Monday, November 07, 2011

marmolada z owoców dzikiej róży





przyznam szczerze, to mial byc zimowy wpis, zdjecie mailo byc chlodne, na sniegu samiuskim, przed polowa listopada przeciez zawsze w Srodkowej Europie spada troche sniegu, chociazby po to, by na czeskie sciezki przyproszone sniegiem mogli wyjechac narciarze na biegowkach. W tym roku jednak zima postanowila nie przyjsc, zreszta to nic wyjatkowego, przeciez w tym roku lato tez postanowilo nie przychodzic ;-)

Dzisiaj w Pradze w poludnie temperatura wyniosla 12st.C w cieniu, to dokladnie tyle samo, co w trakcie naszej tegorocznej wyprawy kajakowej rzeka Wieprz na poczatku lipca - plynelismy wtedy w strugach deszczu, ubrani w koszulki, szorty i cienkie kurtki od deszczu, pan ktory wypozyczal nam kajaki nie wierzyl wlasnym uszom, gdy slyszal "takiej pogody na kajakach jeszcze nie mielismy, zaraz blysnie upalne slonce"; tak - slonce blysnelo, po tygodniu mniej wiecej. Silna wola wiele potrafi zrobic z czlowiekiem, ze sloncem rowniez.

Pewnego dnia, dobre kilka lat temu, Ivka zadzwonila ze slowami "wrocilismy wlasnie z Banatu, przyjdzcie... na polente z bryndza, a na deser bedzie marmolada z owocow dzikiej rozy". Byla wiec i polenta, i bryndza. I jeszcze opowiesci o Czechach mieszkajacych od polowy XIX. wieku w Banacie, dzisiaj w jego rumunskiej czesci. O tamtejszych czeskich tradycjach, o smazonej w wielkich kadziach marmoladzie z owoców dzikiej róży.

Gdy zobaczylam na zdjeciach ogromne gary z roznana marmolada od razu cisnelo mi sie na usta jedno jedyne pytanie: kto jest w stanie pozbawic nasion i "wlosków" kilkadziesiat kilogramow owocow rozy? Czy naprawde gdzies na swiecie obiera sie recznie wiadra różanych owocow? Silna wola? Rok pozniej kolejny znajomy wracal z Banatu wypelniwszy misje
pod tytulem "dowiedz sie jak robia TĄ marmolade z owocow dzikiej róży", powierzona mu przez Ivke. Dowiedzial sie - czekaja ze zbiorem owocow róży do przymrozkow! 


Przepis na marmoladę z owoców dzikiej róży (przez przyjaciol z Banatu przywieziony):

1kg przemrozonych owocow dzikiej róży
1/3kg cukru
sok z polowy cytryny


Przemrozone cale* owoce dzikiej róży (gdy w listopadzie brak przymrozkow, bardzo dojrzale owoce dzikiej róży mozna zamrozic na pare dni w zamrazalniku) dokladnie oplukac, nieco zmiazdzyc, zalac woda, tak by niemal je przykryla, gotowac do miekkosci, 20-30 minut, na srednim ogniu. Nastepnie owoce przecierac* partiami przez metalowe sito. Do przetartej pulpy dodac cukier, sok z cytryny i gotowac na malym ogniu kilkanascie minut, ogien zgasic, marmolade odstawic do ostudzenia. Znow zagotowac, nastepnie gotowac kilka minut. Marmolada powinna miec konsystencje niezbyt gestego powidla. Smakuje jak marmolada z owocow dzikiej rozy, bardzo kwasna, z nuta suszonych owocow.


* w przepisie tym owocow dzikiej róży nie nalezy oczyszczac z pestek i "wlosków", owoce powinny byc bardzo dojrzale i musza byc przemrozone.

35 comments:

margot said...

no patrz Basiu , jacy oni pomysłowi (i Ty), a ja kiedyś drylowałam , no z kilo , może dwa i powiedziałam sobie nigdy więcej :D
A widać ,że są inne sposoby i za to tobie kochana dziękuję:)))
Basiu jak zwykle jesteś kopalnią wiedzy dla mnie bezcennej
p.s piękne to zdjęcie wiesz:)))

buruuberii said...

