amardine jest znany na calym Bliskim Wschodzie, nie wiem czy ktos przyrzadza go w domu, za to na pewno polkilogramowe paczki z amardine sa dostepne w niemal kazdym spozywczym sklepiku. Amardine to wysuszona pasta morelowa, czesto przed owym suszeniem dobrze poslodzona. Wiekszosc zrodel podaje, ze pochodzi z Syrii. Amardine chyba nalezy sprobowac, w ksiazce 1000 Foods you must try before you die znajduje sie zaraz obok wloskich gelato i marcepanu z Lubeki.
Pare tygodni temu przygotowywalam morelowy dzem, ktoras z kolei partia moreli okazala sie kwasna jak fiks, a do tego powstaly z niej dzem pelen byl lykowatych czesci owocow. Postanowilam morele przetrzec przez sito, otrzymalam gladka paste, ale niestety po owym zabiegu dzem byl tak samo kwasny jak przed :) Kwasna partie dzemu wpakowalam do lodowki i o nim zapomnialam na pare dni. Az mnie oswiecilo: przeciez, mozna paste morelowa poslodzic, rozsmarowac cieniutko i wysuszyc, w tej chwili przed oczami stanal mi suk i shuk i plachty slodkiej suszonej pasty owocowej.
Amardine jest morelowa wersja tzw. skory owocowej (po wykonaniu mojej wersji znalazlam u Elise przepis na fruit leather). Tak naprawde to przed oczami mam nie tyle amardine, co platy pewnej tajemniczej skory owocowej, tez koloru pomaranczowego, tez sprzedawanej przez palestynskie kobiety jesienia na targach. Kiedys jeszcze o owocowych skorach napisze, nie daja mi spokoju od lat. Tymczasem polecam Wam wyprobowac sliwki, jablka, gruszki - nadadza sie.
Przepis na domowy amardine (czyli morelowa skore):
1 kg wypestkowanych moreli
1 szkl cukru (lub 3/4 szklanki miodu)
po lyzeczce czarnego i jasnego sezamu (opcjonalnie)
po szczypcie kardamonu, cynamonu i galki muszkatolowej, swiezo mielonych (opcjonalnie)
Wypestkowane i pokrojone na polowki badz cwiartki morele zasypalam cukrem i odstawilam na godzine (jesli morele sa malo soczyste nalezy dolac 1/4 szklanki wody). Nastepnie morele gotowalam na srednim ogniu okolo 20 minut, po czym przestudzilam i przetarlam przez sito. Morelowa paste doprowadzilam do wrzenia i gotowalam 10 minut, ciagle mieszalam mase. Dwie metalowe blaszki wylozylam folia spozywcza. Na folii rozsmarowalam wystudzona pulpe morelowa (podana ilosc owocow wystarcza na dwa prostokaty o rozmiarze 22x35cm kazdy i grubosci 3-4mm). Blaszki umiescilam w piekarniku, rozgrzalam piekarnik do 50st.C, po 15 minutach piekarnik wylaczylam. Suszenie wpiekarniku powtorzylam dziesieciokrotnie. Amardine jest gotowy gdy dotkniety opuszkiem palca nie klei sie. Wysuszone plachty amardine pokroic w centymetrowe paski i zwinac w ruloniki. Nieco kwasne, ale dobre!
Pare tygodni temu przygotowywalam morelowy dzem, ktoras z kolei partia moreli okazala sie kwasna jak fiks, a do tego powstaly z niej dzem pelen byl lykowatych czesci owocow. Postanowilam morele przetrzec przez sito, otrzymalam gladka paste, ale niestety po owym zabiegu dzem byl tak samo kwasny jak przed :) Kwasna partie dzemu wpakowalam do lodowki i o nim zapomnialam na pare dni. Az mnie oswiecilo: przeciez, mozna paste morelowa poslodzic, rozsmarowac cieniutko i wysuszyc, w tej chwili przed oczami stanal mi suk i shuk i plachty slodkiej suszonej pasty owocowej.
Amardine jest morelowa wersja tzw. skory owocowej (po wykonaniu mojej wersji znalazlam u Elise przepis na fruit leather). Tak naprawde to przed oczami mam nie tyle amardine, co platy pewnej tajemniczej skory owocowej, tez koloru pomaranczowego, tez sprzedawanej przez palestynskie kobiety jesienia na targach. Kiedys jeszcze o owocowych skorach napisze, nie daja mi spokoju od lat. Tymczasem polecam Wam wyprobowac sliwki, jablka, gruszki - nadadza sie.
Przepis na domowy amardine (czyli morelowa skore):
1 kg wypestkowanych moreli
1 szkl cukru (lub 3/4 szklanki miodu)
po lyzeczce czarnego i jasnego sezamu (opcjonalnie)
po szczypcie kardamonu, cynamonu i galki muszkatolowej, swiezo mielonych (opcjonalnie)
Wypestkowane i pokrojone na polowki badz cwiartki morele zasypalam cukrem i odstawilam na godzine (jesli morele sa malo soczyste nalezy dolac 1/4 szklanki wody). Nastepnie morele gotowalam na srednim ogniu okolo 20 minut, po czym przestudzilam i przetarlam przez sito. Morelowa paste doprowadzilam do wrzenia i gotowalam 10 minut, ciagle mieszalam mase. Dwie metalowe blaszki wylozylam folia spozywcza. Na folii rozsmarowalam wystudzona pulpe morelowa (podana ilosc owocow wystarcza na dwa prostokaty o rozmiarze 22x35cm kazdy i grubosci 3-4mm). Blaszki umiescilam w piekarniku, rozgrzalam piekarnik do 50st.C, po 15 minutach piekarnik wylaczylam. Suszenie wpiekarniku powtorzylam dziesieciokrotnie. Amardine jest gotowy gdy dotkniety opuszkiem palca nie klei sie. Wysuszone plachty amardine pokroic w centymetrowe paski i zwinac w ruloniki. Nieco kwasne, ale dobre!
PS. Oliwko, dziekuje za zaproszenie do zabawy "dziesiec rzeczy ktore lubimy lub ktore sprawiaja nam przyjemnosc", przepraszam ze zakoncze zabawe nie wytypowujac kolejnych 10ciu bloggerow, dodam jedynie, ze lubie pracochlonne smakolyki, choc wygladaja na banalnie. Ponadto dziekuje pewnej dziewczynie z Wyspy i pewnemu chlopakowi z Italii za podarki - szczegoly niebawem :)