Monday, January 31, 2011

2010: grapefruit fluff


zazwyczaj szalone desery mnie przerazaja, tzw. wymyślne tez. Ciasta w stylu dinozaur czy jakas inna tecza, brzoskwinie z puszki i biszkopty z maslana masa sa nie dla mnie, a juz polaczenie na przyklad trzech z wymienionych - nigdy w zyciu, choc mowia nigdy nie mow nigdy.
Jest tez kategoria ciast skomplkowanych w moim mniemaniu: ze 101 skladnikow, 10 wrastw, z 5 mas, minimum 3 glownych aromatow. Sa cukiernicy ktorych wyszukane slodkosci zachwycaja nawet i mnie, ale... ale z blizej niewyjasnionych powodow stawiam na minimalizm i prostote.


Grapefruit fluff (z cyklu Recipe Redux Amandy Hesser) to w moim mniemaniu deser prawie skomplikowany, skladajacy sie bowiem w zasadzie z 3 deserow w jednym. Spokojnie moglabym sobie taki przepis darowac, ale nie z Recipe Redux - tam tak skomplikowane desery zbyt czesto sie nie zdarzaja.

Namowilam kucharniowa Anne-Marie na wspolne przygotowanie g
rapefruit fluff z beza, panna cotta, sosem karmelowym i grapefruitem. Ania kojarzy mi sie bowiem nierozerwalnie z beza i karmelem (tajne i niepotwierdzne zrodla donosza, ze ma dyplom z karmelu :-) Dzieki Ani wiem, ze bezy moga bawic, ze bawia. Pewne sobotnie przed- i popoludnie spedzilysmy w swoich kuchniach ubijajac bezy, dzieki Aniu wielkie ze pokazalas mi bezowy swiat!

Najlepsze w tej calej cukierniczej zabawie z Ania jest, ze od samego poczatku obu nam najmniej pasowal do opisywanego deseru grapefruit, w zasadzie do ostatniej chwili chcialysmy go wyrzucic i zastapic jakims innym owocem, powstrzymywal nas jedynie fakt, ze bez grapefruita deser nie bedzie sie juz mogl nazywac grapefruit fluff - wiec grapefuit zostal - i bardzo dobrze!

Skrocony przepis na grapefruit fluff (przepis Valerie Gordon, z cyklu Recipe Redux):

sos karmelowy z brandy (przepis u Ani:)
+
beza (przepis u Ani lub ponizej)
+
panna cotta
+
grapefruit

Moja beza podstawowa:
4 bialka
200g drobnego cukru
Bialka ubijam trzepaczka (lub mikserem na malych obrotach, trawa to kilka minut, nie za dlugo) na sztywno. Nastepnie dodaje cukier po lyzce, po kazdym dodaniu cukru beze ubijam okolo 20-30 sekund. Gotowa mase wyciskam za pomoca rekawa cukierniczego na blache wylozona papierem (z podanej porcji powstaje 8 duzych bez o 12cm srednicy i 1.5 cm wysokosci). Bezy pieke 45 minut w 150 st.C, nastepnie wylaczam piekarnik i pozostawiam w nim bezy do calkowitego wystudzenia.

Sposob podania grapefruit fluff: na talerzyk wylewam odrobine sosu karmelowego, przykladam beza, na beze, siup, panna cotta, a calosc zdobie czastkami rozowego grapefruita. Polaczenie smakow jest nieoczekiwanie dobre, szczegolnie beza z grapefruitem, grapefruit z panna cotta, panna cotta z beza i tak w kolko.

PS. Rozwiazanie konkursu z minionego poniedzialku: cytat z przepisem na zapiekeanke z ziemniakow, cebuli i boczku (tzw. witaminowa) pochodzil z powiesci Bieguni Olgi Tokarczuk. Konkurs wygrala Kasia :-)

31 comments:

Wiewióra said...

Bardzo apetyczny taki deser choć dla mnie jednak zbyt czasochłonny. Może kiedyś gdy będę miała dzień tylko dla siebie... pozdrawiam cieplutko.

KUCHARNIA, Anna-Maria said...

Basiu! Ależ było świetnie! Bezy z Tobą to niebiańska przyjemność. Dziękuję za ten przepis i za to, że mogłam z Tobą przeżyć tą bezową sobotę:) Trzymam za słowo w kwestii następnego razu!
Uścisków moc:)

Ewelina Majdak said...

