myślałam zawsze, że to taki zwykły sos, a gdy ostatni raz go zrobiłam, to siedem osób zjadło całą porcję w kilkanascie minut, a wsród nich nawet ci, którzy deklarowali, że sosu barbecue nie znoszą ;-)
Barbacue to z angielskiego rożen, czyli sposób pieczenia mięs nad ogniem lub metalowy pręt do tego celu służący. Kiedyś barbecue to rzeczywiście był prawdziwy ogień, dziś zastąpiony najczęściej gazem bądź węglem drzewnym. Tak samo domowy sos barbecue odszedł w zapomnienie, zastąpiły go butelkowe sosy, a to wielka szkoda.
Sos barbecue
to wynalazek iście amerykański, to sos do mięs z rożna (również służący jako marynata), składający się w
wersji najbardziej podstawowej z: przecieru pomidorowego, cukru, octu
winnego i jakiejś ostrej przyprawy (chili, tabasco lub czarny pieprz).
Oczywiście wersji sosu barbecue są miliony, co stan to inny sos. Moje
ulubione dodatki to kawa, wędzona papryczka chipotle i kropla alkoholu
(np. cydru czy whiskey). Łatwo stworzyć swój smak tego sosu, warto
zaryzykować!
Przepis na sos barbecue (inspirowany przed laty artykułem Kręgliciej i ostatnio Willow):
1/2 kg passaty pomidorowej
1 duża cebula
2 łyzki oliwy
1 łyżka aceto balsamico
1/4 szklanki octu winnego
1/4 szklanki cydru (lub 2 łyżki whiskey)
100g trzcinowego cukru (lub odrobina syropu klonowego)
1/4 łyżeczki sosu tabasco (7 kropel, lub max. 1/4 papryczki chipotle)
1 filiżanka espresso (może być 1 łyżka zbożowej kawy istant)
łyżeczka kawy mielonej
szczypta soli
Cebulę obrać i pokroić jak najdrobniej, a następnie usmażyć na lekko złoto na oliwie. Dodać passate, zagotować. Do sosu dodać cukier, balsamico, tabasco, wymieszać, gotować na małym ogniu 3-5 minut, na końcu dodać kawę, wymieszać. Można dodać 1/2 łyzeczki kawy mielonej. Marynować w kilku łyżkach sosu plastry karkówki czy żeberka, upiec na grilu, a następnie z sosem podawać. Pychota.
PS. Ze specjalną dedykacją dla Agi :-)