Monday, June 14, 2010

z płatkami róży


pojechalam tydzien temu w Beskid Niski na rozane lowy. Niestety jaki byl tegoroczny maj kazdy wie, roza nie zawiazala zbyt wielu paczkow, kwitla niechetnie jak malo kiedy. Obdzwonilam wujkow, by uslyszec: wycielismy roze, bo lazla nam na plot, Lukasza mama na okolicznosc rozy na konfiture przepytala sasiadow, by uslyszec: Pani, a komu by sie chcialo dzisiaj ta konfiture robic? Objechalismy kawalek Beskidu Niskiego i co? Rozy coraz mniej. Moja babcia zwykla mowic, ze w jej rodzinie obowiazkowy byl w ogrodzie krzak rozy pomarszczonej na konfiture. Tak bylo kiedys, dzisiaj mam wrazenie, ze zwyczaj ten w rzeczywistosci podgorlickiej jest juz praktycznie nieobecny...

N
a Bliskim Wschodzie kardamon i roza to mus, podobnie obowiazkowy jest labneh. Od lat kusilo mnie przygotowanie jakiegos slodkiego deseru z labneh, zniechecal mnie fakt, ze w bliskowschodniej kuchni nie spotkalam sie z inna wersja labneh, niz wersja wytrawna. Nie lubie zbytnio kuchni fusion, wiec zwlekalam. Pomyslalam jednak: labneh, miod, kardamon i roza to musi byc cos i wreszcie zrobilam slodki labneh z sosem z platkow rozy, a wczesniej ukrecilam platki rozy z cukrem, jestem kwiatozerca :-)

Przepis na kardamonowy labneh z konfitura z platkow rozy (inspiracja libanski miodowy labneh Bethx i deSerek Arka), 4 male porcje:
500g gestego jogurtu
szczypta soli
5 lyzek cukru
pol lyzeczki kardamonu
lyzka konfitury z platkow rozy
1 lyzka soku z cytryny

2 lyzki jasnego miodu
garstka pistacji
Jogurt mieszam z sola, cukrem i kardamonem, przekladam na trzykrotnie zlozona gaze, gaze zwiazuje i wieszam nad glebokim naczyniem i wstawiam do lodowki na cala noc (lub dluzej) do odsaczenia. Kilkanascie minut przed podaniem: w rondelku zagotowuje sok z cytryny z konfitura z rozy i miodem, gotuje na malym ogniu 2 minuty. Z odcisnietego serka formuje kulki przy pomocy gazy (wtedy ladnie odciska sie kratkowana faktura). Chlodnym sosem polewam slodki labneh, posypuje pistacjami (nastepnym razem posypie nitkami szafranu). Pychota, na upaly wymarzona.

PS.1. Ogromnie dziekuje Bei z podeslanie mi kilku garsci pieknych zielonych pistacji, co dziwne, nawet na Bliskim Wschodzie zakupinie zielonych (a nie blado-zoltych) pistacji graniczy z cudem. Po fakcie pomyslalam, ze slodki labneh bylby doskonalszy, gdyby posypac go kilkoma nitkami szafranu od Karoli, wiec nastepnym razem :-)






PS.2. DO MILOSNIKOW ROZY: rozdam w prezencie trzy malenkie sloiczki tegoroczniej konfitury z platkow rozy zebranych w Beskidzie Niskim i utartych wlasnorecznie tamze. Jesli ktos ma ochote, prosze zaznaczyc to w komentarzu, ewnetualnie skrobnac e-mail, roze podesle nawet na drugi koniec swiata!

42 comments:

KUCHARNIA, Anna-Maria said...

A ja mam ochotę! Poproszę! Choć jeśli się nie uda, i tak będę szczęśliwa patrząc na te piękne zdjęcia! Pozdrawiam

margot said...

ja też , ja też na taką przepiękna mam ochotę

Gospodarna narzeczona said...

Na zimno widzę. Ja zwykle na cieplo. Labneh zdaje się, że piekna Poppa ma coś na ten temat. Ty nie strasz z tymi różami, ja się wybieram aż do Gdańska

margot said...

przez to chciejstwo to zapomniałam napisać ,że róża to moja miłość , kardamon też
a całość trochę pasuje na paschę to też lubię i tak w ogóle taki deser mogłabym wrąbać na śniadanie , obiad i kolację
a zdjęcia tej ucieranej róży to są takie ,że ja chyba je na tapetę na komputerze wstawię tylko nie wiem które wybrać :)))

viridianka said...

a mój Dziadziuś ma sąsiada za płotem, który co roku nam płatki różane daje i Babcia wytrwale uciera potem po kilka worków, ale w tym roku jak Basiu piszesz: posucha totalna. Róż nie będzie, ani konfitury.