Alu, Ty mnei zawsze tak chwalisz, ze az mi glupio, zreszta Ty wiesz. Milo mi slyszec od Ciebie dobre slowo, Ty moja specjalistko od "14stu plackow na tydzien" :*

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Basiu, czyli można teraz zbierać różę?MOże w weekend bym sie wybrała na szabry... Kusi mnie ten przepis!

Świetna opowieść, jak zwykle :) No i polenta z bryndzą też niezwykle kusząca!

margot said...

ha ha te 14 placków na tydzień to dawno było ,a taką marmoladę to bym chciała , trzeba przejrzeć czy są jeszcze gdzieś owoce róży, bo taka wersja bez drylowania to prawie jak odkrycie Ameryki prze Kolumba , dla mnie chyba równie ważna :)

Ewelina Majdak said...

Basiu postanowiłam założyć sobie zeszyt z Twoimi poradami.
Nie będzie to łatwe zadanie, bo muszę przekopać się przez miliard wpisów, ale opłaci mi się! :))))
Nie mam cholera skąd ukraść róży. Chociaż może... :)
Zaczynam lubić kwadratowe kadrowanie. Drugie zdjęcie jest przepiękne.

Uściski dla Was :*

Gospodarna narzeczona said...

A ja też z tymi włoskami miałam na bakier. Ale wrzuciłam z włoskami na nalewkę różano tarninową zobaczę co będzie.

Aniu w tym roku nad Morzem jakieś mizerne były owoce, ale może ty masz swoje miejsce jakies tajemne.

atina said...

Wiem, ze jesteś niezadowolona, że zdjęcie nie jest zimowe, ale mnie się bardzo podobają oba zdjęcia - cudowne! Szkoda, ze nie mam owoców dzikiej róży, choc zaglądnę przez płot do sąsiadki, czy nie ma;))) chętnie bym sobie zjadła takiej marmoladki :)
Ale wiesz może zimy jeszcze nie wywołuj, mnie to dobrze tak jak jest;)

lo said...

Jak ja lubię taką konfiturę. Też robiłam ją ostatnio (http://pistachio-lo.blogspot.com/2011/10/idealne-brioszki-i-konfitura-z-owocow.html), ale stosowałam metodę pestki - out. W mojej książce opisana była też Twoja metoda i ciężko było mi się zdecydować. Wybrałam wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie.

Majana said...

Boska ta marmoladka Basiu! Jak ja bym zeżarła sobie tak ze słoiczka paluszkiem po prostu :D. hehe:D.
Pychota! :))

Całuję serdecznie Basieńko :*

Majana said...

Ach no i zapomniałam dodać,że zdjęcia śliczne:) bardzo mi się podobają :)

Monika said...

Czyli jednak róża :) Bardzo żałujesz że zdjęcie bez śniegu? Mam nadzieję że nie bo to drugie jest absolutnie doskonałe, naprawdę! :)

Basia, strasznie smutno mi było dziś od Was wyjeżdżać,ale jak przeczytałam o 12'C dziś i w lipcu (i o tych szortach :D), o panu od kajaków, o biegówkarzach i o tej róży cudnej to śmieję się już od ucha do ucha :)))

Buziaków sto dla Was, różę zrobię na pewno, nie wyczekuję przymrozków, ale wyjątkowo widze jakąś ich dobrą stronę w tym roku :)))
Ściskam mocno i jeszcze raz bardzo Ci/Wam dziękuję :*

ewelajna Korniowska said...

"Smakuje jak marmolada z owoców dzikiej róży..."Oj, Basiu , Basiu, ale się uśmiałam... ! Bo ja nie wiem jak smakuje tak a marmolada z owoców dzikiej róży - kompletnie nie wiem, ale jak widziałam ostatnio, że Starszy Pan to tez mi się zachciało. Nie zrobię jednak, bo muszę do pracy biegać i to dużo...:(
Całuję zdjęcie drugie i Ciebie w buziaka:*

Monika said...

