Monday, January 30, 2012

sucharki igłowskie Neli



jednym z najwcześniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa jest dźwięk skrzypiącej szuflady, z której w porze podwieczorku wyjmowało się sucharki. Drewniana szuflada wylożona od wewnątrz blachą znajdowala się w korytarzu prowadzącym do kuchni i zawierała niezliczoną ilość sucharków sporządzonych z małych, słodkich bułeczek, posypanych cukrem (...). Najważniejesze jednak, że nigdy nie mieliśmy dość.
strona 297, Aniela Rubinstein, Kuchnia Neli, wyd. Muza SA 2006

Gdy czytac dalej Nela wspomina, ze dwor w Igłowie, na brzegu nad Niemnem, stoi od ponad trzystu lat i ze byc moze tak samo dluga jest historia owych sucharkow. Wysmienitych drozdzowych, slodkich sucharkow, dodam od siebie.

Gdyby nie domniemane defraudacje finansowe pewnego
Koła Naukowego najstarszego polskiego uniwersytetu, zwiazane w glownej mierze z tajemnicza wyprawa o nazwie "Bobry", pewnie nigdy nie poznalabym smaku kajakowania. A jednak zasiadalam kiedys w spec komisji badajacej owe pieniezne nieprawidlowosci, nie wyjasnilismy chyba wiele, na pewno jednak od tamtego czasu, dzieki komisyjnym przyjazniom, kilkanascie badz kilka letnich dni spedzalam w kajaku.

Głównym szlakiem dla wędrownej turystyki kajakowej jest od szeregu lat rzeka Czarna Hancza wraz z Kanałem Augustowskim,
wspomina Marek Litynski w swym przewodniku. Dla mnie kajakowe wyprawy zaczely sie wlasnie od Hanczy*, ponoc nic nie dzieje sie przez przypadek. Splywalismy wtedy ze Starego Folwarku nad jeziorem Wigry, zahaczajac o jezioro Serwy, do Augustowa. Gdybysmy w Rygolu skrecili w lewo, a juz na pewno gdybysmy mieli wtedy ze soba sucharki Neli zamiast sucharow bieszczadzkich, to kto wie, moze doplynelibysmy do Niemna?

Przepis na sucharki igłowskie podle rodzinnego receptu Neli Rubinstein:
600g maki
1 szkl mleka
1 + 1/2 szkl cukru
1 lyzeczka soli
30g drozdzy
120g miekkiego masla
4 jajka


Z drozdzy, lyzki cukru, 3 lyzek mleka i 3 lyzek maki zrobilam rozczyn, pozostawilam w cieplym miejscu by drozdze podrosly. Nastepnie do zaczynu dodalam pozostale mleko, szklanke cukru (minus jedna lyzke), sol, maslo, 2 jajka, wymieszlam i wlalam do maki. Wyrobilam dobrze gladkie, miekkie ciasto. Przykrylam i odstawialm by ciasto podwoilo objetosc (~1 godzina w temp. 24st.C). Nastepnie podzielilam ciasto na okolo 50 malych buleczek i formowalam z nich okragle kuleczki wielkosci orzechow wloskich (choc Nela poleca formowac orzechy laskowe), ukladalam na blasze, pozostawilam by podwoily objetosc. Pozostale 2 jajka wymieszalam z lyzka wody i posmarowalam owa glazura buleczki. Pieklam 20 minut w temp. 175st.C. Gdy upieczone buleczki przestygly, kazada pokroilam na plastry, ulozylam je na blasze i suszylam w letnim piekarniku okolo godzine. Potem obsypalam cukrem, owa 1/2 szklanki, i zamiast do szuflady wlozylam do babcinej miarki na mąkę :-)

* Czarna Hancza jest lewym doplywem Niemna, od pierwszej polowy XIXw. Hancze z Niemnem laczy Kanal Augustowski.

25 comments:

margot said...

a wiesz Basiu ,ze uwielbiam ten fragment z skrzypiącą szuflada w książce Nely , uwielbiam też jak opisuje jak robiła mazurek migdałowy w domu jakieś arystokratki:)I uwielbiam twoje zdjecia i twoje wpisy i dlatego min lubię poniedziałki- słowo
a wiesz ,że ja ich jeszcze nie piekłam? ale tez mam fajne wspomnienia sucharkowe , jak byłam chyba w 6 klasie z moją siostra wymyśliliśmy ,ze będziemy się odchudzać , dieta była straszna, bo tam była sałata zielona na zmianę z jakimś stekiem(blleeee ) który ja zamieniłam na kawałek sera i na kolacje miały być sucharki ,a sklepy wtedy to raczej nie maiły takich rarytasów ,ale w ,,Przyjaciółce" w sam raz był przepis na sucharki warszawskie , to upiekłyśmy we dwie i pożarłyśmy tez we dwie i dieta upadła bo an kolację można było dwa sucharki:DDD

Fantazjana said...