Gorlicka Dziewczyna również ma ochotę na konfiturę od Podgorlickiej Dziewczyny (; ale coś mi się wydaje że te 3 słoiczki to się rozejdą w try-miga, losowane chyba trzeba będzie zorganizować ;P

aha! pistacje sobie zamówiłam dzisiaj! niesolone właśnie, ciekawe czy będą miały taki piękny kolor.

i jeszcze: śliczne zdjęcia różane, szczególnie podoba mi się 3 od dołu (:

pozdrowienia ciepłe.

Ewelina Majdak said...

Basiu :)
Po pierwsze tak ten deser jedliście u nas :)
Po drugie wiem że masz mało róży, ale udało się Tobie zrobić dla mnie maleńki słoiczek? Możemy wymienić się na słoiczek pysznego dżemu (którego jeszcze nie jadłaś:)). Zastanowisz się? :)
Po trzecie zawsze z utęsknieniem czekam na poniedziałki u Basi :)
Po czwarte chodzę koło Porzeczkówki, chodzę i chodzę, ale nie otwieram. Czekam aż nabierze Basiowej mocy :D
Przepiękne zdjęcia! Przepiękne. Szczególnie ten kwiatek róży w kieliszku(?) :)

Śpijcie słodko B+Ł :)

margot said...

wyrazie czego to ja się zrzeknę swojej porcji na rzecz Poleczki :)
Bo ja mam ciut wprawdzie taki bladzioch i ciut mało pachnący tzn pachnie ale tak mniej niż te śliczności twoje ***

viridianka said...

oo przypomniałam sobie jak się ten sprzęt nazywa: makutra xD Babcia taką właśnie ma, chyba z 60 lat już z nami jest, bo moja Prababcia również ją używała. Wszystkie kremy do tortów w niej powstają, oczywiście również konfitura różana, ale i ciasto na drożdżowe w niej rośnie (:
fajna sprawa z taką makutrą.

Bea said...

Wspanialy deser Basiu! Jak widac wszystko swietnie sie razem komponuje :)
A kolor tych ucieranych platkow rozy jest absolutnie niesamowity! Jaka szkoda, ze tyle wspanialych tradycji, potraw i samych 'skladnikow' zanika :( Choc mam cicha nadzieje, ze kiedys to sie zmieni.
Na taka wspaniala, recznie ucierana konfiture oczywiscie mialabym przeogromna ochote, domyslam sie jednak, ze kolejka bedzie wyjatkowo dluga ;)

Pozdrawiam Cie serdezcnie! I ciesze sie, ze pistacje sie przydaly :)

Monika said...

Basia, Ty wiesz, że ja kocham różę, prawda? I wiesz, że nie ma wyjścia, będę musiała jak najszybciej zrobić ten deser, bo inaczej będzie mi się śnił? :) Róża, kardamon, miód, rety..
A zdjęcia konfitury - no przeszłaś samą siebie, to trzecie i czwarte, takie czyste, piękne, klasa! I ten wujek, któremu róża lazła na płot.. :)
Ściskam mocno :*

P.S.Właśnie wycinam zdjęcia do notki o róży, uwierzysz? :D

Maja Miusow said...

wyglada oblednie!

majka said...

Przepiekne zdjecia Basiu. Ta roza w wazoniku i te platki roz w koszyczku...cos zachwycajacago po prostu. Pamietam taka makutre, miala ja kiedys moja mama. Ucieralismy w niej wszystkie ciasta i kremy. Pozniej niestety "wyszla z mody" i zniknela z naszego domu :) Wielka szkoda...

Moze uda mi sie zlapac na sloiczek konfitury? :)

Ewa said...

A ja mam tyle róż w ogrodzie, zaczynają kwitnąć i pachnąć na potęgę. Mam do nich ogromną słabość, pozwolę im trochę pokwitnąć zanim zbiorę.

Ania said...

a ja też mam ochotę :)

i dodatkowo mam ochotęna oobiecaną kiedyśu Ani truskawkowej sałatkęz rzodkiewki i awokado :D

pozdrowienia :)

Paula said...

również nabrałam ochoty :)
wygląda obłędnie!

asieja said...

lubię Twoje obrazki, magiczne
lubię zapach róży..uzależniający. lubię ten proces ucierania jej z cukrem. i kolor intensywny.
pysznie i aromatycznie

Unknown said...