Już Ani mówiłam (pisałam) że Ty Basiu jesteś jak mały Diablik :) I sama sobie dopowiedz znaczenie tego słowa :D
Żesz WY teraz to mi się chce bezy a one mi nigdy nie wychodzą. Pardonsik raz mi wyszły :)

Basiu uściski ciepłe!

An-na said...

Komentarz uleciał lżejszy od bezy, kurczę felek!
I to niby ja wyszukuję skomplikowane przepisy, hę? Ten jest w stylu restauracji NOMA!

buruuberii said...

Wiewiora, wierz mi ze nie jest tak bardzo pracochlonny, mozna go nawet robic partiami: raz beza, potem skos, potem panna... i ja pozdrawiam :)

Ania, bylo i do nastepnego, wlasnie :)

Polcia, Ty mnie wyzywasz tak? Widzisz dla mnie bezy to byla loteria, a teraz wszystko jasne :D

An-na, od razu bije sie w piersi jesli Cie tu wytykam palcami i pieczesz czasem Shreka czy tecze - cos nie wierze w to! :))) Ale baby w rumie to nie przelewki!

delikatessen said...

Trafiłam do Ciebie właśnie przez Kucharnię Anni-Marii i bardzo mi się podoba:) A przepis rewelacyjny - zgadzam się z tym, co napisałaś we wstępie, mnie też nie przekonują na ogół tradycyjne słodkości - ale ten deser jest przepiękny i wizualnie, i kulinarnie - zróżnicowany smakowo, lekki, słodki, ale świeży:) Chętnie wypróbuję, choć mam wątpliwości, czy uda mi się to wszystko ułożyć równie ładnie, co Wam:)

Obywatelka Matka said...

Ja też mam średnio to skomplikowanych deserów (potrawy, to i owszem, ale z deserami nie lubię się babrać). Może to też wynika z tego, że tych deserów nie jem. Jakoś tak przepada.
Taki deser jak Twój, mogę zrobić z siostrą (ona noga jest w kuchni, ale przez to jest zabawniej :)). Myślę, że jej by baaardzo posmakował. Zresztą wygląda świetnie! :)

Pozdrawiam,
mollisia(vel Kasia = http://www.dukanie.blox.pl )

Obywatelka Matka said...

Ja też mam średnio to skomplikowanych deserów (potrawy, to i owszem, ale z deserami nie lubię się babrać). Może to też wynika z tego, że tych deserów nie jem. Jakoś tak przepada.
Taki deser jak Twój, mogę zrobić z siostrą (ona noga jest w kuchni, ale przez to jest zabawniej :)). Myślę, że jej by baaardzo posmakował. Zresztą wygląda świetnie! :)

Pozdrawiam,
mollisia(vel Kasia = http://www.dukanie.blox.pl )

Anonymous said...

Nie od dziś wiadomo, że Basia stawia na minimalizm. I bardzo jej dobrze to wychodzi! Taki deser na pozór nie pasuje mi do Ciebie, wiesz? Ale jak widzę jego efekt, jak widzę to zdjęcie tak w Twoim stylu to widzę, że się myliłam. Podobnie jak Wy, będąc niepewnymi w stosunku do grejpfruta. Przepyszne i przepiękne to Wasze wspólne kucharzenie...

Uściski!

Monika said...

Ach to ten słynny deser! :-))) Obśmiałam się jak nie wiem z bicia panien u Ani :D
Co do minimalizmu to się zgadzamy, ale powiedz Basia, czy ja widze czarny pieprz na tej pannie (i hmm.. niteczki szafranu obok)? To by dopiero było - no ideał po prostu, od jakiegoś czasu grapefruita (czy to ma jakąś polską pisownie?) nie jem inaczej jak z cukrem i pieprzem (ananasa zresztą też) :-)

Buziaki Basia :)
PS. Ciasto dinozaur? Błagam, mają mi się koszmary śnić? :D

Unknown said...

patrze sobie na to zjdecie, czytam przepis i sie zastanawiam, jak to musi smakowac... jezeli smakuje tak jak wyglada, to ja poprosze! DWIE porcje :)

Majana said...

Jaki fajny ten deserek! Chętnie bym skosztowała:)
A takie wspólne pichcenie jest najlepsiejsze ,prawda ?:)
Pozdrowienia Basiu:*

Delie said...