Własny słój marmolady z dzikiej róży-to brzmi dumnie;)jakie,to ludzie mogą mieć świetne pomysły!już czuję ten aromat i smak...dzięki;)

Kamila said...

Podoba mi się ten patent z owocami! Czas poszukać krzaków!

malina said...

Bardzo lubię konfiturę z płatków róży, ale marmolady z owoców nie próbowałam, niestety nie widziałam nigdzie róży na Cyprze i teraz będę się zastanawiać jak to smakuje:)

Aurora said...

Aż zatęskniłam za lekko prószącym śnieżkiem...

Konwalie w kuchni said...

Genialny przepis! Cudne zdjęcia:)
Na zimowe przyjdzie jeszcze pora :)
A może masz w zanadrzu sposób na zrobienie wina z owoców róży bez usuwania pestek i włosków?

buruuberii said...

Ania Włodarczyk (aka vespertine), wlasnei teraz jest czas na roze, dlatego napisalam :)) Choc jak mam Ania byc szczera, to nalewka na owocach rozy lepsza :*

Margot, dawno nie dawno Alcia, ale ja Ci tego nigdy nei zapomne moja pani!

eMajdak, jedz Polcia gdzies pod Stolyce, no nei wierzeze ze skoro w samym sercu czeskiej stiolicy mamy rozy pelno dzikiej to u Was ni ma... Tak jak zobaczylam 2gie zdjecie, to mi sie zdalo bardzo w Twoim stylu! :*

Gospodarna narzeczona, Kasia wrzucam do sloja cale owoce rozy i nalewka wychodzi jak marzenie, a jak jeden, dwa wloski sie wydostana to i tak zostana na gazie :) Bedzie dobra ta nalewka, nei masz sie co bac!! Nie widze najmniejszej potrzeby obierac owocow rozy do nalewow, a jak ktos widzi, to potwornie jestem ciekawa uzasadnienia :DD
PS. U nas roza tez gorsza w tym roku niz w minionym...

atina, Ty sobie wyobraz ze ja takie zdjecie na sniegu mialam gotowe z tamtego roku, ale jakos gdy 12st.C za oknem nei mialam odwagi wstawic :))) Tez sobei pomyslalam, ze to obraza tak na ciepla jesien narzekac ;)

lo, tez wybieram wspomnienia, ale kilograma kogotkow obrac nie potrafie, nie mam sily, determinacji, a w wolnym czasie wole isc na spacer na ta roze sie pogapic :))) Podziwiam Cie za to oczyszczenie blisko kilograma owocow rozy!!

Majana, dziekuje! i obiecuje ze kiedys bede mieszkala blizej :) Sciskam i ja!

buruuberii said...

monika, nei mailam nawet pol zdania do ciastek, a wiesz jak sie pisze bez pomyslu :)) Mocno sciskamy i my!

ewelajna, no smiej sie, ale ta marmolada ma wyjatkowy smak, nie potrafilam sie silic na porownania i walnelam absurdem w moim stylu :D Jednak drugei zdjecie, a ja nei bylam pewna... :*

Monisia prosze ;)

Kamila, latwiej tak, lubie "robic", ale jednak nei obierac owoce rozy...

malina, wydaje mi sie ze konfitura smakuje zupelnie inaczej...

Aurora :-)

Konwalie w kuchni, dziekuje! Jak pisalam powyzej, zimowe zdjecie mialam sprzed roku... Wina nie robilam, ale nalewke robie wrzucajac cale owoce, cos czuje ze i na wino moznaby wrzucic cale (do glogowego wina tez sie chyba nei obiera glogu?), przesaczylabym jedynei przez gaze, ale na winie owocowym kompletnie sie nei znam ;-)

Małgoś said...

Czyli jak przymrozi, to pestki i włoski już jadalne..? A wcześniej nie?
Basia, tłumaczyli jak to działa, bo ja coś nie pojmuję?

Monika said...

Basia, no ja widzę że doskonale się pisze, bo to naprawdę świetna notka, taka jak lubię, bardzo "basina" :)))
:**

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Zatem w weekend ruszam na szabry. Różo, drżyj!

:)

Kulinarna Mania said...