Baśku, w sobotę wieczorem jedliśmy labneh w małej, urokliwej libańskiej knajpce w 4 dzielnicy. Jedliśmy i coraz bardziej utwierdzaliśmy się w przekonaniu, ze czas na podróż w tamte strony. Może kiedyś wybierzemy się razem? ;)
Deser wygląda zniewalająco! Konfitura różana też. Zjedz za moje zdrowie jedną łyżeczkę :*

Pinkcake said...

Wspaniały przecier różany! Witaj serdecznie wśród Kwiatożerców;)

ewena said...

Te róże z cukrem wyglądają fantasytcznie! Ten kolor! Może się skuszę na konfiturkę, mam krzaka, choć nie wiem czy pomarszczonego;)
Ten deser też pewnie obłędny, bo ja lubię wszystko co z różą:)

sylwiasil said...

i ja też mam ochotę na różę, szkoda, że tylko 3 sloiczki są, pozdrawiam

Lula Lu said...

to ja się też piszę, może różane szczęście mi dopisze :) Pamiętam jak u mojej babci zawsze był słoiczek konfitury różanej. Wieki nie jadłam takiej konfitury. My za to robiliśmy w zeszłym roku nalewkę na owocach róży i syrop z owoców róży. Najpiękniejsze jest to, że w końcu mogę po te pyszności sięgnąć, że już mogę do swojego jadłospisu włączać powoli, stopniowo cukier i alkohol :)

Też jestem zwolenniczką wytrawnego labnehu ale ten musi być fantastyczny!

ptasia said...

Wody różanej niestety mówię nie, podobnie jak z kwiatów pomarańczy. Ale konfiturę z dzikiej róży lubi M, i rośnie mi na działce. Robiłam do tej pory taką na syropie, ale spodobał mi się Basiu Twój przepis - wypróbuję niebawem.

ptasia said...

Aaa, ta woda różana nie była a' propos Twojego przepisu - widzę konfiturę, widzę :) - tylko ogólnie ;) Mój problem polega na tym, że róża ma dla mnie zbyt perfumeryjny zapach i choć wiem, że naturalny, ja mam wrażenie, że sztuczny.

Ania (NaMiotle) said...

ja chętnie przyjmę nawet same płatki :) Przegapiłam różę w tym roku :(

buruuberii said...

Dopisuje do listy chetnych wszystkich zgloszonych :-)

A ponadto:

Gospodarna Kasiu: labneh na cieplo? Czy roza na cieplo? A w Gdansku ponoc roza obrodzila :-) Powodzenia!

Alcia, juz Ci odpisalam, Ty mnie tak potrafisz rozbawic, ze smieje sie do dzis :D Pola ma juz sloiczek poza kolejnoscia, bo sie wprosila wczesniej :)

Viri, uswiadomilas mi ze makurzet calkiem zapomniany, uzywam tylko do rozy, tez taka wiekowa, co i zab czasu sie na niej odcisnal :) Tobie to chociaz bedzie prosto roze dostarczyc!

Pola, to moze z tego kieliszka ten lyka nalewki Cie skusi?

Bea, naprawde dziekuje, a jakze by sie mogly nie przydac!

Monika, teksty sa w 200% prawdziwe, dlatego chyba smiesza mnie podwojnie :D

Mjaka, o widzisz i makutra i roza wyszly z mody troche... ale moze wroca?

Aneczka, podeslac salatke - przepis wyobraz sobie znam na pamiec :D

Asiejka, uzalezniajacy - strzelulas w dziesiatke, na lata, na dziesiatki lat uzaleznic potrafi :)

Anoushka, nawet nie wiesz jak bardzo bym chciala!

Lula, to mysle ze polubisz slodki, choc wytrawny jest boski, to slodki ma jakis taki "pazur" ;-)

Ptasiu, a wiesz ze i dla mnie woda rozana jest zbyt intensywna, lubie ja ale... Konfitura zas rozana wydaje mi sie byc delikatniejsza, lyzka konfitury w deserze nie dominuje, a zmieszana z cytryna i moidem calkowicie ja lagodzi. roze zwyklam mieszac z dzemem (porzeczkowym zwby nie dominowala zbytnio ;) moze taka werja Ci podejdzie?

Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplo!

gin said...

O, taki słoiczek to by było coś... Przed degustacją z pewnością robiłby za najważniejszy eksponat na kuchennym blacie - takie pyszności jeszcze u nas nie gościły... :)

Ania Włodarczyk vel Truskawka said...

Jej, REWELKA, Basiu! Cudnie to wymyśliłaś, róża, labneh... Co tam purysci smakowi, liczy się SMAK właśnie!

Moja róża w lodówce, nie mam czasu uzupełnić jej o dodatkowy cukier :) Dobrze, ze mi tym postem o niej rpzypomniałas...

Uscisków moc, mało ostatnio mnie w sieci, bo w sądzie mnei dużo...

