z moich praskich kilkuletnich obserwcji wynika, ze piwny swiat w Czechach dzieli sie na milosnikow piwa Plzeň (oficjalnie Plzeňský Prazdroj czyli Pilsner Urquel) i reszte swiata. Ci ktorzy piwa z Pilzna nie stawiaja na pierwszym miejscu, zazwyczaj wybieraja Budvar z Budziejowic albo Bernard z Humpolca, czy jeszcze Svijany z miejscowosci o tej samej nazwie, badz praski Staropramen, ze wymienie tylko te dobrze znane browary. Potem zaczyna sie dluga lista malych, tak zwanych mini-browarow, ze wspomne tylko nasze ulubione Únětické z podpraskiej wioski Únětice.
Piwo = Czechy. Bez dwoch zdan. Zimne piwo, bardzo zimne. Piwo au naturel, czyli bez zadnych dodatkow, a juz na pewno nie z sokiem. W tym miejscu pragne nadmienic, ze tutaj najwieksza zbrodnia jaka moznaby popelnic na piwie, to dodac do niego sok!! Wszyscy nasi znajomi bez wyjatku sa wielce zgorszeni i krzywia usta zniesmaczeni, gdy potwierdzamy, ze w Polsce pija sie piwo z sokiem/syropem. Cos takiego jak "piwo z sokiem" w Czechach nie istenieje i raczej nigdy istniec nie bedzie, co prawda piwa typu "radler" i tutaj staja sie popularne, ale dam glowe, ze zaden zagorzaly piwosz po piwo z lemoniada nie siegnie.
Piwo = hospoda. Bez dwoch zdan. Jesli dobre i zimne piwo, to najlepiej (a moze i wylacznie) wybrac sie do przybytku zwanego hospoda. Zarowno hospoda jak i pivo to czesc czeskiej tradycji, tak samo jak knedlík czyli knedel (zupelnie nie wiem dlaczego nazywalny w mojej ojczyznie knedliczkiem). Pivo jest dobre w Czechach na kazda okazje, a najlepiej bez okazji, czyli dla samego picia piwa mozna po prostu zasiasc w hospodě z zimnym půllitrem, czyli kuflem. A jesli juz ktos musi pic piwo w domu, to najlepiej wyskoczyc ze szklanym dzbankiem (w ramach wyjatku z plastikowa butelka) w kapciach do najblizszej hospody i poprosic o nalanie zimnego piwa prosto z beczki, by potem popijac je w zaciszu domowym chocby do kielbasek na czarnym piwie.
Piwo = Czechy. Bez dwoch zdan. Zimne piwo, bardzo zimne. Piwo au naturel, czyli bez zadnych dodatkow, a juz na pewno nie z sokiem. W tym miejscu pragne nadmienic, ze tutaj najwieksza zbrodnia jaka moznaby popelnic na piwie, to dodac do niego sok!! Wszyscy nasi znajomi bez wyjatku sa wielce zgorszeni i krzywia usta zniesmaczeni, gdy potwierdzamy, ze w Polsce pija sie piwo z sokiem/syropem. Cos takiego jak "piwo z sokiem" w Czechach nie istenieje i raczej nigdy istniec nie bedzie, co prawda piwa typu "radler" i tutaj staja sie popularne, ale dam glowe, ze zaden zagorzaly piwosz po piwo z lemoniada nie siegnie.
Piwo = hospoda. Bez dwoch zdan. Jesli dobre i zimne piwo, to najlepiej (a moze i wylacznie) wybrac sie do przybytku zwanego hospoda. Zarowno hospoda jak i pivo to czesc czeskiej tradycji, tak samo jak knedlík czyli knedel (zupelnie nie wiem dlaczego nazywalny w mojej ojczyznie knedliczkiem). Pivo jest dobre w Czechach na kazda okazje, a najlepiej bez okazji, czyli dla samego picia piwa mozna po prostu zasiasc w hospodě z zimnym půllitrem, czyli kuflem. A jesli juz ktos musi pic piwo w domu, to najlepiej wyskoczyc ze szklanym dzbankiem (w ramach wyjatku z plastikowa butelka) w kapciach do najblizszej hospody i poprosic o nalanie zimnego piwa prosto z beczki, by potem popijac je w zaciszu domowym chocby do kielbasek na czarnym piwie.
Piwna galaretka (aka pivní marmeláda) to wcale nie jest przysmak jakos szczegolnie w Czechach znany, obawiam sie, ze jest to troche profanacja, a i chwyt turystyczny zapewne. Powiedzialbym, ze taka galaretka moglby byc dla Czech typowa, ze wzgledu wlasnie na glowny skladnik - piwo, ale z kolei przeciez tutaj piwa sie nie dosladza... (Nomen omen, slowo "doslodzic" pochodzi zapewne od "dodac slodu"?)
Galaretke robilam z Ewelina i Monika, u nich w odrobine innych wersjach, wiec rowniez polacam! Moja piwna galaretka jest delikatna, swieza, jak to stwierdzil Dominik "smakuje jak piwo bezalkoholowe" (caly alkohol wyparowuje w trakcie gotowania). Ze slodka bulka czy grzanka doskonala, a co dopiero z pivním rohlíkem*!
Galaretke robilam z Ewelina i Monika, u nich w odrobine innych wersjach, wiec rowniez polacam! Moja piwna galaretka jest delikatna, swieza, jak to stwierdzil Dominik "smakuje jak piwo bezalkoholowe" (caly alkohol wyparowuje w trakcie gotowania). Ze slodka bulka czy grzanka doskonala, a co dopiero z pivním rohlíkem*!
Przepis na galaretkę piwną (inspirowane nalesnikami z browaru pivovarský dům):
1/2 litra piwa
pol lyzeczki soku z cytryny
1 wedzona wegierka (opcjonalnie)
250g cukru
20g pektyny lub dżemixu
Piwo wlac do rondelka i powoli podgrzac (uwaga, na poczatku piwo bardzo sie pieni), gdy przestanie sie pienic, zwiekszyc ogien i zagotowac. Gaz zmniejszyc, wrzucic suszona wegierke i dolac sok z cytryny, a nastepnie ciagle mieszajac powoli oddawac pektyne/dżemix wymieszana z cukrem. Galaterke doprowadzic do wrzenia i gotowac na srednim ogniu 7-10 minut. Zdjac piane, wlac do sloiczkow (3x200ml) i czekac az zgestnieje. Slodka, o lagodnym piwnym smaku i zapachu.
* pivní rohlík to czeski wyrob piekarski - rogal drozdzowy (zazwyczaj tylko delikatnie zagiety) posypany grubą solą, wbrew nazwie piwa nie zawiera, ale mowia ze swietnie do piwa pasuje.
PS. W chwili gdy opublikuje sie ten wpis bede siedziec w hospode "Na pasece" gdzie podaja Plzen - jestem piwnym ignorantem, wiec oczywiscie racze sie czerwonym winem ;-)
* pivní rohlík to czeski wyrob piekarski - rogal drozdzowy (zazwyczaj tylko delikatnie zagiety) posypany grubą solą, wbrew nazwie piwa nie zawiera, ale mowia ze swietnie do piwa pasuje.
PS. W chwili gdy opublikuje sie ten wpis bede siedziec w hospode "Na pasece" gdzie podaja Plzen - jestem piwnym ignorantem, wiec oczywiscie racze sie czerwonym winem ;-)
.