow :)

Zdjecie rewelacyjne :)

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

O, tak. Ziemniaki z ogniska, najwcześniejsze wspomnienie to ogniska na polu rodziców przyjaciółki i ziemniaki wydłubywane z popiołu. CHyba nigdy nie uda mi się wrócić do tego smaku...

A my miałyśmy ognisko jakieś 3 tygodnie temu i o ziemniakach zapomniałysmy... Nie mogłam tego odżałować!

Buziaki! Z P-sza chwilowo :)

Agata Chmielewska (Kurczak) said...

toś mi smaka na takie ziemniaczki narobiła, ostatni raz jadłam je w takiej wersji lata temu, ale smak, ten smak pamięta do dziś...

buruuberii said...

Aga, witaj tutaj :) rany pieczone ziemniaki w Radocynie to juz jest szczyt rozkoszy, tego to zazdroszcze!
A z ta skorka: no moim okiem, naprawde skorka na ziemniaku taka wlasnie dobrze spalona nawet jesliby to jednak czysciutki wegole nie byl (a sadze ze raczej jest:) to Lukasz mi tu podpowiada, ze jak sie raz taka skorka na rok podtrujemy to nie zaszkodzi...
PS. MAila pisz spokojnie, nie spieszy sie ;)

Polka droga, czekalo sie na takie ziemniaki jak na objawinie, nie? No to jedynie mnie moglo przekonac do jakiej kolwiek pracy na grzadkach... A wiesz, ja po tym opieprzu wstrzymywalam oddech jak chcialam kaszlnac, ale pomysl z WC jest genialny - zmalpuje :D

majka, dziekuje! Wspomniania mamy te same, tyle ze ja sie czasem okopce tym dyme i teraz :)

Ania, zapewniam Cie ze sie uda, nie myslisz ze sceneria, ludzie i jakies przywianie smakowych wspomnien moze sie zdarzyc? P pozdrawia P serdecznie :*
:*

aga-aa, to A. nic nie pozostaje tylko ten smak powtorzyc :)?

uscski!

mietowka22 said...

przypomniałaś mi czasy wykopków u babci i właśnie smak takich ziemniaków mmmmmm :)

Tilianara said...

Baśka, Basieńko Ty moja! że wykrzyknę za panem Wołodyjowskim, Ty mnie za serce schwyciłaś i trzymasz i ja już teraz w niemoc pełną wpadłam, bo ja kocham, miłuję miłością ogromną, ba! nieskończoną wręcz ziemniaki z ogniska i tylko patrzeć na Twoje cudeńka teraz mogę, nic więcej!
Ach, jakiż to rzadki rarytas dla mnie :(
Ty mi rób nalot do Warszawy po cydr, a ja Tobie zrobię do Pragi po ziemniaki z ogniska :)))
Całuski przesyłam i idę wślepiać się w ziemniaczki :***

Bea said...

Fiu fiu, odplatne pieczenie ziemniakow powiadasz? W takim razie to faktycznie atrakcja na topie ;)
Uwielbiam smak pieczonych ziemniakow i przyznaje, ze nawet nie pamietam kiedy takowe ostatnio jadlam... Ta zweglona skorka na zdjeciu niesamowicie wyglada!

Pozdrawiam serdecznie Basiu!

Małgoś said...

Ach Basiu! Jak to "wątpliwa przyjemność śmierdzenia dymem"??? :D Przecież to wspaniały zapach! I ja lubię śmierdzieć tym dymem. Może nie tak, żeby i na drugi dzień, ale w czasie pieczenia ziemniaków - bardzo, bardzo! :)

Unknown said...

No wiesz! Takim ziemniakiem po oczach?
Ale mi ochoty narobiłaś!
:)

arek said...

Piekne zdjecie, piekna potrawa:)
no i ja tez sobie przypominam czas wykopkow, hmmmm...dawno to bylo, ale u nas na Warmii tez sie obowiazkowo pieklo po zakonczeniu wykopkow, wtedy smakowaly szczegolnie, teraz to wiem hehe
pozdrawiam:)

buruuberii said...

mietowka22, no prosze to nie tylko ja mam takie wspomnienia...