Agata Chmielewska (Kurczak) said...

moje kolorki ;)

lo said...

Tu miłośniczka róży pragnie poinformować inną miłośniczkę, że na północy też coraz gorzej z krzakami. W ostatni weekend byliśmy nad morzem, gdzie zawsze czynię rękodzielnictwo różane, a tam 3/4 krzewów wyciętych. Rybacy obsadzili swe podwórca tujami. Cudne zdjęcia!!!!

Joanna DC said...

Basienko, w koncu udalo mi sie do Ciebie zagladnac, a tutaj taka niespodzianka: ROZA !!! No przeciez to jest nasz ulubiony wykwintny przysmak :) No a Bogusia tez nie miala rozy w tym roku? A ja tutaj zyje nadzieja, ze malenki sloiczek do mnie przyjedzie... deser wyglada wysmienicie! Za mna chodza rozki Babci Rozi ale przeraqza mnie to moczenie ciasta w zimnej wodzie... Jest jakis inny sposob na te rogaliki bez moczenia? Ja probowalam, ale nie sa takie same, pekaja... Goraco Was caluje xoxo

Ania said...

to ja sałatkowo - czekam na przepis :)

Anonymous said...

Wiem, że wspominałam już, Basiu - ale uwielbiam Twój minimalizm zdjęciowy. Uwielbiam!

Konfitura z róży wygląda przewspaniale. W dodatku ten kolor... aż żal jeść!

Swoją drogą - wielka szkoda, że tradycje upadają coraz bardziej. Niewyobrażalnie wiele wspaniałych spraw zniknie i popadnie w zapomnienie...

buruuberii said...

Gin, alez pieknie piszesz, rany :-)

Ania, oj to do roboty, zabieraj sie za roze, @ zaraz powedruje :)

Princess, no ba!

Lo, dzieki za mile slowa, ale z ta roza to smutne, oj... Cos musimy wymyslic, zeby ocalic wspomnienia!

Joasia, pewnie leci do Ciebie wlasnie jak znam zycie :D

Aneczka, odezwij sie prosze do mnie via e-mail, bo z owa salatka jest troche pisania, no chyba ze zj wpis w poniedzialek? ale z checia Ci napisze wczesniej ;-)

Oliwka, nie damy zapomniec, co! dziekiuje Ci za pochwaly, ach :-)

Monika said...

No wiem, wiem, opowiadałaś, dlatego jeszcze fajniej się o tym czyta :) Basia, udarłam dziś jeszcze kilka garści róży, właśnie sobie patrzę na te płatki i wiesz co, idelanie udało Ci się uchwycić fakturę różanych płatków, takie aksamitne.. Cudne te zdjęcia :)

Karo Lina said...

ja też bym była szczęśliwa, gdybym takie cudo dostała:)

Karo Lina said...

Jak to dobrze, że jeszcze nie wszystkie róże wycięto. Piękno połączone ze smakiem daje niesamowite efekty. A
czyste piękno z przyjemnością ugościłabym w domowej spiżarni;)

Gosia Oczko said...

Ja to bym miała, ale jestem na samiutkim ogonku kolejki ;) Cała nadzieja pozostaje mi jeszcze w Kumie Moni ;)))

Ale tak abstrahując - zdjęcia Basia cudne po prostu! Nic tylko krzaki róży sadzić! :)

ściskam

viridianka said...

makurzet? tak Basiu mówisz? makurzet? :))))

muszę zacząć kombinować co ja zrobię z różą Twoją xD i mam pomysła! część zjem 'na surowo' a część... to będzie moja słodka tajemnica jak na razie (:

buruuberii said...

Monika, trzy garscie, no to sie ciesze, bo wrobilam Cie w akcje dla Oczka, to teraz bedziesz miala z czego :-)

Karolina, to chyba rzeczywiscie odbedzie sie to losowanie...

Oczko, alez to wcale nie jeste tak, ze kto pierwszy ten lepszy :D

Viri, oj biegne sprostowac - ja szybciej mowie niz mysle i czasem szybciej pisze niz mysle, oczywiscie "w makutrze" mailam na mysli. Na surowo, ooo :-)

ptasia said...

Basiu, dzięki :):
http://cosniecos.blox.pl/2010/06/Rozowa-roza-w-cukrze.html

Waniliowa Chmurka said...

To ja poproszę taką różę:)
ach.. Basiu czarujesz, za każdym razem czarujesz!:)
Buziak

Gosia Oczko said...

Mam dolce vita, hehe ;)) Cmokam dziękczynnie Moja Kumo :)*

http://kosawtalerzu.blogspot.com/2010/07/54-jam-session.html