Tuesday, October 22, 2013

powidło gruszkowe



austriaccy językoznawcy nie mają większych wątpliości - słowo "Powidl" pochodzi od czeskiego słowa "povidla". Od wieków ma się Powidl w austriackiej odmianiea języka niemieckiego (tzw. Österreichisch) tak dobrze, ze w Wiedniu zwykło się mowić „Das ist mir Powidl“ (dosłownie „to są dla mnie powidła“), co znaczy ni mniej ni więcej jak "mam to w nosie". Choć etymologia tego powiedzenia jest niejasna, w Austrii powidła w dzisiejszych czasach na pewno nie ma się w nosie, choć polularniejsza jest oczywiście morelowa marmolada.

Slowo povidla czeskie słowniki etymologiczne rzeczywiście definują jako słowo pochodzenia czysto czeskiego. Ponoć jego źródłosłowu można upatrywać w słowie "vít" (czyli wić, kręcić, mieszać). W średniowieczu gotowało się powidła w wielkich garach pod gołym niebem, nie wiadomo dziś jednak jak często należało je mieszać. Ciekawostką natomiast jest, że tutaj w Czechach, według opowieści o tym, jak to drzewiej sie povildla robiło, opowiesci które przekazuje się z pokolenia na pokolenie, povidla robiło się stawiając gar ze śliwkami na słabo rozgrzanym skraju kuchennej kaflowej kuchni, mając jednocześnie na uwadze, że prawie nie powinno się ich mieszać a raczej gotować bardzo powoli, dni najlepiej kilka.

Powidło, powidła, cytujac definicje za słownikiem jezyka polskiego to "owoce, zwykle śliwki, wysmażone na gęstą masę z niewielką ilością cukru". Tak wiec powidła to dowolne długo smażone/gotowane owoce, z minimalnym dodatkiem cukru. Już w średniowiecznych Czechach oprócz śliwkowych były popularne np. powidła z jabłek, a w starożytnym Rzymie z pigwy. Zresztą w samych Czechach powidła są znane i cenione, a jako nadzienia do drożdżowych bułeczek nic povidel nie przebije, chyba że na Morawach, a zwłaszcza na Valašsku, gdzie z powidłem śliwkowym konkuruje właśnie powidło gruszkowe. Długie lata myślałam, że dobre (i prawdziwe) powidła moga być tylko z węgierek, a tu się okazuje, że te gruszkowe powidła też są strasznie dobre!


Przepis na  powidła gruszkowe (na modłę powidła wiśniowego):

2.5kg słodkich gruszek*
100-500g cukru (ilość wedle uznania)
2-3 goździki (wedle uznania)

Obrane i pokrojone w kostkę gruszki zasypać cukrem, najlepiej w garnku o grubym i szerokim dnie, odstawić na 15 minut, wymieszać i powoli zagotować, dodać goździki. Powidło po pierwszym zagotowaniu gotuję 10 minut, a następnie studzę. Potem zagotowuję, i czasem mieszając gotuję kolejne 10 minut, studzę całkowicie, stygnące powidło parukrotnie przemieszam. Czynność gotowania i studzenia powidła powtarzam około 4-5 razy, aż większość soku odparuje, a masa zaczyna przypominać gęstą marmloadę. Gdy powidło ma konsystencję "że łyżka staje", nadaje się do przełożenia do słoików. Gruszkowe, a powidło!


* powidło koloru żółtego udaje mi sie uzyskać tylko z gruszek "z domu" znaczy sieę od Wujka Ryśka (dziękuje!) czy innych gruszek które dostanę wprost z ogrodu, Nie znam tajemnicy, ale powidło gruszkowe z "kupnych" gruszek ma zawsze kolor przynajmniej lekko łososiowy.

8 comments:

Karolina said...

U nas powidła smaży się w kuprowym kotle, koniecznie nad prawdziwym ogniem a miesza się drewnianym bocianem! No ale u mnie powidła numer jeden to oczywiście węgierkowe. Teraz będę musiała gruszkowe wypróbować :)

Tego powiedzonka z powidłami nie znałam. Czy to znaczy tyle co: dla mnie to bułka z masłem?
I przypomniałaś mi, że w Szwabii i Bawarii mówi się: das ist mir Wurst! (co z kolei tłumaczy się jako: jest mi wszystko jedno)

Pozdrowienia!

buruuberii said...

Karolina, o ile doczytalam wszystko poprawnie to podobno powiedzenie „Das ist mir Powidl“ moze pochodzic od tego wspomnianego przez Ciebie, ale znaczenie wydaje sie byc odrobine inne... A ja od lat dojrzewam do smazenie powidla (racja, wegierkowe jest naj!) w miedzianym garnku, nawet takowy wygrzebalam, chyba juz mi nei pozostaje nic jak sprobowac, skoro to jeszcze sie robi :) Pozdrowienia sle!

Kamila said...

Basiu zeszły weekend minął mi pod znakiem gruszek, szkoda, że nie pomyślałam, by z nich i powidła wysmażyć. Doskonale! Pozdrawiam

ewelajna Korniowska said...

Basia, ja bym do Ciebie na te powidla, znaczy powidła... w te pęda....!

Evi said...

Ciekawa etymologia :).
I piękne, jesienne zdjęcie. Dziabnęłabym łyżeczką :).

Alina said...

Karolino, w Brandenburgii też się mówi "Das ist mir Wurst" :).

Majana said...

Fajny pomysł na pyszne, inne takie powidła. Wiesz, mnie się powidła kojarzą tylko ze śliwkami. Fajnie wiedzieć,że może być też inaczej:)
Buźka:*

Gosia said...

Moja ukochana Babcia smazyla takowe powidla-obowiazkowo z wegierek wlasnie w takim miedzianym rondlu, ktory wygladal jak olbrzymia gleboka patelnia, bo z drewniana raczka...niestety...juz lata temu moja Mama ja ku mojemu ubolewaniu wyrzucila...tja...powidla gruszkowe na pewno sa nie mniej aromatyczne od tych sliwkowych...