Tilianara, takie komentarze to tylko czytac i czytac i starac sie wiecej! Dziekuje! Ogniska organizuje namietnie i niestety nie mieszkam tak fajnie jak wczesniej w domu z ogrodem, ale juz jest plan i ogrod do wypozyczenia, wiec ziemnaiki powoli moge obiecywac :-) No i wiecej w mailu!
:*

Bea, dziekuje za pochwaly, a widzisz mnie tez niezle szczana opadla jak znalazlam ze agroturystyczne domy reklamuja sie pieczeniem ziemniakow, no ale ta skorka!

Malgosia.dz, a no Malgos ten dym ma cos w sobie, ja czesto jednak ide na kajakach taka smierdzaca spac, zla jestem na siebie al enie mam sily na kapanie sie w zimniej rzece o polnocy :-D

Anoushka, to nic jak przy szalecie rozpalic kiedys ognisko, daloby sie tak? :-)

arek, dziekuje! A prosze i na polnocy taki zwyczaj byl, cieszy mnei to bo czasto mam wrazenie ze ta Malopolska taka wyobcowana...

Pozdrawiam serdecznie!

Gosia Oczko said...

Basiu Złota! Ja poproszę taką pyrkę i dorzucam jeszcze do ogniska niby od niechcenia buraczka ;)

Unknown said...

Dałoby się. Pewnie :). Może nawet wprowadzę pomyśl w życie, bo udajemy się do szaletu na ostatni WE w tym roku. Potem już tylko świstaki i kozice mieszkać tam będą ;)

ewena said...

Chętnie bym się Basiu przysiadła do tego ogniska, ogrzała nieco, posoliła takiego nieco zwęglonego ziemniaka...jak na razie to jest to chyba niemożliwe, ale przyjemnie tak sobie chociaż powspominać i pomarzyć:))

buruuberii said...

zemfiroczka, kochane Oczko toz to jest genialny pomysl z tym buraczkiem! Wiesz kiedys pieklam w piekarniku (oczywiscie aromat nie ten troche) i wydawalo mi sie ze trzeba piec je dluzej niz pyrki, masz jakies przemyslenia? :*

Anoushka, ale fajnie gdyby sie Wam udalo, jak tak kilka osob zbiera sie wokol ogniska to najfajniej, chco w ciepla noc to i sama moge siedziec :)

ewena, no wiem ze zapraszac do ogniska to troche okrotne, bo zimno i daleko... Ale pozdrawiam cieplo :-)

Gosia Oczko said...

Basieńka tak mi wpadł do głowy ten buraczek, bom przypomniała sobie pieczenie ziemniaków u rodziny w Małopolsce.
Tam bierze się wielki gar, do niego wrzuca pyrki i buraczki w kawałkach i coś tam jeszcze i najpierw taki gar trzyma się w ognisku, a potem wkłada do wykopanego dołka i sobie jedzenie dochodzi jeszcze.
A buraczki ze swej natury wymagają więcej ciepła niż pyrki. Chyba są bardziej uczuciowe ;)

lo said...

To piękne zdjęcie jest tak sugestywne, ze czuję ten zapach i smak i chyba w weekend poszukamy miejsca na takie ognisko. Obudziłaś takie piękne wspomnienia z dzieciństwa, to oczekiwanie kiedy będą upieczone, ten zapach i jak podrzucaliśmy ziemniaczki do góry, bo parzyły w palce. Piękne.
Pozdrawiam. LO

Komarka said...

Ziemniaki z ogniska to u mnie obowiązkowy jesienny rytuał z okazji jesiennego sprzątania ogrodu :) I to jeszcze przede mną, bo czekamy na ładny, suchy i słoneczny weekend. Już nie mogę się doczekać :)

Joanna DC said...

Basienko, oh, jaki mi zrobilas smak na te ziemniaki !!! No przeciez ze po wykopkach ognisko i pieczenie ziemniakow jest obowiazkowe! No a ten zapach dymu i urok ognia jest nie do skopiowania... Co do sikania, to mama, Niusia i babcia zawsze krzyczaly zezysmy sie nie bawili weglikami badz tez plonacymy patykami bo bedziemy sikac w nocy (hahaha) No a dziadziu robil czary mary z weglikow, wsypujac je do garnuszka z woda, plujac wokolo nas i kazujac nam pic ta wode z weglikami (hahaha)
Nastepnym razem jak spotkamy sie w Polsce, ognisko i ziemniaki sa obowiazkowe!

buruuberii said...

zemfiroczka, Ty masz Oczko rodzine w Malopolsce - zartujesz :D Naprawde super pomysl z tymi buraczkami, a wiesz ta potrawa z tego gara znad ogniska to marzy mi sie od lat (na Slasku zwane "prazone"), u mnie jej nie znalismy... Ale z buraczkiem sprobuje na 200%. :*

lo, dziekuje pieknie za odwiedziny i mile slowa, ciesze sie ze wpis budzi mile wspomnienia! Pozdrawiam!

