Monday, November 30, 2015

masala chai

 


było dobre -20 st.C, śnieg po kolana. Dzień zaczynał się około 10 rano, a kończył koło 2:00 po południu, niebo było jasne, ale słońca nie było widać, chowało się tuż się za horyzontem*. Renifery na naszych oczach wygrzebywały spod potężnej i zmrożonej masy śniegu porosty, a ja próbowałam wygrzebać kilka gałązek borówki czarnej. Dwa lata temu, zamiast jechać na doroczną wycieczkę pod i na Śnieżkę, cała nasza grupa pojachała za koło polarne. Do Finlandii, pod górę Levi.

Otoczone zapachem brzozowego i sosnowego drewna snującego się z kominka, patrzyłyśmy z Moutusi (która uciekła do Finlandii z gorącej Kalkuty) na ciemną noc i pojawiającą się co chwila zorzę polarną. Za ścianą rozbrzmiewały echa imprezy, którą rozkręcił Waldek (z której na chwilę uciekłam, by odpocząć od oparów C2H5OH). Wcześniej skakaliśmy do śniegu rozgrzani ciepłem sauny, teraz patrzyłyśmy za okno na przykrywającą wszystko zimę i rozmawiałyśmy o rozgrzewającej herbacie masala.

Masala chai () to indyjski sposób przygotowywania herbaty. Z mlekiem i przyprawami. Według Moutusi, obowiązkowy jest imbir, reszta przypraw zależy od naszej inwencji. Ważny jest gatunek herbaty, jakiej użyjemy. Najlepsza ciemniejsza, czerwonawa, ale w przypadku braku takiej, każda mocna czarna herbata się nada. Gdy za oknem zimno, niekoniecznie -20st.C, ciepła herbata z przyprawami jest jak znalazł!

 

Przepis na masala chai (od Moutusi):

1 litr mleka
5cm kawałek swieżego imbiru
5cm kawałek cynamonu
7 goździków
7 strączków kardamonu
5 kulek czarnego pieprzu
2 łyżki mocnej liściastej herbaty**
cukier do smaku (~1/3 szklanki)

Imbir pokroić w cienkie plasterki. Pozostałe przyprawy utrzeć na brobny pył w moździerzu. Do mleka dodać wszystkie przyprawy i razem powoli zagotować. Gdy mleko się zagotuje, skręcić gaz, dodać herbate i parzyć przez 3-5 minut. Podawać w filiżankach (nalewać przez sitko). Rozgrzewająca, bardzo korzenna.


* to było jedno z dziwniejszych uczuć, jakiego doświadczyłam: niby dzień, niby rozświetlone niebo, ale nie do końca niebieskie, wzbudzało to we mnie jakiś niepokój.
** najczęściej używam angielskiej English Brekfast tea.

PS. To moje dwa grosze do organizowanego za tydzien przez Ptasie Korzennego Tygodnia.
.

9 comments:

Evi said...

Bardzo lubię! :)

Kamila said...

Jak przyjdzie prawdziwa zima, to sobie zaparzę :) Pozdrawiam

margot said...

Basia napiłabym się takiej herbaty z tobą :)

Ania said...

Bardzo ciekawy przepis. Tylko czy te 2 łyżki mocnej herbaty to mają być 2 łyżki płynu, takiej esencji, czy też 2 łyżki listków, które maja się zaparzyc w tym gorącym mleku? Proszę o wyjaśnienie.

buruuberii said...

Evi, przybij piątkę :)

Kamila, polecam nawet na chlodna jesien ;-)

margot, Alciu nawet nei wiesz jak bardzo mialabym na taka herbate z Toba ochote!

Frajda, juz pedze z wyjasnieniem: to dwie lyżki lisci herbaty, dopisze zaraz dla jasnosci! Pozdrawiam serdecznie :-)

ptasia said...

Basia, przodowniczko pracy, wiesz, że akcja zasadniczo zaczyna się w poniedziałek :)? Masala chai bardzo lubię, ale wiesz, kojarzy mi się bardziej z ciepłą, choć wilgotną pogodą - nie ma jak spróbować czegoś w monsunie ;). Niestety na taką porządnie imbirową trafiliśmy w Indiach góra 2 razy, niestety :(.

ptasia said...

Tfu! Akcja zaczyna się jutro... w sobotę tzn. :)

grazyna said...

Oj, muszę zrobić koniecznie w pierwsze mroźne popołudnie :)

Majana said...

O takiej herbatki rozgrzewającej napiłabym się właśnie teraz, bo mi zimno.
Usciski :*