Sucharki... W dzieciństwie delektowałam się ich smakiem; niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że moje dzieci nigdy ich nie próbowały. Wstyd! Upiekę!!!
A smak kajakowej włóczęgi jest niepowtarzalnie piękny! Jak mawia mój mąż- "Płynie się po to, żeby płynąć"...

kasiac said...

Basia, ja tą książkę Neli mogłabym czytać bez końca! Najlepiej do poduszki:)
Rzeczywiście malutkie bułeczki upiekłaś! Ale no wiesz! Takie rzeczy! Zasuszyć bułeczki z własnej woli??? (żartuję oczywiście:)
Takie sucharki to muszą być obłędne! Moje dziecko ostatnio zażyczyło sobie sucharki (niestety miałam tylko kupne) zalane mlekiem, tak jak bułkę maślaną z Twojego poprzedniego wpisu :) Smakowało!

Kamila said...

Cudowny smak dzieciństwa, przypomniałaś mi - dziękuję!

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Basia w komisji śledczej :P

Ja się zawsze zastanawiam, jakim cudem Tobie zawsze TAKIE idealne te wypieki wychodzą, Basiu. Te sucharki sa przeciez jak od linijki!

MIłej nocy!

buruuberii said...

margot, Alcia to my ta Nele lubimy za to samo - a pamietasz o creme brulee na oknie? ;-) Cudna mialyscie diete, nei ma to powiem Ci jak szczesliwa dieta :D

Fantazjana, czyzby Twoj mąż mial cos wpolnego z nasza kajakow grupa - my tez plywalismy/plywamy dla plyniecia i to jest to COS :) dziekuje, ze to wspomnialas!

kasiac, o Kasiu myslalam czy nie napisac o samje ksiazce, ale o ksiazce Neli to myslimy podobnie... :)
PS. Zaczynam sie wsytdzic za te buleczki :-)

Kamila, prosze :)

Ania Włodarczyk, prosze mnei z afera Rywina nie laczyc ;-))) choc doswiadczenei to chyba miala wieksze niz poslanka Blochowiak.
PS. Ania, powiem Ci wprost jak to jest z tymi rownymi wypiekami: to sie nazywa perfekcjoniz kuchenny zdiagnozowany nei w pore, juz sie nei nadaje do leczenia :D Komplementy lubei bardzo :-)

Gosia said...

ach....jak ja lubie te Twoje opowiastki Basiu,skad Ty to wszystko bierzesz????
Sucharki wygladaja perfect!!!!!!
Usciski Basiulka :)

Monika said...

Basia, od sucharków, przez komisje rewizyjną do kajaków i Niemna to tylko Ty potrafisz, cudnie :))) Nie wiem czyje opowieści lubię bardziej, Twoje czy Neli (mazurki, torty, creme brulee,ach..), a zresztą - jedne i drugie uwielbiam!
Sucharki to Ci powiem że zabieram się za nie już długo, ale zawsze brakowało mi poglądowego zdjęcia sucharków - no to już chyba nie mam wymówki :)

Buziak wielki Basia :**

PS. Ale że Ty o kajakach, w taki mróz? :D Oj, niechże to lato już będzie :)))

margot said...

Basiu,creme brulee na oknie pamiętam i Nela sie bała ,ze jej ptaki wyjedzą :D
I ja się zgadzam z Moniką ,że nie wiadomo co lepsze książka Neli czy Basi poniedziałki

Konwalie w kuchni said...

Moja Prababcia też miała taką szufladę z sucharkami.
Dzisiaj sobie o tym przypomniałam:)
Ja je chowam w puszkach i słoikach:D

Amber said...

Basiu,ja uwielbiam książkę Neli R.Te opowieści jak z mojego świata dzieciństwa.Wszystkich kredensów,spiżarni i tajnych skrytek.
I proszonych obiadów i kolacji.
Pyszne wspomnienia!

Majana said...

Ja Neli właściwie nie znam. W ogóle. A szkoda, widzę,że warto się zaprzyjaźnić. Ciekawie.:)
Sucharki to fajna rzecz, ja bym sobie pochrupała w każdym razie:)

Pozdrawiam:)

An-na said...

A wiesz, Buru, że ja n i g d y ich jeszcze nie upiekłam! Ba - jesteś pierwszą znaną mi osobą, która to zrobiła! A opowieść o sucharkach iłgowskich doskonale pamiętam - wielce inspirująca :)

Fantazjana said...