Komarka, Ty to mnie idealnie w takim wypadku rozumiesz - zycze Ci/Wam wiec duzo slonca na weeken!

Joanna DC, Asiu Ty jak cos napiszesz, to ja tu padam ze smiechu - z tego sikania i dziadza z kubkiem! Czyli Wy tez robiliscie ognisko na koniec wykopkow, Lukasz nie byl pewnien... Oczywiscie ognisko masz jak w banku, obysmy sie jak najszybciej spotkali! :*

Gosia Oczko said...

Bo to taka "sląska" ta Małopolska - między Katowicami a Krakowem, okolice Olkusza bliżej mówiąc :)

kass said...

Basiu, takie ziemniaczki to rarytas...to moje dzieciństwo, harcerskie obozy i biwaki, później wakacje ze znajomymi,potem wakacje z dziecmi...a teraz ziemniaki pieczemy na jesień w ogrodzie...
Całusy!

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Mam nadzieję, ze cos się przywołac uda ;) Choć jakoś nigdy nie udało mi się wrócić do smaku TAMTYCH ziemniaków... Ale to kwestia figlarnej pamięci, która idealizuje pewne rzeczy.

A dziś superdeszczowy G. pozdrawia P. :)

buruuberii said...

zemfiroczka, to juz teraz wszystko jasne, a ja nast. rzem wrzuce w zar ten buraczek i dam Ci znac coz to wyszlo :-) ale dotarcze mu wiecej ciepla, bede pamietac!

kass, to Ty Kasia rozumiesz w pelni co mialam na mysli w tym wpisie :-)

Ania, no popatrz tak czasem nie wiem czy to tylko nasze wyobrazenia, czy rzeczywiscie cos bylo, wygladalo, smakowalo inaczej... A masz Ani tak, ze wspominasz: "tamta gora to byla takaaa wysoka" idziesz tam, a to zwyczajny pagorek?
wyjatkowo deszczowa P. sle usciski G. :-)

Pozdrowienia!

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

BAsiu, oczywiscie, ze tak mam! Z górami, z przedmiotami...

A ja przyszłam tu wyjasnić Ci sens mojej gwiazdki,ktorej nie zorzumialas. Otóz dostałam kilka propozycji reklamowych. Np. voucher na kolację, pod warunkiem, ze ja opiszę na blgu. Z jednej strony bardzo mnie to kusi, z drugiej nie chcę zasmiecac bloga reklamami i nie chcę oszukiwac czytelnikow. Dlatego wymyslilam, ze jesli będę pisać taką "zamawianą" notkę, to oznaczę ją adpowiednią etykietą (nazwalam ją Wpis Zamawiany, czyli WZ, czyli WuZeka). po to, by wszystcy mieli siwadomosc, co czytają oraz by ewentualnie zrezygnowac z czytania tej notki. I taka jest tajemnica tych WuZetek. Zrozumialas, o co chodzi, Basiu? :) Jeszcze Tili chce to wyjasnic :)

Olasz77 said...

Twój przepis został wybrany do 20tej edycji Foodelkowych przepisów tygodnia, zapraszam do nas po baner :)

buruuberii said...

Ania, wszystko zrozumialam, nie mam ani watpliwosci, ani zadnych przeciw! :*

Olasz, ogromnie dziekuje za wyroznienie! :-)

Waniliowa Chmurka said...

Przaśnie musiały smakować.
Ajć..

Aga z Zapiecka said...

Poczułam się właśnie naprawdę staro, jak sobie policzyłam kiedy ostatnio jadłam ziemniaki z ogniska.. Pamiętam jak szykowaliśmy kijki z leszczyny na kiełbaski, robiliśmy ławki z desek i kloców drewna. To już historia, teraz się grilluje i siedzi na plastikowych krzesłach :/

Basiu zdjęcie fantastyczne! Echh te kolory :)

Pozdrawiam
Aga