Jak to musi smakować!

aga said...

to dopiero musi byc pyszne:) z checia bym poprobowala takich pysznosci:)

margot said...

ja takie desery/ciasta nazywam Francja elegancja i się je boje robić ....no bo jak się nie uda ,a ja zainwestowałam swój czas , same najlepsze składniki?
Wiem ,że to śmieszne bo drożdżowe , chleby czasami robię bardzo długo z kilkoma etapami , z bardzo drogich składników ,ale wizje mam przed sobą -pyszna drożdżówkę , mercedesowy chleb
a tu mnie strach o niepowodzenie trochę paraliżuje i dlatego podziwiam i to podwójnie za odwagę i efekt końcowy
No i zdjęcia podziwiam oczywiście

Bea said...

Podpisuje sie pod calym pierwszym paragrafem Basiu :)
I nawet jesli niektorych niesamowitych slodkosci (mowie tu o tych cukierniczych cudach 'slaw') skosztuje, to nigdy raczej nie mam ochoty na przygotowanie ich w domu; tym bardziej ze u nas tez wlasnie im prosciej tym lepiej; gdybym zaserwowala cos w kolorach teczy i do tego przekladane jakas masa, to raczej nikt by tego niestety nie tknal ;)

Twoj (Wasz :)) deser wyglada jakos tak... inaczej, bajkowo wrecz :) A maz kocha bezy na dodatek ;)

Pozdrawiam Basiu!

Amber said...

Basiu, bicie panny wyszło Ci pięknie!
Ja uwielbiam Twój minimalizm słowa i treści.Zdjęcie cudne.
Pozdrawiam!

viridianka said...

Basia.. a ja to kocham wymyślne desery, na ten przykład od Pierra Herme. Dwa dni roboty, tysiąc-pięćset-sto-dziewięćset zbrudzonych naczyń, a na koniec taka miła satysfakcja, że się podołało mimo że się nie jest francuskim cukiernikiem ;)
Bezy kocha cała moja Rodzina, torty bezowe to u nas standard. A pannę cottę to i ja niedługo mam w planach bo wracam dziś do domciu :)

buziaki!

ps. zdjęcie cudne.

ptasia said...

Basiu, on tak Walentynkowo wygląda, ten deser. Bardzo na czasie (jeśli ktoś obchodzi, of kors). Ale dla mnie też zbyt skomplikowany ;) Co do wywalania... Ja bym pewnie tą panna cottę wyrzuciła :)
A' propos zagadki: no wiesz - nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że chodzi o mężczyznę. Może słowo "autor" mnie zmyliło? Ciekawe, co panie z Gender Studies by na to powiedziały ;)

Mihrunnisa said...

Basiu przepis perełkę znalazłaś :-). Wygląda pysznie i pewnie tak smakuje no i do tego grapefruity (po jabłkach, truskawkach i wiśniach/czereśniach moje ukochane owoce:-)). Co do pracochłonnych deserów to ja tak średnio na jeża żeby się nie przepracować ;):) i mieć jeszcze siłę zjeść i czasami jestem słaba z czekaniem kiedy deser "dojrzeje" do konsumowania.
Pozdrawiam serdecznie :-).

An-na said...

Buru - ja i "cycki murzynki"? Masz rację - nigdy! Ale takie wyrafinowane desery jeszcze przede mną :)

Tilianara said...

Basiu, obłędnie zapowiada się ten deser, a do tego ten wygląd ... ach i och :)
Wiesz, ja lubię skomplikowane desery, choć biszkopty z maślaną masą czy brzoskwinie z puszki to też nie moja bajka :) Za to "101 skladnikow, 10 warstw, z 5 mas, minimum 3 glownych aromatow" to czasem mój sposób na zrobienie sobie wyzwania ;D
Buziak cieplutki Basieńko :*

Małgoś said...

Basia, ja tam nie wiem, czy mi się ten cały fluff podoba, czy nie. :D To znaczy lubię karmel, lubię panna cottę, grapefruita lubię, bezę może ciut mniej, ale też zjem bez problemu. Generalnie wszystko lubię, jak ktoś mi pod nosem postawi gotowe. :D Tak więc fluffa też bym pewnie zjadła. Ale żeby samej takiego słodkiego piętrowca robić...? :D No nie wiem. :D
Acha, ale za to jak diabli podoba mi się fotka. :) Przepiękny minimalizm w stylu basiowym. :) Bardzo, bardzo. :)

Waniliowa Chmurka said...