Kajakowanie się czuje, albo i nie, to jak z włóczeniem się po górach, choćby po dobrze Ci znanym, a przez nas ukochanym Beskidzie Niskim. Chodzi o beztroską drogę, o swobodę, zapamiętanie się w otaczającym pięknie... I rzeczywiście sucharek, zerwana malina czy listki mięty wystarczą, by wywołać pełnię uśmiechu.

buruuberii said...

Gosia, stasznie Ci dzieuje za cieple i krzepiace slowa :)

monika, alez cuda piszesz, az sie chce dalej przypominac/wymyslac historyjki!! Swoaj droga to wogole nei mialam pomyslu na ten wpis i rzutem na tasme Lukasz mi podsunal by napisac o neimozliwym, czyli doplyniecie do Niemna wymyslilam :D

margot :** PS. O tak golebie!

Konwalie w kuchni, oj taka szuflada to jest cos, a jak nei to sucharki na pocieszenei :))

Amber, wow Aniu to Ty takie wspomnienia milas? :)

Majana, mowie Ci Madzia Ty bys tez Nele polubila :)

An-na, i ja sie zabieralam za te sucharki z 5 lat, upieklam 2 lata temu, potem czekaly na swoja kolejke, w sensie ze musialam dorosnac by o nich napisac :) A opowias o sucharkach chyba utkwila mi w pamieci gdy pierwszy raz wzielam Kuchnei Neli do reki... Usciski :)

Fantazjana, tak chyba jest z wieloma rzeczami, albo sie czuje, albo nei lubi... A ja kocham i kajaki i łaki na gornej Radocynie :) Pozdrawiam cieplo!
PS. W Beskidzie Niskim ponoc dzisiaj juz o 19 bylo -21st.C :)

Joanna DC said...

Oh, jak ja kocham Nele; ksiazke mam w nakastliku i czytam Ja do snu. Nie wiem dlaczego przypomina mi Ona troche Babcie Rozie... A te sucharki ze skrzypiacej szuflady musialy byc niesamowite... Pozdrawiam Cie Basienko ;)

Fantazjana said...

Wieczór rozmawialiśmy ze znajomym z Wołowca- było -28, a on tradycyjnie w kufajce i filcokach;) W Nieznajowej i Radocynie pewnie jak zwykle trochę cieplej. To dla nas serce Beskidu:)) Nie jest nam dane teraz ślizganie się po Wisłoku na butach, na szczęście coroczny rytuał wróci! Do roziskrzonych bielą przestrzeni, do drzew w srebrze szadzi, śladów wydr na przeręblach czy pohukiwań puszczyków można tęsknić, prawda?

Monika said...

To ja Ci częściej będę takie "cuda" pisać ;)

A propos sucharków - znasz Basia szwedzkie kardamonowe sucharki? Rzuciłam się kiedyś na nie jak szczerbaty na, nomen-omen, suchary - paskudztwo niemożebne, w ogóle niesłodkie, jak można?! :-)

Ściskam :)

atina said...

Sucharki wyglądają bosko:) A ja kiedyś miałam fazę i się strasznie sucharkami zajadałam :) No i te Twoje opowiastki - bardzo je lubię:)

Drobiazgi domowe said...

Witaj

Kliknęłam na moim blogu napis "następny blog" i trafiłam do Ciebie.

Już się troszkę rozejrzałam u Ciebie :)
Ciekawy przepis na sucharki. Nie znałam.

Pozdrawiam serdecznie

buruuberii said...

Joanna D.C., och Joasia czytac Nele do snu to musi byc cos, dawno nei probowalam ;-) I my sciskamy mocno!

Fantazjana, oby powrocil jak najszybciej! Chyba tez tam czuje ze bije to beskidzikie serce, tam najmocniej... :-)

monika, dzieki!! Nie probowalam szwedzkich kardamonowych, never. Ale finskie bulki z kardamonem, choc mi smakowaly, to jednak drozowe woli skorke cytrynowa IMO :))

atina, to ja bede Anitka nadal pisac, obiecuje ;-)

Drobiazgi domowe, mili Cie tutaj goscic! I ja pozdrawiam cieplo, choc zima straszna :-)

mimi said...

przepraszam, że tak dociekam czy tej mąki ma być 600g+1szkl? zawsze kiedy składnik jest podany 2razy i w różnych miarach mam wątpliwości.

dziękuję i pozdrawiam

buruuberii said...

Momi, przepraszam - namieszalam - ma byc w 600g maki i 1 szkl mleka. Pozdrawiam serdecznie ;-)

Monika. L said...

Szuflada, sucharki...Basiu jaki klimat.
Sucharki słodkie tak bardzo lubię. I choć jestem twardym kawoszem, słodkie suchary tylko z mocną słodką herbatą :)

pozdrowienia na niedzielę!
M :)

Gosia Oczko said...

A potem suchary połamać, zalać gorącym mlekiem, posłodzić i zjeść ze smakiem :)