...nocka przyszla idz juz spac
spij, spij, slodko sobie snij
niech Ci Pani Noc przyniesie koc...*
"Leonek" Justyny Steczkowskiej, najladniejsza kolysanka jaka ostatnio slyszlam
na dzisiaj akcja "Zojka" zakonczona, przed nami kilka chwil wolnego wieczoru. Od kilku dni bowiem stacjonuje w Woking u czteromiesiecznej Zoe, u Gosi i Jona, czas ucieka nam bardzo szybko, Bobo spi w dzien tyle by zdazyc uprasowac jedna zaslone, a czasem tylko pol zaslony :-)
Zoe jadla dzisiaj swoj pierwszy ryz, jadla to moze duzo powiedziane, probowala i nie wiedziala do konca co z nim zrobic, przed Nia jeszcze dluga droga by przy okazji wycieczek nad morze i spacerow po kamienistej plazy sprobowac fish&chips w Fred's w Littlehampton. My tymczasem pozwolilismy sobie na rybe haddock (watluszcza srebrzystego ;) z frytkami bez octu. Byla wysmienita, a mam dobre porownianie, bo nie dalej jak 10 dni temu probowalam raczyc sie ryba w Rowach nad Baltykiem. Kazdym razem zreszta przy okazji kajakowania odwiedzamy jakies rybne przybytki i prawie za kazdym razem wychodzimy usatysfakcjonowani jedynie w polowie (czyt. smaczne frytki).
Kilka lat temu zainspirowana jakims programem kulinarnym na BBC (prawdopodobnie Two Fat Ladies) robilam fish&chips wlasnorecznie, smazylismy wielkie frytki, kupowalismy "swieze" dorsze na Nowym Kleparzu, bylo to smaczne ale teraz wiem, ze nie do konca o "to" chodzilo. Pomyslalm, ze dzisiaj wiem dokladnie: sekretem jest prawdziwie swieza ryba prosto z morza, nie dziwie sie ze o taka na krakowskim Kleparzu bylo trudno, nie moge jednak zrozumiec dlaczego o taka rybe ciezko nad polskimi jeziorami, rzekami czy morzem? Czesto pojawiaja sie kwestie dodatkowe jak: odpowiednia temperatura tluszczu, dobra panierka, myslalam ze juz nigdy nie zachwyce sie smazona ryba, a jedna, a jednak nie nad polskim jeziorem.
Zamiast przepisu zapraszam wiec na Wyspy - usmiechnieta Zoe i fish&chips to jest to!
PS. Wszystkich ktorym nie odpisuje na maile bardzo przepraszam, w takiej sytuacji po prostu sie nie ma szans :-) Pozdrawiam jednak goraco i serdecznie!
spij, spij, slodko sobie snij
niech Ci Pani Noc przyniesie koc...*
"Leonek" Justyny Steczkowskiej, najladniejsza kolysanka jaka ostatnio slyszlam
na dzisiaj akcja "Zojka" zakonczona, przed nami kilka chwil wolnego wieczoru. Od kilku dni bowiem stacjonuje w Woking u czteromiesiecznej Zoe, u Gosi i Jona, czas ucieka nam bardzo szybko, Bobo spi w dzien tyle by zdazyc uprasowac jedna zaslone, a czasem tylko pol zaslony :-)
Zoe jadla dzisiaj swoj pierwszy ryz, jadla to moze duzo powiedziane, probowala i nie wiedziala do konca co z nim zrobic, przed Nia jeszcze dluga droga by przy okazji wycieczek nad morze i spacerow po kamienistej plazy sprobowac fish&chips w Fred's w Littlehampton. My tymczasem pozwolilismy sobie na rybe haddock (watluszcza srebrzystego ;) z frytkami bez octu. Byla wysmienita, a mam dobre porownianie, bo nie dalej jak 10 dni temu probowalam raczyc sie ryba w Rowach nad Baltykiem. Kazdym razem zreszta przy okazji kajakowania odwiedzamy jakies rybne przybytki i prawie za kazdym razem wychodzimy usatysfakcjonowani jedynie w polowie (czyt. smaczne frytki).
Kilka lat temu zainspirowana jakims programem kulinarnym na BBC (prawdopodobnie Two Fat Ladies) robilam fish&chips wlasnorecznie, smazylismy wielkie frytki, kupowalismy "swieze" dorsze na Nowym Kleparzu, bylo to smaczne ale teraz wiem, ze nie do konca o "to" chodzilo. Pomyslalm, ze dzisiaj wiem dokladnie: sekretem jest prawdziwie swieza ryba prosto z morza, nie dziwie sie ze o taka na krakowskim Kleparzu bylo trudno, nie moge jednak zrozumiec dlaczego o taka rybe ciezko nad polskimi jeziorami, rzekami czy morzem? Czesto pojawiaja sie kwestie dodatkowe jak: odpowiednia temperatura tluszczu, dobra panierka, myslalam ze juz nigdy nie zachwyce sie smazona ryba, a jedna, a jednak nie nad polskim jeziorem.
Zamiast przepisu zapraszam wiec na Wyspy - usmiechnieta Zoe i fish&chips to jest to!
PS. Wszystkich ktorym nie odpisuje na maile bardzo przepraszam, w takiej sytuacji po prostu sie nie ma szans :-) Pozdrawiam jednak goraco i serdecznie!