Musi być przesmakowite, szkoda, że nie możemy zobaczyć całego słoiczka. Jednakże moja wyobraźnia nakazuje mi zazdrościć lata zamkniętego we szkle. Lata którego nie było jak słusznie zauważyłaś ;)

Komarka said...

Basiu, wiesz że ja obsesyjnie marzyłam o tej marmoladzie w tym roku? :)) Trochę mnie to drylowanie odstręczało, a trochę brak materiału, bo jakoś nie ma czasu wybrać się na różobranie. Ale pocieszyłaś mnie i skoro można bez pestkowania i do tego po mrozie, to może jeszcze uda mi się wytrzasnąć skądś trochę owocu :)

Atria C. said...

Ja mam głóg zbierany z moją siostrzyczką jeszcze w pażdzierniku w zamrażarce.. Ale drylowanie dzikiej róży mnie nieco przerasta;)

Mi dzika róża kojarzy się z późnym latem, mam dużo pięknych zdjęć z "wyprawy po głóg" tej jesieni..

Pozdrawiam!

Atria C. said...

ps. niby wiem już (od Ciebie), że można przecerać, ale moje są takie jeszcze za mało dojrzałe.. Co do kwaskowatych rzeczy, niedawno zrobiłam galaretkę z pigwowca, też kwaśna!:)

atina said...

Ha, ha, ha to byś dopiero zamieszania narobiła, jakbyś takie zdjęcia ze śniegiem teraz wstawiła;))) Wszyscy by się pytali skąd masz śnieg;)))

grazyna said...

Dobry patent z tymi przymrozkami ! Może pójdę do lasu sprawdzić, czy jeszcze są owoce róży :)

buruuberii said...

Małgosia, nie mowili, ale wydaje mi sie ze zamarzajac woda rozsadza i niszczy tkanki i "wloski" robia sie bardziej kruche (juz tak nie kluja)... Usciski!

monika :*

Ania Włodarczyk, weekend wlasnei minal, ciekawa jestem Aniu czy nazbierlas? :)

Kulinarna Mania, witaj, dziekuje za sliczny komentarz ;)

Komarka, dokladnie milam ten sam problem z owocami rozy, a mroz naprawde pomaga. Rok temu zbieralam roze na poczatku grudnia, wiec mysle ze ejszcze czas, zreszta ja jeszcze nei zbieralam tego roku... :*

Atria C. o tak wyprawa i zrywanie milsze niz drylowanie :)

atina, anprawde Atinka jakos nei pomyslalam jak rok temu robilam zdjecie na grudniowym sniegu, ze jednak sneig w poczatku listopadu to jednak nei to ;)

grazyna, u mnie sa, zazwyczaj do stycznia, czasem tylko gdy duzo pada czernieja...

Dziabka said...

Witam, jak ja się cieszę, że znalazłam Pani blog :)) Tak tu swojsko i tyle ciekawych przepisów...

Pozdrawiam ciepło, Magdalena

Milena said...

Przypomniała mi pani, że dawno nie robiłam rogalików z marmoladą, więc dziękuję bardzo ;) Bardzo mi się podobają zdjęcia na blogu, piekne :D Pozdrawiam i zapraszam na mojmalykulinarnyswiat.blogspot.com

buruuberii said...

Dziabka-Magdalena, witaj ;-) Milo Cie tutaj goscic, a jeszcze milej jak Ci sie Makagigi podoba! Pozdrawiam :)

Milena, dziekuje bardzo!

Paulina J. said...

Mam różę i teraz już nie zawaham się jej użyć.

Ugotujmimamoblw said...

Przepraszam za głupie pytanie ;) Rozumiem ze marmoladę gotuje z tylko z tego co przetarłam przez sitko bez pestek czy z całej zawartości przetartej razem z petkami ? ;)

buruuberii said...

@ Monika S, to wcale nie jest glupie pytanie, moglabym byc bardziej precyzyjna! Marmolade gotuje sie tylko z przetartej czesci owocow (bez pestek i skorek), mam nadzieje ze Ci/Wam posmakuje.
PS. Szczegolnie polecam roze zbierana w pazdzierniku, gdy jest naprawde dojrzala :-)