:)
Wiesz, ładnie Wam to wszystko wyszło

Ewelina Majdak said...

Droga Barbarro :)
Zgłaszam potrzebę wstawienia tutaj google search bo pączki mi przyszło szukać 10 minut :P Po czym sobie znalazłam po archiwum z 2010 :P

Joanna DC said...

Basienko, to cos definitywnie dla mnie... uwielbiam bowiem grapefruit :) Zamawiam ten deser nastepnym razem jak sie spotkamy! Moc goracych buziachow!

asieja said...

szalone desery.. och, cudo.

Ewelina Majdak said...

Jest jest google search! :)

Basiu a jutro poniedziałek wiesz? :)

buruuberii said...

Delikatessen witaj :-) Trzymakciuki by Ci sie udalo ulozyc deser, powiem Ci w tajemnicy ze gdy przestalam myslec jak to razem ulozyc, to wyszlo fajnie :)) Pozdrawiam!

Katarzyna, dzieki! Przepraszam za opoznienia, jutro ide na poczte :-)

Zaytoon, Oliwka dziuje, Ty mnie dobrze rozumiesz :) Choc na zdjeciu musialam pokazac ta skomplikowana prostote :) :*

Monika, to nei czarny pieprz, to nadmiar wanilii :)) Chyba przesadzilam :D Obok zas starta skorka grapefruitowa, odrobinka. O grapefruicie z pieprzem nei slyszalam, a brzmi tak ze musze sprobowac! Monika, jest takie ciasto Shrek, ale mneiprzeraza i kojarzy sie z dinozaurem, a obie je lubimy baardzoo :D

Anoushka, dwie procje poslalam do Zaby, gdy przeczytalam tylko :)

Majana :-) a prosze!

Delie, witaj :-)

Aga, moge poczestowac :-)

Margot, my z tej samej bajki z ta francja-elegancja :) raz na rok mi wystrcza determinacji, ale wiesz Ala te Twoje faworki to dopiero jest roboty!

Bea, oj o teczy napisalas tak jak to czuje i ma chyba wielu z nas, jednak takie cuda sie pojawiaja, doprawdy nei wiem kto to je :) Pozdrowienia!

buruuberii said...

Amber, wielkie dzieki, usciski sle! :-)

Viridianka, dzieuje! A widzisz Asiu podziwiem te desery u Ciebie, podziwiam Ciebie za nie! Czasem sobie mysle, ze moze w towarzystwie bylo by lapiej/latwiej takie wlasnie skomplikowane desery robic? O Twych tortach bezowych pamietam, o takim dla wujka, bezy mnei wziely, czuje ze mmoge przesunac sie w strone tortow bezowych niebawem :)) Buzka :*

Ptasia said, to nas tych wielbivcielek prostych deserow jest cale stado :)) Ale takie lody - ba Prasiu :) Wybacz mi to zamotanei z zagadka... Usciski!

Mihrunnisa, bo to pichcenie musi troche odprezac, nieprawdaz? :) Usciski!

An-na :)) padam ze smiechu o cyckach czytajac!

Tilianara, no tak Ty szalejesz ze skomplikowanymi! Ja czasem robie z igly widly :DD

Małgosia.dz buziakow moc, te same rozterki... :)

Olciaky vel Olcik :-)

Blogger Polka, zeby mnie kurcze ta Pola musiala przywolywac do porzadku, ja sie wsciekne :)))

Joanna D.C, zapisuje to wszystko! Sciskam mocno :-)

Asieja :-)

Polka, stanelam na wysokosci zadania i to w jedno popoludnie - dasz wiare? :))

Monika said...

Aha, czyli za dużo widzę :D Ale od serca Basia sypnęłaś tej wanilii, trzeba przyznać :D O tak, dinozaury "lubimy", aż wyguglałam tego schreka - matko i córko, przecież tam jest wszystko i jeszcze trochę! Nawet delicje, nieee.. Z takich cudów to ja znam tylko cycki murzynki o których pisze Anna, ale to dla mnie synonim najogrszego deserowego paskudztwa jest :D

:*